W połowie 1940 r. w środowiskach inteligenckich dominowało przeświadczenie, że po rozpoczęciu przez Anglię i Francję działań zbrojnych wojna skończy się rychłą klęską Trzeciej Rzeszy. Rozgromienie Francji gwałtownie podcięło tę wiarę. Okupacja zaczęła się zapowiadać na czas dłuższy40. Ten stan rzeczy implikował szereg wyzwań, z najważniejszym na czele – zachowaniem w nastrojach społecznych wiary w ostateczny wojenny sukces. Wobec ostatecznego fiaska planów uruchomienia regularnych studiów akademickich przed środowiskiem uniwersyteckim stanął problem podtrzymania zawodowej aktywności i znalezienia środków do życia; przed młodzieżą – znalezienia sposobu na zdobycie wiedzy, którą dziś nazwalibyśmy certyfikowaną.

W kręgach akademickich wytworzyła się w owym czasie atmosfera, w której kwestia tworzenia tajnego szkolnictwa wyższego stała się bez wątpienia zagadnieniem nadrzędnym, realizowanym w poczuciu wypełniania publicznego obowiązku. Jej katalizatorem okazała się presja przedwojennych studentów, młodzieży, która ukończyła przed wybuchem wojny szkołę średnią i chciała podjąć studia, oraz tzw. wojennych maturzystów. Te trzy zainteresowane grona najwyraźniej potrzebowały do częściowego bodaj, wewnętrznego ustabilizowania jakiegoś elementu przedwojennego życia. Stały się nim komplety konspiracyjnego Uniwersytetu41. Nie sposób jednak nie zauważyć, iż w niektórych kręgach pracowników naukowych wyrażano sceptycyzm wobec możliwości zorganizowania takiego systemu konspiracyjnej nauki, który mógłby zapewnić młodzieży systematyczne, zgodne z programem studia. Kwestionowano możność zachowania dyskrecji przy tak dużej liczbie wtajemniczonych, podnoszono kwestię niewspółmiernych korzyści w stosunku do strat, jakie ponieść można w przypadku dekonspiracji. „Dla kilku niewiadomej wartości młokosów, bo przecież więcej niepodobna w zakonspirowanym uniwersytecie «wykształcić», nie można narażać na pewną śmierć tych nielicznych niedobitków nauki polskiej, których będzie Polska potrzebować po wojnie” – pisano w Krakowie, ale nie był to pogląd wyłącznie dla krakowskich kręgów akademickich właściwy42. Z pewnością uczeni, którzy doświadczyli represji, miewali opory przed podejmowaniem działalności dydaktycznej. Przełamanie własnego oporu było aktem odwagi43.

* * *

Jesienią 1940 r. w Warszawie odbyło się wiele zebrań poświęconych tajnym kompletom uniwersyteckim. Inicjatywa działań praktycznych wyszła z dwóch stron: z kół szkolnictwa średniego (Janina Dembowska, Anna d’Abancourt-Koczwara, Irena Gieysztor, Józef Grabowski, Wanda Karpowicz, Halina Nieniewska, instruktorka MWRiOP), które były zainteresowane losami maturzystów okresu wojennego, oraz ze sfer szkolnictwa wyższego (Witold Cybulski, Alicja Dorabialska, Kazimierz Drewnowski, Marian Gieysztor, Roman Kuntze, Edward Loth, Józef Patkowski, były dyrektor departamentu szkół wyższych MWRiOP, Stefan Pieńkowski, Wacław Roszkowski, Józef Zawadzki). Zaangażowani byli również profesorowie przedwojennego Uniwersytetu Poznańskiego. Administrację objęła zrazu Janina Dembowska, a gdy musiała zrezygnować ze względu na zagrożenie, obowiązki jej przejęła Anna Koczwara jako sekretarka generalna wydziałów: Matematyczno-Przyrodniczego, Lekarskiego, Farmaceutycznego (Uniwersytet), Akademii Stomatologicznej oraz Chemicznego (Politechnika), czyli tzw. grupy nauk ścisłych (por. w dalszej części Wydział Matematyczno-Przyrodniczy). W porozumieniu z sekretarką generalną pozostawały sekretarki grupowe: od początku Wanda Karpowicz, od września 1941 r. Irena Gieysztor (pseud. Rakowska, Chmielewska). Od września 1942 r. Irena Gieysztor, wskutek rozrostu grup studenckich, dokooptowała do pracy 2 osoby, Marię Moszyńską i Wandę Chmielewską, które miały bezpośredni kontakt z młodzieżą i prowadziły sprawy organizacyjne (wpisy, podział na komplety, dobór lokali). Całość prac związanych z organizacją studiów zainicjował Marian Koczwara, były naczelnik wydziału szkół średnich MWRiOP, pozostając w łączności z Departamentem Oświaty i Kultury (DOiK) Delegatury Rządu. W organizacji tajnych studiów nie przyjęto, ze względów konspiracyjnych, wzorów jawnego szkolnictwa przedwojennego (rektorat, dziekanaty, rady wydziałów). Sprawy dotyczące poszczególnych komórek organizacyjnych (wydziałów, sekcji, klinik) ustalano z osobami bezpośrednio nimi kierującymi. Wykładowcy rekrutowali się spośród naukowców, specjalistów, którym szefowie poszczególnych struktur zlecali zajęcia. Słuchacze rekrutowali się głównie spośród absolwentów warszawskich szkół średnich, zgłaszanych za pośrednictwem nauczycieli44.

We wspomnianym Departamencie Oświaty i Kultury sprawy nauki i nauczania podlegały Działowi Szkół Wyższych i Nauki. Kierowali nim kolejno: wspomniany Kazimierz Drewnowski, Bolesław Miklaszewski i Stefan Pieńkowski, także rektor konspiracyjnego Uniwersytetu Warszawskiego. W skład Działu wchodziły komisje: Szkół Akademickich i Nauki, Podręczników Akademickich, Tajnego Nauczania, Opieki nad Pracownikami Nauki. Dział zajmował się nie tylko wspieraniem organizacji tajnego nauczania, ale także opieką socjalną nad pracownikami szkół wyższych i studentami, m.in. poprzez dystrybucję zapomóg i stypendiów otrzymywanych z Departamentu Pracy i Opieki Społecznej Delegatury, który był głównym kanałem przekazywania przez uchodźcze i krajowe władze polskie środków finansowych. Część z nich trafiała do potrzebujących za pośrednictwem działających jawnie: Rady Głównej Opiekuńczej, Polskiego Czerwonego Krzyża, Stołecznego Komitetu Pomocy Społecznej45.

