Władysław Tomkiewicz
Urodzony 4 IX 1899 w Nowince (Kowieńszczyzna). Studia na UW (1920–1928), doktorat (1928), habilitacja (1932). Wykładowca UW (1932), UJK we Lwowie oraz Państwowego Instytutu Sztuki Teatralnej (1932–1938). W czasie okupacji uczestnik tajnego nauczania. Profesor UW (1947), dziekan Wydziału Historycznego (1952–1953, 1956–1960). Wykładowca Wojskowej Akademii Politycznej (1961–1966).
Historyk, historyk sztuki; jego zainteresowania obejmowały stosunki polsko-kozackie w XVII wieku, dzieje sztuki nowożytnej oraz kultury artystycznej.
Członek m.in. TNW (1945), PAU (1951), Polskiego Towarzystwa Historycznego (prezes 1947–1949), współzałożyciel Stowarzyszenia Historyków Sztuki (prezes 1952–1958). Członek Prezydium Komitetu Odbudowy Zamku Królewskiego w Warszawie, p.o. dyrektora (1968–1970) Instytutu Sztuki PAN.
Redaktor „Biuletynu Historii Sztuki”.
Zmarł 5 VIII 1982 w Warszawie.
Jeremi Wiśniowiecki (1612–1651), Warszawa 1933; Z dziejów polskiego mecenatu artystycznego XVII w., Wrocław 1952; Pisarze polskiego odrodzenia o sztuce, Wrocław 1955; Pędzlem rozmaitym: malarstwo okresu Wazów w Polsce, Warszawa 1970; Piękno wielorakie: sztuka baroku, Warszawa 1971; Rokoko, Warszawa 1988.
Z. Wójcik, Władysław Tomkiewicz (4 IX 1899 – 5 VIII 1982), „Kwartalnik Historyczny” 1983 (90), nr 1 s. 289–294.
Dnia 5 sierpnia bieżącego roku [1982 – przyp. red.] zmarł prof. dr Władysław Tomkiewicz, emerytowany profesor zwyczajny Uniwersytetu Warszawskiego. Odszedł uczony wybitny i niezwykły człowiek, promieniujący „na środowisko pracowników nauki i kultury jako nieprzedawniony wzór etyczny gentiluomo zaczerpnięty z dobrej tradycji europejskiej i polskiej, wpisany pewną dłonią w dzień dzisiejszy”1.
Władysław Tomkiewicz urodził się 4 września 1899 roku w Nowince, w dawnym powiecie Władysławowskim, na Litwie Kowieńskiej, w rodzinie ziemiańskiej. Ukończył polskie gimnazjum w Kijowie, a następnie w latach 1920–1928 studiował na Uniwersytecie Warszawskim historię u prof. Oskara Haleckiego i historię sztuki u prof. Zygmunta Batowskiego. W roku 1932 habilitował się na podstawie rozprawy Jeremi Wiśniowiecki (1612–1651), wydanej w roku następnym przez Warszawskie Towarzystwo Naukowe. Wykładał na Uniwersytecie Warszawskim i Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie, a także w latach 1932–1939 w Państwowym Instytucie Sztuki Teatralnej. W czasie okupacji, już od 1 maja 1940 roku, podjął wielostronną i energiczną pracę konspiracyjną, działając od 1 lipca 1941 roku w ZWZ-AK jako referent spraw narodowościowych Biura informacji i Propagandy Komendy Głównej AK, z przydziałem od 1943 roku do Biura Narodowościowego Delegatury Rządu jako jego dyrektor, oraz przewodniczący Rady Narodowości. Równocześnie był organizatorem i wykładowcą tajnego Uniwersytetu Warszawskiego (1940–1944). Pseudonimy: „Sybult”, „Stolarski”, „Krzysztof”.
Po wyzwoleniu przystąpił natychmiast do prac nad odbudową; szczególnie wielkie zasługi położył w dziale odzyskania zagrabionego pilskiego mienia kulturalnego jako dyrektor Biura Rewindykacji i Odszkodowań w Ministerstwie Kultury (1945–1950). Od 1945 roku aktywnie uczestniczył w odbudowie Uniwersytetu, jako zastępca profesora, docent, a od 1947 profesor nadzwyczajny historii Ukrainy i Rosji, wykładowca równolegle w Instytucie Historii Sztuki. Na skutek niezłomności przekonań w 1952 roku zrezygnował z pracy w Instytucie Historycznym; od 1 marca 1956 roku otrzymał „przydział” jako profesor nadzwyczajny w Instytucie Historii Sztuki, od 1 kwietnia 1957 kierownik katedry Dziejów Kultury Artystycznej. Dnia 6 lutego 1958 roku mianowany został profesorem zwyczajnym.
