Grzegorz Sinko

Urodzony 13 VI 1923 w Krakowie. Studia na Uniwersytecie Wrocławskim, doktorat tamże (1950). Pracownik Instytutu Anglistyki UW (1953–1971). Profesor UW (1966). Wykładowca PWST w Warszawie (1971–1977).

Historyk i teoretyk literatury angielskiej, teatrolog i komparatysta, tłumacz i wydawca, m.in. angielskiego dramatu mieszczańskiego i komedii okresu restauracji.
Pracownik Instytutu Sztuki PAN (1971).
Członek TNW (1983).
Zmarł 30 III 2000 w Warszawie.

Dramat oraz scena angielska okresu Restauracji i XVIII wieku, Warszawa 1953; Kryzys języka w dramacie współczesnym: rzeczywistość czy złudzenie?, Wrocław 1977; Opis przedstawienia teatralnego – problem semiotyczny, Wrocław 1982; Postać sceniczna i jej przemiany w dramacie XX wieku, Wrocław 1988.

M. Grzegorzewska, In Memory of Professor Grzegorz Sinko. Written in April 2010, „Acta Philologica” 2010, nr 4, s. 9–10.

MAŁGORZATA GRZEGORZEWSKA

GRZEGORZ SINKO

1923–2000

 

Lekcja przyrody*

Jeden z najwspanialszych zabytków angielskiego piśmiennictwa późnego średniowiecza, XIV-wieczny poemat Opowieści kanterberyjskie pióra Geoffreya Chaucera rozpoczyna się pochwałą życia i miłości, wpisaną w poruszający wszystkie zmysły obraz przebudzenia przyrody: „gdy kwiecień deszcze rzęsistym strumieniem zbudzi/ Marcowa susze zmoczy do korzeni/ I skąpie żyłę ziemi w takim płynie,/ Która kwitnienia moc daje roślinie”1. Słodki zapach życiodajnych kropli miesza się z ciepłym oddechem wiosennego wiatru, a młode pędy roślin pną się ku górze, gdzie rozlega się pieśń ptaków, ogarniętych miłosnym zapałem: „których źrenica we śnie nie zamknięta/ Bo w nich tęsknotę budzi przyrodzenie”. Do tekstu Chaucera przewrotnie nawiązał wielki amerykański poeta XX wieku, Thomas Stearns Eliot, pisząc w cieniu wielkiej wojny: „Najokrutniejszy miesiąc to kwiecień. / Wywodzi z nieżywej ziemi łodygi bzu, miesza pamięć i pożądanie,/ podnieca gnuśnie korzenie sypiąc ciepły deszcz”2. Poemat Eliota, inaczej niż jego literacki pierwowzór, jest bowiem żałobną elegią na śmierć świata. Skarga wydobywa się spod ziemi; to głos zmarłych, którzy nie potrafią pragnąć zmartwychwstania: „Zima nas otulała i kryła/ Ziemię śniegiem łaskawym, karmiła/ Maleńkie życie strawą suchych kłączy”. Eliot opisuje powojenne spustoszenia, które nie ominęły sfery ducha; prorokuje upadek cywilizacji i powrót epoki barbarzyńców: „Kto są te hordy w ostrych kapturach gnające/ Po bezbrzeżnych równinach, po spękanej ziemi”3.

Słowa poety nabrały nowego znaczenia w zimne i szare kwietniowe przedpołudnie 2000 roku, na Cmentarzu Północnym w Warszawie. Było to dzień pogrzebu Grzegorza Sinki, zamordowanego 30 marca, w drodze do mieszkania na spokojnym żoliborskim osiedlu. Napastnicy chcieli odebrać mu pobraną tego dnia w banku emeryturę. Wiadomość o jego tragicznej śmierci wywołała ogromne poruszenie w Instytucie Anglistyki, chociaż od dawna nie był on pracownikiem Uniwersytetu Warszawskiego. Wielu z nas pomyślało wówczas, że naprawdę żyjemy w barbarzyńskich czasach.

