Rafał Taubenschlag
Urodzony 6 V 1881 w Przemyślu. Studia na UJ (1900–1904), doktorat (1904). Studia w Lipsku (1904–1905), habilitacja na UJ (1913), profesor (1919). W czasie II wojny światowej profesor uniwersytetu w Aix-en-Provence i uniwersytetu Columbia w Nowym Jorku (1942–1947). Profesor UW (1947), twórca i dyrektor Instytutu Papirologii (1950).
Prawnik, specjalista w dziedzinie prawa hellenistycznego i rzymskiego, historyk średniowiecznego prawa polskiego, papirolog.
Do 1919 sędzia Sądu Okręgowego w Krakowie. Pierwszy Prezes Kolegium Arbitrów przy Polskiej Izbie Handlu Zagranicznego (1950–1958).
Członek m.in. PAU (1928), PAN (1952), TNW (1950).
Założyciel i długoletni wydawca „The Journal of Juristic Papyrology” (1946).
Zmarł 25 VI 1958 w Warszawie.
Das roemische Privatrecht zur Zeit Diokletians, Kraków 1923; Prawo karne polskiego średniowiecza, Lwów 1934; Historia i instytucje rzymskiego prawa prywatnego, Kraków 1938; The Law of Greco-Roman Egypt in the Light of the Papyri, Nowy Jork-Warszawa 1944–1948; The Roman Authorities and the Local Law Before and After the Constitutio Antoniniana, Warszawa 1951; Rzymskie prawo prywatne na tle praw antycznych, Warszawa 1955; Opera minora, Warszawa 1959.
H. Kupiszewski, Rafał Taubenschlag – historyk prawa (1881–1958), „Czasopismo Prawno-Historyczne” 1935, t. XXXVIII, z. 1, s. 111–155.
Jeszcze spod śniegu nie wychynęły ruiny i zgliszcza gmachów Uniwersytetu Warszawskiego, a już ci spośród jego pracowników i studentów, którzy przeżyli wojnę i powstanie warszawskie, rozpoczęli zimą 1945 roku przygotowania do otwarcia roku akademickiego. Okazało się niebawem, że straty wśród personelu nauczającego są przeogromne. Dlatego senat UW i rady poszczególnych wydziałów otwarły szeroko bramy dla tych, którzy w wyniku przegranej dla nas wojny utracili swoje warsztaty pracy w Wilnie lub we Lwowie. Nie zapomniano także ani na chwilę o repatriowaniu pracowników nauki, których zawierucha dziejowa rzuciła za granicę, czasem na inne kontynenty.
Rada Wydziału Prawa, następnie senat i rektor UW na jednych z pierwszych posiedzeń zwróciły się z zaproszeniem do Rafała Taubenschlaga, w owym czasie Research Professor in Ancient Civilisation na Columbia University w Nowym Jorku, przed wojną profesora Uniwersytetu Jagiellońskiego, by po powrocie do kraju nie wracał do Krakowa, lecz by zechciał objąć Katedrę Praw Antycznych. Katedra taka miała być utworzona ad personam natychmiast, skoro tylko profesor wyrazi na to zgodę.
Rafał Taubenschlag urodził się w Przemyślu w 1881 roku. Tam ukończył liceum klasyczne, po czym w latach 1900–1904 studiował na Wydziale Prawa UJ. W maju 1904 roku ukończył studia, uzyskując stopień doktora. Dalsza jego kariera potoczyła się dwoma torami: zawodowym i naukowym. Z akt przechowywanych na UW dowiadujemy się, że już 16 maja 1904 roku został powołany na praktykanta sądowego auskultanta, 10 lipca tegoż roku zostaje auskultantem, a 4 lipca 1908 roku adiunktem sądowym dla okręgu krakowskiego Sądu Krajowego Wyższego. Karierę w sądownictwie zakończył 22 września 1919 roku na stanowisku sędziego Sądu Okręgowego w Krakowie. Do zagadnień praktycznych wrócił niebawem, w okresie międzywojennym, jako szef zespołu radców prawnych przy koncernie węglowym, a w końcu żywota, w latach 1950–1958, jako pierwszy Prezes Kolegium Arbitrów przy Polskiej Izbie Handlu Zagranicznego.
Pracy naukowej w dziedzinie historii prawa poświęcił się Rafał Taubenschlag z inspiracji Stanisława Wróblewskiego, profesora prawa rzymskiego i cywilnego UJ. Jeszcze jako student pierwszego roku wziął udział w konkursie naukowym Bratniej Pomocy. Przedstawił tu pracę na temat Legis actio sacramento in rem i zajął pierwsze miejsce. Wspominał po latach, że Wróblewski zaprosił go do swego gabinetu jako laureata, na wstępie zadając mu pytanie: gdzie i kiedy zrobił doktorat? Dowiedziawszy się, że laureat konkursu jest jeszcze studentem, zachęcił go do pracy naukowej i przyrzekł mu pomoc i opiekę. Stał mu się też Wróblewski uwielbianym i ukochanym mistrzem. Kiedy go czasem, już jako stary człowiek, wspominał w Zakładzie Prawa Rzymskiego i Antycznego UW, bezwiednie wstawał.
Za radą Wróblewskiego i Fryderyka Zolla sr. wyjednał sobie Taubenschlag na przełomie lat 1904/1905 w sądzie urlop i pojechał na studia uzupełniające do Lipska. Prawo rzymskie wykładał tam Ludwig Mitteis, twórca nowego kierunku w badaniach nad historią praw antycznych i scholarcha wielkiej szkoły prawniczej. W 1891 roku opublikował on dzieło: Reichsrecht und Volksrecht in den oestlichen Provinzen des roemischen Kaiserreichs. Po raz pierwszy w orbitę badań naukowych wciągnął inskrypcje i papirusy. Ukazał stosunek Rzymian do praw ludów zamieszkujących Starożytny Wschód. Znajomość prawa rzymskiego wzbogacił o nowe, dotychczas nieznane wątki, mianowicie praktykę prowincjonalną, wykorzystując papirusy, których coraz więcej dobywano z piasków Egiptu. Stworzył subdyscyplinę historyczno-prawną, tzw. papirologię prawniczą. Ma ona za przedmiot prawa hellenistyczne, głównie Egiptu, ze względu właśnie na papirusy jako źródło poznania, ale także i innych państw powstałych na gruzach monarchii Aleksandra Wielkiego. Po podboju tych regionów świata antycznego przez Rzymian, praktykowane tam prawa przedstawiają się jako prawa lokalne, uległe w mniejszym lub większym stopniu romanizacji.
Taubenschlag wprowadził się pod kierunkiem Mitteisa w arkana papirologii; przygotował obszerną rozprawę o sądownictwie polubownym w monarchii ptolemejskiej i jego znaczeniu dla recepcji prawa greckiego w Egipcie. Od tego czasu będzie on stale publikował prace z tego zakresu, a w Warszawie papirologia prawnicza stanie się jego wyłącznym kierunkiem badań.
