Uniwersytet Warszawski był największą szkołą wyższą II Rzeczpospolitej pod względem liczby słuchaczy. Po przywróceniu w 1921 r. zajęć, zawieszonych w czasie wojny bolszewickiej, uczyło się tu 7518 studentów. W kolejnych latach ich liczba wahała się od 8145 w roku akademickim 1924/1925 do 9933 w roku 1932/1933, na ogół przekraczając 9 tysięcy. Oznacza to, iż studiował tu mniej więcej co piąty polski student. Dla porównania, druga co do wielkości uczelnia, jaką przez większość lat międzywojennych był Uniwersytet Jagielloński, liczyła w szczytowym okresie 7653 studentów, Uniwersytet Jana Kazimierza – 7358, Uniwersytet Poznański – 5334, zaś Uniwersytet Stefana Batorego – 3923136.
Wykres 1. Liczba studentów UW 1915–1939
Przytoczone powyżej dane, zaczerpnięte z publikacji poświęconej szkolnictwu wyższemu w ówczesnej Polsce, należy traktować jako przybliżone, gdyż liczba studentów zmieniała się w zależności od trymestru, nie wszyscy zapisujący się na Uniwersytet podejmowali też w ogóle studia. Ze sporządzonych na użytek wewnętrzny statystyk wynika, że np. w pierwszym półroczu roku akademickiego 1922/1923 immatrykulowanych zostało na Uniwersytecie Warszawskim 10 156 studentów, lecz aż 500 z nich zostało niemal natychmiast skreślonych z powodu nieuiszczenia czesnego, a dalszych 496 zwróciło się w ciągu pierwszych kilku miesięcy o świadectwa wystąpienia. W efekcie, w drugim półroczu tego samego roku liczba studiujących spadła do 8380, chociaż w międzyczasie na Uniwersytet zapisały się nowe osoby137. Podobna płynność stanu osobowego występowała przez cały okres międzywojenny.
Ogółem w latach 1915–1939 na Uniwersytecie immatrykulowało się 57 436 osób, wśród których było 21 379 kobiet (37%) i 36 057 mężczyzn (63%). Jako pierwszy uczynił to 17 XI 1915 r. Romuald Kalinowski, urodzony w 1890 r. w Warszawie, absolwent tamtejszego IV Rosyjskiego Gimnazjum Rządowego, który wcześniej zdążył już ukończyć uniwersytet w Dorpacie. Tuż po nim zapisany został Józef Rubinraut, dziewiętnastolatek wyznania najprawdopodobniej mojżeszowego, mający za sobą naukę w VII Gimnazjum w Warszawie. Żaden z nich uczelni nie ukończył: pierwszy skreślony został z listy studentów w 1917 r., drugi przerwał studia 5 lat później138.
W sumie w pierwszym roku funkcjonowania uczelni zapisało się na nią 1110 studentów, w 2 kolejnych latach I wojny światowej liczba nowo wstępujących była jeszcze niższa i nie przekraczała tysiąca. Najmniej studentów, bo zaledwie 548, przybyło w 1920 r., kiedy Uniwersytet został faktycznie zamknięty ze względu na wojnę bolszewicką i związaną z nią mobilizację studentów oraz kadry naukowej. Za to w 1921 r. – w pierwszym prawdziwym roku pokoju – immatrykulowała się rekordowa liczba 4331 osób. W późniejszych latach przybywało co roku średnio ok. 2700 nowych studentów. W 1939 r. zdążyło jeszcze wstąpić na Uniwersytet 92139. Ostatnią osobą figurującą w matrykułach sprzed wybuchu II wojny światowej jest Maria Gumowska, absolwentka Państwowego Gimnazjum Żeńskiego im. ks. Adama Jerzego Czartoryskiego w Wilnie, wyznania rzymsko-katolickiego, urodzona w 1914 r. w Słonimiu, która po 1945 r. nie powróciła już na uczelnię140. Ze względu na płeć i wyznanie jej postać symbolizować może zmiany, jakie następowały wśród słuchaczy Uniwersytetu od jesieni 1915 r., gdy na uczelnię zapisali się 2 pierwsi studenci – mężczyźni, z których pierwszy był pochodzenia polskiego, a drugi żydowskiego.