Profesor Sinko był wybitnym teatrologiem, teoretykiem literatury i komparatystą, tłumaczem i wydawcą dramatów wielu angielskich i niemieckich autorów; jego najważniejsze monografie to: Kryzys języka w dramacie współczesnym (1977), Opis przedstawienia teatralnego (1982) oraz Postać sceniczna i jej przemiany w teatrze XX wieku (1988). Wszystkie te trzy pozycje pozostają wciąż aktualnym przewodnikiem po świecie teatru, przynajmniej dla tych badaczy, którzy uznają umowny status świata kreowanego przez reżysera, scenografa i aktorów obecnych na scenie. Na ostatnią z wymienionych książek powołuje się, np. autor Piątego wymiaru teatru (2006), Jerzy Limon. Recenzje teatralne Sinki to istne fajerwerki erudycji, w których opis konkretnej inscenizacji zawsze stanowi jedynie pretekst do wyczerpującego omówienia okoliczności powstania dramatu, historii jego kolejnych wydań i recepcji teatralnej, wreszcie jakości przekładu, a wszystko sowicie opatrzone erudycyjnymi dygresjami, dzięki którym dane wydarzenie wpisywało się w kontekst uniwersalny. Potwierdzeniem tej opinii niech będzie króciutki fragment opublikowanej w „Miesięczniku Literackim” recenzji Snu nocy letniej Williama Szekspira z licznymi glosami literackimi, etnologicznymi, antropologicznymi: „Nie darmo skarżył się u nas Jan z Miechocina, a po nim Marcin z Urzędowa na diabelskie kulty ożywające przy ogniu sobótek; w świadomości ludzkiej noc Walpurgii i noc świętojańska były porą, w której obowiązujące wartości ulegały zaprzeczeniu, a reguły i normy – złamaniu. Na jedną noc obejmował rządy albo sam Bafomet, albo dawne bóstwa zdegradowane do roli demonów i skrzatów. Jak wywrotowy był taki choćby krótkotrwały stan świata na opak, świadczy dobrze sztuka Jeu de la feuillée Adama de la Halle’a z drugiej połowy XIII wieku. Pod pręgierz ostrej, arystofanejskiej satyry zostaje tu postawione całe społeczeństwo Arras, rodzinnego miasta autora; jako pretekst służy wiosenne święto elfów, którym pod drzewami (la feuillée) składa się ofiary i które ukazując się na scenie na końcu sztuki rozładowują konflikty wśród radosnej świątecznej zabawy. Widać tu wyraźnie, że podobnie jak w czasie saturnaliów rzymskich zachwianie porządku w wiosenne święta nie ograniczało się bynajmniej do sfery erotyki”4.

Który z recenzentów teatralnych tak przykłada się do edukowania społeczeństwa?

Urodzony 13 czerwca 1923 roku, po wybuchu wojny Grzegorz Sinko podejmuje pracę jako księgowy w krakowskiej fabryce części rowerowych przy ul. Składowej 22. Pozostaje wówczas pod przemożnym wpływem ojca, Tadeusza Sinki, znanego badacza kultury antycznej, profesora Uniwersytetu Jagiellońskiego (podobno Tadeusz Sinko był pierwowzorem gombrowiczowskiego profesora Pimki). To właśnie dzięki ojcu „młody Sinko” (nie przestaliśmy go tak nazywać, nawet gdy przeszedł na emeryturę!) poznaje języki obce, historię, filozofię5. Karierę naukową rozpoczyna w trudnych czasach stalinowskich. Studiuje na Anglistyce wrocławskiej, kierowanej przez filologa klasycznego i znawcę literatury angielskiej, doktora Juliusza Krzyżanowskiego. W 1948 roku Wrocławskie Towarzystwo Naukowe publikuje jego pierwszą pracę, komparatystyczne studium: Sheridan and Kotzebue. Opracowanie to zyskuje pozytywną recenzję w roczniku „The Year’s Works in English Studies”, wydawanym nakładem Oxford University Press6. W 1950 roku, Sinko i Wiktor Jassem (później profesor językoznawstwa) bronią pierwszych w powojennej Polsce anglistycznych doktoratów. Promotorem obu prac jest wspomniany już dr Krzyżanowski. Rozprawa Sinki nosi tytuł: Samuel Foote. The Satirist of a Rising Capitalism. Tytuł obiecywał, zgodnie z duchem czasów, analizę literatury zaangażowanej; w rzeczywistości główny bohater tej narracji, kornwalijski aktor i awanturnik, a przede wszystkim utalentowany prześmiewca, uwikłany w kłótnie z takimi postaciami XVIII-wiecznego Londynu jak Henry Fielding, musiał znacznie bardziej absorbować uwagę młodego badacza niż anonsowana na stronie tytułowej rozprawy krytyka wczesnego kapitalizmu („Samuelu Stopo – miał zwrócić się do Foote’a urażony Fielding – ponieważ nie zasługujesz na nic lepszego, by cię obsikać jak pospolitego trefnisia, sikam przeto na ciebie z wzgardą i odrazą”). Opis twórczości dramatycznej Foote’a, niezrównanego kpiarza, pozwalał autorowi na zgodną z jego temperamentem analizę ironicznego dystansu wobec okrutnej rzeczywistości. Również następna angielska monografia, poświęcona twórczości innego ironisty, Johna Walcota (John Walcot and His School), krytyka Samuela Johnsona i Boswella, odzwierciedla jego zainteresowanie oświeceniową satyrą. Później krąg jego zainteresowań poszerzył się o wyrafinowaną, przewrotnie przeestetyzowaną kulturę doby Restauracji, o czym świadczyły studia poświęcone libertyńskiej twórczości Johna Wilmota, hrabiego Rochester. Prace łączy jedna wspólna cecha: wszyscy bohaterowie narracji Sinki byli, tak jak on, ekscentrykami obdarzonymi kąśliwym poczuciem humoru, nieuznającymi żadnej świętości poza nagą (i często nieurodziwą) prawdą.

