Kazimierz Smulikowski
Urodzony 15 IX 1900 we Lwowie. Studia na Akademii Górniczej w Krakowie, Politechnice Lwowskiej i UJK we Lwowie. Doktorat (1924) i habilitacja (1929) tamże. Asystent na Politechnice Lwowskiej. Docent, następnie profesor Uniwersytetu Poznańskiego (1930–1939), prodziekan i dziekan Wydziału Matematyczno-Przyrodniczego. W czasie II wojny światowej wykładowca Uniwersytetu Iwana Franki we Lwowie. Kierownik Katedry Petrografii Wydziału Geologii UW (od 1952), twórca Katedry Mineralogii i Geochemii (1954), później kierownik Zakładu Mineralogii (1968–1970).
Geolog, mineralog, petrograf, z zamiłowania entomolog; specjalista w zakresie eklogitów; w kręgu jego zainteresowań było wykorzystanie chemii w badaniach geologicznych; badania nad procesami anatektycznymi, klasyfikacją skał, które uległy selektywnemu wytapianiu.
Członek PAN (1956). Kierownik Zakładu Nauk Geologicznych PAN (od 1970).
Wieloletni redaktor czasopisma „Archiwum Mineralogiczne”.
Zmarł 19 IX 1987 w Warszawie.
O glaukonicie, Lwów 1924; Geochemia, Warszawa 1952; Minerały skałotwórcze, Warszawa 1955; Zagadnienie genetycznej klasyfikacji granitoidów, Warszawa 1958; Droga po kamieniach: wspomnienia, Warszawa 1994.
W. Barczyk, Kazimierz Smulikowski (1900–1987) prof. dr hab. – petrograf, [w:] Wspomnienia o zmarłych profesorach i docentach, Księga pamiątkowa absolwentów Wydziału Geologii 1992–2002, Warszawa 2002.
Druga wojna światowa dokonała znacznych spustoszeń wśród polskich geologów. Poza Uniwersytetem Jagiellońskim i Akademią Górniczo-Hutniczą pozostały niewielkie katedry, bądź zakłady, niemal całkowicie zajmujące się obsługą dydaktyczną różnych kierunków przyrodniczych. Równocześnie, obowiązująca doktryna polityczno-ekonomiczna wymagała inwentaryzacji posiadanych złóż surowców, zwłaszcza na tzw. Ziemiach Odzyskanych, i poszukiwaniu nowych. Takie było podłoże decyzji Prezydium Rządu PRL z sierpnia 1951 roku o utworzeniu na Uniwersytecie Warszawskim Wydziału Geologii. Wydział ten powstawał przez zasadniczą centralizację placówek rozproszonych. Przeniesiono do Warszawy Katedrę Geologii z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika z Torunia, Katedrę Mineralogii i Petrografii Uniwersytetu Poznańskiego, a równocześnie zlikwidowano wielce zasłużone katedry Uniwersytetu Jagiellońskiego, pozostawiając jednak geologię na Akademii Górniczo-Hutniczej. Ze względów politycznych geologię pozostawiono na Uniwersytecie Wrocławskim jako wizytówce Ziem Odzyskanych.
W taki to sposób 1 października 1952 roku zaczął funkcjonować Wydział Geologii Uniwersytetu Warszawskiego, w którym profesor Kazimierz Smulikowski pełnił funkcję kierownika jednej z siedmiu tworzonych katedr – Katedry Petrografii. Dwa lata później utworzył także Katedrę Mineralogii i Geochemii. Wraz z profesorem Smulikowskim przeniesiono do Warszawy pracowników całej jego katedry z Uniwersytetu Poznańskiego, a była to grupa osób o wysokich kwalifikacjach naukowych.