Po powrocie do Krakowa zaczął się Taubenschlag sposobić do habilitacji. Nie wiedział jeszcze, że droga do celu będzie ciernista i nie bez upokorzeń. Pierwsze podanie o habilitację złożył na podstawie pracy: Organizacja sądowa Egiptu w epoce rzymskiej i bizantyjskiej. W owym czasie dla uzyskania veniam legendi miarodajne były dwa głosowania, pierwsze nad kwalifikacjami moralnymi kandydata, drugie nad naukowymi. Pierwsze wypadło dla Taubenschlaga pomyślnie, w drugim natomiast zabrakło jednego głosu. Po raz wtóry przystąpił do habilitacji na podstawie pracy: Historia zadatku w prawie rzymskim. W tym drugim postępowaniu nie przebrnął nawet etapu wstępnego. Przepadł w głosowaniu nad kwalifikacjami moralnymi. Stanisław Wróblewski odczuł to boleśnie jako niczym nieuzasadnioną krzywdę kandydata i osobistą. Zagroził Wydziałowi Prawa odejściem i wszczął starania o wpis na listę adwokatów. Na Wydziale zapanowała konsternacja. Zaczęły się mediacje. Stanęło na tym, że Taubenschlag złoży wniosek o habilitację po raz trzeci, ale, po jej pomyślnym przeprowadzeniu, prof. Wróblewski nigdy w przyszłości nie złoży wniosku o mianowanie go w Krakowie profesorem. W maju 1913 roku na podstawie pracy: Vormundschaftliche Studien dopiął Taubenschlag upragnionego celu. W jesieni tegoż roku ministerstwo w Wiedniu przewód zatwierdziło.
Różne były powody perypetii Taubenschlaga. Zapewne nie ułatwiały sytuacji bardzo negatywne recenzje pierwszej i drugiej pracy habilitacyjnej, jakie sukcesywnie napisali Stefan Waszyński i Zygmunt Lisowski. Miał rację profesor, twierdząc, że część profesury krakowskiej była do niego, ze względu na pochodzenie żydowskie, nastawiona negatywnie. Być może powodem głównym było jego impulsywne usposobienie, wręcz choleryczne. Łatwo zrażał do siebie ludzi. Nielubianych przez siebie zwalczał nielitościwie.
W czasie I wojny światowej Taubenschlag służył w austriackim sądownictwie wojskowym. Kariery tam żadnej nie zrobił. Komendant Giller narzekał, że jest on ,,ohne Ambition [...] fuer keinen militaerischen Posten geeignet. Angeblich sehr begabt, sucht aber keine Gelegenheit seine Begabung zu zeigen”. Kiedyś, chyba w Końskiem, dowódca przedstawił go do odznaczenia. Sierżant napisał nawet o nim w opinii, że jest „ziemlich intelligent”. Sprawę zepsuł jednakowoż sam zainteresowany. Powiedział bowiem komendantowi, że zamiast odznaczenia wolałby dwa tygodnie urlopu, bo ma do zrobienia ważną korektę pracy, która właśnie się drukuje. Potraktowano to jako crimen laesae maiestatis i został nie odznaczony, lecz ukarany. Odbywanie służby wojennej nie przeszkadzało mu jeździć z prywatną biblioteką po różnych miejscach stacjonowania, pisać i publikować. Najważniejszą pracą z tych czasów jest niewątpliwie książka: Das Strafrecht im Rechte der Papyri. Jeden z recenzentów napisał o niej „ein ganz einzigartiges Werk von epochemachender Bedeutung”. Do dziś dnia jest to jedyne i niezastąpione opracowanie. Na wzmiankę zasługuje także praca pt. Die patria potestas im Rechte der Papyri, a z rzeczy dotyczących prawa rzymskiego: Miszellen aus dem roemischen Grabrecht i Prawo lokalne w Dygestach i Responsach Cervidiusa Scaevoli.
W 1916 roku Uniwersytet Jagielloński występował do władz austriackich w Wiedniu o nominację niektórych docentów, będących w służbie wojennej, ale Taubenschlag wśród nich się nie znalazł. W 1918 roku już w wolnej Polsce, wobec potrzeb kadrowych na innych uniwersytetach, postanowiono awansować nawet tych docentów, którzy wprawdzie nie mieli dorobku naukowego, ale przebywali na wojnie. Nad osobą Taubenschlaga nie można było przejść do porządku dziennego, gdyż prezentował pokaźny dorobek naukowy. Wprawdzie Stanisław Wróblewski miał ręce związane wspomnianym wyżej gentleman’s agreement, ale z wnioskiem wystąpili inni profesorowie. Aby nie było wątpliwości – opowiadał później profesor – do władz zwrócił się on sam. Podanie uzasadnił tym, iż nie tylko był cztery lata na wojnie, ale do tego pracował naukowo. W 1919 roku został profesorem nadzwyczajnym, a w 1921 roku zwyczajnym. W okresie między wojnami wspiął się Taubenschlag na szczyty swych możliwości naukowych i jako historyk prawa osiągnął sławę europejską. Ogłosił w tym czasie kilka prac, które nie tylko ze swej aktualności nic nie straciły, ale do dziś są cenione. Myślę tu o Das roemische Privatrecht zur Zeit Diokletians. Jest to jedyne w literaturze tak dogłębne, oparte na setkach reskryptów tego cesarza, przedstawienie obrony zasad klasycznych prawa rzymskiego i koncesji poczynionych pod naporem praw prowincjonalnych. Na przyszłość stała się ona punktem wyjścia do dalszych badań. Ogromnego rozgłosu na początku lat 30. nabrała praca: Die Geschichte der Rezeption des roemischen Privatrechts in Aegypten, opublikowana w Studi in onore di P. Bonfante. Wielokrotnie recenzowana i wychwalana, jest do dziś cytowana nader często. Nie ma w niej wielkich koncepcji historycznych, ale przedstawienie procesu upowszechniania się prywatnego prawa rzymskiego w Egipcie dokumentowane jest na każdym kroku kompletnym zestawem źródeł, co czyni tę pracę arcyużytecznym instrumentem badawczym. Podobne w charakterze i znaczeniu są studia o recepcji prawa greckiego w Egipcie lub wpływie praw prowincjonalnych na prawo rzymskie.