Studenci rozpoczynający naukę na Uniwersytecie różnili się dość istotnie pod względem wieku. Najmłodsi mieli zaledwie 15 lat, przypadki takie zdarzały się jednak coraz rzadziej w miarę krzepnięcia systemu oświatowego odradzającego się państwa polskiego. W 1915 r. na uczelnię zapisało się 4 piętnastolatków, w 1921 r. – 6, lecz w całych latach 30. było już ich łącznie tylko 4. Młodzież taka była najczęściej „produktem” eksternistycznej nauki w domu w początkowych latach edukacji, która pozwalała dostać się do gimnazjum od razu do klasy wyższej, a tym samym spędzić w jego murach mniej lat i wcześniej uzyskać świadectwo dojrzałości. Nie należy chyba z góry zakładać, że musiały to być zawsze jednostki wybitnie uzdolnione. Spośród 4 szesnastolatków, którzy, jak wówczas mówiono, wstąpili na Uniwersytet w 1915 r., ukończył go tylko 1 i to dopiero po 10 latach nauki141.
Tabela 3. Immatrykulacje na UW z podziałem według płci 1915–1939
Rok | Liczba immatrykulowanych kobiet | Odsetek kobiet wśród immatrykulowanych | Liczba immatrykulowanych mężczyzn | Odsetek mężczyzn wśród immatrykulowanych | Liczba immatrykulacji ogółem |
---|---|---|---|---|---|
1915 | 107 | 9,6% | 1003 | 90,4% | 1110 |
1916 | 96 | 12,9% | 651 | 87,1% | 747 |
1917 | 253 | 27,9% | 654 | 72,1% | 907 |
1918 | 751 | 31% | 1668 | 69% | 2419 |
1919 | 759 | 38,4% | 1219 | 61,6% | 1978 |
1920 | 160 | 29,2% | 388 | 70,8% | 548 |
1921 | 1611 | 37,2% | 2720 | 62,8% | 4331 |
1922 | 1019 | 31,6% | 2202 | 68,4% | 3221 |
1923 | 1042 | 35,3% | 1910 | 64,7% | 2952 |
1924 | 998 | 37,9% | 1638 | 62,1% | 2636 |
1925 | 998 | 37,5% | 1664 | 62,5% | 2662 |
1926 | 1087 | 36% | 1937 | 64% | 3024 |
1927 | 1135 | 37,6% | 1889 | 62,4% | 3024 |
1928 | 1104 | 41% | 1586 | 59% | 2690 |
1929 | 1186 | 41,8% | 1652 | 58,2% | 2838 |
1930 | 1384 | 41,2% | 1972 | 58,8% | 3356 |
1931 | 1374 | 43,3% | 1799 | 56,7% | 3173 |
1932 | 1152 | 40,6% | 1687 | 59,4% | 2839 |
1933 | 981 | 41,8% | 1365 | 58,2% | 2346 |
1934 | 859 | 37,6% | 1429 | 62,4% | 2288 |
1935 | 760 | 35,2% | 1397 | 64,8% | 2157 |
1936 | 820 | 36,9% | 1404 | 63,1% | 2224 |
1937 | 830 | 39,3% | 1282 | 60,7% | 2112 |
1938 | 966 | 47,2% | 1082 | 52,8% | 2048 |
1939 | 32 | 34,8% | 60 | 65,2% | 92 |
Ogółem | 21 379 | 37,2% | 36 057 | 62,8% | 57 436 |
Źródło: Opracowanie własne na podstawie danych USOS.
37. Studenci UW w drodze na wykłady, listopad 1931 r.
Siedemnastolatkowie zdarzali się wśród kandydatów na Uniwersytet częściej, stanowiąc do 5% kolejnych roczników. Wśród rozpoczynających studia najliczniej jednak reprezentowana była młodzież w wieku od 18 do 21 lat, czyli taka, która zdawała właśnie w miarę normalnym trybem egzamin dojrzałości. W 1915 r. stanowiła ona blisko 55% immatrykulowanych, w 1921 r. – 61%, zaś w 1931 r. już prawie 76%. Wzrost tego odsetka wskazuje na stopniowe normowanie się sytuacji w kraju po wojennych zawieruchach, dzięki czemu więcej młodzieży miało szansę kontynuować edukację, trafiając na uczelnię bezpośrednio ze szkół średnich142.
