Stanisław Skorupka
Urodzony 14 II 1906 w Warszawie. Studia na Wydziale Polonistyki UW (1930–1936). Stypendium w Berlinie oraz w Instytucie Fonetycznym w Paryżu (1937–1939). W czasie okupacji uczestnik tajnego nauczania (1939–1945). Pracownik KUL (1944–1945). Doktorat na UW (1945), profesor (1961). Kierownik Zakładu Języka Polskiego Wydziału Polonistyki UW (1969–1975). Wieloletni przewodniczący Rady Naukowej Instytutu Języka Polskiego UW. Profesor PAN (1962–1968).
Językoznawca i leksykograf, polonista; twórca podstaw polskiej frazeologii; studia w dziedzinie frazeologii, stylistyki i fonetyki; autor wielu prac o bliskoznaczności.
Uczeń i współpracownik Witolda Doroszewskiego, współtwórca Słownika języka polskiego (t. I-XI, 1958–1969) i zastępca redaktora naczelnego.
Zmarł 31 V 1988 w Warszawie.
Słownik wyrazów bliskoznacznych, Warszawa 1957; Stylistyka polska (współautor: H. Kurkowska), Warszawa 1959; Słownik frazeologiczny języka polskiego, t. I-II, Warszawa 1967–1968.
Jan Tokarski, Stanisław Skorupka – jego działalność naukowa, „Prace Filologiczne” 1975, t. XXV.
Kiedy wspominam prof. Stanisława Skorupkę, widzę niewysokiego, drobnego starszego pana, zawsze schludnie ubranego i sprawiającego wrażenie osoby bardzo kruchej i delikatnej, może nieco zagubionej na korytarzach polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego. Mówił głosem cichym, choć wyraźnym, a przy tym dobitnie podkreślał te wyrazy czy frazy, na których mu zależało. Nigdy nie podnosił głosu, nie denerwował się, nie wyglądał na osobę, której gdzieś się spieszy. Był przy tym rzeczowy i umiał krótko i jasno wyłożyć swoje zdanie, swoje poglądy. Chciałoby się powiedzieć, że – wbrew stereotypowi – był profesorem dobrze poukładanym i pełnym usystematyzowanej wiedzy.
Takie samo wrażenie sprawiał jego warsztat pracy. Miałem kiedyś okazję odwiedzić prof. Skorupkę w jego mieszkaniu w alei 3 Maja. Dużą część jego gabinetu zajmowały szuflady, a właściwie wąskie i długie szufladki, poustawiane jedna na drugiej (a może była to szafa pełna szufladek?). Gdy profesor wysunął jedną z nich, okazało się, że są one wypełnione małymi, jednakowo przyciętymi karteczkami z wypisanymi wyrazami i cytatami do nich, czyli tak zwanymi fiszkami, uporządkowanymi wedle określonego kryterium. Nie pamiętam już, czy była to kartoteka słownika frazeologicznego, czy słownika synonimów (dwóch chyba najważniejszych, a na pewno najbardziej pracochłonnych jego dzieł leksykograficznych), w każdym razie zrobiła na mnie duże wrażenie. Dziś, gdy dysponujemy korpusami językowymi i elektronicznymi bazami danych, które dają niemal natychmiastowy dostęp do potrzebnej informacji językowej, z sentymentem, ale i z dużym szacunkiem patrzymy na owe setki tysięcy fiszek, pracowicie najpierw wypełnianych na maszynie do pisania (a jeszcze wcześniej – ręcznie!), a potem układanych w odpowiedniej kolejności w tekturowych segregatorach czy drewnianych szufladkach. To wymagało pracowitości, cierpliwości i systematyczności.