W 1950 roku władze komunistyczne wymuszają reformę Wydziału Humanistycznego na Uniwersytecie Wrocławskim (w wyniku tej reformy powstają Wydziały: Filologiczny oraz Filozoficzno-Historyczny), a następnie likwidują nabór na studia romanistyczne i anglistyczne. W 1950 roku, wkrótce po nagłej śmierci Krzyżanowskiego wezwanego na rozmowy z władzami w Warszawie, Sinko wspólnie z Wiktorem Jassemem podejmują próby ratowania wrocławskiej Anglistyki. Młodych zapaleńców wspiera dojeżdżający z Warszawy wybitny literaturoznawca, prof. Stanisław Helsztyński. Ich wysiłki zakończyły się jednak fiaskiem7. Trzy lata później, w 1953 roku Sinko podejmuje pracę w Instytucie Anglistyki Uniwersytetu Warszawskiego. Kieruje nim w czasie strajków studenckich w 1968 roku. Świadkowie tamtych dramatycznych wydarzeń mówią, że starał się bronić studentów. Ci, którzy byli wtedy w Instytucie, zapamiętali jego słowa: „Dzieci, nie wolno wam tam chodzić”. By upewnić się, że młodzi ludzie posłuchają jego rady, niczym bohater filmu Andrzeja Wajdy zamknął na klucz drzwi wejściowe Instytutu.

Zmuszony do odejścia w 1971 roku, kontynuował działalność naukową w Instytucie Sztuki Polskiej Akademii Nauk. Na wydziale reżyserii Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej wykładał historię dramatu światowego. Mimo że nigdy nie odwiedził Instytutu, wszyscy odczuwali jego obecność. Starsi pracownicy wspominali jego wykłady, młodsi uczyli się na pamięć jego legendy. Jego sentencjonalne powiedzenia rozbrzmiewały nieustannym echem w murach oficyny Pałacu Czetwertyńskich. Kiedy pod koniec lat 80. przyszłam na zebranie dla kandydatów na studia anglistyczne w Warszawie, prowadzący wówczas to spotkanie prof. Zbigniew Lewicki żartobliwie przedstawiał nam rozległe perspektywy kariery dla absolwentów kierunków filologicznych: „W książce telefonicznej znajdziecie Państwo spis wszystkich zawodów, które będziecie mogli wykonywać po studiach: począwszy od «abażurów wykonawca» po «żużlu wywoziciel». Nie miałam wtedy pojęcia, że po raz pierwszy słowa te wypowiedział prof. Sinko do studentów w 1950 roku we Wrocławiu, gdy zaniepokojeni pytali go o swą przyszłość. Jak widać, ekscentryczny bon mot przetrwał złe czasy; z równym powodzeniem można by powtarzać go i dziś. Nie zmieniła się zasadnicza wymowa tej rady; w obliczu presji już nie ideologicznej, lecz ekonomicznej, niezmiennie aktualna pozostaje zachęta do intelektualnej niezależności i prawa wyboru własnej drogi.