Część młodzieży nie mogła zapisać się na Uniwersytecie od razu po uzyskaniu matury, gdyż musiała wpierw zgromadzić odpowiednie środki na opłacenie czesnego, podejmując na pewien czas pracę zarobkową. „[...] Maturę zdałem z wynikiem dobrym w 1931 r. Rok szkolny 1931/1932 przesiedziałem w domu, pracując jak i ile można było, byle dostać się na uniwersytet” – opisywał jeden z kandydatów143. Powodowało to zwiększenie przeciętnego wieku osób rozpoczynających studia. W przypadku mężczyzn pewien wpływ na wiek kandydatów na Uniwersytet miało również – nawet już w czasach pokoju – wcześniejsze odbywanie przez część z nich zasadniczej służby wojskowej. W II Rzeczypospolitej obowiązkiem tym objęci byli wszyscy obywatele płci męskiej, którzy w danym roku kalendarzowym kończyli 21. rok życia. Fakt bycia studentem nie zapewniał automatycznego wyreklamowania z wojska, więc część poborowych decydowała się odsłużyć je bezpośrednio po uzyskaniu świadectwa dojrzałości, aby później nie przerywać nauki w szkole wyższej. Jako tzw. poborowi z cenzusem trafiali do koszar na 12 miesięcy, na uczelnię zaś zapisywali się już jako podchorążowie rezerwy, o rok starsi, niż gdyby uczynili to bezpośrednio po maturze. (Postąpił tak m.in. Władysław Jamontt, późniejszy działacz Ruchu Narodowo-Radykalnego „Falanga”144). W efekcie, wśród osób wstępujących na Uniwersytet znajdowało się proporcjonalnie więcej kobiet w wieku 18–19 lat niż ich rówieśników-mężczyzn. W 1931 r. w rocznikach tych stanowiły one 50–54% immatrykulowanych. Świeżo upieczeni podchorążowie zasilali z kolei roczniki dwudziestodwu- i dwudziestoczterolatków, w których bardzo wyraźnie przeważali liczbowo nad kobietami145.
Część młodych mężczyzn uzyskiwała odroczenie powołania do wojska do momentu ukończenia 23. roku życia „z tytułu odbywania nauki w wyższych zakładach naukowych”, które warunkowo mogło zostać przedłużone o kolejne 2 lata studentom niektórych kierunków politechnicznych oraz medycyny i weterynarii146. Pozwalało to ukończyć studia w normalnym trybie tylko w przypadku, gdy nauka odbywała się bez opóźnień. W innych sytuacjach studenci zmuszeni byli do jej zawieszenia na czas odbywania służby, co władze akademickie przyjmowały z zasady z wyrozumiałością, udzielając im stosownych urlopów, a także idąc na rękę w sprawie przełożenia terminów egzaminów itp. Dokumentują to liczne akta osobowe, w których część korespondencji z Uniwersytetem prowadzona jest już z jednostek wojskowych147. W każdym przypadku powszechny obowiązek obrony kraju traktowano niezwykle poważnie, o czym przekonał się na własnej skórze student Wydziału Humanistycznego Jan Radożycki, którego na skutek pomyłki w aktach policja – głucha na jakiekolwiek tłumaczenia – doprowadziła siłą z domu studenckiego na komisariat, gdzie dopiero zdołał wytłumaczyć nieporozumienie148.
Normalizacja systemu oświatowego w latach międzywojennych przejawiała się również poprzez spadek liczby studentów najstarszych. O ile w 1915 r. na Uniwersytet zapisało się ok. 5% osób w wieku powyżej 30 lat, o tyle w 1921 r. było ich wśród nowo przyjętych 4,3%, natomiast w 1931 r. – tylko 2,1%149. Niektórzy z nich w momencie immatrykulacji byli już nobliwymi panami, a głównym motywem tak późnego podejmowania przez nich studiów bądź ich wznowienia była chęć podniesienia prestiżu społecznego lub kontynuacji kariery zawodowej. „Ze mną zaś zdawał jakiś pan, z wyglądu starszy od Profesora, i odpowiedzi nie bardzo mu wychodziły” – zapamiętał swój egzamin jeden z przyszłych prawników. „Profesor w pewnej chwili zapytał go, który raz u niego zdaje. Powiedział, że trzeci. Na to Namitkiewicz: «Toż od razu zauważyłem, twarz wybitnie znajoma, że student był dependentem u rejenta i miał możliwość zostania rejentem, ale na przeszkodzie stał brak dyplomu»”150.