W latach 1968–1970 kierował Instytutem Sztuki PAN jako p.o. dyrektor. Warszawskie Towarzystwo Naukowe w 1947 roku powołało go na swego członka korespondenta, a w 1950 roku – na członka zwyczajnego. Był także współpracownikiem Komisji Historycznej Polskiej Akademii Umiejętności w Krakowie.
Zainteresowania naukowe prof. Tomkiewicza obejmowały rozległe dziedziny historii i historii sztuki oraz wielkie pole badawcze wynikłe z integracji obu tych dyscyplin; pole to w gruncie rzeczy sam stworzył i wytyczył, nikt bowiem jeszcze przed nim w naszym kraju nie próbował tego rodzaju mariażu nauk. W ten sposób stał się twórcą specjalnej gałęzi historii kultury.
Z zakresu historii interesowała prof. szczególnie historia polityczna wieku XVII. Badania zmagań wielkich potęg doby Wazów doprowadziły go rychło do poszukiwań genezy i kulis tych zmagań, a wreszcie do głębokiego znawstwa problemów siedemnastowiecznej dyplomacji. Szczególnie bliski był mu kierunek wschodni polityki dawnej Rzeczpospolitej – sprawy Kozaczyzny, Ukrainy, Turcji i orientalnej polityki naszych Wazów stały się domeną jego przedwojennej specjalizacji i w tych sprawach stanowił niezaprzeczalny autorytet. Dziedziną historii uprawianą przez niego z osobistego zamiłowania była też historia wojskowości. Jako kustosz Muzeum Wojska w Warszawie (1938–1940), a i potem po wojnie, dał się poznać jako wytrawny znawca tej dziedziny, publikując szereg prac nie tylko w naukowych czasopismach historycznych, ale i w periodykach specjalistycznych, jak ,,Broń i Barwa” czy „Przegląd Historyczno-Wojskowy”. Zainteresowania te zaprowadziły go na jeszcze jedną katedrę – Wojskowej Akademii Politycznej, w której wykładał w latach 1961–1966 równolegle prowadząc pracę uniwersytecką.
W sprawach sztuki miał profesor swoje zdecydowane upodobania. Jego specjalną sympatią cieszyło się malarstwo weneckie XVI wieku, barokowe malarstwo Rzymu i pejzaż holenderski XVII wieku; ale w gruncie rzeczy bliska mu była cała sztuka dawna. W kontakcie z nią rozpromieniał się i ożywiał, nigdy na nią nie żałował czasu w swym pracowitym życiu i najpiękniej, w sposób osobisty i pełen szczerego entuzjazmu, umiał o niej mówić. Dlatego też jego wykłady, zwłaszcza monograficzne, przy niewątpliwym darze słowa, były jedną z ciekawszych i powszechnie lubianych pozycji na studiach historii sztuki. Refleksem tych wykładów jest znana książka Piękno wielorakie (Warszawa 1971), poświęcona sztuce baroku w Europie. Zasadniczym jednak terenem badań profesora była sztuka polska, zwłaszcza doby Wazów. Malarstwu tej epoki poświęcona jest inna głośna jego książka – Pędzlem rozmaitym. Dał w niej upust swej predylekcji do sztuki Wenecji, śledząc życie i działalność w naszym kraju przybysza znad Adriatyku – Tomasza Dolabelli (przygotowywał nb. monografię tego malarza, której już nie ukończył, opublikował tylko w Polsce i we Włoszech szereg studiów jemu poświęconych). Pisał też o malarstwie na dworze Władysława IV, malarstwie gdańskim i o zbiorach artystycznych naszych Wazów. Nie sposób tu oczywiście wszystkich prac wyliczyć i omówić.
Najciekawsze wyniki, najbardziej nowatorskie i twórcze osiągnięcia pozostawił profesor w zakresie historii kultury, a właściwie w zakresie tej nowej stworzonej przez niego dyscypliny, którą nazwano „historią kultury artystycznej”, a która wynikła z dokonanej przez niego integracji historii i historii sztuki. On pierwszy w naszym kraju zapoczątkował traktowanie dzieł sztuki jako „świadectwo swego czasu”, zobaczył je historycznie, w kontekście tamtej epoki, tamtych ludzi, tamtych potrzeb. Wytyczył i przeczuł te drogi, którymi rychło miała pójść światowa historia sztuki, prowadząc najpierw badania nad zawartością ideową dzieł sztuki (dziś nazywa się to „metodą ikonologiczną”), a potem nad mecenatem artystycznym. W tej ostatniej dziedzinie wyprzedzenie europejskiej nauki przez jego myśl badawczą wydaje się najwyraźniejsze, a osiągnięcia najbardziej doniosłe. Takie prace jak: Aktualizm i aktualizacja w malarstwie polskim XVII w., jak interpretacja zawartości ideowej renesansowej płaskorzeźby tzw. Lamentu Opatowskiego, jak Pisarze polskiego Odrodzenia o sztuce, jak rozliczne rozprawy na temat mecenatu, zwłaszcza królewskiego, uwarunkowań sztuki w Polsce, zagadnień twórczości i odbiorczości – weszły na stałe do skarbnicy polskiej humanistyki. Stały się też drogowskazami dla wielu uczniów, kontynuatorów i naśladowców, jacy jego myśli i jego sposób podejścia do pracy badawczej podjęli i prowadzili dalej.