Pierwsze okres, od września do końca października 1940 r., poświęcony był organizacji kompletów. Dyrektorzy gimnazjów i liceów warszawskich za pośrednictwem swego delegata Józefa Grabowskiego dokonywali zapisów kandydatów na Uniwersytet i Politechnikę. W mieszkaniu na piątym piętrze przy ul. Śniadeckich 6 m. 12 Wanda Karpowicz prowadziła zapisy na różne wydziały z grupy tzw. nauk ścisłych. Otrzymała instrukcje, że komplet ma liczyć 7–8 osób i musi mieć wyznaczony lokal. W oznaczone dni i godziny młodzież napływała tłumnie; bywało nawet do 30 osób. Grupy były organizowane w ten sposób, by słuchacze danego kompletu zamieszkiwali jedną dzielnicę miasta lub dzielnice sąsiadujące. Po rozmowie z kandydatem wpisywała go na listę danej grupy. „Na oko”, jak sama wspomina, wybierała przewodniczącego lub przewodniczącą kompletu, czyli tzw. grupowych. Po kilku miesiącach ten sposób organizowania kompletów musiał okazać się niebezpieczny. Lokatorzy kamienicy zaczęli dopytywać się o młodzież zbierającą się na piątym piętrze. W końcu 1941 r. Karpowiczowa musiała na szereg miesięcy przerwać pracę i zmienić lokal. Ostatecznym powodem był wypadek, który opisuje następująco:

W dzień przyjęć zjawił się u mnie student I roku w sprawie ulgi czesnego. W pokoju było prawie ciemno, gdyż oświetlała go tylko mała świeczka, toteż nie mogłam odnaleźć listy z nazwiskami słuchaczy. Nazajutrz zorientowałam się, że atlas geograficzny, w którym miałam ukryte listy słuchaczy z adresami oraz spis lokali dla wykładów, zaginął. Jedno z dwojga, albo chłopak ściągnął atlas lub zależało mu na wykradzeniu list. Po naradzie z Koczwarą postanowiliśmy zawiesić wykłady w kompletach na parę tygodni46.

Incydent ten nie pociągnął szczęśliwie za sobą żadnych następstw.

Czynnikiem ułatwiającym podjęcie zorganizowanej działalności dydaktycznej, zarówno w ramach przywołanych wyżej inicjatyw, jak również poza nimi, były kontakty utrzymywane ze studentami, faktycznie od pierwszych dni okupacji. Spotkania ograniczające się początkowo do udzielania byłym studentom porad dotyczących sposobu postępowania w okupacyjnych warunkach, przekształcały się w systematyczne kontakty przybierające formę kształcenia. Zajęcia tego typu odbywały się zazwyczaj w mieszkaniach wykładowców i miały charakter seminariów o ograniczonej liczbie słuchaczy. Były prowadzone jednak przez niewielu wykładowców i nie zostały ujęte w żadną formę organizacyjną. Zaś jak słusznie zauważył Henryk Hiż: „Uniwersytet nie zasługuje na swe miano, gdy student styka się z jednym tylko wykładowcą”47. Organizacja konspiracyjnego Uniwersytetu objęła wszystkie przedwojenne wydziały, wyjąwszy Studium Teologii Prawosławnej48 i Wydział Weterynaryjny, w pełni zasługując na miano szkoły wyższej.

* * *

Wydział Teologii Katolickiej. Ze względu na szczególny charakter słuchaczy, Wydział mógł się zorganizować już w lutym 1940 r. Kierownictwo, z powodu wyjazdu ks. dziekana Obertyńskiego, objął ks. prof. Piotr Chojnacki. Pracę wznowiono we wszystkich sekcjach: teologicznej, prawa kanonicznego, filozofii chrześcijańskiej. Przez Wydział przeszło w ciągu całego okresu konspiracyjnego nauczania blisko 100 słuchaczy, przeprowadzono ok. 10 końcowych egzaminów magisterskich i 6 doktorskich. Wykłady odbywały się w mieszkaniach prywatnych wykładowców, na plebaniach, w zakrystiach. Słuchacze, na miarę swych możliwości, uiszczali opłaty49.

Wydział Teologii Ewangelickiej. Ze względu na dotkliwe prześladowania, które rozbiły jego przedwojenny skład, Wydział nie podjął zorganizowanej pracy. Księża profesorowie Jan Szeruda i Adolf Suess kontynuowali jednak w latach 1941–1944 pracę dydaktyczną w ramach Wyższej Szkoły Biblijnej, prowadzonej przez Kościół Metodystów, nadto skupiali grono słuchaczy na kompletach w swoich mieszkaniach. Ks. Szeruda wspominał: „Prowadziłem komplet, w którym brało udział 3 studentów bezpłatnie, w biurze (Nowy Świat 14) i w mieszkaniu (Brzozowa 10 m. 5). Ćwiczenia odbywały się dwa razy w tygodniu i były poświęcone egzegezie wybranych rozdziałów Starego Testamentu. Studenci składali prace piśmienne na wyznaczone tematy”. We wspomnianym dwuletnim kursie biblijnym w Szkole Biblijnej uczestniczyło w 1941 r. 10 studentów, w 1942 r. – 16, zaś w 1943/1944 – 20. Jan Szeruda wykładał wstęp do ksiąg i teologię Starego Testamentu, księgi: Pierwszą Mojżeszową, Izajasza, Jeremiasza i Daniela. Zagadnienia nowotestamentowe wykładał ks. Suess. Wykłady prowadzone były w domu przy ul. Mokotowskiej 12. Pod koniec roku szkolnego odbywały się egzaminy. Dla studentów zamiejscowych w liczbie 10 ks. Szeruda przygotowywał skróty wykładów w formie maszynopisu. Praca w ramach Szkoły Biblijnej została ze względu na niebezpieczeństwo denuncjacji „zalegalizowana” w 1943 r. przez ujawnienie jej jako instytucji kościelnej50.