Dwaj najbardziej wiekowi studenci spośród przyjętych w 1915 r. przyszli na świat na rok przed powstaniem styczniowym. Jak napisał w swoim curriculum vitae jeden z nich, zapisany na Wydział Prawa Henryk Makowski, jego celem było dokończenie studiów rozpoczętych w młodości na Uniwersytecie Cesarskim w Warszawie, po przerwaniu których w 1887 r. uczęszczał do seminarium duchowego w Kielcach oraz ukończył wyższą szkołę muzyki kościelnej w Ratyzbonie, aby następnie wykładać w kraju liturgikę, liturgię, harmonię i śpiew gregoriański. Celu swego nie zdołał niestety osiągnąć. W ciągu blisko 9 lat spędzonych na Uniwersytecie po 1915 r. udało mu się nie złożyć ani jednego egzaminu (za każdym razem przedkładał zwolnienia lekarskie bądź wnosił o urlop) i w 1924 r. został ostatecznie skreślony z listy studentów151. Rzeczywistość – jak to się często zdarza – nie pozwoliła zrealizować marzeń młodości.
Bywało też jednak inaczej, o czym świadczyć może przypadek Dominika Ruckiego, najstarszego studenta Uniwersytetu Warszawskiego w latach międzywojennych. W momencie immatrykulacji na Kursach Farmacji w 1926 r. liczył on sobie równo 70 lat, a za sobą miał ukończone w 1880 r. studia w Moskwie i bogate doświadczenie w kierowaniu aptekami i laboratoriami chemicznymi w Rosji, na Ukrainie, a od 1920 r. również w Polsce. Choć nie ma o tym mowy w jego życiorysie, należy przypuszczać, iż studia na Uniwersytecie Warszawskim traktował on w kategoriach dokształcania się, względnie nostryfikacji zdobytego w carskiej Rosji tytułu. Ukończył je we wzorowym tempie, uzyskując w ciągu 2 lat polski dyplom magistra farmacji152.
Nie wszyscy studenci kończyli jednak naukę w przewidzianym czasie, dużej części z nich nie udawało się to zresztą w ogóle. W latach 30. w składanych przez siebie sprawozdaniach rocznych kolejni rektorzy Uniwersytetu szacowali, iż dyplom zdobywało tylko 10–14% słuchaczy. Wskaźnik ten wykazywał pewną tendencję rosnącą153. Wyliczano go porównując liczbę wydanych w danym roku dyplomów magisterskich i doktorskich z całkowitą liczbą studentów. Miał on więc charakter orientacyjny: ukazywał wprawdzie odsetek absolwentów w poszczególnych latach na tle ogółu słuchaczy, lecz nic nie mówił o tym, ilu konkretnych immatrykulowanych w rzeczywistości ukończyło studia.
Dzisiaj współczynnik taki można już precyzyjnie wyliczyć korzystając z uniwersyteckiej bazy danych, zawierającej informacje o przebiegu studiów wszystkich, którzy wstąpili na Uniwersytet Warszawski w latach 1915–1939. Jak się okazuje, sytuacja przedstawiała się en masse lepiej, niż wynikałoby to ze sprawozdań rektorskich. (Różnicę tę można wytłumaczyć faktem, iż wielu studentów kończyło studia ze sporym opóźnieniem, odsetek absolwentów kumulował się więc niejako dopiero w dalszych latach). Niemniej jednak w żadnym z roczników dyplomu nie udało się uzyskać więcej niż połowie osób rozpoczynających studia. Stosunkowo najlepiej pod tym względem sytuacja wyglądała wśród immatrykulowanych na Uniwersytecie jeszcze przed odzyskaniem przez Polskę niepodległości, gdyż uczelnię ukończyło 39–46% tych roczników. Miały one najwięcej czasu na studiowanie, można też zakładać, że relatywnie częściej występowały w nich osoby szczególnie zmotywowane do zdobywania wiedzy. Ponadto w rocznikach tych dominowali mieszkańcy Warszawy (o czym będzie jeszcze mowa dalej), którym pod względem materialnym było łatwiej studiować niż przybyszom z prowincji, chociażby ze względu na możliwość mieszkania przy rodzinie154.