Najbardziej charakterystyczną cechą tego właściwego mu podejścia była zdumiewająca szerokość horyzontów i umiejętność całościowego, z bardzo wielu punktów widzenia, oświetlenia sprawy. Umożliwiała to profesorowi wyjątkowo rozległa wiedza we wszystkich dziedzinach kultury – nie tylko w zakresie historii czy historii sztuki, ale także obyczaju, etykiety, historii nauki, literatury, muzyki, baletu, teatru. Właśnie teatru. Teatr był jedną z jego wielkich, trwałych miłości, znał się na nim, smakował go, uczestniczył we wszystkich ważniejszych wydarzeniach teatralnego życia. I nie dlatego, że wiele dzisiejszych sław aktorskich to jego dawni uczniowie, ale właśnie z miłości do teatru służył swą wiedzą środowisku teatralnemu.
Takim całościowym ujęciem rokoka, ze szczegółowym wyeksponowaniem roli baletu i teatru, stała się ostatnia jego książka, ukończona przed samą śmiercią, poświęcona dorobkowi europejskiej kultury połowy XVIII wieku.
Był też profesor z zamiłowań varsavianistą. Wielokrotnie pisał o historii, kulturze i sztuce miasta, w którym mu żyć wypadło i ma w tym zakresie trwałe zasługi (np. wydanie i skomentowanie pierwszego opisu Warszawy Jarzębskiego). Szczególnie wiele zawdzięcza mu Zamek Warszawski, którego był niestrudzonym historiografem, rzecznikiem odbudowy, współtwórcą – dzięki swym badaniom – dzisiejszej, prawidłowej bryły (tzw. „Tomkiewiczowskie” wieżyczki narożne).
Jest wielką szkodą dla polskiej humanistyki, że tak wiele z opinii, koncepcji i przemyśleń profesora nie zostało przelanych przez niego na papier. Że ujawniane bywały jedynie w toku wykładu czy wypowiedzi na seminarium, że tylko refleksy ich odczytać możemy na marginesie prac, które opublikował. Imponujący dorobek, jaki zostawił, byłby jeszcze znacznie szerszy, gdyby zamierzeniom uczonego nie stawały na przeszkodzie obowiązki obywatela.
Poczucie obywatelskiego obowiązku miał profesor w stopniu dziś bardzo rzadko spotykanym. Dał temu dowód zgłaszając się dwukrotnie ochotniczo do szeregów w chwilach największego zagrożenia, raz w młodości, drugi raz w wieku dojrzałym, już jako uznany uczony. Uważał jednak, że obywatelska „potrzeba” trwa zawsze, zarówno w czasach pokoju, jak i wojny. Rozumiał to słowo tak, jak je rozumiano w staropolszczyźnie – zarówno jako określenie zbrojnego starcia z wrogiem, jak i pokojowej konieczności. Długa jest lista funkcji społecznych, honorowych zajęć, czasochłonnych a kłopotliwych działań dla dobra ogółu, jakich bezinteresownie się podejmował: długoletni dziekan Wydziału Historycznego (1952–1953 i 1956–1960); prezes Zarządu Głównego Polskiego Towarzystwa Historycznego (1947–1949); prezes Towarzystwa Miłośników Historii (1950–1953); prezes Zarządu Głównego Stowarzyszenia Historyków Sztuki (1952–1958); przewodniczący Rady Naukowej przy Instytucie Sztuki PAN; członek Głównej Komisji Kwalifikacyjnej przy PAN; członek Prezydium Komitetu Odbudowy Zamku itd. Tak wiele prezesur, przewodnictw i członkostw (wybieralnych!), i to pełnionych w najtrudniejszych czasach, jest wymownym dowodem, że profesor cieszył się powszechnym zaufaniem i szacunkiem. Wyjątkowa bezstronność, unikanie wszelkich rozgrywek, koterii i machinacji, nie „lansowanie” nikogo, a popieranie każdego, kto na to rzeczywiście zasługiwał, wreszcie – znany ogólnie talent dyplomatyczny, talent łagodzenia sporów i likwidowania zadrażnień, codzienna ludzka życzliwość dla każdego – powodowały, że wszystkie te społeczne funkcje pełnił profesor z pełnym zadowoleniem, wdzięcznością i uznaniem ze strony kierowanych, współpracowników i petentów.