Do 1918 roku badania naukowe Rafała Taubenschlaga dotyczyły: prawa greckiego, hellenistycznego i rzymskiego. W końcu lat 20. pod wpływem prof. Bolesława Ulanowskiego zainteresował się historią prawa polskiego i lituanistyką. Ogłosił w tych dziedzinach wiele prac. Miały one za przedmiot: genezę pozwu pisemnego w średniowiecznym prawie polskim, statuty litewskie, prawo karne polskiego średniowiecza, genezę statutów Kazimierza Wielkiego, formularze czynności prywatnoprawnych w Polsce XII i XIII wieku, skrypty dłużne z klauzulą „na zlecenie” i „na okaziciela” w średniowiecznym prawie polskim i in. Klamrą, która spinała te wszystkie prace, było ustalenie zakresu recepcji prawa rzymskiego w prawie polskim albo, posługując się terminologią bardziej adekwatną, ustalenie wpływu prawa rzymskiego i rzymsko-kanonicznego na rozwój prawa polskiego. Prace te wywołały ostrą polemikę ze strony profesorów historii prawa polskiego, Stanisława Kutrzeby, a przede wszystkim Adama Vetulaniego. Przybrała ona postać sporu przeplatanego osobistymi inwektywami. Taubenschlag zaczął wykładać historię prawa polskiego w godzinach wykładu prof. Kutrzeby. Interweniował dziekan Wydziału. Na jego propozycje, by zaprzestał wykładu w godzinach zajęć prof. Kutrzeby, Taubenschlag odpowiedział: niech Kutrzeba wykłada prawo rzymskie w jego godzinach. Ostatecznie Rada Wydziału i „Redakcja Przewodnika Historyczno-Prawnego” zakazała uczestnikom dalszej rywalizacji. Znaczenie prac Taubenschlaga dla rozwoju badań nad historią prawa polskiego ocenił ostatnio wytrawny znawca zagadnień recepcji prawa rzymskiego w Polsce prof. J. Sondel. Do jego ustaleń niech mi wolno będzie w tym miejscu czytelnika odesłać. Zaciekłe spory naukowe nie miały jednak wpływu na ich wzajemnie poprawny stosunek poza nauką. Jak wspominał po latach prof. Bogusław Leśnodorski, uczestnik seminarium Taubenschlaga, wychowanek od pierwszego roku studiów prof. Kutrzeby, kiedy stanął na rozdrożu i pytał Taubenschlaga, co ma z sobą dalej robić, ten mu odpowiedział: „Trzymaj się pan Kutrzeby, to wielki uczony”. Do A. Vetulaniego był Taubenschlag nastawiony dość ambiwalentnie. Narzekał czasem na niego strasznie. Niechby się jednak ten pojawił w Instytucie Prawa Antycznego, stosunki przybierały natychmiast charakter poprawnych. W 1958 roku z Józefem Modrzejewskim uzyskaliśmy stopnie kandydatów nauk historycznych. Kierowany przez profesora Instytut znajdował się bowiem na Wydziale Historycznym. Stopnie te musiały być zatwierdzone przez komisję ministerialną. Napisał tam profesor wniosek, by komisja, zatwierdzając postępowanie, nadała nam tytuły kandydatów nauk prawnych. Uzasadniał to tym, iż prace były prawnicze, główny egzamin także prawniczy, promotor prawnik. Przypadek zrządził, że Instytut był na Wydziale Historycznym. W komisji zasiadał wówczas prof. Vetulani. Zapoznawszy się wraz z innymi członkami ze sprawą, uzasadnił bez wysiłku, że Rada Wydziału Historycznego nie może nadać innego stopnia, jak kandydat nauk historycznych, a komisja znów może go zatwierdzić lub nie, ale nie może uchwały Rady zmienić. Tak zostaliśmy kandydatami nauk historycznych. Profesor dowiedział się o tym od kogoś telefonicznie. W Zakładzie był w tym momencie ks. Michał Wyszyński, profesor Uniwersytetu Wrocławskiego, nasz bardzo częsty gość. Wina spadła natychmiast na Vetulaniego. Profesor, besztając go, podniecał się coraz bardziej, w pewnym momencie, już prawie krzycząc – powiada – „jak on przyjdzie do Zakładu, to ja zrobię o tak...” w tej chwili wyskoczył zza biurka, chwycił biednego prof. Wyszyńskiego gdzieś za kołnierz i popychając go kolanem, krzycząc... o tak, o tak, wypchnął za próg i drzwi zatrzasnął. Po czym usiadł najspokojniej i pisał jakieś tam swoje rzeczy. W pewnym momencie, coś sobie przypomniał, bo zapytał: Gdzie jest ksiądz Wyszyński? Pan profesor go wyrzucił – odrzekliśmy. „Proszę go natychmiast odszukać, muszę go przeprosić. Wyrzuconym za drzwi będzie Vetulani”. Przypuszczaliśmy, że kiedy przyjdzie prof. Vetulani, to dojdzie do jakiegoś skandalu. Nic takiego się nie stało. Kiedy prof. Vetulani przy okazji bytności w Warszawie do naszego Zakładu zaszedł, profesor, nim gość drzwi zamknął, już mówił: „z tymi kandydaturami, to ma pan rację; nie może Rada Wydziału Historycznego nadawać tytułów prawniczych”.
Wojnę spędził prof. Taubenschlag za granicą. Najpierw schronienia udzieliła mu Francja. Po jej upadku, przy pomocy uczniów, głównie Ksawerego Pruszyńskiego, udało mu się przedostać z Europy do Stanów Zjednoczonych. Zastał tam wielki University in Exile, który tworzyli nieraz bardzo wybitni uczeni różnych krajów europejskich ścigani przez faszystów. Z romanistów wcześniej przybyli tam Adolf Berger, Ernst Levy, Ernst Rabel, Hans Julius Wolff. O pracy we własnym zawodzie trudno było czasami marzyć. Wolff np. dwa lata pracował w piekarni, wieczory i noce poświęcając historii prawa. Adolf Berger (wybitny romanista lwowski) stale i Taubenschlag przez pierwsze dwa lata byli opłacani od liczby zapisanych na kurs studentów. Pewnego dnia prof. Berger, którego liczba studentów w tym czasie nie przekraczała pięciu, widząc, że u Taubenschlaga zapisanych jest ponad sto pań, zapytał: „Rafale, co ty robisz, że masz tyle słuchaczek na swym kursie?”. „Opowiadam im o porwaniu Sabinek, a one żałują, że instytucja zawarcia małżeństwa przez porwanie panny tak wcześnie i bezpowrotnie obumarła” – objaśnił Taubenschlag. Był on wykładowcą znakomitym i na brak słuchaczy nigdy nie narzekał. W czasach krakowskich, by mieć zapewnione miejsce w sali Kopernika na wykładzie o 8 godzinie, przychodzili studenci w przeddzień wieczorem. To Dziekan Wydziału uniemożliwił to koedukacyjne oczekiwanie na wykład, nakazując pedlom zamykanie sali po ostatnich wieczornych zajęciach. Pochwały za umiejętność tłumaczenia rzeczy trudnych zbierał Taubenschlag czasami przypadkowo. Kiedyś jechał w odwiedziny do swego przyjaciela prof. Włodzimierza Kozubskiego do Bochni. Wszedł do przedziału zajętego, jak się niebawem okazało, przez studenta prawa. Siedział on skulony przy oknie i, szepcząc, usiłował sobie coś z podręcznika Taubenschlaga właśnie przyswoić. Między pasażerami wywiązała się rozmowa. Profesor dowiedział się, że student, pracując i nie uczęszczając na wykłady, przygotowuje się do egzaminów z pierwszego roku. Ma trudności ze zrozumieniem treści podręcznika. Profesor począł wyjaśniać różne kwestie w kolejności prezentowanej przez głodnego wiedzy studenta. Po godzinie pociąg począł wjeżdżać na stację do Bochni. Profesor wstał, oświadczając, że tu właśnie wysiada. „O dziękuję panu bardzo – rzekł student – jak pan to tłumaczy, wszystko jest proste, jasne i piękne, ale jak ten... tu pisze, nic się nie rozumie”.
W maju 1947 roku po ośmiu prawie latach tułaczki wrócił Taubenschlag do kraju i objął Katedrę Praw Antycznych na Wydziale Prawa UW. Od razu, niemłody już, bo sześćdziesięciosześcioletni uczony, rzucił się w wir pracy naukowej, dydaktycznej i organizacyjnej. Wrodzona pracowitość i aktywność uskrzydlone zostały atmosferą wytężonej pracy tamtych lat. Dwie ostatnie dekady twórczości naukowej poświęcił Taubenschlag syntezom praw antycznych. Najważniejsza z nich dotyczyła prawa grecko-rzymskiego Egiptu w świetle papirusów. By ją ukazać we właściwej perspektywie, należy cofnąć się do końca ubiegłego stulecia. Idea bowiem tego dzieła zakotwiczona jest w przemianach, jakie wtedy dokonały się w nauce prawa rzymskiego.