Profesor Smulikowski zjawił się w Warszawie dopiero w wieku 52 lat. Był jednak dobrze znany w środowisku polskich geologów i cieszył się wielkim autorytetem jako naukowy lider polskiej petrografii, człowiek dobrze rozpoznawalny za granicą. Prawdziwy reprezentant przedwojennej profesury: elegancki, o nienagannych manierach, posługujący się językiem bogatym, starannym, czasem (zwłaszcza w piśmie) nieco archaizującym. Był prawdziwym przyrodnikiem i swych zainteresowań nie ograniczał do skał. Jako entomolog-amator zebrał bardzo bogatą kolekcję chrząszczy, którą zresztą, w postaci starannie uporządkowanej, ofiarował Muzeum Zoologii. Na każdą wyprawę geologiczną – w kraju i za granicę – zawsze brał z sobą cały osprzęt łowcy owadów: siatkę do chwytania, probówki, butelkę z eterem itd.
Przed Warszawą był Lwów i Poznań. We Lwowie studiował mineralogię, tamże uzyskał doktorat (1924) i habilitację (1929) podczas swej asystentury na Politechnice. Począwszy od roku 1930 aż do 1939 zatrudniony był na Uniwersytecie Poznańskim, początkowo na stanowisku docenta, później profesora nadzwyczajnego. Podczas II wojny światowej powrócił do Lwowa i tam przez pewien czas pracował na Uniwersytecie Iwana Franki oraz w filii Amt für Bodenforschung. Po wojnie powrócił do Poznania. Tu objął Katedrę Mineralogii i Petrografii. Na Uniwersytecie Poznańskim pełnił także funkcję prodziekana, a później dziekana Wydziału Matematyczno-Przyrodniczego.
Kierując zespołami badawczymi, potrafił zaprowadzić i utrzymać dyscyplinę, przede wszystkim własnym przykładem punktualności i samoorganizacji. Nawyk taki zachował, nawet będąc już na emeryturze, gdy starannie kontrolował swoje wyjazdy, dbając o to, by nie przekraczać limitów urlopowych dla pracowników.
Był wspaniałym wykładowcą. Składały się na to: bardzo staranne przygotowywanie każdego wykładu (nawet gdy był to ten sam wykład kursowy pozornie powtarzany przez wiele lat), jego logiczna konstrukcja, umiejętność przekazywania przez profesora trudnych i skomplikowanych treści. Niewątpliwie pomagało bogactwo języka, precyzja, a także elegancja – co przyciągało uwagę słuchaczy. Charakterystyczne, że styl uczonego daleki był od jakichkolwiek popisów krasomówczych. Był rzeczowy, spokojny, staranny.
Talenty dydaktyczne profesora Smulikowskiego nie ograniczały się do wspaniałych wykładów. Mimo wielu obowiązków organizacyjnych – równocześnie z działalnością na Wydziale Geologii zajęty był organizowaniem geologicznej placówki w Polskiej Akademii Nauk – znajdował czas na to, by przynajmniej raz w tygodniu odbywać rozmowę z każdym ze swych wychowanków. Były to zawsze rozmowy przy mikroskopie, dyskusje i komentarze na temat tego, co ujawniały preparaty próbek skał. Przy braku dostępu do książek zagranicznych niezwykle cenną była książka profesora Minerały skałotwórcze stanowiąca niezastąpiony podręcznik mikroskopowego rozpoznawania minerałów. Książka ta szybko znalazła się na stole każdego petrografa i służyła przez wiele lat kształceniu kolejnych roczników studentów i doktorantów.
Nie sposób tu pominąć działalności Smulikowskiego jako redaktora. Przez jego ręce przechodziły nie tylko wszystkie teksty przygotowywane do druku w „Archiwum Mineralogicznym”, którego był redaktorem przez wiele lat, lecz wszystkie prace jego współpracowników. W redagowaniu tekstów był niebywale skrupulatny i drobiazgowy. Poprawki dotyczyły sfery stylistycznej, poprawności terminologicznej, lecz także interpunkcji. Wychwytywał najdrobniejsze usterki. Tym samym uczył poprawnego pisania prac.