Co było powodem, że ten wybitny uczony mający wszelkie dane, by zabłysnąć kolejnymi publikacjami, przeznaczał czas i siły na niewdzięczne i niedoceniane prace i funkcje społeczne? Powodem była największa miłość całego jego życia, prawdziwy motor wszystkich jego poczynań: miłość do Najjaśniejszej Rzeczypospolitej. Wstydliwie tę miłość przemilczał, niechętnie się do niej przyznawał, ale służył jej całe życie. Stoicki wobec strat, nieszczęść i ciosów, jakie go osobiście dotykały, bolał jedynie nad wypaczeniami w życiu publicznym. I to zarówno w Polsce dzisiejszej, jak i tej dawnej. Kilkakrotnie wznawiana popularna książka Dawna Polska w anegdocie jest wymownym przykładem, jak dalece goryczą napełniało go to, co było w naszej przeszłości złem, a dumą i radością to – co dobrem.
Każdy, kto się z nim zetknął, pamięta go jako wytwornego pana o nienagannych manierach. Ale ta delikatność i uprzejmość miały znacznie głębszy podkład – wielką wyrozumiałość i dobroć, a także to iście wielkopańskie przekonanie, że istotą dobrego wychowania jest nierobienie nikomu przykrości czy kłopotu. Dlatego też nie znam osoby, której by zrobił przykrość. Zawsze równy, pogodny i opanowany, uwielbiany przez uczniów i podwładnych, niezwykle skromny, unikający rozgłosu i taniej reklamy, nigdy nie podnosił czy nie wypominał swoich zasług. Jednakże ten cichy, delikatny uczony dysponował wielką siłą charakteru, odwagą cywilną i niezłomnością przekonań. Pamiętamy wszyscy, jak w krytycznych chwilach zabierał odważnie głos, jak w obronie zabytków podawał się do dymisji, czy jak w sprawach niebezpiecznych lub groźnych z nieporównywalną godnością brał odpowiedzialność na siebie, by bronić instytucji i jej pracowników.
Jest rzeczą oczywistą, że przy takich cechach charakteru był niezrównanym pedagogiem. Seminaria jego, zarówno magisterskie, jak potem doktorskie, były radosnymi przeżyciami dla uczestników. Wszyscy czuli się na nich swobodnie, dyskutowali, wypowiadali się, a profesor zawsze zabierał głos jako ostatni, po cierpliwym wysłuchaniu swych podopiecznych.
Dla nas, którzyśmy go znali i mieli szczęście być jego uczniami – jego życie, przekonania i sposób postępowania stały się najpiękniejszym wzorcem.
Jerzy Kowalczyk
Dziesięć lat temu, 10 sierpnia 1982 roku, liczne grono uczniów i przyjaciół żegnało na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie prof. Władysława Tomkiewicza. Dwaj jego uczniowie, ks. prof. Janusz Pasierb i niżej podpisany, żegnali swojego mistrza. Podkreśliłem wówczas, że istotną jego rolą, z której może sam nie zdawał sobie sprawy, było stworzenie dla swoich uczniów osobowego wzorca uczonego, obywatela, człowieka. Szanowaliśmy go za wierność swoim przekonaniom, za nieuleganie koniunkturom politycznym. Wiedzieliśmy o jego pięknej postawie w czasie okupacji niemieckiej, kiedy to oprócz wybitnego udziału w ruchu oporu, był wykładowcą tajnego uniwersytetu i o jego ofiarnej służbie w ratowaniu dóbr kultury narodowej. Byliśmy pod urokiem jego szlachetnej osobowości. Podziwialiśmy jego rozległą wiedzę, wielką kulturę osobistą, delikatność i łagodność.
Postawę naukową i obywatelską profesora – zwięźle, ale niezwykle trafnie – przedstawił prof. Aleksander Gieysztor w przedmowie do Sarmatia artística – księdze ofiarowanej Władysławowi Tomkiewiczowi na jego 60-lecie (wydanej dopiero w 1968 roku). Pamięć prof. Tomkiewicza godnie uczcili historycy, organizując 17 listopada 1982 roku uroczyste posiedzenie w Polskim Towarzystwie Historycznym w Warszawie, któremu przecież prezesował w latach 1947–1949 i oddziałowi warszawskiemu w latach 1950–1953. Referaty wygłosili wówczas: prof. Zbigniew Wójcik, najbliższy uczeń profesora, oraz prof. Andrzej Zahorski. Wypowiedzi te zostały opublikowane na łamach „Kwartalnika Historycznego”2 i „Kroniki Warszawy”3. Nieco wcześniej sylwetkę prof. Tomkiewicza jako historyka sztuki pięknie i wnikliwie scharakteryzował bliski jego sercu uczeń, prof. Mariusz Karpowicz, na łamach „Biuletynu Historii Sztuki”4. Wszyscy trzej autorzy – oprócz charakterystyki działalności – szczegółowo przedstawili curriculum vitae profesora, nie ma więc potrzeby, by je powtarzać.