W XIX stuleciu największe centra studiów nad prawem rzymskim znajdowały się w krajach niemieckich. Tłumaczy się to tym, że tutaj recepcja prawa rzymskiego miała bardzo duży i głęboki zasięg, niespotykany w innych krajach. Brak nowoczesnej kodyfikacji, jakimi szczyciły się już Austria czy Francja, powodował, że było ono tu prawem żywym, stosowanym w praktyce. W drugiej połowie XIX wieku szkoła historyczna Savigny’ego pod niemałym wpływem twórczości Georga Friedricha Puchty i oparta na doktrynalnej bazie pozytywizmu zwanego naukowym przekształciła się w tzw. Pandektenwissenschaft. Na podstawie źródeł rzymskich stworzono system prawa formalistyczny, doskonały, pełen różnych i ciekawych konstrukcji prawniczych, wspartych na pojęciach prawniczych stworzonych według prawideł logiki. Obok literatury monograficznej, opracowań dotyczących pewnych działów prawa prywatnego, pisano wielkie, czasem kilkutomowe, syntezy zwane pandektami, które pełniły funkcje nie tylko podręczników, ale także kodyfikacji i komentarza doń. W tym samym czasie podjęto prace nad kodyfikacją prawa cywilnego. I ta właśnie okoliczność uprzytomniła romanistom, iż niedaleki jest dzień, w którym źródła prawa rzymskiego przestaną służyć urządzaniu w zakresie prawa dnia codziennego obywateli.
W końcu wieku powstają w Europie nowe kierunki badań, które wywarły wpływ na oblicze ówczesnej romanistyki i w jakiś sposób ciążą na jej kształcie współczesnym. W szkole francuskiej teoretyków powstają takie dzieła jak: Histoire du droit privé de la république Athénienne (1897) Ludovíca Beaucheta i Manuel élémentaire de droit Romain (1895) Frederica Girarda. We Włoszech Pietro Bonfante przy pomocy tzw. metodo naturalistico daje bardzo sugestywne przedstawienie najdawniejszego prawa rzymskiego. W Niemczech Fridolin Eisele, Otto Lenel, Otto Gradenwitz zaczynają na wielką skalę badania interpolacji w kompilacji justyniańskiej. Temu przedsięwzięciu przyświecała idea, iż jeśli teksty, zwłaszcza zawarte w Digestach, oczyści się ze zmian lingwistycznych, jakim uległy one od momentu napisania ich przez autorów do momentu ujęcia ich w zbiór justyniański, otrzyma się czyste prawo klasyczne. Wreszcie wspomniany już na wstępie Mitteis stoi na czele szkoły, która wniosła do badań romanistycznych dwa nowe, a bardzo istotne aspekty. Po pierwsze, poszerzyła pod względem jakościowym i ilościowym bazę źródłową. Badając papirusy i inskrypcje pochodzące ze wschodnich prowincji Imperium Romanum, zwłaszcza z Egiptu, pozwalała na rekonstrukcję praw ludów podbitych; ukazała, w całym bogactwie, proces recepcji prawa rzymskiego i proces romanizacji praw lokalnych. Po drugie, od strony metodologicznej zmusiła romanistów do innego niż dotychczas sposobu rekonstruowania historii prawa. Jak dobrze wiadomo, studia romanistyczne opierały się na materiale normatywnym. Czynności prawne zawierane przez strony wnosiły niewiele, gdyż dochowało się ich do naszych czasów bardzo mało. Tymczasem papirologia prawnicza polega na opisie prawa opartego na dokumentach praktyki prawnej dnia codziennego, gdyż normy prawne, jakie tam znachodzimy, są rzadkością.
W 1912 roku Mitteis pokusił się, po dwudziestu latach intensywnych badań własnych i swoich uczniów, o pierwsze syntetyczne przedstawienie prawa w papirusach. Zaznaczył przy tym z naciskiem, że na wiele pytań nie ma jeszcze odpowiedzi i że przynieść ją mogą dalsze znaleziska źródłowe i przyszłe opracowania. W tym czasie należał już Rafał Taubenschlag do tych, spośród jego uczniów, którzy zaliczali się do najaktywniejszych. Od tego czasu, po latach mniej więcej trzydziestu, kiedy sam wiele istotnych kwestii opracował monograficznie, przystąpił do syntezy. W 1944 roku, jeszcze w Nowym Jorku, opublikował tom: The Law of Greco-Roman Egypt in the Light of the Papyri. W cztery lata później, już w Warszawie, część drugą dzieła. W czasie wydawania tej części autor już myślał o drugim wydaniu całości. Jakoż w 1955 roku wyszła druga edycja licząca sobie osiemset stron. Dla historii prawa znaczenie tego dzieła trudno przecenić. Obejmuje ono tak prawo prywatne, jak i karne wraz z procedurami w postępowaniu cywilnym i karnym. Dalej zawiera elementy ustroju politycznego i administracyjnego w grecko-rzymskim Egipcie. Prawda, że książka napisana jest z pozycji siatki pojęciowej i systematyki przyjętej dla prawa rzymskiego. Za to krytykowano autora najsurowiej. Trzeba jednak pamiętać, że papirologia prawnicza jako subdyscyplina historyczno-prawna została stworzona przez romanistów. Nic więc dziwnego, że wnieśli oni tam swoją terminologię i systematykę. Sprawa zresztą ma szerszy zasięg. Na początku stulecia systematyka i metodologia wypracowana przez romanistykę były w naukach prawnych panujące. Dopiero w drugiej połowie bieżącego stulecia poszczególne dyscypliny prawnicze lawinowo zaczęły się spod jej wpływów wyzwalać. Nie inaczej ma się też rzecz z papirologią prawniczą. Zmiany metodologiczne wprowadziły generacje, które do nauki przyszły w latach 30. i późniejsze. Mam tu na myśli takich uczonych jak np.: Hans Julius Wolff, Ernst Seidel, Mario Amelotti, Mario Talamanca, Józef Modrzejewski. Kompendium Taubenschlaga cechuje się kompletnym zestawem źródeł do każdej dyskutowanej kwestii i przebogatymi zestawami odnośnej literatury. Dlatego jest ono ciągle punktem wyjścia do dalszych badań. Przy takich swych walorach, wolno sądzić, dzieło Taubenschlaga jest raczej punktem zamknięcia niż otwarcia pewnego okresu badań. Idzie mianowicie o podkreślenie, iż zamyka ono w papirologii prawniczej okres analizy drobnego faktu bez chęci ujrzenia go jako drobnego ogniwka w szerokim kontekście historycznym. Tylko do pewnego stopnia da się to wytłumaczyć tym, że w tamtych czasach każde źródło przynosiło coś nowego, coś nieznanego. Z biegiem czasu źródła zaczęły się powtarzać. Ważniejsze niż to, wydaje się inna okoliczność. Mianowicie po latach 30. nauka prawa rzymskiego przekształciła się w naukę par excellence historyczną. W sumie romaniści przestali w swych badaniach zajmować się urządzaniem życia prawnego społeczeństw europejskich. Rytm i treść badań naukowych w romanistyce przestały wyznaczać coraz to nowe potrzeby dnia współczesnego. Animatorką dalszych badań stała się pisana dużą literą – historia. Komponenty istotne jej kwestionariusza badawczego są inne niż dotychczas prawniczego. Historyk praw musi je dziś pilnie śledzić, musi się ich uczyć. Proces pewnie nie jest jeszcze ostatecznie zamknięty, ale już dziś można powiedzieć, że historycy praw antycznych, mowa tu o prawie greckim, hellenistycznym i rzymskim, usiłują ujrzeć prawo jako element wielkich, kompleksowych procesów historycznych. A to oznacza uwikłanie historii prawa w historię sensu stricto, filologię, filozofię, religię, historię życia gospodarczego i in.