Profesor był wręcz kopalnią anegdot, w których, jak w stendhalowskim zwierciadle, ożywały sceny z przeszłości. Historia była dla niego sumą skrzących dowcipem barwnych dykteryjek, których wielcy bohaterowie zawsze byli ukazywani z przymrużeniem oka. Dzięki fenomenalnej pamięci i talentowi mówcy potrafił dosłownie zaczarować słuchaczy. Piekielnie inteligentne, a przeto zaprawione odrobiną niegroźnej złośliwości, poczucie humoru „młody Sinko” przejął po sławnym ojcu. Większości z jego słuchaczy najbardziej zapadło w pamięć opowiadanie o spotkaniu ojca z Witkacym na krakowskich Plantach. Po wylewnym powitaniu, Witkacy zwraca uwagę rozmówcy na oszpeconą przez nadgorliwych konserwatorów elewację krakowskiej kamieniczki: „Niech Pan spojrzy na tę ścianę. Przecież to wygląda jak pomalowane gównem”, żali się Since seniorowi. Zagadnięty nie traci oczywiście okazji, by wetknąć przyjacielowi drobną szpilę: „Widocznie autor naczytał się pańskich teorii o czystej formie”. Witkacy reaguje oburzeniem, jak zrobiłby każdy artysta, którego dzieło niesłusznie zdezawuowano. „Zrywam znajomość”, odparowuje. W tym miejscu Sinko zawsze zawieszał głos i uśmiechał się przekornie, wiedząc, że dopiero zakończenie gwałtownego pożegnania stanowi właściwą puentę anegdoty: „Z żoną będę kontynuował”... To samo poczucie humoru kazało mu również zawstydzać rozmówców, nieprawidłowo wymawiających jego nazwisko: „Przecież nie mówi Pan s(i)kać, tylko sikać!”.

Słowo mówione było jego prawdziwym żywiołem. O czymkolwiek opowiadał, sprawiał wrażenie, że sięga pamięcią do własnych przeżyć. Pamiętam swoje zdumienie, gdy przy jakiejś okazji zaczął opisywać charakter księdza Ignacego Skorupki, bohatera bitwy warszawskiej 1920 roku, zupełnie tak, jakby znał go osobiście. Dopiero po chwili zrozumiałam, że cytował opracowanie Helsztyńskiego, który poświęcił bohaterskiemu księdzu jedną ze swoich broszur opublikowanych w dwudziestoleciu międzywojennym. W jego przypadku nawet przytoczenia traciły status „cudzego słowa”. Każde z jego opowiadań zmieniało słuchaczy we współuczestników narracji, którymi z upodobaniem przeplatał historyczne i literackie gawędy.

Inni wspominają opowieści Sinki o tym, jak to ojciec raczył go tłustymi ciastkami świetnych krakowskich cukierników, by, zajęty łakociami, nie przeszkadzał w naukowych dysputach, podejmowanych poza murami uczelni w kawiarnianych salach w gronie znajomych. „Tłuste ciastko” stało się wówczas jednym z narzędzi pedagogicznych, wspomagających słuchanie starszych; przekonania o skuteczności tej oryginalnej „metody” Sinko nie porzucił do końca życia. Przekonałam się o tym wielokrotnie, gdyż każde nasze spotkanie (nigdy w Instytucie, zawsze na „neutralnym” terenie, w dowolnie wybranej kawiarni przy Nowym Świecie), rozpoczynało się od prośby, która w istocie była poleceniem: „Proszę pani, tam, w gablocie, wystawili takie wspaniałe, bardzo tłuste torty. Proszę sobie wybrać jakiś, potem wrócimy do rozmowy”. I tak rozpoczynał się wykład, którego słuchałam zawsze z zapartym tchem, nieodmiennie zapominając o torcie, który miał mnie skłonić do większej uwagi. Tylko gdy zaczynał cytować z pamięci i bez zająknięcia obszerne fragmenty dzieł niemieckich lub francuskich klasyków w oryginale, musiałam prosić go, by nieco zwolnił tempo.

