Anna Sadurska

Urodzona 1 IX 1924 w Warszawie. Studia na UW, doktorat (1951), habilitacja (1962). Adiunkt w Zakładzie Archeologii Klasycznej, następnie kierownik Katedry (potem Zakładu) Archeologii Śródziemnomorskiej UW. Profesor (1972).

Filolog i archeolog klasyczny. Badania nad sztuką starożytną i jej recepcją w kulturze polskiej. Pracownik Działu Sztuki Starożytnej Muzeum Narodowego w Warszawie (1949–1951). Uczestniczka wykopalisk na Krymie (Mirmekeion), w Egipcie (Tell Atrib) i Syrii (Palmyra).
Członek TNW (1982), Polskiego Towarzystwa Filologicznego, Deutsches Archäologisches Institut, Association Internationale d’Archéologie Classique. Członek, a następnie przewodnicząca i honorowa przewodnicząca Komitetu Nauk o Kulturze Antycznej PAN.
Redaktor serii „Studia Antiqua” i „Corpus Signorum Imperii Romani”.
Zmarła 3 III 2004 w Warszawie.

W cieniu Panteonu: O sztuce starożytnego Rzymu, Warszawa 1965; Palmyra – narzeczona pustyni: dzieje i sztuka, Warszawa 1968; Sztuka ziemi wydarta: archeologia klasyczna 1949–1970: najnowsze odkrycia i metody badań, Warszawa 1972; Archeologia starożytnego Rzymu, t. I-II, Warszawa 1975–1980.

T. Mikocki, Profesor Anna Sadurska, „Archeologia” 2005, t. LVI.

PIOTR BIELIŃSKI

ANNA SADURSKA

1924–2004

 

Profesor Anna Sadurska, wybitna badaczka starożytności antycznej, była związana z Uniwersytetem Warszawskim przez 40 lat jako wykładowca akademicki. Warszawianka z urodzenia, studia uniwersyteckie mogła podjąć dopiero po zakończeniu wojny i jej pierwszym wyborem była filologia klasyczna. Jednak już podczas studiów zainteresowania Sadurskiej rozszerzyły się na archeologię klasyczną, której nauczał wówczas prof. Kazimierz Michałowski. Chociaż jej związki z filologią klasyczną pozostały na zawsze bardzo żywe, to wraz z upływem czasu w jej życiu naukowym wzrastała rola archeologii, by w końcu stać się jej główną specjalnością.

Bezpośrednio po studiach, w 1949 roku, rozpoczęła pracę w Dziale Sztuki Starożytnej Muzeum Narodowego w Warszawie. Zajmowała się tam, tak jak i wszyscy pracownicy Działu w tych czasach, przede wszystkim dokumentowaniem i inwentaryzacją starożytnych zabytków, które jakoś przetrwały wojnę. Młoda filolożka znalazła się wtedy w gronie zdominowanym przez archeologów, wychowanków prof. Michałowskiego, zainteresowanych podobnie jak ona antykiem. Wśród nich szczególną pozycję zajmowała późniejsza prof. Maria Ludwika Bernhard, wybitna znawczyni greckiego malarstwa wazowego, przez wiele lat zaprzyjaźniona z Sadurską. Z tego okresu pochodzi też wiele innych przyjaźni zawodowych naszej bohaterki. Praca w muzeum przeniosła ją ze świata literatury antycznej w świat antycznej epigrafiki, bo jest rzeczą jasną, że najbardziej w tej pracy interesowały ją zabytki, na których znajdowały się starożytne inskrypcje – przy ich interpretacji jej przygotowanie filologiczne bardzo się przydawało. Najwięcej czasu poświęcała początkowo inskrypcjom łacińskim, jako że zawsze bardziej fascynowała ją cywilizacja i kultura rzymska niż grecka. Dotyczy to zresztą nie tylko filologii, lecz także archeologii. Niektóre z zabytków, z którymi się w owym czasie zetknęła w warszawskim Muzeum Narodowym, głównie epigraficznych, stało się następnie podstawą kilku jej prac naukowych – w tym rozprawy doktorskiej, opublikowanej później w języku francuskim. W roku, w którym ją obroniła na UW, a więc w 1951, odeszła z Muzeum Narodowego, by rozpocząć pracę jako adiunkt w ówczesnym Zakładzie Archeologii Klasycznej UW. Wspomniana placówka parokrotnie zmieniała później nazwę, a czasem i miejsce w strukturze macierzystego Wydziału, by w końcu stać się częścią Instytutu Archeologii UW. Niezależnie od różnego typu zawirowań o charakterze administracyjnym Sadurska była już od tej pory na stałe związana z nauczaniem archeologii klasycznej na naszej uczelni. Tutaj też habilitowała się w 1962 roku, w 1973 została profesorem nadzwyczajnym, a w 1980 – profesorem zwyczajnym. Od razu trzeba też zaznaczyć, że nauczanie szybko ją wciągnęło i od tej pory dydaktyka akademicka w różnych odmianach stała się jedną z jej pasji, podobnie jak i działalność popularyzatorska.