4. Wydział Prawa – lista słuchaczy tajnych kursów, oceny z kolokwiów i egzaminów

Wydział Prawa został zorganizowany w grudniu 1940 r.; pracami organizacyjnymi podzielili się wówczas profesorowie Roman Rybarski (dziekan) i Józef Rafacz. Pierwszy z nich zajął się uruchomieniem III i IV roku studiów, drugi – I i II. Po aresztowaniu w maju 1941 r. prof. Rybarskiego, funkcję dziekana przejął prof. Rafacz, prodziekana – prof. Zaleski; przeprowadzili oni reorganizację dotychczasowych kompletów, nadając im nową, rozbudowaną formę, która przetrwała do powstania. Stroną organizacyjną rozrastających się kompletów zajmowali się przede wszystkim młodzi prawnicy, na czele z Antonim Symonowiczem, sekretarzem Wydziału, znanym pod pseudonimem „pan Tolek”, oraz Wiesław Kolisko i Andrzej Leśniewski. Niższe lata studiów, a po aresztowaniu Rybarskiego wszystkie, były związane organizacyjnie z UZZ i dopiero z początkiem 1943/1944 r. cały Wydział powrócił do więzi z UW. W roku akademickim 1941/1942 pierwszy rok liczył 8 grup, w następnym wzrósł do 11, a w 1943/1944 r. osiągnął 13. Wzrastała równocześnie liczebność grup: w 1941/1942 r. składały się z 6 słuchaczy, w 1942/1943 r. wzrosły do 8, a w 1943/1944 do 15–20 osób. W ostatnim roku przed powstaniem Wydział składał się z 35 kompletów, z czego na I rok przypadało wspomnianych 13, na II – 11 (ok. 130 słuchaczy), na III – 7, a na IV – 4. Wydział liczył wówczas ok. 600 słuchaczy. Kandydatów było nawet więcej, ale nie przyjmowano ich z powodu przeciążenia wykładowców, którzy mieli przeciętnie po 20–30 godzin zajęć tygodniowo. W planie prac uwzględniano wszystkie obowiązujące w normalnym programie studiów przedmioty, rozkładając je tak, aby każda grupa miała przeciętnie 8 godzin zajęć tygodniowo. Obok przedmiotów obowiązkowych zorganizowano wykłady z przedmiotów dodatkowych (filozofia, polityka, chrześcijańskie doktryny społeczne, antropologia społeczno-polityczna, demografia, historia doktryn politycznych, historia dyplomacji), ponadto kilka seminariów (historii prawodawstw słowiańskich, teorii prawa, prawa karnego, prawa państwowego i międzynarodowego, prawa handlowego). Niektórzy wykładowcy prowadzili stałe konwersatoria. Na pierwszym roku wykładali m.in.: Stanisław Borowski, Włodzimierz Kozubski, Maria Petz, Henryk Piętka, Józef Rafacz, Bohdan Sałaciński, Witold Sawicki; na drugim: Cezary Berezowski, Tadeusz Bigo, Stanisław Kasznica, Kazimierz Libera, Jakub Sawicki, Tadeusz Szymański, Stefan Zaleski. Na trzecim: Tadeusz Bigo, Karol Brzoska, Stanisław Kasznica, Henryk Piętka, Roman Rybarski, Stefan Szulc, Tadeusz Szymański, Stanisław Śliwiński. Na czwartym: Jerzy Jodłowski, Władysław Kosieradzki, Włodzimierz Kozubski, Wacław Miszewski, Jan Namitkiewicz. Wielu z nich wykładało także na innych wydziałach UW oraz na UZZ, np. Stefan Zaleski nauczał w ramach Wydziałów Prawa i Teologii Katolickiej UW oraz Wydziału Prawno-Ekonomicznego UZZ. O skali prac Wydziału świadczą końcowe egzaminy magisterskie oraz jeden doktorski; w 1944 r. doktoryzował się Jerzy Osiecki, promotorem był Cezary Berezowski. Jedna z prac magisterskich, Zagadnienia amortyzacji, zachowała się u prof. Zaleskiego; niestety jej autor (mgr Strzeszewski) zginął. Przez cały czas okupacji, co najmniej raz do roku, odbywały się zebrania Rady Wydziału, na których przeprowadzano wybory dziekana i prodziekana, zajmowano się reformą studiów prawniczych, powojenną odbudową gmachów uniwersyteckich51.

Wyniki egzaminów były w okresie konspiracyjnego nauczania zasadniczo lepsze niż przed wojną. Na studia w trudnych warunkach decydowali się przeważnie ci, którzy faktycznie chcieli się uczyć, do egzaminu przystępowano zwykle dopiero po dobrym opanowaniu materiału. Kandydaci na studia prawnicze trafiali z rekomendacji dyrektora tajnego gimnazjum, wykładowcy lub innej osoby znanej na Wydziale. Na pierwszym wykładzie Dziekan odbierał ślubowanie, w którym punktem „wojennym” było przyrzeczenie zachowania tajemnicy. Studenci z zasady nie znali mieszkań profesorów; zakonspirowania nazwisk nie można jednak było długo utrzymać, zbyt znanymi osobami byli bowiem wykładowcy. Najdłużej osłonięta tajemnicą pozostawała osoba profesora prawa kościelnego, które wykładał „ks. Paweł”. Niestety, „ks. Paweł” przed jednym z wykładów zapomniał zdjąć obrączkę. Okazało się, że jest to Jakub Sawicki. Chodząc na wykłady, studenci raczej lekceważyli niebezpieczeństwo, tematem zaś dowcipów stawali się „strachliwi” profesorowie. Wiele legend krążyło o jednym z nich, który wciąż widział za sobą szpiega, lecz mimo to nie rezygnował z wykładania. Hasłem bezpieczeństwa jednego z kompletów było zapytanie przy wejściu do mieszkania: „czy można kupić węgiel?”. Przypadek zdarzył, że podano adres mieszkania o piętro niżej. Od rana więc zaczęły budzić gospodarza tego lokalu dzwonki, a potem pytania o węgiel; tłumaczył, że węglem nie handluje, na co studenci uśmiechali się, proponując z naciskiem handel. Po paru takich wizytach na drzwiach pojawił się napis: „węgla nie sprzedaje się”.

Komplety odbywały się z zasady w prywatnych mieszkaniach, wyjątkowo w lokalach jawnych szkół, pod pozorem innych zajęć, np. wykład mecenasa Sałacińskiego pod przykrywką kursu pisania na maszynie, chociaż wykładowca umiejętność tę opanował słabo. Funkcjonowanie Wydziału zależało od sprawności systemu administracyjnego. Na czele każdego kompletu stał starosta (grupowy) wybierany przez komplet lub mianowany przez sekretarza Wydziału; obowiązkiem starosty było zbieranie czesnego, kontaktowanie się z wykładowcami oraz prowadzenie spraw lokalowych. Nikt niemal nie przeszedł przez Wydział, nie posługując się białą karteczką o treści: „Oddawca niniejszej kartki przychodzi z mojego polecenia. Tolek”. Z taką kartką student był przyjmowany na komplet i szedł na egzamin. Administracja zajmowała się przyjmowaniem kandydatów, tworzeniem grup, ustalaniem terminów, miejsc wykładów i egzaminów, przechowywaniem zaświadczeń o wynikach w nauce, które, niestety, w czasie powstania uległy w większości zniszczeniu, a także sprawami finansowymi. Opłaty za naukę wynosiły początkowo 40 zł, od 1942 r. – 60 zł, w 1942/1943 r. – 80 zł, w ostatnim zaś roku – 150 zł. Udzielano zniżek, tak że niemal co trzeci student uczył się za darmo. Wpływ z czesnego w ostatnim roku studiów wynosił około ćwierć miliona złotych. Wynagrodzenie profesorów za godzinę wykładu wynosiło do 40–50 zł. Wydział, w przeciwieństwie do innych, nie otrzymywał dotacji z Departamentu Oświaty i Kultury, natomiast sam pomagał finansowo innym wydziałom. Do osiągnięć Wydziału należało również wydawanie skryptów, np. Prawa karnego prof. Śliwińskiego, nad którym autor pracował od listopada 1939 r., Teorii prawa w opracowaniu dr Piętki, Historii gospodarczej prof. Rutkowskiego. Do nauki prawa administracyjnego używany był podręcznik prof. Kasznicy, napisany w czasie wojny i wydany pod pseudonimem „Kużycki” – Polskie prawo administracyjne. Pojęcia i instytucje zasadnicze. Na Wydziale działało szereg organizacji, wśród nich Koło Prawników, w 1942/1943 r. mające formę kilkunastoosobowego zespołu, którego kuratorem był prof. Rafacz. W 1943/1944 r. istniał Komitet Samopomocy, który z uzyskiwanych funduszy wypłacał ok. 10 stypendiów po 500 zł miesięcznie. Wydział dysponował również stypendiami państwowymi, które początkowo wynosiły 150–200 zł miesięcznie, później zaś 300 zł52.