Tu dochodzimy do historii pewnej idei, która dzięki swemu inspiratorowi była żywotna przez cały czas twórczości Taubenschlaga. Mam tu na myśli ideę Leopolda Wengera tzw. Antike Rechtsgeschichte promulgowaną w 1904 roku, kiedy jej autor obejmował na wiedeńskim Wydziale Prawa Katedrę Prawa Rzymskiego. Warto podkreślić, że oto jesteśmy w momencie, w którym upłynęło zaledwie trzynaście lat od publikacji dzieła Mitteisa, Reichsrecht und Volksrecht, dwa lata od wydania pierwszego tłumaczenia przez Vincenta Scheila Kodeksu Hammurabiego i w czasie bujnego rozkwitu komparatystyki historyczno-prawnej uprawianej przez szkołę Josefa Kohlera. Wenger rzucił myśl opracowania historii prawa, która objęłaby historię praw Bliskiego Wschodu, a więc tzw. dziś prawa klinowe, prawo żydowskie, egipskie, prawa greckie, hellenistyczne i wreszcie prawo rzymskie. Idea miała za podstawę fakt, iż Bliski Wschód, Egipt i Grecja znalazły się pewnego dnia w obrębie państwa stworzonego przez Aleksandra Wielkiego, a później wymienione regiony wraz z krainami położonymi na pobrzeżach reszty basenu Morza Śródziemnego i dzisiejsza Europa Zachodnia były elementem składowym Imperium Romanum. Rzymska historia prawa z kompilacją justyniańską jako ostatnim akordem jej rozwoju byłaby ukoronowaniem kilkutysiącletniego rozwoju prawa w tym regionie globu i elementem składowym uniwersalnej historii prawa obejmującej całą planetę. Tę ideę z upływem czasu rozwijał, bronił jej a po pięćdziesięciu latach ukoronował częściowym wykonaniem zamysłu, publikując prawie tysiącstronicowe dzieło: Die Quellen des roemischen Rechts. Nauka zamysł Wengera odrzuciła. Romaniści, przekonani głęboko o doskonałości i tym samym nieporównywalności prawa rzymskiego z żadnymi wcześniejszymi prawami, nie wyobrażali sobie, iż można by je zmieścić pod jednym dachem. Zwracano także uwagę na odrębności kulturowe, jakie dzieliły Bliski Wschód od Grecji i Rzymu. Taubenschlag do idei Wengera był nastawiony przychylnie, choć tego nigdy i nigdzie nie sprecyzował. Więcej nawet, na początku lat 50. doszedł do wniosku, że jego asystenci winni się uczyć języków orientalnych i w związku z tym zapraszał na dłuższe pobyty do naszego instytutu wybitnego orientalistę prof. Józefa Klimę z Instytutu Orientalistycznego Czeskiej Akademii Nauk, by uczył języków i wykładał prawa klinowe. Sam zaś ogłosił kilka prac mających za przedmiot wpływy prawa babilońskiego na prawo w papirusach i książkę: Rzymskie prawo prywatne na tle praw antycznych. Dziś stało się oczywiste, że przy pomocy metod badawczych, jakimi się posługiwał Taubenschlag i jego aequales, nie można było stworzyć żadnej sensownej Antike Rechtsgeschichte. Idea piękna, ale została rzucona o wiele za wcześnie, by mogła być zrealizowana.
Wspomniana już książka: Rzymskie prawo prywatne na tle praw antycznych, to druga, na którą należałoby tutaj zwrócić uwagę. Z jej drukiem związane było pewne zdarzenie. Kiedy przyszła pierwsza korekta, okazało się, że termin „sędzia” został wszędzie poprzedzony przymiotnikiem „piękny”. Przy zagadnieniach procesowych ornament ten wystąpił kilkanaście razy, a i dikasterion nie był sądem dziesięciu, lecz sądem dziesięciu pięknych sędziów. Korygując tekst z Andrzejem Wiśniewskim, wówczas pracownikiem PWN, potraktowaliśmy to jako miły dowcip. Profesor był trochę zgorszony bezceremonialnym traktowaniem tekstu naukowego, ale wobec troskliwości, z jaką drukarnia dokonała trudnego składu (tytuliki wpuszczone w kolumnę), przeszedł nad tym do porządku dziennego. W drugiej korekcie historia się powtórzyła. Profesora zdenerwowało to na dobre. Wsiadł w samochód i pojechał do drukarni (PWN istniało wprawdzie już od pięciu lat, ale nie zdołało jeszcze odizolować autora od drukarni w taki sposób, jak to jest dzisiaj). Tam po przeprowadzeniu małego śledztwa okazało się, że sprawczynią poprawek naukowego tekstu była młodziutka linotypistka, która się w ten sposób zabawiała. Profesor zaczął ją besztać w obecności kierownika linotypiarni i zecerni; w pewnym momencie zaperzył się i prawie wykrzyknął: „pani nie powinna tu pracować, pani powinna być... akuszerką”. Awantura pomogła. Trzecia korekta była prawie bezbłędna, książka wnet się ukazała i cała historia z „pięknym sędzią” poszła w niepamięć. Dla nas, ale, jak się okazało, nie dla profesora. W kilka bowiem miesięcy owa dziewczyna przyszła do niego do mieszkania na ul. Wilczą. Nie zastawszy go w domu, nie dała się wyprosić pani Julii, żonie profesora, lecz postanowiła czekać. Kiedy profesor przyszedł oświadczyła mu: „pan powiedział, że ja nie powinnam pracować w drukarni, ale że powinnam być akuszerką. Przystaję na to. Proszę bardzo pana, żeby mi pan to załatwił”. Za radą prof. Lubowickiego, umieścił ją po sąsiedzku w szkole pielęgniarskiej, ale miał z tym wiele kłopotu.
Książka, do której nawiązujemy tylko tytułem, realizuje ideę Wengerowską, bowiem w postulatach Wengera Antike Rechtsgeschichte obejmowała: prawo ustrojowe, prywatne, karne i procesowe. Taubenschlag zajął się głównie prawem prywatnym. Poza tym jest ona nie tyle historycznym opracowaniem materii, ile mechanicznym zestawieniem wiadomości na dany temat w różnych prawach antycznych. Te wiadomości znów nie odpowiadają jakiemuś identycznemu stopniowi rozwoju omawianych praw czy instytucji. Tak więc często w prawach klinowych, greckim czy hellenistycznym, moment instytucji czy urządzenia prawnego uchwycony przez autora odpowiada ich pierwocinom, podczas gdy w prawie rzymskim te same urządzenia czy instytucje odpowiadają ich rozkwitowi. Z drugiej strony trzeba wskazać na to, iż była to praca nowatorska. Podobnej pracy nie było ani w literaturze europejskiej, ani tym bardziej polskiej. Dzieło Raymonda Moniera, Guillaume’a Cardascia, Jeana Imberta Histoire des institutions et des faits sociaux ukazało się równocześnie z dziełem Taubenschlaga. Nie było bez znaczenia, że jest ono źródłem pierwszej informacji, a troskliwie zestawiona literatura światowa pozwala na dotarcie do wiadomości wszechstronniejszych.