Profesor Smulikowski był niedościgłym mistrzem mikroskopowego badania minerałów i skał. Nie ograniczał się jednak do rozpoznawania minerałów na podstawie ich cech optycznych, lecz z wielką przenikliwością, w subtelnych szczegółach pokroju kryształów, tworów na styku minerałów, wreszcie struktury skał, dostrzegał informacje o reakcjach przekształcających skałę. Celem badań nie był tylko opis i klasyfikacja skały, lecz przede wszystkim rozpoznanie procesów skałotwórczych. Dodać trzeba, że w owych czasach mikroskop polaryzacyjny był podstawowym narzędziem pracy w petrografii. Drugim były analizy chemiczne skał, wykonywane w tradycyjny sposób na drodze klasycznej „analizy mokrej”. Profesor kategorycznie wymagał, by każda praca magisterska zawierała przynajmniej jedną pełną analizę chemiczną skały własnoręcznie wykonaną przez magistranta. Jak wyjaśniał, w przyszłych badaniach analizy chemiczne będą zlecane do wykonania wyspecjalizowanym laboratoriom, jednak tylko własnoręczna praca pozwoli zrozumieć, czego można od chemika wymagać, jakie są możliwości, lecz także trudności i ograniczenia stosowanych metod.
Charakterystyczne, że uczonego nie fascynowały techniczne aspekty bardzo licznych nowo powstających metod analitycznych. To były tylko narzędzia, a ważniejsze zdawało się ich celowe i świadome wykorzystywanie. Poza najbliższymi współpracownikami chyba nikt nie wie (bo nie ma o tym śladu w literaturze) o tym, że już w połowie lat 50. profesor Smulikowski zrozumiał, że wielu problemów geologicznej historii i budowy obszarów zbudowanych ze skał magmowych i metamorficznych (np. Sudety, trzon Tatr, krystaliczne podłoże północno-wschodniej Polski) nie da się rozwiązać bez datowań wykorzystujących przemiany jądrowe niektórych pierwiastków promieniotwórczych. Już w 1951 roku podjął starania zorganizowania laboratorium izotopowego w Polsce. Zainteresował tym fizyków i doprowadził do poważnej narady, na której ustalono, że jedyną dostępną w Polsce metodą może być tzw. chemiczny wariant metody określającej wiek minerału na podstawie stosunku ołowiu do uranu. Minerałem dobrze nadającym się do takich badań był cyrkon – minerał występujący w skałach typu granity i gnejsy w śladowych ilościach. Podjęto więc (już w 1954 roku) pracochłonne prace nad odseparowaniem cyrkonu, a równocześnie wypróbowywano różne techniki oznaczania ołowiu i uranu. Prace te zarzucono, gdy stwierdzono obecność ołowiu w kwasach, w których czyszczono cyrkon. Profesor obawiał się, że może to być sygnałem ługowania zewnętrznych partii kryształów, a więc naruszania ich pierwotnego składu. Bez spektrometru mas problem nie mógł być rozwiązany. Niepowodzenie to jest jednak dowodem czujności i odpowiedzialności badacza.
Inna próba uruchomienia datowań to budowa linii do ekstrakcji argonu, konieczna do datowań opartych na stosunku radiogenicznego argonu do promieniotwórczego izotopu potasu. Niestety i ta próba zakończyła się niepowodzeniem. Jak się okazało było to zadanie wykraczające poza ówczesne możliwości finansowe i aparaturowe.
Konieczność stworzenia w Polsce nowoczesnego laboratorium zdolnego do wiarygodnego datowania skał i minerałów metodami izotopowymi była wielokrotnie podnoszona przez profesora. Niestety nie dożył dnia, w którym takie laboratorium powstało.
Spuścizna prof. Smulikowskiego to przede wszystkim to, co zostawił nam w swych publikacjach i co w nich przetrwało próbę czasu. Otóż w okresie ponadpięćdziesięcioletniej działalności profesora XIX-wieczna petrografia, nauka opisowa, przekształciła się w petrologię, czyli naukę nie tylko opisującą skały, lecz, wykorzystując prawa zdefiniowane przez chemię fizyczną z jednej strony, zaś wiedzę o wgłębnej budowie Ziemi z drugiej, badającą procesy powstawania skał i ich przeobrażania. Okazało się też, że ważnym nośnikiem informacji o genezie skał i materiału, z jakiego są zbudowane, jest ich skład chemiczny, jednak nie ten podający zawartość pierwiastków głównych (krzem, glin, potas, sód itd.), lecz tzw. śladowych, których zawartość w skałach podawana jest w częściach na milion (ppm).