Profesor Skorupka odznaczał się tymi wszystkimi cechami w najwyższym stopniu. W jednym z wywiadów, udzielonych już pod koniec życia, pytany o to, jak tworzył słownik frazeologiczny, mówił: „Materiały archiwalne przeglądałem codziennie, pozostając przez kilka godzin po pracy w redakcji [...]. Ostateczną redakcję wykonałem sam. Największą trudność stanowiło opracowanie takiego układu słownika, który by pozwolił z olbrzymiego materiału archiwalnego wydobyć i możliwie przejrzyście przedstawić bogactwo połączeń wyrazowych, ich typów i znaczeń charakterystycznych dla naszego języka”1. Bagatela! Przecież wymagało to wybierania spośród milionów karteczek, potem przekładania i układania tych, które się wybrało. Codziennie! I: „kilka godzin po pracy w redakcji”! A przecież najpierw trzeba było przyjąć założenia teoretyczne i metodologiczne, żeby wiedzieć, jak poruszać się w gąszczu materiału archiwalnego. I prof. Skorupka zrobił to. Opracował pierwszą na gruncie polskiego językoznawstwa teorię frazeologii. Wydzielił tę dziedzinę z innych działów językoznawstwa, zakreślił jej granice, określił, co jest związkiem frazeologicznym. Przede wszystkim zaś zaproponował klasyfikację formalną i semantyczną frazeologizmów, która jest już klasyczna, której uczy się w szkołach i którą się przywołuje, a niekiedy stosuje także dziś w pracach naukowych z językoznawstwa. Kilka pokoleń uczniów dowiedziało się, że związki frazeologiczne dzielą się formalnie na wyrażenia, zwroty i frazy, a ze względu na spójność członów na związki stałe i łączliwe, a także że są związki luźne, które przynależą już do składni, a nie do frazeologii. To weszło w powszechny obieg wiadomości z zakresu językoznawstwa i nie wszyscy pamiętają, kto wprowadził oraz upowszechnił te rozróżnienia i klasyfikacje.
Leksykograficznym rezultatem żmudnych, trwających 10 lat prac Stanisława Skorupki nad polską frazeologią jest dwutomowy Słownik frazeologiczny języka polskiego2, który ukazał się w roku 1967 (t. I) i 1968 (t. II). Miał od tamtego czasu 10 wydań, ostatnie w 2002 roku. Autor zaznaczył we wstępie, że „Słownik ten [...] nie ma być tylko suchym rejestrem utartych wyrażeń i zwrotów, ma on być inwentarzem obrazującym raczej sposoby wyrażania się, [...] powinien pełnić funkcje również stylistyczne i pomagać w formułowaniu myśli i różnorodnym ujmowaniu ich w szatę językową”3. W tej wypowiedzi ujawnia się, tak charakterystyczne dla warszawskiej szkoły językoznawczej połowy XX wieku, dążenie do tego, by to, co się robi, miało zastosowanie praktyczne, by służyło różnym kręgom ludzi, nie tylko wszystkim zawodowo posługującym się językiem, lecz także tym, którzy uważają polszczyznę za wartość, którą należy pielęgnować.
Słownik frazeologiczny to nie jedyne dzieło leksykograficzne w dorobku prof. Skorupki. Przygodę z leksykografią rozpoczął od uczestnictwa w zespole przygotowującym, a potem redagującym nowy słownik języka polskiego. Redaktorem naczelnym tego dzieła był Witold Doroszewski, a wspomniany dziesięciotomowy słownik jest znany jako „słownik Doroszewskiego”, ale wkład Stanisława Skorupki w to dzieło był duży i istotny. Profesor pełnił funkcję zastępcy redaktora naczelnego i na niego w dużej mierze spadały obowiązki redakcyjne, kontakty z wydawcami i inne prace, niezbyt wdzięczne, ale konieczne. Inny członek zespołu redagującego słownik, późniejszy profesor, Jan Tokarski, tak pisał o roli Skorupki w powstawaniu słownika: „nie trzeba zapominać, że na statku obok jego kapitana niepoślednią rolę odgrywają niewidoczni dla pasażerów ludzie maszynowni. Samo dojście do skutku i trwanie imprezy słownikowej przypisuję w dużej mierze temu, że W. Doroszewski w okresach najtrudniejszych dotyczących jej organizacji miał oparcie w wytrwałości i zmyśle organizacyjnym Stanisława Skorupki”4. Sam Skorupka bardzo sobie cenił udział w tworzeniu wielkiego słownika języka polskiego. We wspominanym już tu wywiadzie mówił: „niezmiernie wiele zawdzięczam pracy w redakcji Słownika języka polskiego. Obcowanie z materiałem językowym gromadzonym dla potrzeb redakcji w każdym większym słowniku, z tekstami, z których ten materiał się czerpie, zarówno daje możność poznania bogactwa wyrazowego, form gramatycznych języka, różnorodnych użyć tych form, jak i pozwala poznać ogromne bogactwo myśli, obyczajów, zdarzeń, faktów, różnorodność patrzenia na świat i oceny tego świata przez społeczność językową w danej epoce”5. Stwierdzenie to, sprzed 30 przecież lat, brzmi bardzo współcześnie, jakby było wygłoszone przez zwolennika kierunku zwanego kognitywizmem, a co najmniej przez zorientowanego językoznawczo antropologa kultury.