Last but not least wspomnieć tu jeszcze trzeba wydanie podręcznika dla studentów: Rzymskie prawo prywatne. Po raz pierwszy wydał Taubenschlag podręcznik w 1934 roku. W parę lat wyszedł on ponownie z udziałem także Włodzimierza Kozubskiego, który dopisał tam kilkanaście paragrafów. W tej formie ukazało się wydanie trzecie i czwarte. Po czwartym wydaniu Taubenschlag cały materiał gruntownie przerobił i w 1955 roku wydał znów tylko pod swym nazwiskiem, bez żadnego nawiązania do edycji poprzednich. Podręcznik oceniam bardzo wysoko. Nie jest on łatwy, ale bardzo kształcący, zwięzły i podsuwający uczącemu się różne możliwości rozwiązania zagadnień prawniczych. Dotarcie do dość wysokiego stopnia abstrakcji ułatwiają liczne przykłady. W moim opracowaniu ukazał się podręcznik jeszcze raz w 1969 roku.
Omówione tu książki ukazały się w jednym roku. Przyznać trzeba, że było to osiągnięcie wspaniałe. Ale to nie wszystko, czym zajmował się Taubenschlag w latach warszawskich. Systematycznie bowiem (od 1946 roku) publikował nowe, źródłowe prace w wydawnictwach krajowych i zagranicznych. Niektóre z nich są do dziś jedynym opracowaniem zagadnienia, myślę tu o takich pracach jak np.: Die kaiserlichen Privilegien im Rechte der Papyri, Nomos in the Papyri, The Interpreters in the Papyri, The Imperial Constitutions in the Papyri i in. Niektóre, a do takich niewątpliwie należy The Roman Authorities and the Local Law Before and Afier the Constitutio Antoniniana, są ważkim głosem w dyskusji nad rozwojem prawa we wschodnich prowincjach rzymskich i znaczeniem wymienionej w tytule konstytucji.
Jeszcze w Stanach Zjednoczonych założył Taubenschlag czasopismo „The Journal of Juristic Papyrology” (JJP). W 1946 roku ukazał się tom pierwszy. Po powrocie przeniósł go do kraju i kontynuował jego wydawanie aż do swojej śmierci. Pewna kartka pocztowa zachowana w jego aktach uniwersyteckich świadczy, że na początku pobytu w Warszawie zamierzał powołać do życia instytut prawa porównawczego. Zawiadamiał on w niej dziekana Wydziału Prawa, że przygotowania w tym kierunku są zaawansowane. Nie wiadomo, dlaczego plan ten nie został zrealizowany. W każdym razie od 1948 roku widzimy go krzątającego się wokół idei stworzenia Instytutu Papirologii. Powstał on na Wydziale Historycznym w 1950 roku. Dział prawniczy spoczywał w rękach profesora, dział historyczno-filologiczny w rękach prof. Jerzego Manteuffla. Obydwaj od tomu drugiego do tomu szóstego byli wydawcami JJP. Na początku lat 50. prof. Taubenschlag miał trzech asystentów. Cezary Kunderewicz przyszedł do Instytutu już ze znaczącym dorobkiem naukowym, dawno po doktoracie, i był traktowany przez profesora jako osoba, która tu przyszła naukowo pracować. Józef Modrzejewski i ja byliśmy natomiast na statusie asystentów, którzy wszystkiego mieli się uczyć. U prof. Manteuffla asystentką była pani Anna Świderkówna, a później także pani Irena Szymańska. Stale w bibliotece pracowała pani prof. Iza Bieżuńska-Małowist i bardzo często jej uczennice, które z papirologii przygotowywały prace magisterskie. Pracowaliśmy z prof. Taubenschlagiem w jednym pokoju. Było tam także stanowisko do pracy dla woźnej, pani Ireny Kłoczewiak. Pakowała ona stale do kopert odbitki autorskie, które po zaadresowaniu przez nas nosiła na pocztę. Profesor przychodził do Zakładu przed godziną ósmą. Jeden z nas zawsze musiał przychodzić wcześniej. Jeśli nikogo nie zastał, natychmiast zaniepokojony dzwonił do nas do domów. Nierzadko groził zwolnieniem z pracy, mówił to na serio. „W Krakowie, mawiał w takich sytuacjach, miałem lepszych asystentów”. Kiedyś, pamiętam, spóźniliśmy się dużo obydwaj. Spotkałem Modrzejewskiego przy drzwiach, ale mnie od razu uspokoił. „Mam dla profesora wiadomość” – powiada. Profesora bowiem można było udobruchać, przynosząc mu wiadomość nadzwyczajną, np.: pani dyrektor departamentu została przeniesiona na nasz Wydział na adiunkta. Akurat Taubenschlag nie wiadomo dlaczego bardzo jej nie lubił. Jak coś w Ministerstwie Szkół Wyższych nie było dla niego załatwione tego samego dnia, zawsze ją winił, choć może o sprawie w ogóle nie wiedziała. Z radością skwitował ten ewenement słowami: „O, to dobrze, że zwierzchniczka stanie się naszą młodszą koleżanką”. Krytycznego dnia już od drzwi Modrzejewski meldował: „Panie profesorze, Rosjanie wyrzucili sputnika”. „Panie, co to jest sputnik”, pytał zaciekawiony profesor. Tu nastąpił „fachowy” komentarz kolegi na temat astronomiczny i techniczny sputnika. Profesor uważnie wszystkiego wysłuchał, po czym wstał i prawie grobowym głosem oświadczył nam: „Panowie, papirologia przechodzi na drugi plan”.
JJP pierwotnie był drukowany we Wrocławiu, a nadzór nad drukiem sprawował prof. Jerzy Łanowski. On też przeprowadzał pierwsze najtrudniejsze korekty. Począwszy od tomu piątego, profesor przeniósł się do nowo zbudowanej drukarni naukowej przy ul. Mińskiej w Warszawie. Oznaczało to, że poszczególne tomy były przygotowywane w Zakładzie i przez profesora osobiście wożone do drukarni. Z tego tytułu spadało na nas asystentów sporo roboty i czytanie korekt, w moim przypadku przy znikomej znajomości języków obcych, porównywanie oryginału literka po literce z drukiem. W drukarni było trzech arcymistrzów sztuki drukarskiej: Trawiński, Grzemski i Strzelecki. Po złożeniu tekstów na monotypie oni przeprowadzali korektę na zecerni ręcznej. Wiele prac było składanych z rękopisów, gdyż niektórzy koledzy profesora, jak np. sir Harold Idris Bell czy Ernst Schoenbauer, nie używali maszyn do pisania.