Początek kariery uniwersyteckiej nie pociągnął za sobą zerwania współpracy naukowej młodej dr Sadurskiej z Działem Sztuki Starożytnej Muzeum Narodowego. Nie licząc opublikowanej dysertacji doktorskiej, regularnie ukazywały się jej publikacje poświęcone zabytkom epigrafiki greckiej i rzymskiej ze zbiorów MN. Naturalnym jednak skutkiem podjęcia pracy w placówce archeologicznej było zwiększające się zaangażowanie w studia nad archeologią klasyczną. Jako archeolog była przedstawicielem tradycyjnej wizji archeologii klasycznej, a więc szkoły skupiającej się na studiach nad sztuką grecko-rzymską. W konkretnym przypadku naszej bohaterki, chodziło, jak już wspominałem, o sztukę rzymską, a dokładniej o rzeźbę i malarstwo rzymskie, mozaiki, a nawet gemmo-gliptykę, a w o wiele mniejszym stopniu o rzymską architekturę. W swoich badaniach traktowała tradycyjne studia nad kwestiami stylu w sztuce antycznej bardziej jako narzędzie do poznania gustów estetycznych epoki niż jako cel sam w sobie. W tak nakreślonych ramach Sadurska koncentrowała się początkowo na przykładach rzymskiej sztuki sepulkralnej, z którymi miała do czynienia w Muzeum Narodowym w Warszawie. W badaniach tych pociągał ją także ich aspekt epigraficzny. Należy dodać, że problematyka sztuki sepulkralnej czasów imperium rzymskiego interesowała uczoną także na późniejszych etapach jej kariery naukowej. Śledząc uważnie kolejne etapy rozwoju naukowego prof. Sadurskiej, można zauważyć, jak z pierwotnych zainteresowań badawczych pączkują następne, z których później „wyrastają” jeszcze inne. Jednocześnie jednak widać w całym obszarze pasji badawczych bohaterki tego szkicu biograficznego pewną zasadniczą spójność zainteresowań i częste powroty do wątków już wcześniej będących przedmiotem studiów. Po sztuce sepulkralnej w kręgu zainteresowań Sadurskiej pojawia się ikonografia sztuki rzymskiej. Na gruncie tych zainteresowań powstała jej praca habilitacyjna i znów punktem wyjścia były zbiory starożytne Muzeum Narodowego, w których znalazła się jedna z tak zwanych tabliczek iliackich, od dawna uważana za zaginioną. Ta książka Sadurskiej do dziś jest cytowana, a za nią pojawiła się później seria artykułów, poświęconych funkcji propagandowej rzymskiej sztuki oficjalnej doby Wczesnego Cesarstwa. Dokładniej badaczce chodziło o rolę, jaką odgrywała sztuka w propagandzie dynastii julijsko-klaudyjskiej i dynastii Flawiuszy. Jakby w konsekwencji tych prac pojawił się w działalności naukowej Sadurskiej kolejny wątek badawczy w postaci studiów nad rzymską rzeźbą portretową. W tym przypadku splotły się wyniki jej studiów nad różnymi formami portretowania członków rodzin cesarskich z pragnieniem publikowania zabytków sztuki antycznej, znajdujących się w polskich zbiorach muzealnych, które wyniosła ze współpracy z Muzeum Narodowym. Rezultatem tych prac był tom zawierający publikację portretów rzymskich z polskich kolekcji wydany w ramach prestiżowej serii Corpus Signorum Imperii Romani (1972), który należy uważać za jedno z ważniejszych osiągnięć Sadurskiej. Dzieło to nie mogłoby powstać, gdyby nie było poprzedzone badaniami nad stanem i zawartością polskich kolekcji sztuki antycznej tak mocno przetrzebionych przez wojnę. Z tego narodziło się jeszcze jedno pole aktywności badawczej, a mianowicie studia nad dziejami polskiego antykwarstwa i zbieractwa antyków na ziemiach polskich. Nurt ten wydawał się Sadurskiej wyjątkowo ważny nie tylko ze względów naukowych, lecz także społecznych, gdyż ukazywał, jak ważną rolę odgrywała antykomania w polskiej kulturze XVIII wieku i kształtowaniu ówczesnych gustów estetycznych. Do studiów nad rzymskim portretem w polskich zbiorach powróciła zresztą później, jeszcze raz wydając wraz z gronem współpracowników (w 20 lat po pierwszym) dwuczęściowy drugi polski tom Corpus Signorum Imperii Romani.