O ile zaangażowanie w tworzenie Słownika języka polskiego było dla prof. Skorupki szkołą leksykograficzną – doskonaleniem umiejętności zawodowych w tym zakresie, o tyle redagowanie Słownika wyrazów bliskoznacznych, który wyszedł w roku 1957 i miał 24 wydania (!) – ostatnie w 1997 roku – wynikało z jego indywidualnych zainteresowań zawodowych. Wyrazom bliskoznacznym poświęcił w latach 50. kilka artykułów teoretycznych, w których uściślał pojęcie synonimiczności w języku. Wprowadził rozróżnienie na synonimy semantyczne i stylistyczne, pokazywał, że między synonimami bliższymi a dalszymi trudno jest przeprowadzić ostrą granicę (co znowu sprawia, że możemy poglądy te porównywać do ujęć kognitywnych z ich podkreślaniem istotności sfer pośrednich między pojęciami i odpowiadającymi im elementami językowymi), a także zwracał uwagę na to, że nawet tak zwane jednoznaczniki nie są całkowicie wymienne w kontekstach. Słownik synonimów, nazwany precyzyjniej słownikiem wyrazów bliskoznacznych, choć oparty na dobrze przemyślanych podstawach teoretycznych i metodologicznych, miał cel przede wszystkim praktyczny: „ułatwienie pracy [...] ludziom piszącym, wtedy kiedy pragną zastąpić wyraz często używany innym, a niezupełnie to samo znaczącym lub znaleźć najtrafniejsze określenie, najodpowiedniejszy zwrot”6. Temu celowi jest podporządkowany układ słownika. Ma on dwie części; w pierwszej są synonimiczne grupy wyrazów, ułożonych tak, że jeden z nich traktuje się jako główny – jest to hasło, wokół którego grupuje się wyrazy z nim bliskoznaczne. Druga część jest alfabetycznym indeksem wszystkich wyrazów i zwrotów, które znajdują się w grupach części pierwszej. W ten sposób czytelnikowi łatwo znaleźć grupę wyrazów, o które mu chodzi.
Wśród spostrzeżeń teoretycznych prof. Skorupki z zakresu zależności znaczeniowych między słowami jest i to, że czasem uznaje się za wyrazy bliskoznaczne słowa, które łączy jakaś wspólna cecha znaczeniowa (nazwał je synonimami rzekomymi), np. deszcz, śnieg, grad czy beret, czapka, kapelusz, sombrero, ale które przecież synonimami nie są, gdyż odnoszą się do różnych desygnatów. Ta obserwacja, że wyrazy można łączyć w grupy powiązane cechą rodzajową i wspólnie opisywać, wyprzedzała na gruncie językoznawstwa polskiego o ponad 10 lat teorię pola leksykalnego, tak płodnie rozwijaną potem, w latach 70. i 80. XX wieku.
Doświadczenie leksykograficzne prof. Skorupki wykorzystywali wydawcy, prosząc go o kierowanie zespołami opracowującymi różne słowniki. Nie odmawiał, gdyż uważał, że „zapotrzebowanie na wszelkie typy słowników zawsze było i jest ogromne: niezbędne są one w szkołach, w redakcjach wydawnictw, w ogóle do użytku dla dużej części społeczeństwa, zwłaszcza ludzi parających się piórem”7. Stąd też nazwisko prof. Skorupki widnieje na stronie tytułowej m.in. Słownika wyrazów obcych8, Słownika języka Jana Chryzostoma Paska9 czy wreszcie Małego słownika języka polskiego10. Znając rzetelność i pracowitość profesora, możemy być pewni, że jego udział w tworzeniu tych słowników był znaczny, żeby nie powiedzieć – podstawowy. Świadczy o tym choćby fakt, że z trojga redaktorów Małego słownika języka polskiego to właśnie on jest wymieniony w podtytule na pierwszym miejscu, choć kolejność alfabetyczna nazwisk, a także względy grzecznościowe (dwie pozostałe osoby redagujące to kobiety) wskazywałyby na umieszczenie jego nazwiska na miejscu trzecim.