Jeśli po dziesięciu latach wracamy pamięcią do profesora, to nie tylko dlatego, aby odżyła ona we wspomnieniach, ale też aby z pewnego dystansu czasowego ocenić lepiej poszczególne pola jego działalności naukowej, dydaktycznej, organizacyjno-naukowej i społeczno-zawodowej. Zwróciłem się więc do grona jego uczniów nie tylko o wspomnienia, ale też o tę ocenę nie panegiryczną, lecz naukową, obiektywną. Wśród autorów wypowiedzi, oprócz historyków sztuki, jest znakomity historyk i historyk kultury prof. Janusz Tazbir, także uczeń profesora, oraz prawnik – dr hab. Wojciech Kowalski, Pełnomocnik Rządu do spraw Polskiego Dziedzictwa Kulturalnego za granicą, który w pewnym sensie kontynuuje dziś dzieło prof. Tomkiewicza jako dyrektora Biura Rewindykacji i Odszkodowań przy Ministerstwie Kultury i Sztuki.
Rozpisana nawet na kilka głosów ocena nie wyczerpuje bogatej wszechstronnej działalności profesora, którego można uznać za polihistoryka. Od czasu jubileuszu 60-lecia, z okazji którego sporządziłem bibliografię, prof. Tomkiewicz wzbogacił wydatnie swój publikowany dorobek naukowy, zamykający się ostatecznie przeszło 200 pozycjami, wśród których naliczyłem 15 książek. Publikacje nie wyczerpują jednak bogatego dorobku naukowego profesora. Wiele niewydanych drukiem a wartościowych prac pozostało w maszynopisach. Przekonałem się o tym, gdy porządkowałem jego papiery przed przekazaniem ich w 1990 roku do Archiwum PAN w Warszawie przez wdowę, panią Olgę Zapolską-Tomkiewiczową. W Archiwum zostały fachowo sklasyfikowane, ułożone w 155 teczkach i skatalogowane przez dr Alicję Kulecką. Znajdują się tam – oprócz bogatych wypisów archiwalnych i z literatury – rękopisy i maszynopisy artykułów, jak też większe prace, których druk został zaniechany przez wydawnictwa.
Pozostały grube teczki pełne maszynopisów wielu autorów przeznaczone do Słownika Historycznego Sztuk Plastycznych (przygotowanego w Państwowym Instytucie Sztuki), w którym prof. Tomkiewicz był redaktorem działu kultury artystycznej i autorem 264 haseł. Należy żałować, że nie ujrzało światła dziennego obszerne, trzytomowe dzieło Obraz życia społeczeństwa polskiego XVI-XVIII w. pisane przez wielu autorów przed 1955 roku pod redakcją prof. Tomkiewicza. Do tego dzieła on sam napisał rozdziały dotyczące dworu królewskiego, obrzędów, zabaw, widowisk, a jego pierwsza małżonka, Maria z domu Podien Tomkiewiczowa (zm. 1967 roku), opracowała rozdziały dotyczące kostiumologii. Nie zostało też dokończone przez profesora ważne dzieło: Dzieje sztuki polskiej, t. IV – wiek XVII (rzeźba, malarstwo i rzemiosło artystyczne), przygotowywane dla Instytutu Sztuki PAN. Tę obszerną syntezę opracowywał przez wiele lat, od około 1961 roku. Pozostało w maszynopisie 410 stron tekstu zasadniczego. Sądzę, że niektóre złożone w Archiwum PAN szczegółowe opracowania można opublikować, jak np. pracę zbiorową o tzw. rolce szwedzkiej, przedstawiającej wjazd Zygmunta III i królowej Konstancji do Krakowa w 1605 roku (współautorami zachowanych tekstów z lat 1964–1968 byli: Zbigniew Bocheński i Stanisław Herbst; jedynie tekst Bocheńskiego został opublikowany w „Studiach do Dziejów Dawnego Uzbrojenia i Ubioru Wojskowego” 1989, t. IX-X).
Władysław Tomkiewicz nie był jedynym uczonym przedwojennego pokolenia, uprawiającym dwie dyscypliny, historię i historię sztuki. Czynili to od początku swej kariery: filozof Władysław Tatarkiewicz, filolog Tadeusz Makowiecki, historycy: Mieczysław Gębarowicz i Stanisław Herbst, nie licząc prawnika Tadeusza Mańkowskiego, który nie był co prawda uczonym uniwersyteckim, ale doszedł do badań nad sztuką drogą swego kolekcjonerstwa.