W efekcie napływu na Uniwersytet większej liczby kandydatów, jaki można obserwować po 1918 r., odsetek osób kończących studia wyraźnie natomiast spadł i utrzymywał się w granicach 28–39%. Przeważnie występowała przy tym prawidłowość, że im liczniejszy był rocznik rozpoczynający naukę, tym mniejszy jego procent ją kończył. Dane te dotyczą osób, które immatrykulowały się do 1932 r. W kolejnych latach analogiczny wskaźnik gwałtownie się obniżył i wynosił: 23,5% dla 1933 r., 17% dla 1934 r. i 9,5% dla 1935 r. (Spadek ów wynikał z przedłużania nauki przez część studentów, którzy nie zdążali potem obronić dyplomu w terminie, co również zostanie omówione dalej.) Osoby przyjęte na UW w późniejszych latach nie mogły ukończyć studiów w normalnym trybie przed wybuchem II wojny światowej, nie ma więc sensu uwzględniać ich w tym zestawieniu. Ogółem, spośród wszystkich 57 436 słuchaczy Uniwersytetu, którzy zostali immatrykulowani w latach 1915–1939, dyplomy uzyskało 16 307 osób, tzn. 28,4%. Dalszych 1578 osób (2,7%) ukończyło naukę już po 1945 r. Studia ukończył zatem przeciętnie mniej niż co trzeci z zapisanych na Uniwersytet. Średnio każdego roku mury uczelni opuszczało 678 osób legitymujących się dyplomem jej ukończenia155.
Największy odsetek studentów „wykruszał się” na Uniwersytecie po pierwszym roku nauki. Według obliczeń rektora Stefana Pieńkowskiego dotyczących połowy lat 30., odpadał wówczas co drugi ze słuchaczy prawa, teologii i nauk humanistycznych, co trzeci na Wydziale Matematyczno-Przyrodniczym oraz co czwarty na wydziałach Farmaceutycznym, Lekarskim i Weterynaryjnym. Na drugim roku ubywało kolejnych 30% studentów pierwszych z tych kierunków, 21% drugich i 15% trzecich. Trzeci i czwarty rok charakteryzowały się już wyraźnie mniejszymi stratami: na teologii, prawie i humanistyce wynosiły one odpowiednio 15% i 7,5%, na naukach matematyczno-przyrodniczych – 10,5% i 6%, a na farmacji, medycynie i weterynarii – 9% i 4,5%156.
Jak widać, najtrudniej było przetrwać studentom początkowe lata studiów. Wiązało się to zarówno z odsiewem jednostek niedających sobie rady z nauką, jak i „wykruszaniem się” tych, którzy nie byli w stanie podołać kontynuowaniu edukacji pod względem finansowym. (Wynikałoby z tego, że również w przypadku osób niezamożnych motywacja, aby utrzymać się na Uniwersytecie, rosła w miarę zbliżania się do dyplomu). Z przedstawionych przez Pieńkowskiego liczb płynie też wniosek, iż najwięcej studentów odpadało na kierunkach, na które dostać się mógł niemal każdy, kto posiadał świadectwo dojrzałości, natomiast najmniej tam, gdzie, jak na medycynie, farmacji i weterynarii, obowiązywały egzaminy wstępne. Najwyraźniej, ostra selekcja kandydatów skutecznie eliminowała pewną część osób przypadkowych, a ci, którzy przeszli przez jej sito, byli później lepiej zmotywowani do nauki niż przyjęci bez egzaminu. Z drugiej strony, na medycynę, prawo i farmację zapisywało się więcej osób wywodzących się z zamożnych rodzin, którym na ogół nie groziło ryzyko przerwania studiów z powodu braku funduszy. Jeszcze inne uwarunkowania występowały w przypadku słuchaczy kierunków teologicznych, z których wielu było duchownymi lub klerykami, podlegającymi dyscyplinującemu nadzorowi instytucji kościelnych, a ponadto mającymi zapewnione utrzymanie.
Znajduje to potwierdzenie w danych dotyczących całego okresu 1915–1939. Do wybuchu II wojny światowej Wydział Prawa ukończyło 33% wszystkich zapisanych tam słuchaczy. W przypadku Wydziału Humanistycznego współczynnik ten wynosił 19%, Filozoficznego – 21%, Lekarskiego – 55%, Farmaceutycznego 49%, a Weterynaryjnego – 39%. Wydział Teologii Katolickiej do wybuchu II wojny światowej zdołało absolwować 41%, Wydział Teologii Ewangelickiej – 42%, a Studium Teologii Prawosławnej – 25%. Dużo niższy niż wynikałoby to z szacunków Pieńkowskiego był natomiast ogólny odsetek absolwentów Wydziału Matematyczno-Przyrodniczego (9%), na którym, poza chemią, również nie było zresztą egzaminów wstępnych157.