Zanurzenie się w gąszcz wyrazów, pochodzących z różnych odmian polszczyzny, konieczne przy pracy nad słownikami, wzmogło zainteresowania prof. Skorupki wartością stylistyczną słów. Dał temu wyraz w kilku pracach dotyczących wyrazów bliskoznacznych, w których analizował ich nacechowanie stylistyczne11, a także artykułach dotyczących zagadnień teoretycznych związanych ze stylistyką językoznawczą12. Pozwoliło mu to następnie dać charakterystykę odmian stylistycznych polszczyzny w popularnym, wznawianym kilkakrotnie podręczniku Stylistyka polska, napisanym wspólnie z inną wybitną językoznawczynią – Haliną Kurkowską13. Uczony rozróżnił style indywidualne i style typowe, a następnie zajął się szczegółową charakterystyką tych drugich, które tworzą podstawowe style funkcjonalne języka. Do jego typologii stylów funkcjonalnych odwoływali się wielokrotnie późniejsi badacze odmian polszczyzny, czasem ją uzupełniając, czasem z nią polemizując. Do dziś nie kwestionuje się istnienia odrębnego stylu naukowego i urzędowego (u Skorupki nazywa się on „urzędowo-kancelaryjnym”). Inne style, wyróżnione w Stylistyce też są wymieniane w późniejszych opracowaniach, choć pod zmienionymi nazwami (np. styl monologowy zamiast Skorupkowego stylu przemówień oraz oddzielnie styl dziennikarski i styl publicystyczny zamiast jednego stylu publicystyczno-dziennikarskiego) lub z inną kwalifikacją rodzajową (np. raczej pisze się o języku potocznym niż o stylu potocznym). Nie kwestionuje się do dziś tego, że – jak pisał prof. Skorupka – podstawą wyróżniania i analizy poszczególnych stylów są cechy słownikowe i składniowe tekstów.
Stosunkowo mniej znane są prace Stanisława Skorupki z zakresu fonetyki. A przecież to właśnie od fonetyki – i to fonetyki akustycznej – zaczynał on swoją karierę naukową. Tej problematyce, przed II wojną światową pionierskiej, była poświęcona jego praca magisterska, obroniona w 1936 roku, badaniom eksperymentalnym zamierzał się też poświęcić w dalszej pracy naukowej. Okazało się, że w Polsce nie ma odpowiedniej aparatury badawczej, możliwej do wykorzystania w tej dziedzinie, doktorantowi udało się jednak uzyskać stypendium Funduszu Kultury Narodowej i dalsze studia odbywał (w latach 1937–1939) na Uniwersytecie Humboldtów w Berlinie, „tam bowiem – jak mówił w wywiadzie – stosowano najnowszą ówcześnie aparaturę badawczą”14. Badania te dotyczyły budowy akustycznej samogłosek polskich i zostały przez autora dodatkowo zweryfikowane w Instytucie Fonetycznym w Paryżu (gdzie przebywał w ramach tego samego stypendium). Wojna spowodowała, że doktorat przesunął się na rok 1945, a drukiem został wydany dopiero w roku 195515. Po wojnie nie było w Polsce warunków do uprawiania fonetyki eksperymentalnej, wymagającej drogiej aparatury, toteż prof. Skorupka od razu zrezygnował z kontynuowania tych badań, przez co nie jest doceniane jego pionierstwo w tej dziedzinie.
Bezpośrednio po wojnie rozwinęły się natomiast badania dialektologiczne, które miały na celu spisanie zanikających gwar ludowych. Profesor Skorupka, jak niemal wszyscy językoznawcy warszawscy, brał udział w wyprawach dialektologicznych na Mazowsze, Kurpie, Warmię i Mazury, jednakże tego typu praca badawcza go nie frapowała. Wywodził się z rodziny rzemieślniczej, kultura ludowa nie była mu bliska, a wrodzona nieśmiałość nie sprzyjała nawiązywaniu kontaktów z wiejskimi informatorami, co stanowiło podstawę dobrego wywiadu dialektologicznego. Dlatego przy zbieraniu materiału musiał się opierać na pomocy asystentów i studentów, w dużej części młodzieży wiejskiej, łatwo zdobywającej zaufanie miejscowej ludności. Charakterystyczne, że tematyce dialektologicznej Stanisław Skorupka nie poświęcił żadnego artykułu naukowego.