Kilka przedwojennych artykułów Tomkiewicza z historii sztuki było interesującą, ale tylko skromną zapowiedzią przyszłego uczonego w tej dyscyplinie. Pierwsze dwa artykuły były niejako produktem ubocznym zasadniczych badań historycznych. Zaczątkiem był referat wygłoszony na Zjeździe Kół Naukowych Studentów Historii Sztuki (w Krakowie?) na temat Dzieje zbiorów Mniszchów w Wiśniowcu. Temat ten powtórzył 24 września 1932 roku na posiedzeniu Wydziału II Historii Sztuki i Kultury Towarzystwa Opieki nad Zabytkami Przeszłości w Warszawie. Streszczenie ukazało się w roczniku I „Biuletynu Historii Sztuki i Kultury” jako referat doc. dr. Władysława Tomkowicza (sic), a pełny tekst został opublikowany dwa lata później w „Roczniku Wołyńskim”. Opracowanie losów częściowo zniszczonej i w pozostałej części rozproszonej kolekcji Mniszchów nie spotkało się ze zrozumieniem prof. Zygmunta Batowskiego (jedynego profesora historii sztuki na Uniwersytecie Warszawskim), który uważał, że to, co nie istnieje, nie musi interesować badaczy dziejów sztuki. Takie podejście – jak wyznał mi prof. Tomkiewicz w 1969 roku – odsunęło go od historii sztuki na Uniwersytecie, choć wcześniej uczęszczał na wykłady prof. Batowskiego i zdawał egzamin z propedeutyki historii sztuki jako przedmiotu pobocznego przy rigorosum. Zainteresowanie sztuką jednak pozostało, skoro napisał artykuł o nieznanym obrazie Grottgera i omówił prace rumuńskiego historyka sztuki Petranu o kościołach drewnianych w Siedmiogrodzie. Za przypadkowe uważał Tomkiewicz swoje odkrycie rysunkowych projektów pomnika nagrobnego Jana Kazimierza w Saint-Germain-des-Pres w Paryżu. Zostało ono dokonane w czasie penetracji materiałów w Archives Nationales do paryskiego okresu polskiego króla przed koronacją (więzień kardynała Richelieu) i po abdykacji. Opracowanie tematu, opublikowanego w 1937 roku, wskazuje już na pełne opanowanie warsztatu historyka sztuki. Autor dokonał analizy artystycznej projektów i zachowanego pomnika królewskiego na tle kierunków panujących w rzeźbie sepulkralnej francuskiej w czasach Ludwika XIV. Wprowadził tu także rozważania nad znaczeniem ideowym atrybutów i personifikacji występujących w kilku wariantach projektów pomnika. Artykuł ten ukazał zarazem kierunek, w którym poszły powojenne badania Tomkiewicza, gdzie umiejętnie wykorzystywał swą wiedzę historyczną (był uczniem wybitnego historyka, prof. Oskara Haleckiego) do analizy elementów ideowych dzieł sztuki. Nie tracił jednak z oczu ich walorów artystycznych, na które był wyczulony, zwłaszcza na kolor w malarstwie. Jeśli Władysław Tatarkiewicz zajmował się – jak powiadał – historią sztuki, odpoczywając od historii filozofii, to Tomkiewicz integralnie włączał wiedzę historyczną do badań nad sztuką.
Zajmując się dziejami politycznymi i wojennymi, zwłaszcza polsko-ukraińskimi i polsko-szwedzko-francuskimi, nie przypadkiem interesował się Tomkiewicz ikonografią wojenną i zabytkami związanymi z postaciami historycznymi. Stąd sprawą naturalną była jego praca w Muzeum Wojska w Warszawie, gdzie w 1938 roku został zaangażowany przez dyrektora płk. Bronisława Gembarzewskiego. Gdy w pierwszych miesiącach okupacji niemieckiej – po aresztowaniu Gembarzewskiego – Muzeum Wojska przeszło pod zarząd Muzeum Miejskiego (Narodowego), kierowanego przez dr. Stanisława Lorenza, Tomkiewicz kontynuował tam pracę do 1943 roku, prowadząc konspiracyjnie inwentaryzację zbiorów wywożonych przez Niemców z Polski. Po powstaniu warszawskim, mieszkając w Milanówku, uczestniczył w akcji ratowania dóbr kulturalnych Warszawy, zorganizowanej przez dyr. Lorentza. Zaraz po wojnie z inicjatywy dyr. Lorentza został Tomkiewicz dyrektorem Biura Rewindykacji i Odszkodowań przy Ministerstwie Kultury i Sztuki, rozwijając szeroką działalność. Odtąd związał się na stałe z problematyką historii sztuki i kultury artystycznej, nie rozstając się zresztą z historią. W latach 1945–1950 podjął dydaktykę akademicką w Instytucie Historycznym Uniwersytetu Warszawskiego, gdzie został profesorem i kierownikiem katedry Historii Europy Wschodniej.