Z wysokim odsetkiem studentów, którzy nie kończyli studiów, wiązało się inne negatywne zjawisko w postaci notorycznego ich przedłużania. Fenomen ten miał długą tradycję, sięgającą czasów zaborów i występował wówczas we wszystkich polskich szkołach wyższych. „Opóźnienia w studiach są zjawiskiem powszechnym, występującym poza nielicznymi wyjątkami w znacznych przeważnie rozmiarach” – stwierdza autorka opublikowanego w 1937 r. Atlasu szkolnictwa wyższego, przytaczając na poparcie tej tezy dane dotyczące różnych kierunków158.
Nie inaczej sytuacja wyglądała na Uniwersytecie Warszawskim. Dla immatrykulowanych w 1915 r. mediana czasu nauki poprzedzającej uzyskanie dyplomu wynosiła 8 lat, co oznacza, że tylko nieco więcej niż połowa wszystkich absolwentów ukończyła studia po tylu właśnie latach. Był to jednak rocznik, którego edukację mogły przedłużyć najpierw I wojna światowa, a później wojna z bolszewikami. Ten sam parametr dla przyjętych na Uniwersytet w 1921 r. wynosił 6 lat, zaś dla rocznika, który rozpoczął naukę w 1931 r. – 5 lat. Przyjmując dla uproszczenia, że prawidłowy tok studiów wynosił od 4 do 5 lat (w zależności od wydziału), możemy obliczyć, iż w przepisowym terminie dyplom uzyskało tylko 4% spośród immatrykulowanych w 1915 r., 33% spośród przyjętych na studia w 1921 r. oraz 48% spośród zapisanych dekadę później. W każdym z tych roczników występowało stosunkowo wielu słuchaczy, których śmiało określić można mianem „wiecznych studentów”: aż 31,5% z przyjętych na Uniwersytet w 1915 r. studiowało 10 lat i więcej, wśród tych z 1921 r. było ich 13,2%. Z rocznika immatrykulowanego w 1931 r., po 8 latach nauki, w roku wybuchu II wojny światowej, dyplomu broniło 7% osób159.
Tabela 4. Immatrykulowani i absolwenci poszczególnych wydziałów UW 1915–1939
Liczba osób immatrykulowanych na danym wydziale w latach 1915–1939 | Odsetek osób immatrykulowanych na danym wydziale w stosunku do ogółu studentów UW | Liczba immatrykulowanych, którzy ukończyli studia przed 1 IX 1939 r. | Odsetek immatrykulowanych, którzy ukończyli studia przed 1 IX 1939 r. | |
---|---|---|---|---|
Wydział Teologii Katolickiej | 398 | 0,7% | 164 | 41,2% |
Wydział Teologii Protestanckiej | 334 | 0,6% | 142 | 42,5% |
Studium Teologii Prawosławnej | 589 | 1% | 147 | 25% |
Wydział Prawa | 19217 | 33,5% | 6359 | 33,1% |
Wydział Lekarski | 5590 | 9,7% | 3052 | 54,6% |
Wydział Filozoficzny | 12379 | 21,6% | 2627 | 21,2% |
Wydział Humanistyczny | 9802 | 17,1% | 1838 | 18,8% |
Wydział Matematyczno-Przyrodniczy | 6358 | 11,1% | 665 | 9,3% |
Wydział Farmaceutyczny | 1547 | 2,7% | 753 | 48,7% |
Wydział Weterynaryjny | 1432 | 2,5% | 560 | 39,1% |
Ogółem | 57 646 | 16 307 | 28,3% |
Źródło: Opracowanie własne na podstawie danych USOS.
Uwaga: Suma osób immatrykulowanych na poszczególnych wydziałach jest wyższa niż łączna liczba studiujących na UW, gdyż niektóre osoby immatrykulowały się na więcej niż jednym wydziale. Dane dla Wydziału Farmaceutycznego obejmują również wcześniejsze Kursy Farmacji.