Zakres zainteresowań badawczych prof. Sadurskiej niejako z natury rzeczy czynił z niej, jak to jest określane w środowiskowym żargonie archeologów, archeologa „gabinetowego”. Termin ten oznacza badacza, który większość swych badań prowadzi, wykorzystując zabytki znajdujące się już od dawna w różnego rodzaju zbiorach czy kolekcjach. Oczekują one na naukowe opracowanie bądź też – w przypadku relatywnie dobrze znanych – wymagają przewartościowania ich dotychczasowych interpretacji. „Gabinetowiec” swe badania najczęściej prowadzi w muzealnych magazynach i bibliotekach, a nie w terenie. Przeciwstawieniem „gabinetowca” ma być archeolog „polowiec”, zajmujący się przede wszystkim badaniami terenowymi, najczęściej wykopaliskowymi i opracowujący przede wszystkim wyniki tych badań. Granica między tymi „specjalnościami” dziś nie jest już tak ostra jak w przeszłości, choć nadal rozróżnienie to do pewnego stopnia funkcjonuje. W przypadku Sadurskiej do jej strony „gabinetowej” należy jednak dopisać także kilka kart czysto „polowych”, które wywarły znaczący wpływ na jej naukowy życiorys. Zacząć trzeba od tego, że bardzo pociągały ją ruiny antycznych miast i znajdowane w nich zabytki, ale trzeba też stwierdzić, że techniki wykopaliskowe i inne elementy warsztatu polowego niespecjalnie ją pasjonowały. Jej pierwszy kontakt z archeologią polową zbiegł się w czasie z rozpoczęciem pierwszych po wojnie prac wykopaliskowych polskich archeologów śródziemnomorskich pod kierunkiem prof. Michałowskiego. Było to w 1956 roku. Obiekt badań stanowiła jedna z dzielnic antycznego miasta Mirmekeion na Krymie, założonego przez kolonistów z Miletu. Sadurska była członkiem tej misji jako archeolog-epigrafik i to właśnie w roli epigrafika jej wkład w prace misji okazał się najistotniejszy. Zajęła się bowiem nową w polskiej tradycji naukowej gałęzią epigrafiki antycznej, a mianowicie epigrafiką ceramiczną, co w tym konkretnym przypadku oznaczało odciskane stemplami inskrypcje na amforach i dachówkach. Pochodzący z wykopalisk w Mirmekeion zespół tego rodzaju zabytków został przez nią opublikowany, co dało początek rozwojowi tego typu studiów w Polsce na podstawie materiałów z kolejnych polskich wykopalisk w basenie Morza Śródziemnego. Następnym przystankiem na wykopaliskowej drodze Sadurskiej były polskie badania w Tell Atrib, w Egipcie, w samym końcu lat 50., gdzie znów jako archeolog-epigrafik wzięła udział w dwóch kolejnych sezonach badawczych. Egiptu jednak specjalnie nie polubiła, a prawdziwą „archeologiczną” miłością jej życia okazała się dopiero syryjska Palmyra. Była członkiem kierowanej przez prof. Michałowskiego pierwszej polskiej misji wykopaliskowej w Palmyrze w 1959 roku, a potem wracała tam jeszcze pięciokrotnie, ostatnie trzy razy już jako kierownik polskiej misji archeologicznej. Zauroczenie Palmyrą, pomijając już czar samego miejsca, brało się w znacznym stopniu z faktu, że w ruinach miasta Sadurska znalazła to, czego naprawdę szukała w archeologii. Choć nie było ono w 100 procentach grecko-rzymskie, wpływ „klasycznego” antyku na lokalną tradycję orientalną był tu bardzo mocny. W mieście znajdowała się i architektura sakralna, i grobowce, inskrypcje i rzeźby, mozaiki i dekorowane lampki, czyli raj dla archeologa klasycznego. Pochodzące głównie z grobów liczne przykłady rzeźby palmyreńskiej od razu przykuły jej uwagę i stały się później przedmiotem głębszych studiów. Ich owocem, oprócz kilku artykułów, była też napisana wspólnie z wybitnym syryjskim archeologiem, dr. Adnanem Bounni, praca: Les sculptures funéraires de Palmyre, za którą w 1994 roku została uhonorowana w Wenecji zaszczytną nagrodą międzynarodową Premio europeo di archeologia. Swego rodzaju uwieńczeniem kariery „polowej” prof. Sadurskiej były kierowane przez nią wykopaliska w grobowcu rodzinnym palmyreńskiego dostojnika Alaine, które doprowadziły do odkrycia ważnego zespołu rzeźb grobowych. Publikacja wyników tych badań jest niewątpliwie jednym z najważniejszych osiągnięć naukowych w dorobku Sadurskiej. Ubocznym efektem i zarazem miarą jej palmyreńskich fascynacji była napisana przez nią popularnonaukowa książka Palmyra – narzeczona pustyni (1968). Publikacja miała licznych czytelników i przez wiele lat była też podstawową lekturą wstępną młodych ludzi zainteresowanych grecko-rzymskim Bliskim Wschodem. Trzeba też dodać, że jedną z konsekwencji badań Sadurskiej nad rzeźbą palmyreńską stało się opracowanie przez nią rzeźb rzymskich odkrytych przez polskich archeologów w czasie wykopalisk w obozie legionowym w Novae w dzisiejszej Bułgarii. Jak widać, wszystkie aspekty działalności naukowej badaczki ściśle się ze sobą przeplatały, tworząc dość spójną konstrukcję, w której nowe pola zainteresowań nie wypierały starych, a tylko je wzbogacały.