W czasach mojej nauki licealnej wśród podręczników do języka polskiego wyróżniała się niewielką objętością książeczka: Język polski. Wiadomości z zakresu słownictwa, frazeologii i stylistyki. Klasa X. Nazwisko jej autora – Stanisława Skorupki – niewiele mi wówczas mówiło, ale podręcznik budził zaufanie ucznia: był cienki, wiadomości były w nim podane w sposób zwięzły, przystępny, tak, że dało się tego nauczyć16. Toteż, pamiętam, podreperowałem sobie ocenę okresową z polskiego, kiedy wyrecytowałem za tym podręcznikiem wiadomości na temat: „treść i zakres wyrazu”. Nie przypuszczałem wówczas, że autor tej książki będzie potem przewodniczącym komisji na moim egzaminie magisterskim, a następnie moim kierownikiem w Zakładzie Języka Polskiego UW...
Trzeba bowiem wreszcie powiedzieć o karierze naukowej Stanisława Skorupki. Przez niemal całe życie naukowe był związany z Uniwersytetem Warszawskim. Tu studiował w latach 1930–1936, tu prowadził zajęcia na podziemnym uniwersytecie w latach okupacji hitlerowskiej i tu wrócił po krótkim epizodzie pracy na KUL już w 1945 roku. Pracował zawsze na warszawskiej polonistyce, choć jednostki, w których był zatrudniony, nosiły różne, zmieniające się z czasem nazwy. Przez kilka lat (1969–1975) był kierownikiem Zakładu Języka Polskiego, będącego częścią ówczesnego Instytutu Filologii Polskiej UW. Potem przez wiele lat był przewodniczącym Rady Naukowej nowo powstałego Instytutu Języka Polskiego. Profesorem nadzwyczajnym został w 1961 roku, a profesorem zwyczajnym – w 1971 roku.
Nie zabiegał o żadne godności czy stanowiska, ale jeśli go poproszono, obejmował te funkcje, na których mógł być przydatny. Miał malutki gabinet na parterze gmachu polonistyki, a w nim stylowe meble, głównie szafy biblioteczne, pełne różnojęzycznych czasopism językoznawczych z końca XIX i początku XX wieku, odziedziczone po Stanisławie Szoberze, przedwojennym profesorze. Po przejściu prof. Skorupki na emeryturę (w 1976 roku) meble i książki z tego gabinetu zostały przeniesione do gabinetu dyrektora Instytutu Języka Polskiego, gdzie są do dziś i starszym językoznawcom warszawskim przypominają postać skromnego, nieśmiałego profesora Stanisława Skorupki.
1„Polonistyka” 1983, nr 3.
2S. Skorupka, Słownik frazeologiczny języka polskiego, t. I-II, Warszawa 1967–1968.
3Idem, Wstęp, [w:] Słownik frazeologiczny języka polskiego, Warszawa 1984, s. V.
4J. Tokarski, Stanisław Skorupka – jego działalność naukowa, „Prace Filologiczne” 1975, t. XXV, s. 6.
5„Polonistyka” 1983, nr 3.
6S. Skorupka, Wstęp, [w:] Słownik wyrazów bliskoznacznych, Warszawa 1987, s. V.
7„Polonistyka” 1983, nr 3.
8Słownik wyrazów obcych, red. Z. Rysiewicz, oprac. leksykograficzno-polonistyczne S. Skorupka, Warszawa 1954.
9Słownik języka Jana Chryzostoma Paska, t. I A-N, red. nacz. H. Koneczna, W. Doroszewski, zastępcy red. nacz. S. Skorupka i S. Szlifersztejnowa, Warszawa 1965.
10Mały słownik języka polskiego, red. S. Skorupka, H. Auderska, Z. Łempicka, Warszawa 1968.
11Por. np. Wyrazy bliskoznaczne i ich wartość stylistyczna II: Użycie stylistyczne wyrazów bliskoznacznych, „Poradnik Językowy” 1954, z. 5, s. 13–19.
12Elementy stylu potocznego, „Poradnik Językowy”1958, z. 8, s. 381–392; Frazeologia a stylistyka, „Poradnik Językowy” 1960, z. 3, s. 97–111.
13H. Kurkowska, S. Skorupka, Stylistyka polska. Zarys, Warszawa 1959.
14„Polonistyka” 1983, nr 3.
15S. Skorupka, Studia nad budową akustyczną samogłosek polskich, Wrocław 1955.
16Warto dodać, że podręcznik ten miał kilkanaście wydań.