Komplety prof. Śliwińskiego obejmowały przeciętnie 12 słuchaczy, frekwencja wahała się od 7 do 10 osób na komplecie. Profesor wykładał prawo karne materialne i procesowe, prowadził seminarium z prawa i procesu karnego. Na seminarium omawiano przykłady praktyczne zaczerpnięte z orzecznictwa Sądu Najwyższego, uczestnicy przygotowywali referaty wraz z rozstrzygnięciem. Z notatek, które częściowo ocalały, wynika, że przeegzaminowanych zostało ok. 100 studentów. Dwukrotnie zdarzyło się, że dom, w którym odbywały się zajęcia, został obstawiony przez żandarmerię. Studenci rozbiegli się po różnych mieszkaniach i uratowali głównie dzięki temu, że rewizje były natury handlowej, nie politycznej. Jednym z ostatnich był komplet XII, który powstał w końcu października 1943 r. Zbierał się w gronie 14 osób na ul. Mokotowskiej w mieszkaniu rodziny L., rodziców jednego z uczestników kompletu. Za kartę wstępu służyło hasło: „od Zbyszka, w sprawie węgla”. Pierwsze zebranie zagaił sekretarz Wydziału, „Pan Tolek”, po czym prof. Rafacz immatrykulował uczestników i zapowiedział swój pierwszy wykład. „Pan Tolek” mianował starostą Halinę Desz. W gronie 19 uczestników kompletu były 3 kobiety. Na początku komplet dysponował dwoma lokalami, poza wspomnianym na ul. Mokotowskiej, którego właściciele dość szybko zaczęli utrudniać naukę, zaś ich syn został przeniesiony na inny komplet, na ul. Piusa. W połowie grudnia jeden ze słuchaczy zorganizował lokal, za który komplet płacił miesięczny czynsz. Godła lokali tworzono od imion ich mieszkańców, najczęściej studentów: np. „u mnie” (H. Modzelewski), „u Ewy” (E. Lubecka), „u Kazimierza” (K. Łojewski), „u Bolesława” (B. Michałko), „u Wandy” (W. Pułak), „u Andrzeja” (A. Kwieciński), „u Stefana” (S. Zoll). Zajęcia odbywały się w czwartki, soboty, niedziele, poniedziałki. Średnia ocen uczestników kompletu wynosiła 3,9. Egzaminy zostały wyznaczone na 10 VIII 1944 r.53

Wydział Humanistyczny ze względu na różnorodność jego specjalności nie prowadził pracy jako całość, lecz dzielił się na szereg sekcji, działających autonomicznie. Program studiów magisterskich, obowiązujący od 1926/1927 r., nie przewidywał sztywnej siatki zajęć, wprowadzał kilka obowiązkowych egzaminów, które absolwent musiał złożyć przed przygotowaniem rozprawy magisterskiej. Dopiero 7 V 1944 r. odbyła się pierwsza Rada Wydziału, w której wzięli udział obecni w Warszawie profesorowie; dokonano wyboru dziekana, powołując na to stanowisko Bogdana Nawroczyńskiego. Rada odbyła kilka zebrań, na których zajmowano się problemem zorganizowania studiów w kolejnym roku akademickim, omawiano potrzeby lokalowe Wydziału w okresie powojennym i sprawy personalne. Posiedzenia Rady odbywały się w gabinecie dyrektora Biblioteki Ordynacji Zamojskich Ludwika Kolankowskiego. Przez Wydział przewinęło się w okresie okupacji ok. 2000 studentów54.

5. Spis ćwiczeń seminaryjnych tajnego seminarium polonistycznego prof. Wacława Borowego

Sekcja polonistyczna rozpoczęła działalność jesienią 1940 r. Inicjatorem jej powstania i kierownikiem był Julian Krzyżanowski, wokół którego skupiła się grupa 14 osób, tworzących komplet I roku55. Po latach napisał on:

Wczesnym latem 1940 r. moja żona Irena przyniosła wiadomość, że dyrektorka jej szkoły, Janina Dembowska, pragnęłaby nawiązać kontakt z humanistyką uniwersytecką. W kilka dni później, w mieszkaniu na Żurawiej, koło Placu Trzech Krzyży, Dembowska urządziła spotkanie z przedstawicielem Kuratorium [właśc. Delegatury]; był to bodajże [Czesław] Wycech. Poradziłem mu, by w sprawie historii zwrócił się do doc. Manteuffla, sam zaś obiecałem zająć się zorganizowaniem studium filologicznego. Wyniki były raczej żałosne, o ile chodziło o neofilologię i filologię klasyczną. Przedstawiciel jednej z tych dyscyplin oświadczył, że pomysł jest słuszny, ale że trzeba się nad nim gruntownie zastanowić. No i zastanawiał się do końca wojny. Nie pozostawało nic innego, jak ograniczyć się do polonistyki rozbudowanej możliwie szeroko; literaturę polską wziąłem ja, powszechną Wacław Borowy, filozofię i historię kultury Bogdan Suchodolski, językoznawstwo Witold Doroszewski, nauki pomocnicze Tadeusz Mikulski.

Jeden z uczestników spotkań u prof. Krzyżanowskiego wspominał z kolei:

Znalazłem się październikowego popołudnia 1942 r. w mieszkaniu państwa Krzyżanowskich na pierwszym wykładzie historii średniowiecznej literatury polskiej. Wszedł do pokoju prof. Krzyżanowski. Świeżo zwilżone włosy i tabaczkowy szlafrok zamiast marynarki świadczyły, iż przed wykładem odbywał poobiednią sjestę. Przywitał się z wszystkimi szybko, energicznie ściskając dłoń, zasiadł za biurkiem, zapalił «zwijanego» papierosa i zaczął swobodnie opowiadać56.

