W 1967 r. francuski polityk i publicysta Jean-Jacques Servan-Schreiber opublikował książkę zatytułowaną Le Défi américain. Przekonywał w niej, że Stany Zjednoczone zdecydowanie górują nad Europą pod względem możliwości rozwoju gospodarczego. Publikacja szybko stała się światowym bestsellerem, pobudzającym do dyskusji. Jej temat miał kluczowe znaczenie dla tych, którzy chcieli rywalizować z USA – sojusznikiem, ale i konkurentem. Szkolnictwo wyższe było jedną z dziedzin, w których „amerykańskie wyzwanie” rzucało się w oczy bardzo wyraźnie. Wzrost światowego znaczenia amerykańskich uniwersytetów stanowił oczywiście jeden z aspektów osiągania przez Stany Zjednoczone statusu supermocarstwa. Supermocarstwowość polityczno-militarna miała oparcie w potędze gospodarczej, potencjale naukowym i atrakcyjności wzorców kulturowych.

Uniwersytety amerykańskie, które wyrosły na gruncie zmodyfikowanej przez kolonistów tradycji angielskiej, w XIX w. zaczęły podlegać oddziaływaniu humboldtowskiego modelu uczelni. Założony w 1876 r. w Baltimore Johns Hopkins University był pierwszym w USA uniwersytetem o celach wyraźnie badawczych. W XX w. na gruncie amerykańskim ukształtował się zróżnicowany wewnętrznie system szkolnictwa wyższego, w którym uniwersytety badawcze tworzą czołówkę wyróżniającą się wysokim poziomem nauczania. The Servicemen’s Readjustment Act (potocznie „G.I. Bill”) z 1944 r., na mocy którego państwo pokrywało koszty studiowania weteranom wojennym, otwierał epokę widocznej demokratyzacji studiów. Procesy demokratyzacyjne nabrały jeszcze tempa w latach 60., wraz z nasileniem się kampanii o emancypację rasową i rozwojem ruchu feministycznego. „G.I. Bill” był czymś znamiennym dla epoki, w której państwo podejmowało coraz więcej zadań społecznych, lecz charakterystyczną cechą amerykańskiego systemu edukacji wyższej pozostało znaczenie, jakie dla jego funkcjonowania ma sektor pozarządowy. Elita uniwersytetów badawczych – Harvard University, Princeton University, Stanford University, University of Chicago, Yale University, Columbia University – to uczelnie prywatne. Zdecydowaną większość uczelni państwowych stanowią uniwersytety stanowe, w zasadzie finansowane przez państwo, ale intensywnie zabiegające o dodatkowe fundusze ze źródeł zarówno publicznych, jak prywatnych. „Menedżerski” sposób zarządzania uniwersytetami uważany jest w USA za rzecz oczywistą.

Po II wojnie światowej uczelnie amerykańskie stały się światowymi centrami badawczo-oświatowymi, a uniwersytety europejskie doświadczyły – jak ujął to Rüegg – „prowincjonalizacji”. Przestały być tym, czym były przez długi czas: wzorem dla reszty świata72. W popularnych rankingach wyższych uczelni (szanghajskim czy QS) prym wiodą uniwersytety amerykańskie, z którymi w pewnym stopniu konkurować mogą brytyjskie, w tym zwłaszcza Oksford i Cambridge. Rankingi uczelni bywają nie bez racji ostro krytykowane73, ale dominacja USA nie ulega wątpliwości.

5. Uniwersytet Columbia, Butler Library

W obliczu „amerykańskiego wyzwania” stanęły uniwersytety, których europejskość stopniowo nabierała pogłębionego znaczenia, coraz bardziej wykraczając poza ramy li tylko geograficznej charakterystyki. Trzeba jednak pamiętać, że szkolnictwo wyższe nie przodowało w dziedzinie integracji europejskiej. I choć procesy integracyjne – początkowo dotyczące przede wszystkim gospodarki – musiały wywrzeć wpływ na życie uczelni, to „europeizacja” europejskich uniwersytetów następowała dość powoli i nie bez przeszkód. Poczynania powstałej w 1949 r. Rady Europy miały pod tym względem bardzo ograniczone znaczenie. W traktatach rzymskich z 1957 r., powołujących do życia Europejską Wspólnotę Gospodarczą, sprawy kształcenia wyższego zajmowały odległe miejsce. Spory wokół jednej z kwestii poruszanych w traktatach zaczęły jednak skłaniać do starań o zacieśnienie współpracy w sferze akademickiej. Chodziło o wzajemne uznawanie przez członków EWG dyplomów wyższych uczelni. Trudności związane z ustalaniem kryteriów, jakie powinny w tej dziedzinie obowiązywać, znacznie przyczyniły się do zwołania w 1971 r. konferencji ministrów odpowiedzialnych za edukację i badania w sześciu państwach Wspólnoty. Konferencja powołała komisję mającą zająć się możliwościami rozwoju akademickiej współpracy w ramach EWG. W 1973 r. został opublikowany raport tej komisji, w którym podkreślano, że bez naukowego i edukacyjnego współdziałania nie uda się osiągnąć podstawowego celu traktatów rzymskich, czyli przyspieszenia rozwoju gospodarczego74. Europejska integracja w dziedzinie szkolnictwa wyższego – wychodząca, o czym należy pamiętać, poza ramy EWG, a później Unii Europejskiej – nabrała tempa w latach 80. Powstały wtedy programy mające ułatwić naukową i edukacyjną współpracę – takie jak Erasmus (European Action Scheme for the Mobility of University Students), zainaugurowany w 1987 r., stwarzający organizacyjne podstawy wymiany studentów między krajami Europy. W 1999 r. 29 państw podpisało Deklarację Bolońską. Wyrażano w niej zamiar utworzenia Europejskiego Obszaru Szkolnictwa Wyższego. Przyjęty wtedy program – znany jako Proces Boloński – zakładał ujednolicenie podstawowych zasad studiowania, co otwierało perspektywę prawdziwie intensywnej współpracy75.

Jakie będą europejskie uniwersytety w nadchodzących latach? Akademicka integracja Europy, której podstawą stał się Proces Boloński, posuwa się do przodu. Po upadku wschodnioeuropejskiego „realnego socjalizmu” procesami integracyjnymi zostały objęte państwa dawnego bloku sowieckiego. Jeśli jednak przyszłość uczelni na naszym kontynencie ma być w znacznej mierze przyszłością wspólną, to ku czemu właściwie zmierzamy? O zadania uniwersytetu pytano od wieków i będzie się pytać nadal. Pytania te są pochodną naszych podstawowych dylematów życiowych. Jaką wartość ma wiedza? Jak do niej dochodzić? Jeśli ma być użyteczna, to na czym ta użyteczność polega? Czy wiedza może być bezużyteczna i czy użyteczność może obniżyć rangę wiedzy? Szukając odpowiedzi, poddajemy weryfikacji ustalone wzorce kształcenia i wypracowujemy stopniowo nowe. I tylko to z pewnością się nie zmieni.