Znajomość współczesnej literatury pozwalała uczonemu szybko dostrzec nowe kierunki ewolucji petrografii i wkroczyć na ekscytujące ścieżki nowych idei. Sprzyjały też temu dość liczne, na ówczesne czasy, podróże zagraniczne często owocujące wartościowymi publikacjami. Były więc Andy Boliwijskie, Wyspy Kanaryjskie, Francja, wreszcie Finlandia. Zapoznanie się w terenie z tym ostatnim regionem wydaje się szczególnie brzemienne w skutki. Właśnie w Finlandii obserwować można na powierzchni formacje skalne powstałe na znacznych głębokościach, formacje pokrewne tym, jakie profesor badał podczas wypraw na Wołyń. Widać tam wyraźnie, że w warunkach wysokich ciśnień i temperatur bliskich tym, przy jakich dochodzi do częściowego topienia skał zazębiają się i współdziałają procesy magmowe i metamorficzne. Nic dziwnego, że właśnie w Finlandii rodziła się nowoczesna petrologia skał plutonicznych, głębinowych. Masywy granitowe, jakie nam się ukazują, nie są produktem jednego aktu, lecz dopóki pozostają w warunkach wysokotemperaturowych przechodzą głęboką ewolucję, zmiany składu chemicznego, proporcji między poszczególnymi minerałami.
Materiałami zebranymi przed wojną na obszarze Wołynia zajął się uczony w czasie wojny i tuż po jej zakończeniu opublikował dwie bardzo znaczące prace. Poza znaczeniem czysto fizjograficznym prace te przyniosły wnikliwe rozpoznanie procesów anatektycznych, czyli wytapiania stopów ze skał w różnym stopniu upłynnianych. Podwyższenie temperatury może owocować wtórnym zróżnicowaniem nawet pierwotnie jednorodnych skał na serie o różnym stopniu zubożenia w składniki najłatwiej topliwe i wyciśnięte jako wtórne stopy do stref niższych ciśnień lub/i temperatur. Znajdujemy w tych pracach także próbę oryginalnej klasyfikacji skał ulegających selektywnemu wytapianiu i związanej z tym ich nomenklaturze. Niestety prace te ukazały się jedynie w „Archiwum Mineralogicznym”, czasopiśmie niemal nieznanym za granicą, i mimo swej rangi pozostały niemal bez echa w światowym piśmiennictwie.
W konsekwencji zakończenia II wojny światowej Polska zyskała nowe obszary, a wśród nich znaczną część Sudetów. Potrzebą chwili było dokonanie inwentaryzacji, także geologicznej, owych Ziem Odzyskanych. W odniesieniu do skał głębinowych dokonał tego prof. Smulikowski w publikacji Uwagi o starokrystalicznych formacjach Sudetów, w której poglądy geologów niemieckich uzupełniał i konfrontował z własnymi obserwacjami. Dostrzegł mozaikową budowę regionu i wielkie zróżnicowanie skał typu granitowego.