W ciągu kolejnych lat sekcja się rozrastała; w 1941/1942 r. liczyła, obok jednego kompletu II roku, 4 komplety pierwszego. W 1942/1943 r. czynne były komplety 3 lat studiów. „Dwa [konspiracyjne] roczniki maturalne” – pisał Krzyżanowski:

[.. .] dostarczyły kandydatów tak obficie, że liczba ich sięgnęła półtorej setki. Do tego doszło scalenie indywidualnych wysiłków, niezależnie od nas drobny komplecik prowadzili Tadeusz Makowiecki i Stanisław Furmanik. W październiku 1941 r. zaprosiłem do współpracy Zofię Szmydtową, Stanisława Adamczewskiego i Stefana Wierczyńskiego, wykładających literaturę, Stanisława Słońskiego i Henryka Friedricha – językoznawców, Władysława Tatarkiewicza i Jerzego Kreczmara – filozofów, w zakresie nauk pomocniczych doszedł Tadeusz Wiwatowski. Rozmieszczenie stu pięćdziesięciu osób w grupach dziesięcioosobowych dwa razy w tygodniu wymagało trzydziestu lokali. Wyszukanie ich nie było zadaniem łatwym, właściciele mieszkań dzielili się na dwie kategorie: takich, którzy odmawiali wszystkim, i takich, którzy nie odmawiali nikomu57.

W roku 1943/1944 sekcja osiągnęła rekordową liczbę ok. 200 słuchaczy. Liczebność kompletów zmieniała się wraz ze zmianą technik pracy konspiracyjnej. Podczas gdy w latach 1940–1943 zajęcia odbywały się w mieszkaniach prywatnych studentów i profesorów, w 1943/1944 r., dzięki gościnności dyrektora jednej z jawnych szkół Stanisława Tynelskiego przeniesiono zajęcia do budynku szkolnego przy ul. Świętokrzyskiej, gdzie w „normalnych” klasach zbierały się komplety 30-osobowe.

Latem 1943 r. panowała atmosfera, która paraliżowała pracę i stawiała wobec rozpaczliwych pytań: czy można prowadzić robotę i narażać kilkadziesiąt młodych istnień? Morale naszej pracy poczyna się załamywać i to nie u studentów, lecz w gronie uczącym. Wykładowcy nieraz zaniedbują się i nie przychodzą na komplety, których uczestnicy czekają całymi godzinami. Asystent Friedrich oświadczył, że wyjściem z sytuacji byłoby skupienie rozproszonych robót w jakiejś szkole i dodał, że szkołę taką potrafi znaleźć. Następnego dnia poznał mnie ze Stanisławem Tynelskim, który prowadził szkołę handlową na Świętokrzyskiej, naprzeciw gmachu PKO. Po południu klasy zostają wolne. Na zapytanie, co to będzie kosztować, roześmiał się po raz drugi. Nic, muszę tylko porozumieć się z woźnym, któremu wypadnie dyżurować nadobowiązkowo. Rok 1943/44 polonistyka podziemna spędziła w lokalu bardzo wygodnym, do którego przychodziło się oficjalnie, bo była to szkoła publiczna. Prof. Doroszewski uczył gramatyki historycznej języka polskiego z podręcznika towaroznawstwa, który przynosił z sobą jako wykładowca kursów handlowych.

Powrót do warunków szkolnych „odmłodził” całe grono, które „odnalazło sztubackie nastroje i podczas pauz dokazywało w najlepsze, goniąc się po korytarzach”58.

Wykłady i ćwiczenia odbywały się według norm przedwojennych. Obowiązkowe minimum wynosiło 8 godzin tygodniowo i obejmowało: na I roku – 2 godziny ćwiczeń proseminaryjnych z przedmiotów pomocniczych historii literatury polskiej, 2 godziny ćwiczeń proseminaryjnych połączonych z wykładem z języka polskiego, 2 godziny wykładów z historii literatury polskiej, 2 godziny z filozofii; na II roku – 2 godziny ćwiczeń proseminaryjnych z poetyki, 2 godziny ćwiczeń proseminaryjnych połączonych z wykładem z gramatyki historycznej, 2 godziny seminarium niższego z historii literatury polskiej, połączonego z wykładem, 2 godziny wykładów z historii Polski, historii estetyki lub socjologii; na III roku – 2 godziny seminarium wyższego, połączonego z wykładem z historii literatury polskiej, 2 godziny seminarium słowotwórczego, połączonego z wykładem, 2 godziny wykładu i ćwiczeń z literatury obcej oraz 2 godziny wykładu z estetyki. Administrację sekcji prowadziła Zofia Szymanowska, której mieszkanie na Mokotowie było pierwszym etapem, do którego docierał zaopatrzony w polecenie dyrekcji jednego z konspiracyjnych gimnazjów kandydat na polonistę; sprawowała również funkcję kwestorki i to do niej grupowi poszczególnych kompletów przynosili opłaty. „Pani Szymanowska okazała się niezrównanym ministrem finansów, znakomitym gospodarzem, umiejętnie gromadzącym drobne opłaty studenckie, by przekształcić je w znaczne sumy. Osoba energiczna i szorstka” – wspominał kierownik sekcji. Opłaty wzrastały w ciągu czterech lat od 50 do 150 zł, z tym, że słuchacze wyższych roczników opłacali z zasady niższe czesne. Stosowane były nadto zwolnienia i zniżki, wypłacano stypendia, w 1943 r. zorganizowano „Bratnią Pomoc”. Wsparcie przychodziło także ze strony zamożniejszych wydziałów. „Kiedyś zjawił się u mnie na Brzozowej sąsiad, Stanisław Borowski” – pisał Julian Krzyżanowski:

Przyszedł z polecenia prof. Rafacza z pytaniem, czy nie potrzeba mi pieniędzy. Borowski zakomunikował mi, że Rafacz kieruje studium prawniczym, ma pokaźne dochody, wobec czego może pomagać studiom słabszym. Gdy oświadczyłem, że dajemy sobie radę, Borowski zapytał: «A stypendia pan ma?». W rezultacie Borowski zostawił mi pękatą kopertę banknotów i od tej chwili odwiedzał mnie co miesiąc z podobną kopertą. Mogłem podwyższyć pobory grona wykładowców, zwolnić od czesnego sporą ilość studentów, kilkunastu z nich dostało stypendia.

Prof. Krzyżanowski potrafił też różnymi sposobami zgromadzić księgozbiór, który przechowywał w tzw. domu profesorskim na ul. Brzozowej i przy pomocy studentów porządkował. Powstała biblioteka, obsługująca sekcję polonistyczną. W czasie powstania uległa zniszczeniu59.