Od 1950 roku, kiedy to opuścił, nie z własnej woli, Instytut Historyczny i przeszedł do Instytutu Historii Sztuki UW (obejmując z czasem utworzoną dla niego w 1956 roku Katedrę Historii Kultury Artystycznej), rozpoczął nowy etap dydaktycznej pracy akademickiej w swej drugiej dyscyplinie. Pamiętam profesora jako jednego ze znakomitych wykładowców na Ogólnopolskim Obozie Studentów Historii Sztuki w Łańcucie w lipcu 1951 roku. W Instytucie Historii Sztuki UW od początku skupił przy sobie duże grono studentów. Jego seminarium z kultury i sztuki nowożytnej było liczne. Już w 1951 roku został wypromowany pierwszy magistrant. Był nim Jerzy Łoziński, na podstawie monografii architektonicznej kościoła Jezuitów w Piotrkowie Trybunalskim. W 1952 roku aż 26 osób z seminarium profesora otrzymało dyplom magisterski. Przez 19 lat wychował i wypromował 132 magistrantów historii sztuki.
Związki prof. Tomkiewicza ze środowiskiem historyków sztuki stawały się coraz silniejsze. W kwietniu 1945 roku został członkiem założycielem Stowarzyszenia Historyków Sztuki i Kultury, członkiem Komisji Kwalifikacyjnej, wreszcie prezesem Zarządu Głównego aż przez trzy kadencje (1952–1958), a następnie I wiceprezesem (1962–1965). Nic też dziwnego, że księgę pamiątkową jemu poświęconą pt. Sarmatia artistica wydało w 1968 roku Stowarzyszenie Historyków Sztuki. Został też w 1971 roku członkiem honorowym tegoż Stowarzyszenia. Z okazji 80-lecia prof. Tomkiewicza w czasie uroczystego spotkania 29 października 1979 roku wręczono jubilatowi pamiątkowy medal za zasługi dla Stowarzyszenia Historyków Sztuki.
Silne były też związki prof. Tomkiewicza z Polską Akademią Nauk, był bowiem od początku członkiem Komitetu Nauk o Sztuce PAN, przewodniczącym Rady Naukowej Instytutu Sztuki PAN, a nawet pełnił obowiązki dyrektora Instytutu. Od 1953 roku przez 15 lat był członkiem Komitetu Redakcyjnego „Biuletynu Historii Sztuki”. Na łamach tego kwartalnika opublikował po wojnie 15 artykułów.
Prof. Tomkiewicz był utalentowanym dydaktykiem. Wykłady znakomicie komponował, logicznie rozkładał akcenty; były one żywe, potoczyste i obrazowe, czasem okraszone anegdotą, wygłaszane nienaganną polszczyzną (był wyczulony na rusycyzmy), z dobrą dykcją. Utrwaliłem na taśmie, jako dokument, wykład profesora dla moich studentów, wygłoszony w marcu 1974 roku (profesor był już wówczas na emeryturze) na temat niemieckiej grabieży dzieł sztuki w Polsce i powojennego ich odzyskiwania, które organizował jako dyrektor Biura Rewindykacji. Jako asystent i adiunkt przez czternaście lat współorganizowałem seminaria i towarzyszyłem profesorowi na wykładach, wyświetlając przeźrocza i ciągle podziwiając jego kunszt wykładu.
Seminaria magisterskie i doktorskie były świadectwem jego wspaniałomyślnej wyrozumiałości i tolerancji. Powiedzmy szczerze – był za mało wymagający i pozostawiał zbyt dużą swobodę swoim uczniom. Jeśli to było dobre dla doktorantów (choć nie zawsze), to niepraktyczne dla magistrantów. Wprowadzenie w zagadnienia warsztatu historyka sztuki pozostawiał na ogół swoim asystentom – Mariuszowi Karpowiczowi i mnie. Profesor nie narzucał metody, pod tym względem był całkowicie liberalny, liczyły się tylko rezultaty. Na seminariach doktorskich panowała atmosfera życzliwości oraz pełnej tolerancji dla naszych – czasem ryzykownych – pomysłów naukowych. Pozwalał na swobodną, żywą dyskusję, przysłuchując się cały czas z uwagą, nie przerywał nikomu, a zabierał głos zawsze jako ostatni, dopełniając i podsumowując dyskusję. Chętnie dzielił się swoimi materiałami naukowymi. I to było dla nas wszystkich cenne i ważne. Nie wszyscy jednak doceniali to, że liberalizm profesora nakładał na doktoranta pełną odpowiedzialność za ostateczny kształt dysertacji. Dlatego też z seminarium prof. Tomkiewicza wychodziły doktoraty o zróżnicowanym poziomie, obok świetnych, które otrzymywały nagrody naukowe, także słabe, które przysparzały kłopotów profesorowi jako promotorowi pod koniec jego kariery profesorskiej, o czym piszę z pewnym zażenowaniem.