Wyniki swoich badań Sadurska publikowała regularnie, a teksty, które uważała za szczególnie ważne, od razu w językach obcych i często w uznanych międzynarodowych periodykach archeologicznych. Brała też udział w licznych kongresach. Sprawiało to, że zarówno w polskim, jak i międzynarodowym środowisku badaczy antyku miała uznaną wysoką pozycję. Dowodem na to było członkostwo tak poważnych organizacji naukowych jak Deutsches Archäologisches Institut czy Association Internationale d’Archéologie Classique. Profesor Sadurska cieszyła się wielkim autorytetem także w środowisku starożytników w kraju. Była członkiem Komitetu Nauk o Kulturze Antycznej PAN od chwili jego powołania, później została jego Przewodniczącym, a wreszcie – Honorowym Przewodniczącym. Pozostawała aktywnym członkiem Polskiego Towarzystwa Filologicznego i członkiem wielu komitetów redakcyjnych czasopism naukowych. Umiała zręcznie, z delikatnością i poczuciem humoru rozstrzygać i łagodzić środowiskowe spory. Zachowując konsekwencję, starała się, by przy tym zbytnio nie ranić podrażnionych ambicji oponentów, choć od czasu do czasu zdarzały się jej gafy w relacjach z uczonymi starszego pokolenia. W jej życiu uniwersyteckim bardzo ważny był dzień, w którym, po przejściu na emeryturę prof. Michałowskiego, zostało jej powierzone kierownictwo Katedry Archeologii Śródziemnomorskiej UW, a więc wychowanie następnych pokoleń archeologów śródziemnomorskich. Starała się zawsze walczyć o autonomię tej specjalności na Uniwersytecie i broniła jej interesów jak tylko umiała, zabiegając jednocześnie o utrzymanie jedności środowiska, co wcale nie było łatwym zadaniem. Gdy w połowie lat 70. powstał Instytut Archeologii, była w nim, aż do emerytury, Kierownikiem Zakładu Archeologii Śródziemnomorskiej.