„Spośród wszystkich naszych profesorów” – wspominała jedna ze studentek – „nikt nie był takim pedantem jak prof. Borowy. Trudno było przyjść do Borowego i prosić o przesunięcie terminu kolokwium czy referatu. Gdy przychodziło się z tym do prof. Krzyżanowskiego, wiedzieliśmy, że rozumie podtekst takiej prośby i nie gani go. Borowy nie rozumiał, że mogły być dla nas rzeczy ważniejsze niż nauka”. Wacław Borowy mieszkał w Zalesiu, skąd kilka razy w tygodniu dojeżdżał do Warszawy. „Długie godziny w pociągu dojazdowym, piesze wędrówki ze stacyjki na Służewcu, gdy do tramwaju dostać się nie było można, ciężki plecak wyładowany książkami [jak wspominał jeden ze słuchaczy: «Dla kilku zdań wiózł z Zalesia do Warszawy i z powrotem grube tomy»], wszystko to nie zachwiało jego wewnętrznej równowagi” – pisał Julian Krzyżanowski. – „Z uśmiechem zjawiał się na kompletach [przy ul. Racławickiej] i nigdy nie kazał na siebie czekać”. Komplety Wacława Borowego zaczęły się od spotkań organizowanych z inicjatywy jego dawnych studentów. Początkowo gromadziły się raz w tygodniu, potem częściej, głównie „w prywatnych mieszkaniach rodziców studentów, które się co czas pewien zmieniało” – jak wspominał prof. Borowy; łącznie spotykało się do 20 osób. Z czasem liczba studentów wzrastała – przez komplety przewinęło się łącznie ok. 55 osób. Spotykali się na zajęciach w lokalu jawnej Szkoły Handlowej inż. Gracjana Pyrka na ul. Świętokrzyskiej. Jednym z głównych tematów seminariów była analiza utworów Szekspira. Na zajęciach seminaryjnych powstawały artykuły i rozprawki, np. Wiesława Pyrka o Pierścieniu wielkiej damy Norwida. Dwie prace seminaryjne Jerzego Pelca złożyły się na rozprawę magisterską Ze studiów nad Krasickim i Mickiewiczem. Pedantyczny Borowy prowadził szczegółowy kalendarz spotkań z listą tematów prac seminaryjnych, „z okienkami na imiona”. Stopniowo „amarantowy ołówek” wypełniał okienka, a zielony „przy każdym temacie postawił datę” – do lutego 1944 r. Każdy z uczestników zajęć musiał wybrać temat referatu lub koreferatu, którego „czytelny” tekst na dwa tygodnie przed terminem zebrania referent i koreferent wręczali profesorowi. Borowy egzaminował studentów „komisyjnie” wspólnie z prof. Krzyżanowskim i w wypadku pozytywnych wyników informował ich, że „spełnili warunki potrzebne do uzyskania magisterium”. Spośród uczestników zajęć prof. Borowego warunki te spełnili: Wiesław Pyrek (rozprawa: Karol Brzozowski, życie i twórczość), Karolina Pojawska (O „Akropolis” Wyspiańskiego), Anna Gajzler (Literacka zawartość „Monitora” 1765–1784), Zofia Tworkowska (Elementy artystyczne w prozie ideologicznej Stanisława Brzozowskiego). Osobną grupą byli studenci, którzy napisali prace magisterskie i zdali część egzaminów w okresie konspiracji, egzaminy zaś ostateczne dopiero po wojnie: Maria Straszewska (Norwid jako czytelnik literatur obcych) i Jerzy Pelc. Praca magisterska Jerzego Pelca zaginęła w powstaniu, zdążył ją jednak wcześniej przeczytać i zaakceptować prof. Borowy. „Drogi Panie Jerzy” – pisał po wojnie do swego magistranta – „myli się Pan, twierdząc, że «scripta non manent». «Manent» w duchu tych, co je czytali”60.

Estetykę, historię estetyki, filozofię XIX w. oraz filozofię współczesną wykładał Władysław Tatarkiewicz, na kilku zresztą sekcjach Wydziału Humanistycznego oraz na Uniwersytecie Ziem Zachodnich; dodatkowo na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej zaangażowany był w przeprowadzanie przewodów doktorskich i habilitacyjnych. W roku 1942/1943 zajęcia Tatarkiewicza odbywały się w mieszkaniach słuchaczy, na ul. Hożej oraz na ul. Jasnej. W roku następnym – przeważnie w szkole wspomnianego dyrektora Tynelskiego, gdy zaś tam stało się mniej bezpiecznie, wykłady zostały przeniesione do mieszkania rodziny Stachurskich na ul. Wspólnej, Niewiadomskich przy ul. Marszałkowskiej 73 i Tallen-Wilczewskich na ul. Jasnej 6. Po ukończeniu pełnego kursu odbywały się egzaminy. Przez kurs przewinęło się łącznie ok. 80–100 osób, wśród nich Stanisław Dygat i Czesław Miłosz. Z uczniów prof. Tatarkiewicza 6 otrzymało stopień magisterski. Wykłady z filozofii prowadził również Tadeusz Kotarbiński w mieszkaniu rodziny Morysińskich na ul. Smolnej. „Będę dziś mówił o tym, co to znaczy «wyrażać bezpośrednio», «pośrednio», «wypowiadać», «wypowiadać myśl» – zaczął bez zbędnych słów jeden ze swych pierwszych wykładów”61.

Wykłady prof. Tatarkiewicza uchodziły za szczególnie popularne, zwłaszcza w okresie, kiedy odbywały się w szkole Tynelskiego. Ta popularność mogła być też przyczyną przeniesienia ich do innych lokali.

Nie obowiązek, lecz zainteresowanie przyciągało zawsze tłum ludzi i to także spoza polonistyki, po prostu z miasta – bo oto na sali spotykało się obok słuchaczy podziemnego uniwersytetu również ich znajome i znajomych, narzeczone i narzeczonych, siostry i braci. Młodzież na ogół dobrze ubrana, z zamożnych rodzin inteligenckich, może ziemiańskich, po części złota, trochę snobistyczna, niekiedy zapewne traktująca swe uczestnictwo w zajęciach tego typu jako należące do dobrego tonu.

Znaleźli się w tym gronie również ludzie, których zainteresowania wykraczały poza modę, np. Klemens Szaniawski62.