Trudno jednak nie wspomnieć o przyjacielskiej atmosferze na seminariach. Nowe seminarium doktorskie otworzył prof. Tomkiewicz po przeniesieniu się do Instytutu Historii Sztuki. Pierwsze posiedzenie odbyło się 28 marca 1957 roku w gościnnym mieszkaniu profesora w oficynie pałacu Tyszkiewiczów, tuż przy kościele wizytek. Na pierwszych doktorantów zostali zaproszeni przez profesora dawni magistranci, choć nie tylko: Wanda Tomicka (Puget), Krystyna Wardzińska (Lejko), Elżbieta Żyłko, Jerzy Baranowski, Mariusz Karpowicz, Jerzy Kowalczyk i ks. Janusz Pasierb. W ciągu 15 lat wyszło z seminarium prof. Tomkiewicza 14 doktorów historii sztuki, z których trzech uzyskało później nominacje profesorskie: ks. Pasierb, Karpowicz i Kowalczyk. Pierwszym wypromowanym przez profesora doktorem historii sztuki był Mariusz Karpowicz.
Pragnę podkreślić duże zasługi prof. Tomkiewicza w promowaniu kadr naukowych w Polsce powojennej. Znany z życzliwości i obiektywizmu, był recenzentem cenionym przez wszystkie ośrodki uniwersyteckie. Pisał liczne recenzje rozpraw doktorskich i habilitacyjnych. Był opiniodawcą na stanowiska docentów przed wprowadzeniem w 1954 roku reformy stopni naukowych. Oceniał dorobek naukowy wielu młodszych kolegów do przewodów profesorskich. Był wreszcie superrecenzentem na zlecenie Centralnej Komisji Kwalifikacyjnej. Jego opinie niezwykle rzadko były negatywne, przesądzające o karierze zawodowej lub naukowej kandydata.
Prof. Władysław Tomkiewicz stworzył w polskiej historii sztuki swoją szkołę o specyficznym profilu, wykorzystując elementy badań nad literaturą staropolską, historią polityczną i historią nauki, teatru, muzyki. Za jego najbardziej doniosłe prace, mające charakter interdyscyplinarny, uważam przedwojenną rozprawę: Ukraina między Wschodem i Zachodem, opublikowaną w 1938 roku, oraz powojenną krytyczną antologię Pisarze polskiego Odrodzenia o sztuce, wydaną przez Państwowy Instytut Sztuki w serii Tekstów źródłowych do dziejów teorii sztuki w 1955 roku. W triadzie: fundator – artysta – odbiorca badał każdą z tych grup. Spod jego pióra wyszło wiele prac na temat mecenatu królewskiego i magnackiego w okresie nowożytnym. Dla określenia osoby zamawiającej dzieło sztuki wprowadził prof. Tomkiewicz pojęcie dysponenta sztuki (bardziej trafne byłoby określenie – promotor sztuki) oraz mecenatu utylitarnego. Niewątpliwie prekursorski charakter mają jego rozważania na temat organizacji i odbiorczości dzieła sztuki. Ten kierunek badań dopiero od niedawna został podjęty przez historyków sztuki w Europie w odniesieniu do sztuki nowożytnej. Szczególne zainteresowanie teatrem i kulturą dworów doprowadziło prof. Tomkiewicza do zajęcia się pomijanym przez historyków sztuki zagadnieniem publicznych widowisk parateatralnych i ich oprawą plastyczną. Związki polityki i ideologii państwowej ze sztuką przewijają się w wielu publikacjach Tomkiewicza, który sformułował pojęcia aktualizmu i aktualizacji w malarstwie.
Zainteresowania interdyscyplinarne w badaniach nad sztuką, charakterystyczne dla szkoły prof. Tomkiewicza przejęli nie tylko bezpośredni uczniowie profesora, ale także młodsze pokolenie historyków sztuki. Najwybitniejszym reprezentantem tej szkoły jest z pewnością prof. Juliusz Chrościcki, który nie zdążył być bezpośrednim uczniem prof. Tomkiewicza, ale kierunkiem swoich badań jest mu najbliższy.
*Tekst opublikowany pierwotnie w: „Biuletyn Historii Sztuki” 1983, R. 45, nr 1, s. 105–107.
1A. Gieysztor, Posłanie, [w:] Sarmatia Artistica, Księga pamiątkowa ku czci Profesora Władysława Tomkiewicza, Warszawa 1968, s. 6. Panu Profesorowi Aleksandrowi Gieysztorowi serdecznie dziękuję za przejrzenie niniejszego tekstu i cenne uzupełnienia.
**Tekst opublikowany pierwotnie jako: Profesor dr Władysław Tomkiewicz (1899–1982), „Biuletyn Historii Sztuki” 1992, R. 54, nr 4, s. 113–117.
2„Kwartalnik Historyczny” 1983, nr 2.
3„Kroniki Warszawy” 1984, nr 1.
4„Biuletyn Historii Sztuki” 1983, nr 1.