Wspominałem już o roli, jaką w życiu Sadurskiej odgrywała dydaktyka akademicka i popularyzacja nauki. Można by powiedzieć, że tę drugą uważała za przedłużenie tej pierwszej. Była to popularyzacja prowadzona na różnych poziomach i w wielu kierunkach, ale mająca jeden cel – przybliżanie wiedzy o antyku, a zarazem swoistą obronę wartości i znaczenia znajomości cywilizacji antycznej we współczesnym świecie. W tym ostatnim przypadku chodziło jej m.in. o obronę utrzymania nauczania łaciny w liceach i na uniwersyteckich studiach humanistycznych. W jej aktywności mieściły się zarówno artykuły w popularnonaukowych czasopismach, przybliżające nauczycielom i uczniom szkół średnich najnowsze, niekoniecznie tylko polskie, odkrycia naukowe z dziedziny badań nad antykiem, jak i skierowane do szerszej publiczności artykuły prasowe czy audycje radiowe. W czasach, gdy dostęp do informacji o wydarzeniach naukowych za granicą był ograniczony, starała się, choćby przez sprawozdania z kongresów międzynarodowych, w których brała udział, wprowadzać te informacje do szerszego obiegu w kraju. Najważniejsze z tego punktu widzenia były jednak trzy książki adresowane do bardziej wyrobionego na tym polu kręgu czytelniczego – z pewnym naciskiem na czytelnika młodszego. Wszystkie trzy (o jednej z nich już wcześniej wspominałem) dotyczyły archeologii klasycznej. Zarówno W cieniu Panteonu, jak i Sztuka ziemi wydarta były świetnymi lekturami, z których korzystali niekiedy także studenci. Najwyższy szczebel tej „drabiny” dydaktyczno-popularyzatorskiej skonstruowanej przez Sadurską reprezentuje napisany przez nią dwutomowy podręcznik akademicki Archeologia starożytnego Rzymu, będący pierwszą tego rodzaju publikacją w polskim piśmiennictwie naukowym. Przez podręczniki wkraczamy w kolejną sferę akademickiej aktywności Sadurskiej, czyli do szczególnie lubianej przez nią dydaktyki. Była bardzo dobrym wykładowcą, konstruującym logicznie swe wykłady, z dużym talentem do prezentowania ujęć syntetycznych. Śledząc uważnie literaturę naukową, starała się, by w jej kursowych wykładach zawsze znalazło się miejsce dla najnowszych odkryć czy ustaleń. Sprawiało to, że prowadzone przez nią zajęcia cieszyły się zawsze dobrą opinią u studentów. Tym spośród nich, którzy wybrali jako swą specjalność archeologię klasyczną, poświęcała bardzo dużo czasu, udostępniając swe prywatne zbiory biblioteczne, ułatwiając kontakty z badaczami zagranicznymi i dostęp do zagranicznych bibliotek, co przy mizerii krajowych zasobów bibliotecznych w tej dziedzinie było bardzo ważne. Wychowała ponad 100 magistrów. Z gronem swych uczniów starała się utrzymywać kontakt nawet po uzyskaniu przez nich dyplomów, zapraszając do stałego udziału w seminariach magisterskich i doktoranckich czy studiach podyplomowych. Było w tym widać dążenie do utrzymania międzypokoleniowych więzów środowiskowych i zachętę do stałego poszerzania granic wiedzy młodszych kolegów. Wciągała ich do udziału w jej własnych projektach badawczych i współautorstwa różnych tekstów. Z grona tego wywodzi się wielu wypromowanych przez nią doktorów, z których trójka uzyskała później tytuły profesorskie. Jej zainteresowanie uczniami nie ograniczało się tylko do kwestii czysto zawodowych, służyła radą i pomocą także w wypadku różnych problemów życiowych. Lubiła wiedzieć, co się u każdego z nich dzieje, popadając czasami nawet w nadopiekuńczość. Trzeba dodać, że prof. Sadurska prowadziła na naszej uczelni wykłady i seminaria nie tylko dla archeologów, lecz także dla historyków sztuki i filologów klasycznych. Jej działalność dydaktyczna nie ograniczała się zresztą tylko do Uniwersytetu, lecz obejmowała także Akademię Teologii Katolickiej (dzisiejszy Uniwersytet im. kardynała S. Wyszyńskiego) i Uniwersytet Łódzki. Na wykłady była zapraszana przez prawie wszystkie polskie uczelnie, na których w tej czy innej formie studenci mieli kontakt z kulturą antyczną, a także przez wiele uczelni zagranicznych.