Równocześnie zapoznawał się z literaturą zachodnią, przez lata wojny niedostępną. Literatura ta, w zakresie petrologii skał głębinowych, w dużej mierze poświęcona była ostrym sporom dotyczącym powstawania skał granitowych. Według tradycyjnych poglądów, podtrzymywanych przez obóz tzw. magmatystów, granity i skały pokrewne były produktem intruzji magmy o takim składzie w starsze formacje skalne. Przeciwstawny obóz, tzw. transformistów, dowodził, że granity mogą powstawać także na drodze infiltracji skał o składzie nawet dość odległym od granitowego przez roztwory wgłębnego pochodzenia. Proces taki nazwano granityzacją. Przebiega on w drodze dyfuzji i jest kontrolowany przez gradienty stężeń. Liderzy obu grup zajmowali stanowiska ekstremalne. Smulikowski stał się w Polsce propagatorem idei transformistycznych, początkowo niechętnie przyjmowanych przez ogół geologów. Bogata literatura przedmiotu dostarczała przekonujących dowodów, zarówno petrograficznych, jak i strukturalnych, dla obu stanowisk. Również własne obserwacje doprowadziły profesora Smulikowskiego do aprobaty stanowiska wyraźnie określonego przez Herberta Harolda Reada w tytule głośnej książki Granity i granity, że niemal taki sam produkt – skała o składzie granitowym – może powstać w różny sposób. Znalazło to wyraz w artykule Genetyczna klasyfikacja granitoidów, w którym uczony starał się znaleźć wśród skał sudeckich granity różnej genezy. Równocześnie uczył patrzeć na skały jako produkty długotrwałej i często skomplikowanej ewolucji.
Sudety są masywem o bardzo długotrwałej, wieloetapowej historii geologicznej. Odczytywać ją można w wieloraki sposób, przy pomocy różnych metod badawczych. Rozumiał profesor, że historia tego rejonu ma jakby dwa aspekty – petrologiczny i tektoniczny. Pierwszy dotyczy materii tworzącej masywy skalne, drugi budowy tych masywów, ich struktury, wskaźników przemieszczeń i deformacji. Budowa w skali mikroskopowej z jednej strony, budowa w skali makro – z drugiej. Obie metody badawcze prof. Smulikowski łączył w corocznych wyprawach terenowych, które przeprowadzał wspólnie z prof. Henrykiem Teisseyrem z Uniwersytetu Wrocławskiego, czołowym polskim geologiem strukturalnym owego czasu. Nierzadko obu profesorom towarzyszyli ich asystenci i nabierało to charakteru szkoły terenowej. Tak było też w czasie wyprawy w Rodopy, gdzie obydwaj profesorowie wraz ze swymi współpracownikami demonstrowali grupie geologów bułgarskich współczesne metody analizy drobnych struktur, ich interpretację i przenoszenie rezultatów na odczytanie budowy i tektonicznej historii całego masywu górskiego.
Niemal równocześnie zaczęła się fascynacja profesora eklogitami. Te niezbyt rozpowszechnione, lecz zróżnicowane skały powstały na wielkich głębokościach, w warunkach ogromnych ciśnień i wysokich temperatur. W Sudetach znane są z izolowanych, drobnych wystąpień jako tzw. porwaki tektoniczne, strzępy oderwane z macierzystego środowiska i przemieszczone wiele kilometrów ku górze. Stanowią one materialne dowody warunków panujących na znacznych głębokościach. Szczegółowe badania Smulikowskiego spowodowały, że stał się on na forum międzynarodowym uznawanym autorytetem w tej specyficznej dziedzinie petrologii. Między innymi odkrył, że o mineralnym składzie eklogitów decydowały nie tylko warunki ciśnienia i temperatury, jak dotychczas sądzono, lecz także pewne specyficzne cechy ich składu chemicznego. Miało to zasadnicze znaczenie w okresie, gdy panowało pojęcie facji mineralnych, stanowiących podstawę do klasyfikacji skał metamorficznych. Twórca tego pojęcia, fiński petrolog Pennti Eskola, klasyfikował skały metamorficzne wyłącznie według kombinacji ciśnienia i temperatury. Skład chemiczny pierwotnej skały decydował tylko o proporcjach ilościowych minerałów budujących skałę przeobrażoną, o tym jednak, jakie minerały krystalizowały, decydowały tylko warunki fizyczne. Profesor Smulikowski był jednym z nielicznych, którzy dużą rolę upatrywali w składzie chemicznym.