Poszczególne wydziały Uniwersytetu różniły się dość poważnie między sobą pod względem rzeczywistej długości studiów. Wśród absolwentów prawa z roku akademickiego 1933/1934 było tylko 28% osób, które ukończyły czteroletni kurs bez jakichkolwiek opóźnień, na medycynie trwającej nominalnie 5 lat i 1 trymestr współczynnik ten wynosił 19%, zaś na kierunkach teologicznych – 17%. W przypadku nauk humanistycznych dyplomy obroniło w terminie (tzn. po 4 latach), zaledwie 9,5% słuchaczy. Jeszcze gorsza sytuacja panowała na farmacji (3 lata i 2 trymestry), gdzie uzyskało je w przepisowym czasie tylko 6% absolwentów, i na czteroletnich studiach matematyczno-przyrodniczych (2%). Na Wydziale Weterynaryjnym żaden z 50 dyplomantów w roku akademickim 1933/1934 nie ukończył studiów, które trwałyby obowiązujące 4 lata i 2 trymestry160.
Mimo że w dwudziestoleciu międzywojennym zjawisko przedłużania studiów na Uniwersytecie Warszawskim stopniowo się zmniejszało, sytuacja była wciąż daleka od satysfakcjonującej. Należy przy tym pamiętać, że przedstawione powyżej wyliczenia dotyczą wyłącznie absolwentów, nie uwzględniają natomiast zupełnie słuchaczy, którzy przerwali naukę, spędziwszy wcześniej niekiedy wiele lat w murach uczelni. Zjawisko było więc de facto powszechniejsze, niż wynikałoby to ze statystyk, na co zwracał zresztą uwagę – w wymiarze ogólnopolskim – już w lutym 1939 r. senator Kazimierz Bartel, kilkukrotny premier i profesor Politechniki Lwowskiej, w polemice sejmowej z ministrem wyznań religijnych i oświecenia publicznego Wojciechem Świętosławskim161.
Niekwestionowanym rekordzistą Uniwersytetu, gdy chodzi o długie studiowanie, był urodzony w 1896 r. w Warszawie Izaak Ginzberg. Jego losy stanowią skondensowany obraz perypetii życiowych wielu studentów, warto więc prześledzić je w całości. Po uzyskaniu matury w 1914 r. Ginzberg wstąpił w grudniu 1915 r. do sekcji przygotowawczo-lekarskiej Wydziału Matematyczno-Przyrodniczego, naukę jednak z nieznanych dziś powodów przerwał, po czym w październiku 1917 r. wystąpił o ponowne przyjęcie na medycynę, otrzymując decyzję pozytywną. Nie jest jasne, co działo się z nim przez kolejne 5 lat. Załączony do akt studenckich indeks Ginzberga, wystawiony na rok akademicki 1919/1920 przez uniwersytet w Rostowie nad Donem, dokąd ewakuował się z Warszawy Uniwersytet Cesarski, wskazuje, iż jego posiadacz znalazł się pod koniec I wojny światowej w Rosji, próbując tam kontynuować edukację. Na Uniwersytecie Warszawskim pojawił się ponownie jesienią 1921 r., otrzymując dopuszczenie do dalszych studiów na Wydziale Lekarskim. W latach 1922–1924 złożył egzaminy wchodzące w skład tzw. pierwszego rigorosum, a w listopadzie 1927 r. uzyskał nawet absolutorium. W tym momencie Ginzberga opuściło jednak szczęście. Jak wyjaśniał w późniejszym podaniu do Rady Wydziału, negatywne oceny z kolejnego, drugiego rigorosum, do którego podszedł w 1926 r., były „pewnego rodzaju wstrząsem, który wytrącił mnie z prawidłowego biegu pracy. Na domiar nieszczęścia, w rodzinie mojej [...] zaszły okoliczności zmuszające mnie do natychmiastowej pracy zarobkowej. Praca ta, jak również zmartwienia z powodów rodzinnych i pewnego niepowodzenia w studiach, mocno nadszarpnęły moje zdrowie”. W latach 1929–1930 Ginzberg próbował bez powodzenia zdawać kolejne egzaminy i tylko życzliwe stanowisko Rady Wydziału, do której się odwołał, uchroniło go w 1931 r. od skreślenia z listy studentów. Przez następnych pięć lat Ginzberg mozolnie poprawiał niezdane wcześniejsze egzaminy i stawiał czoła nowym (tylko 2 z 12 zdał bez poprawek, do niektórych podchodził aż trzykrotnie). Wbrew wszystkim tym przeciwnościom uzyskał w styczniu 1936 r. dyplom lekarski, mając lat 40, z których 21 spędził studiując na Uniwersytecie162. Nie wiadomo niestety, czy zdobyte z takim trudem wykształcenie pomogło mu uratować się w czasie Zagłady.