Była osobą pogodną i życzliwie nastawioną do świata, co symbolizował jej słynny uśmiech, za którym skrywała niekiedy momenty zaambarasowania. Miała przy tym duży dystans do siebie samej i swojej działalności naukowej, a jeśli czasami instynkt na tym polu ją zawiódł, to uwagi przyjaciół (nawet złośliwe) przyjmowała z pogodą. Kiedyś co prawda poniosły ją nerwy, gdy jeden z tygodników dla kobiet, który – jako przykładowi kobiety archeologa – poświęcił jej dłuższy, okraszony zdjęciami artykuł, nadał mu tytuł: Kobieta, która kopie. Sadurska, co nieczęste w świecie akademickim, umiała świetnie godzić swe obowiązki rodzinne z pracą naukową i lubianym przez nią życiem towarzyskim. Rodzina zawsze odgrywała w jej życiu bardzo ważną rolę i niekiedy była nawet włączana w jej życie naukowe, uczestnicząc w pracach misji wykopaliskowych. Szczególnie dumna była z syna, dziś znanego profesora prawa, którego różne sukcesy stanowiły żelazny punkt środowiskowych spotkań towarzyskich. Oprócz męża, znanego prawnika, i dwojga dzieci, za ważnego członka rodziny był uważany także każdy kolejny pies.

Jako student, a później współpracownik w Katedrze Archeologii Śródziemnomorskiej UW, miałem okazję stykać się z prof. Sadurską przez wiele lat. Nasze kontakty były dość nietypowe, gdyż mając odmienne zainteresowania i podejście do archeologii, nie pasowałem do jej wizji archeologii śródziemnomorskiej, a właściwie powinienem napisać – archeologii klasycznej. Moje zainteresowania traktowała z pewną pobłażliwością, jako dziecięcą chorobę, z której kiedyś powinienem wyrosnąć, aż ostatecznie się z nimi pogodziła. Chociaż nigdy nie zostałem uczniem prof. Sadurskiej, w różnych trudnych momentach zawsze mogłem liczyć na jej życzliwość i radę. Potrafiła wtedy znaleźć właściwe, dobre, szczere słowa. Gdy wspominam początki mojej pracy na uczelni, nie mogłem nawet podejrzewać, że pod koniec jej życia nasze stosunki staną się tak bliskie, ciepłe i serdeczne.