Ćwiczenia z nauk pomocniczych historii literatury prowadził Tadeusz Mikulski w mieszkaniu rodziny Wilczewskich przy ul. Jasnej 6:

Z kartonowej okładki, związanej tasiemką na podwójną kokardkę, Mikulski dobywa plik kartek formatu zeszytowego, pokrytych równym, drobnym, nieco pochylonym w lewo pismem. To skrypt na dzisiejsze zajęcia. Prowadzone przezeń ćwiczenia proseminaryjne zaliczam do najwyższej klasy zajęć tego typu. Zarówno ich program – historia książki dawnej, technika pracy umysłowej i przegląd bibliografii, słowników i encyklopedii – jak realizacja tego programu, oparta na niezwykle starannym przygotowaniu każdego szczegółu i na zasadzie, że wszystko, o czym się mówi, trzeba dać słuchaczowi do ręki – są wzorem do naśladowania63.

Proseminarium z nauk pomocniczych, obejmujące podstawowe lektury dla pierwszego roku studiów, czyli ok. 50 pozycji z różnych epok, prowadził Tadeusz Wiwatowski:

Powołany na asystenta dopiero w czasie wojny, prowadził swoje pierwsze w życiu wykłady i ćwiczenia. Ostrością wobec nas starał się dodać sobie powagi. Każdy wykład musiał mieć spisany na karteczce, do której zerkał od czasu do czasu i ucinał szybko wszelkie dyskusje. Na kolokwium maglował niemiłosiernie, zdawałam u niego przez półtorej godziny, podczas gdy na przykład kolokwium u prof. Krzyżanowskiego trwało pół godziny.

Mimo surowości egzaminatora, słuchaczka otrzymała oceną bardzo dobrą64.

Seminarium historyczne poświęcone przeglądowi najważniejszych kierunków myśli europejskiej od Arystotelesa po Maritaina prowadził Bogdan Suchodolski.

System jego seminarium polegał na tym, że każdy z nas miał jeden czy dwa referaty na podstawie jednej z książek danego myśliciela czy filozofa, uznanej przez profesora za najbardziej reprezentatywną. W rezultacie sprowadzało się to do opisowego referowania dzieł i równie oderwanego, encyklopedycznego przeglądu. Nigdy nie udało się nam sprowokować go do zajęcia własnego stanowiska wobec omawianych prądów czy postaci. A jednak było to seminarium cenne. Dawało bowiem pewną sumę wiedzy o sprawach dla humanisty koniecznych, podstawy wiadomości, bez których nie można w ogóle mówić o myślowych relacjach65.

Szczególnie w pamięć uczestników zapadło seminarium z językoznawstwa prowadzone przez Witolda Doroszewskiego. Nie tylko ze względu na autorytet wykładowcy, ale także jego zainteresowania i zwyczaje. Doroszewski gromadził mianowicie nowe słownictwo okupacyjne, spisywał słowa i wyrażenia, które były w obiegu na warszawskiej ulicy. Wiele z nich dostarczali sami studenci. Doroszewski mieszkał w Laskach pod Warszawą i na seminaria przyjeżdżał rowerem. Przez rok seminaria odbywały się w mieszkaniu na ul. Chmielnej, w oficynie na czwartym piętrze. Zaczynał zwykle seminarium od skromnego posiłku, następnie wypijał szklaneczkę bimbru, który produkowała właścicielka mieszkania66.

Nauczanie na podziemnych studiach polonistycznych zazębiało się z konspiracyjnym życiem literackim, w które zaangażowani byli młodzi poloniści (m.in. czasopisma literackie „Sztuka i Naród”, „Droga”). W czasie zajęć studenci niejednokrotnie „urywali” kilkanaście minut, żeby wspólnie z wykładowcą przeczytać krążące w odpisach utwory podziemnej literatury. Jeden z wieczorów poetyckich odbył się w mieszkaniu rodziny Rybarskich przy ul. Marszałkowskiej, komplet został po skończeniu normalnych zajęć, przybyli koledzy z innych grup. Symboliczną postacią tego czasu był poeta Wacław Bojarski, student polonistyki, który zginął w 1943 r. podczas manifestacji pod pomnikiem Mikołaja Kopernika przed Pałacem Staszica. Przenikanie środowisk i koleżeńska atmosfera nie sprzyjały konspiracji, wiele osób znało się prywatnie, z nazwiska i z adresu, a zarazem z pseudonimu. Po zajęciach u prof. Krzyżanowskiego na ul. Brzozowej wychodzili „cicho i pojedynczo, ale zaraz na rogu Brzozowej czy na Rynku Staromiejskim czekaliśmy na siebie i szliśmy dalej całą gromadą”. Po zdaniu wszystkich kolokwiów ci sami studenci zostali „zaproszeni do państwa Krzyżanowskich na coś w rodzaju uroczystego zakończenia roku. Byli też inni profesorowie i cały nasz rocznik”. Jak większość konspiracyjnych zajęć, także te prowadzone na polonistyce, stały się szczególnym azylem wobec okupacyjnej rzeczywistości. Jeden ze studentów, zarazem członków konspiracji wojskowej, bezpośrednio po nieudanym zamachu na Arbeitsamt na ul. Kredytowej, w którym brał udział (prawdopodobnie 14 VII 1944 r.), przybiegł do mieszkania Mieczysława Wionczka na Powiśle, gdzie odbywało się spotkanie z prof. Kotarbińskim, którego tematem były Rozważania o przemocy Sorela. „Początkowo z trudem mogłem opanować podniecenie, ale w miarę rozwoju dyskusji zacząłem otrząsać się z przeżytego szoku i pod koniec zebrania najistotniejszą sprawą stały się już dla mnie granice stosowania rewolucyjnej przemocy”67.

Sekcja pedagogiczna powstała jesienią 1940 r. Oprócz słuchaczy początkujących zgłaszało się wielu zaawansowanych, przedwojennych studentów. Starano się realizować program przedwojenny, aczkolwiek nie bez trudności. Problematyczne było np. zorganizowanie ćwiczeń z psychologii. Kwestię tę rozwiązano w taki sposób, że prowadzący ćwiczenia nielegalnie wypożyczał i aparaturę należącą do Zakładu Psychologii Wychowawczej, „zabezpieczoną” przez okupantów. Zajęcia z historii wychowania prowadziła Hanna Pohoska, psychologii ogólnej i wychowawczej – Stefan Baley z asystentami: Ludwikiem Goryńskim, Joanną Kunicką i Ewą Rybicką (wszyscy zginęli wskutek okupacyjnych represji), zajęcia z socjologii – prof. Bystroń, pedagogiki i organizacji szkolnictwa – profesorowie Nawroczyński i Suchodolski. Wykłady odbywały się przeważnie w mieszkaniach wykładowców. Podobnie jak na innych kierunkach, były odpłatne, bezpośrednio przed powstaniem opłaty wynosiły 100 zł od osoby; przyznawano stypendia i ulgi68.