Zainteresowanie uczonego chemiczną stroną petrologii zaczęło się bardzo wcześnie. Już wkrótce po wojnie profesor wydał monumentalne dzieło Geochemia opublikowane w 1952 roku. Prócz rozdziałów poświęconych procesom działającym w przyrodzie, książka przedstawiła w sposób systematyczny dane o każdym z pierwiastków z osobna, szczególnie zaś o występowaniu w przyrodzie, warunkach koncentrowania się i migracji. Zacytuję tu charakterystyczną dla profesora definicję geochemii jako nauki o historii naturalnej pierwiastków. Geochemia prof. Smulikowskiego była przez pewien czas jedyną książką tego typu na świecie, docenianą i używaną za granicą w środowiskach znających język polski, np. na Słowacji. W pierwszej powojennej dekadzie wydanie jej na Zachodzie było niemożliwe.
Skłonność profesora do porządkowania terminologii naukowej i definiowania zasad klasyfikacji skał i procesów w nich zachodzących objawiała się na wszystkich etapach jego działalności. Mamy więc propozycję klasyfikacji skał anatektycznych, później genetyczną klasyfikację granitoidów, a wreszcie klasyfikację eklogitów. Klasyfikacją skał magmowych Smulikowski zajmował się już od 1934 roku. Jego późniejsza (lata 70.) aktywność na tym polu jest mało znana, gdyż polegała na ożywionej korespondencji z prof. Albertem Streckeisenem i twórczym uczestnictwie w międzynarodowej komisji systematyki skał magmowych.
Profesor Smulikowski był niekwestionowanym autorytetem naukowym, ojcem polskiej petrologii zastępującej petrografię. Zasiewał w świadomości polskich geologów idee nowe, mało znane i rozumiane w Polsce odizolowanej od świata przez wojnę i utrudniony dostęp do zachodniej literatury w okresie powojennym. Był współautorem wielu z tych idei, choć nie zostało to w pełni docenione w literaturze światowej. Pomysły dotyczące dyferencjacji anatektycznej wypracował w czasie wojny, a kiedy ogłaszał je na kongresie geologicznym w Londynie, już wydawały się spóźnione i wtórne.
Do prawdziwego mistrzostwa doprowadził badania mikroskopowe. Był także świadkiem procesu stopniowego zastępowania badań mikroskopowych przez mikrochemiczne. Współczesny petrograf dla diagnozy minerału nad analizę mikroskopową przedkłada punktową analizę chemiczną dokonywaną przy pomocy mikrosondy elektronowej. Czasem może to powodować odczucie, że prace prof. Smulikowskiego to już tylko historia. Tym, którzy tak myślą, radzę poczytać prace profesora. Zdziwią się, ile można się nauczyć także dziś i jak powinno się pisać rozprawy naukowe.
Pozornie był powszechnie doceniany i szanowany, dekorowany wysokimi odznaczeniami państwowymi. Jednak, gdy zawierucha 1968 roku na Uniwersytecie zakończyła się likwidacją katedr i zastąpienia ich przez duże instytuty, a na Wydziale Geologii powołano tylko trzy instytuty, Smulikowski nie został już dyrektorem Instytutu Geochemii, Mineralogii i Petrografii, a nawet Zakładu Petrografii, choć pozostawiono mu kierownictwo Zakładu Mineralogii. W 1970 roku otrzymał pismo od Rektora czy Ministra (nie pamiętam dokładnie) mówiące, że „Z powodu osiągnięcia wieku starczego przenoszę pana Profesora na emeryturę”. Dla Smulikowskiego, człowieka niebywale eleganckiego, taka stylistyka była nie do przyjęcia.
I tak praktycznie zakończyła się działalność prof. Smulikowskiego na Uniwersytecie. Już nie był potrzebny. Przez kilka lat nadal jednak działał w geologicznej placówce PAN, którą kierował. Poza tym odczuwał potrzebę realizacji własnych planów: dokończenia, podsumowania i zamknięcia wieloletnich badań w Sudetach oraz napisania wspomnień obejmujących całe jego życie. Zawsze systematyczny i obowiązkowy, pisał będąc już zupełnie unieruchomiony przez ciężki reumatyzm. Zmarł we śnie, w tydzień po złożeniu wspomnień w wydawnictwie.