Podziwiałam szczególnie zdolność Sinki do podążania za najnowszymi trendami krytycznoliterackimi. Śledził i analizował wszystko, co pisano o strukturalizmie, powrocie czytelnika i teorii responsu czytelniczego, psychoanalizie, dekonstrukcji, postkolonializmie, feminizmie, Nowym Historyzmie, lecz nie pozwolił się nikomu uwieść. Pozostał wierny semiotyce, która pozwalała mu zachować dystans wobec coraz to nowych ideologicznych manifestów rozmaitych „szkół”. Nowinek nie lekceważył, lecz nie był niewolnikiem mody. Nie tolerował bylejakości i nierzetelności. Wyjątkowo pojawił się na jakimś spotkaniu Pracowni Teorii Literatury działającej w latach 90. na Wydziale Neofilologii. Wysłuchał wówczas z szacunkiem referatu, którego autor dość nieporadnie próbował zlokalizować w omawianym tekście „wysepki sensu”, a następnie, zamiast komentarza, wygłosił krótki monolog na temat stanu badań, dając przegląd teorii odzewu czytelniczego, od Romana Ingardena do Stanley’a Fisha i Jonathana Cullera. „Wysepki sensu” znalazły wówczas właściwe miejsce na mapie teorii literackich, a słuchacze i niedoświadczony prelegent nabrali w końcu przekonania, że dotarli do bezpiecznej przystani.

Gdy pod koniec lat 90. natknęłam się na teksty Gilles’a Deleuze’a, postanowiłam poprosić Sinkę o krótkie wprowadzenie. Oczywiście zdążył przeczytać manifest teoretyczny Deleuze’a przede mną. Swój miniwykład postanowił oprzeć na wątkach przyrodniczych: „Wie pani, jak wygląda system korzenny drzewa? Lustrzanym odbiciem pnia jest korzeń przewodnik; tak samo jak z pnia wyrastają konary, a z nich drobniejsze gałązki, tak samo od przewodnika odchodzą coraz cieńsze korzonki. Inaczej wygląda kłącze, le rhizome. To bezładna plątanina, kłąb nici. Według Deleuze’a kultura rozwija się tak, jak rośnie kłącze, le rhizome. Resztę może pani sobie doczytać, jeśli lubi pani roślinki”.

Było to jedno z naszych ostatnich spotkań. Każdego roku wiosną przypominam sobie wykład prof. Sinki o plączących się pod powierzchnią ziemi kłączach. Od ponad 10 lat wspomnieniu temu towarzyszy zawsze natrętna fraza z Eliota: „Najokrutniejszy miesiąc to kwiecień./ Wywodzi z nieżywej ziemi łodygi bzu, miesza pamięć i pożądanie,/ podnieca gnuśnie korzenie sypiąc ciepły deszcz”.

*Szkic jest rozszerzoną i poprawioną wersją wspomnienia o prof. Since: In Memory of Profesor Grzegorz Sinko. Written in April 2010, „Acta Philologica” 2010, t. XXXVII, s. 9–10.

1G. Chaucer, Opowieści kanterberyjskie, przeł. H. Pręczkowska, oprac. W. Chwalewik, wstęp M. Schlauch, Wrocław 1963, s. 3.

2T.S. Eliot, Ziemia jałowa (Grzebanie umarłych), przeł. C. Miłosz, [w:] T.S. Eliot, Wybór poezji, wybór i opracowanie K. Boczkowski, Wrocław 1990, s. 99.

3Ibidem.

4T. Sinko, Noc świętojańska czy noc Walpurgii?, „Teatr” 1971, nr 4.

5E. Winnicka, Śmierć Profesora, „Polityka” 22 kwietnia 2000, nr 12, s. 32–33, www.archiwumpolityka.pl/art/smierc-profesora,3641126html (dostęp: 15.09.2011).

6www.archive.org/stream/yearsworkinegli00824mbp/yerasworinengli00824mbp_jdvu.text (dostęp: 15.09.2011).

7www.ifa.uni.wroc.pl/index7option (dostęp: 15.09.2011).