Przejęcie JJP przez PWN, z wyspecjalizowanymi do takich celów redakcjami, nic nie zmieniło, gdyż profesor nie wydawał im maszynopisów. Zapraszał tylko szefów tych redakcji do Zakładu (pana Palucha, panią Cukrowską), pozwalał obliczać objętość i po staremu sam drukarzom woził. Dojazd do drukarni był bardzo uciążliwy. Kiedy prace wydawnicze, w związku z The Law i podręcznikami, nasiliły się, profesor zaczął rozmyślać nad ich usprawnieniem. Mieszkał on w tym samym domu, gdzie prof. Jan Wasilkowski, piastujący sukcesywnie różne wysokie funkcje: sekretarza Komitetu Warszawskiego PZPR, rektora Uniwersytetu, przewodniczącego komisji kodyfikacyjnej i in. Z tego tytułu miał on zawsze do dyspozycji samochód służbowy. Pierwszą jego myślą było, by „urządzenie” to skopiować. Profesor Jerzy Lubowicki, zdając sobie sprawę, że szanse na przydział samochodu służbowego są znikome, namówił profesora na jego kupno. Wniosek został złożony u premiera Józefa Cyrankiewicza i po niedługim czasie przyszło upoważnienie do kupna wozu typu Wartburg. W naszej i pani Julii asyście profesor wybrał egzemplarz niebieski, wynajął na stałe kierowcę i zaczął jeździć. Niedługo, okazało się bowiem, że nie bardzo sobie radzi z wsiadaniem, obijając stale głowę o listwę dachu. Jakoż chodził z pokiereszowaną łysiną i cierpiał. Jedynym wyjściem była zmiana samochodu na większy.
Nowe podanie, manipulacje przydziałami, dopłata i nabyty został samochód typu Warszawa. Szybko się okazało, że kierowca i benzyna kosztują bardzo dużo. Jak sobie radzi z benzyną Wasilkowski – pytał profesor – odpowiadaliśmy, że jeśli się używa samochodu służbowego, to koszty benzyny ponosi państwo. O przydział benzyny zwrócił się profesor do kwestora UW, który odpowiedział, że ani on, ani rektor nie mają takich funduszów w budżecie, po które trzeba się zwrócić do ministerstwa. Profesor udał się z nami (przynajmniej jeden z nas towarzyszył mu zawsze) do ministerstwa. Naczelnik Łapiński, w którego gestii były uniwersytety, rozłożył szeroko i bezradnie ręce i orzekł, że sprawę musiałby rozstrzygnąć wiceminister, który zajmuje się finansami. W dalszej wędrówce, zawsze z nami, udał się profesor do gabinetu wiceministra. Na straży rytmu jego pracy, jak było do przewidzenia, stała sekretarka, która profesora pouczyła, że w sprawach takich, po wcześniejszym zapisaniu się, minister przyjmuje w każdy poniedziałek. Profesor odrzekł, że wchodzi tylko na minutkę i bez zgody wtargnął do gabinetu. Minister miał właśnie naradę, nie bardzo zadowolony wyszedł z profesorem do sekretariatu i tu spokojnie wysłuchał jego prośby. Kiedy profesor wyłożył wszystkie racje, minister odpowiedział, że go bardzo dobrze rozumie, ale zgodnie z obowiązującymi przepisami pracownik jest zobowiązany „dostarczyć się” do pracy sam. Profesor już zdenerwowany zapytał: „A jak pan, panie ministrze, dojeżdża do pracy?”. „Samochodem” – pada odpowiedź. „Służbowym?” – bada dalej profesor. „Służbowym, odpowiada indagowany – ale cóż to ma do rzeczy”. „Ma, zapewniam pana, że od jutra będzie się pan «dostarczał» do pracy sam, zgodnie z obowiązującymi przepisami”. „Panowie, idziemy”, i bez pożegnania opuściliśmy gabinet. Po drodze do Zakładu miał profesor wyrzuty sumienia, że zareagował niewłaściwie. „Argumentum ad personam, Panowie, nie powinien być użyty”. Po powrocie do Zakładu, gdy usiadł przy biurku i spokojnie pisał, jakież było jego zdumienie kiedy, mniej więcej po godzinie, zjawił się pan w granatowym mundurze i po upewnieniu się, że ma do czynienia z prof. Taubenschlagiem, wręczył mu pismo wiceministra zawiadamiające, że od jutra koszty benzyny będą pokrywane przez ministerstwo via kwestura UW.
Stworzenie Zakładu Prawa Antycznego i Papirologii, redakcja i wydawanie w tamtych latach JJP miały dla prof. Taubenschlaga bardzo duże znaczenie. Po pierwsze, jego własne badania, prowadzone w zakresie papirologii prawniczej, uprawiane od lat ponad czterdziestu w Krakowie i badania papirologiczne prof. Jerzego Manteuffla zostały zwieńczone w placówce, która ich możliwości nie sumowała, a zwielokrotniała. Po wtóre, wokół nich skupiła się grupa ludzi o różnym stopniu zaawansowania naukowego i różnych zainteresowaniach, a więc filologicznych, historycznych, prawniczych, archeologicznych, która, inspirowana umiejętnie, szybko doszła do rezultatów imponujących w skali krajowej i światowej. JJP stał się dla najmłodszych pracowników naukowych przysłowiowym oknem na świat, dla wszystkich — organem instytutu, który cieszył się za granicą bardzo wysoką oceną. Przez wszystkie lata, kiedy Taubenschlag redagował JJP, zamieszczał w nim punktualnie Survey of the Papyri i Survey of the Literature, obejmujący omówienie nowo publikowanych źródeł i literatury. Ta rubryka zapewniała dopływ nowości (w testamencie zapisał profesor swoją bibliotekę Zakładowi, m.in. dzięki temu mamy w Warszawie jeden z lepszych w świecie zbiorów publikacji papirologicznych). W tamtych czasach do biblioteki przychodzili nie tylko uczeni warszawscy, reprezentujący różne dyscypliny naukowe o kulturze antycznej, ale i z ośrodków pozawarszawskich. Z filologów: Stefan Srebrny, Wiktor Steffen, Jerzy Łanowski; z historyków: Ludwik Piotrowicz, Józef Wolski, Tadeusz Zawadzki, Jerzy Linderski; z prawników: Adam Wiliński, Michał Wyszyński i Kazimierz Kolańczyk, Stanisław Płodzień i wielu, wielu innych.
Warto może jeszcze wspomnieć tu o pracy dydaktycznej prof. Taubenschlaga w Warszawie. Otóż wykładał on na Wydziale Prawa prawo rzymskie tylko przez trzy lata, równolegle z prof. Edwardem Gintowtem (w 1950 roku osiągnął wiek emerytalny i od tego czasu zatrudnienie, jak wszystkim w podobnej sytuacji, było przedłużane corocznie). Obok wykładu prowadził, dla interesujących się historią prawa studentów, konwersatorium, które cieszyło się dużą frekwencją (niewykluczone, że ze względu na pewne ułatwienia przy egzaminie). Wreszcie seminarium doktoranckie. Przewinęło się przez nie sporo tak studentów, jak i magistrów. Kiedy w 1950/1951 roku zacząłem na nie uczęszczać, miało ono charakter romanistyczno-papirologiczny. Ze źródeł rzymskich czytaliśmy fragmenty digestów z Ks. De administratione tutorum. Z papirologii najczęściej jakiś tekst z edycji Paula Martina Meyera, Juristische Papyruskunde. Profesor czynił przebogate komentarze do każdego kazusu w prawie rzymskim: analizowane papirusy ubarwiał niekończącymi się analogiami. Ale dopiero znacznie, znacznie później, biorąc udział w różnych seminariach za granicą, miałem się przekonać jak wielką posiadał wiedzę. Prace pisało się u niego trudno. I tym się chyba tłumaczy, że jak na ponad półwiekową działalność naukową, jak na sławę wybitnego uczonego, którą się zasłużenie cieszył, uczniów, którzy nie zakończyli kariery naukowej na doktoracie, miał niewielu. Z przedwojennych jedynie A. Wolter (po napisaniu doktoratu u Taubenschlaga został przezeń skierowany na dalsze studia u Rabla do Berlina i z biegiem czasu objął Katedrę Prawa Cywilnego). Z warszawskiego znów seminarium wyszło trzech profesorów. Uczniom dawał do opracowania, a często to podkreślał, tematy, które sam zamierzał podjąć. On nam te tematy ze swego thesaurus wydzielał. Miało to dobre i złe strony. Dobra polegała na tym, że otrzymywało się od niego mnóstwo informacji tak o źródłach, jak i o literaturze, które były bardzo pożyteczne. Krępujące natomiast było to, że on, mając już jakąś koncepcję pracy, później przy niej obstawał. Brevitas była jego ideałem. Kreślił w manuskryptach wszelkie opisy cudzych poglądów na dany temat. „Wystarczy jak pan to zacytuje – powiadał – czytelnik będzie bowiem przedkładał lekturę Wengera w oryginale, nad pańskie kiepskie streszczenie”. Konstrukcja pracy miała być klarownie zarysowana: wstęp, osnowa, zakończenie – były kanonem. Praca miała też być piękna. Dziwił się, iż tego nie rozumiemy i nie wyczuwamy. „Powrót taty” – powiedział à propos piękna któremuś z nas – „napisze pan”.