Trudno jest wskazać jedną przyczynę tak częstego „wykruszania się” studentów oraz przeciągania przez nich czasu spędzanego w murach uczelni; w grę wchodził raczej szereg różnych, nakładających się na siebie czynników. Często jednym z nich było ubóstwo, uniemożliwiające utrzymanie się w Warszawie, zmuszające do podejmowania pracy zarobkowej, przerywania nauki, a niekiedy prowadzące do porzucenia studiów. Wśród zachowanych podań o stypendia znaleźć można cały szereg przypadków osób, które ze względu na brak środków do życia musiały na jakiś czas zrezygnować z nauki, często opuszczając wówczas w ogóle stolicę163. Jak jednak zauważa jeden z ówczesnych słuchaczy, „pewna liczba studentów, szczególnie pochodzących z lepiej sytuowanych materialnie kół społeczeństwa, wstępowała na studia dlatego, że «tak wypadało». Ci studenci zwracali na siebie uwagę swobodnym stylem zachowania, szukaniem rozrywek i pewnej rangi społecznej, związanej ze studiowaniem na wyższej uczelni, lecz bardzo lekko rezygnowali ze studiów lub przeskakiwali z wydziału na wydział, w poszukiwaniu sposobów unikania wysiłków związanych ze studiami”164. Do Uniwersytetu Warszawskiego odnieść można wreszcie – jak sądzę – także spostrzeżenia, które przywoływany wcześniej Bartel poczynił na podstawie własnych obserwacji na Politechnice Lwowskiej: niedostateczne przygotowanie większości kandydatów, rozpolitykowanie słuchaczy skutecznie odciągające ich od nauki, a także „przeciążenie młodzieży akademickiej programem naukowym”165. Na ten ostatni czynnik zwracała uwagę również autorka Atlasu szkolnictwa wyższego Halina Wittlinowa166.
Mimo iż pomiędzy wznowieniem funkcjonowania uczelni w 1915 r. a wybuchem II wojny światowej upłynęło zaledwie niecałe ćwierćwiecze, studenci, którzy przewinęli się w tym okresie przez Uniwersytet, należeli do różnych generacji, ukształtowanych przez odmienne okoliczności historyczne. Na podstawie dostępnych źródeł trudno jest przedstawić ich pełną charakterystykę, każdy ich dokładniejszy opis siłą rzeczy prowadzić musiałby zresztą do pewnych uproszczeń. Z pewnością da się jednak wskazać najważniejsze wyróżniające cechy. Pierwszą z generacji stanowili ci studenci, którzy sporą część dorosłego życia przeżyli jeszcze w epoce rozbiorów. Dominowali oni na Uniwersytecie mniej więcej do połowy lat 20. Wielu z nich wzięło udział w walkach o granice powstającego państwa i wojnie z bolszewikami, które stanowiły dla ich pokolenia najważniejsze doświadczenie zbiorowe, niweczące zresztą niektórym bezpowrotnie szanse na dokończenie studiów. Cieszyła ich sama możliwość nauki w języku ojczystym na wyższej uczelni we własnym, niepodległym państwie167. Podziały polityczne w tej generacji, przynajmniej w środowisku etnicznie polskim, były wciąż jeszcze wyraźnie tonizowane przez integrujące doświadczenie zdobywania niepodległości168.
Grupa druga, która przeważała na Uniwersytecie w dekadzie 1925-1935, częściowo mogła jeszcze pamiętać schyłek rozbiorów i Wielką Wojnę, lecz naturalnym punktem odniesienia była już dla niej rzeczywistość pierwszych lat niepodległości. Jak się wydaje, i ona umiała docenić komfort studiowania w czasach pokoju, we względnej stabilizacji, pamiętając wszechobecną wcześniej biedę i niepewność. Grupa ta była początkowo stosunkowo spokojna, zaczęło się to jednak zmieniać pod wpływem wielkiego kryzysu gospodarczego i narastających napięć politycznych w kraju. Zapoczątkowana wówczas radykalizacja uwidoczniła się jednak w pełni dopiero w postawach kolejnej generacji, która przyszła na świat podczas I wojny światowej lub już w wolnej Polsce, i pojawiła się na Uniwersytecie około połowy lat 30. Stanowiła ona produkt postępującej w tym czasie modernizacji społecznej ze wszystkimi jej dobrymi i złymi skutkami: dynamizmem, otwarciem na nowoczesność, ale również sympatiami dla tendencji totalitarnych.