Instytut tamtych czasów był nie tylko placówką tętniącą pracą naukową profesora, asystentów, gości warszawskich i pozawarszawskich, ale także i w jakimś sensie zakładem wydawniczym. Warto bowiem wspomnieć, że od 1948 do 1958 roku, biorąc pod uwagę trzy książki profesora, dwa tomy jego Opera minora, JJP od drugiego do dwunastego tomu i wreszcie trzy tomy Symbolae R. Taubenschlag dedicatae, w instytucie zostało wydane około 400 arkuszy wydawniczych różnojęzycznych prac naukowych. Spiritus movens i exequens tego (z wyjątkiem Symbolae, które zostały przygotowane, opracowane i wydane przez prof. I. Bieżuńską-Małowist, J. Modrzejewskiego i piszącego) był prof. Taubenschlag. Dochodziło to do skutku dzięki jego niespożytej energii, pracowitości i niebywałej koncentracji wysiłku wyłącznie na pracy w instytucie.
Dla pełni obrazu można by napisać jeszcze kilka słów o asystenturze odbywanej pod kierunkiem profesora. Różniła się ona swą postacią instytucjonalną od dzisiejszej w różnych kierunkach. Nasze obowiązki wykraczały daleko poza ustawę. Wynikało to zresztą z charakteru Zakładu. Prowadziliśmy więc systematycznie katalog nadchodzących książek, pisaliśmy na maszynie korespondencję wychodzącą z wpisywaniem każdego listu do specjalnych „kajetów”, przepisywaliśmy na maszynie z trudno czytelnych rękopisów prace naukowe profesora. Asystowaliśmy mu przy wizytach u lekarzy i w różnych urzędach. JJP był finansowany przez długi czas ze specjalnego funduszu Prezesa Rady Ministrów. Profesor dysponował kontem w banku, a rozliczał się bardzo sumiennie dzięki prowadzonemu „kajetowi” z wydatków na portoria, tłumaczenia, honoraria autorskie, papier, koszta druku itp. Czasem pięćdziesięciu groszy szukaliśmy godzinami. Profesor był postacią zupełnie oderwaną od realiów życia. Żył nauką, swoją pracą i jej realizacji było podporządkowane absolutnie wszystko. Usposobienie miał choleryczne, wybuchowe. Idąc, mówił sam do siebie i gestykulował. Ciągle z kimś walczył. Stąd zrażał sobie osoby nawet takie, które były mu naprawdę oddane. Swoim zachowaniem stwarzał sytuacje arcykomiczne. Nas traktował jako swoich famuli. Nie pomijał żadnej okazji, by wystąpić dla nas o nagrodę czy jakieś stypendium. Ważniejsze od tego było to, że o sprawach naukowych mogliśmy z nim rozmawiać stale.
Informacje lub sądy naukowe przeplatane były dygresjami różnej natury. „Pan De V. jest – opowiadał – pyszałkiem. Kiedyś w 1934 roku byłem z nim na kongresie w Rzymie. Po jednej z sesji wyszliśmy z obrad razem. Ponieważ mieszkaliśmy w jednym hotelu, zaproponowałem mu, że pojedziemy razem tramwajem. Pan De V. mówi: «ja jadę taksówką»”. Profesor wsiadł do tramwaju, a po pół godzinie, zbliżając się do wyjścia, zauważył, że kolega także jedzie tym środkiem lokomocji. Podszedł więc do niego i rzekł: „Panie kolego, taką taksówką, to i ja, jak pan widzi, potrafię jeździć”.
Wprowadził nas w wielki świat nauki. Zabierał z sobą na kongresy historyczno-prawne. Tak więc byliśmy z nim na kongresie we Fryburgu Bryzgowijskim (Deutscher Rechtshistorikertag), w Lejdzie na kongresie Societe Jean Bodin i Societś d’Histoire du Droit de l’Antiquité, w Berlinie, Dreźnie i Lipsku na spotkaniach niemieckich i polskich przedstawicieli nauk o kulturze antycznej. Dzięki niemu, a już po jego śmierci, mogliśmy wziąć udział w kongresie międzynarodowym papirologów w Oslo. Wobec tych perspektyw, które nam w instytucie stwarzał, nasze obowiązki bladły.
Był prof. Taubenschlag pełen wdzięczności i głębokiego szacunku wobec swych mistrzów. Kiedy w 1956 roku znaleźliśmy się w Lipsku, pierwsze kroki skierował na cmentarz, gdzie spoczął Ludwik Mitteis. Cmentarz był bardzo zniszczony działaniami wojennymi, księgi cmentarne były spalone. Pół dnia szukał grobu. Dozorcy, widząc jego upór, postanowili mu pomóc. Następnego dnia wreszcie złożył kwiaty na grobie mistrza. W testamencie, jaki zostawił, prosił, by go pochować na cmentarzu, gdzie spoczywa jego ukochany nauczyciel Stanisław Wróblewski.
Wybrana literatura
Kupiszewski H., Rafał Taubenschlag – historyk prawa (1881–1958), „Czasopismo Prawno-Historyczne” 1936, t. XXXVIII, z. 1, s. 111–155.
Modrzejewski J., Symbolae Raphaeli Taubenschlag dedicate, t. I, Wrocław 1956, s.1–16.
Rafał Taubenschlag, studioso di storia del diritto polacco, „Bullettino dell’Istituto di Diritto Romano” 1986, t. XXVIII, s. 231–244.
Sondel J., Rafała Taubenschlaga badania nad historią prawa polskiego, „Czasopismo Prawno-Historyczne” 1986, t. XXXVIII, z. 1, s. 157–169.
Taubenschlag – storico del diritto 6 maggio 1881 – 25 giugno 1958, „Bolletino deli Istituto di Diritto Romano” 1985, t. XXVII, s. 103–157.
*Tekst opublikowany pierwotnie w: W kręgu wielkich humanistów. Kultura antyczna w Uniwersytecie Warszawskim po I wojnie światowej, red. I. Bieżuńska-Małowist, Warszawa 1991, s. 21–37.