Bogdan Suchodolski wspominał, iż prowadzone przezeń zajęcia poświęcone były zagadnieniom kultury współczesnej, odbywały się w lokalach uczestników, gromadząc co tydzień 10–15 osób, w tym także studentów sekcji polonistycznej. Wynikiem prac prowadzącego i studentów było przetłumaczenie i wydanie na powielaczu książki Emmanuela Mouniera Manifeste au service on personnalisme. Przez ćwiczenia prof. Suchodolskiego przeszło ogółem ok. 100 osób, niestety, notatki dotyczące zarówno nich, jak również samych zajęć, zaginęły. O systemie zabezpieczeń lokali konspiracyjnych prof. Suchodolski pisał: „Nie mieliśmy żadnej ochrony, prócz zaufania do lokalu i wiary w łut szczęścia”. Wykłady z socjologii ogólnej i teorii kultury prowadził również Stanisław Ossowski. Przez jego zajęcia przewinęło się ponad 70 słuchaczy. Profesor wykładał także w sekcji historycznej UW, socjologicznej UZZ, ekonomicznej Wolnej Wszechnicy Polskiej. Zabezpieczeniem były: zmiana lokali, „hasła naiwnie stosowane”69.

Jedna ze słuchaczek sekcji wspominała:

Dzięki staraniom prof. Ossowskiej trafiłam na komplety psychologii wychowawczej do konspiracyjnego zakładu prof. Stefana Baleya. Okupacyjne studia psychologii zaczęłam od kompletu prowadzonego przez dr Ewę Rybicką, uczęszczając jednocześnie na wykłady dr Goryńskiego. Prowadząca ćwiczenia stała się szybko łubianą jakby starszą koleżanką. Bardziej od Rybickiej «uroczysty» w kontaktach był Goryński. W zawsze starannie przygotowanych, nieco za trudnych dla nas wykładach, uwidaczniało się gruntowne wykształcenie Goryńskiego. Zorganizowane były przez zakład również wykłady i ćwiczenia z anatomii i fizjologii. Komplety dr Kunickiej, rozpoczęte jesienią 1942 r., odbywały się raz w tygodniu w trzech odległych punktach Warszawy: w mieszkaniu doktor Kunickiej, niedaleko placu Narutowicza, u Stefanowskiej na Kopernika i u mnie na Żoliborzu. Spotkanie trwało czasem cztery, pięć i więcej godzin.

Ta sama słuchaczka brała również udział w kompletach przygotowujących do egzaminu z logiki, prowadzonych pod patronatem prof. Kotarbińskiego przez niedawnego uczestnika kompletu prof. Ossowskiej, logika Henryka Hiża. Wspominał on:

W maju 1940 r. zwrócił się do mnie prof. Kotarbiński z poleceniem poprowadzenia wykładów z filozofii dla grupy polonistów. Sytuacja moja była kłopotliwa; miałem wówczas za sobą tylko dwa lata przedwojennego uniwersytetu, daleko mi jeszcze było do magisterium. Moim zadaniem było przygotowanie studentów do egzaminu. Egzaminy przeprowadzał prof. Kotarbiński.

Komplety w zakładzie prof. Baleya wspomniana słuchaczka zakończyła egzaminem z psychologii wychowawczej i pedagogiki eksperymentalnej. „Zdawałam go w oryginalnych okolicznościach, bo w czasie wspólnego z profesorem [Baleyem] jedzenia obiadu. Nie było mowy o żadnej okupacyjnej ulgowej taryfie. Był maj lub czerwiec 1944”70.

Sekcja historyczna71 działała pod kierunkiem Tadeusza Manteuffla. Spośród późniejszych wykładowców tej sekcji jedynym, który w roku 1939/1940 jako pierwszy skupił wokół siebie kilku dawnych słuchaczy i odbywał z nimi zebrania, był Stanisław Kętrzyński. Decydującą rolę przy zorganizowaniu tajnego nauczania odegrało grono dyrektorów szkół średnich z Janiną Dembowską na czele. To ona zwróciła się do przedwojennego dyrektora Instytutu Historycznego UW, prof. Handelsmana, z propozycją zorganizowania konspiracyjnych zajęć. Handelsman, nie mogąc z powodu ukrywania się przed okupantem podjąć się tego zadania, zaproponował je Tadeuszowi Manteufflowi. „Kontaktem” z Departamentem Oświaty i Kultury Delegatury Rządu była Halina Stypułkowska, która nawiązała współpracę z Manteufflem w roku 1940/1941. Za jej też pośrednictwem wykładowcy sekcji otrzymali pierwsze zasiłki pieniężne. Halina Stypułkowska pełniła następnie funkcję sekretarki sekcji, odpowiadając również za rekrutację studentów. Tadeusz Manteuffel wspominał:

Utrzymywała kontakt z dyrektorami tajnych szkół średnich i kierowała młodzież do mnie. Byłem zatrudniony w Archiwum Akt Nowych przy ul. Rakowieckiej 6. Na parterze miałem oddzielny pokoik, co ułatwiało mi przyjmowanie interesantów. Z tego punktu kontaktowego dane mi było korzystać do lata 1944 r. Odbywałem rozmowy z kandydatami, informując o programie zajęć, miejscu spotkania kompletu i haśle rozpoznawczym uczestników. Nie wymagałem zaprzysiężenia, stosowanego w niektórych sekcjach, wychodząc z założenia, że stanowi ono słabe zabezpieczenie72.

Taką „rozmowę kwalifikacyjną” zapamiętał Krzysztof Dunin-Wąsowicz:

Po ukończeniu konspiracyjnego gimnazjum odczuwałem niedosyt wykształcenia. Z wielką radością w lecie 1941 r. powitałem informację Krystyny Rajgrodzkiej, znajomej rodziców, iż istnieje tajny uniwersytet. Poleciła mi zgłosić się do jej koleżanki Hanny Eychhorn (obecnie Szwankowskiej) w Archiwum Miejskim w Arsenale na ul. Długiej 52. Przy drugiej wizycie dowiedziałem się adresu organizatora tajnych studiów, prof. Manteuffla w Archiwum Akt Nowych. Był październik 1941 r. Zadał kilka pytań: w jakim gimnazjum otrzymałem maturę, czy dam sobie radę z łaciną, jakie znam języki obce, czy mam specjalne zainteresowania historyczne. Przypuszczam, że miał już informacje o mojej osobie. Od razu uznał mnie za przyjętego na studia i polecił zgłosić się na proseminarium z nauk pomocniczych historii średniowiecznej oraz na wykłady z historii Polski i z historii powszechnej średniowiecznej, które odbywały się w gmachu sióstr przy ul. Kazimierzowskiej 59. Miałem stawić się wieczorem, bodajże o szóstej godzinie. Czesne miałem wpłacić na ręce sekretarki sekcji, Haliny Stypułkowskiej. Tak się odbyła moja immatrykulacja73.

6. Lista słuchaczy tajnych kursów historycznych UW

Sekcja rozpoczęła działalność jesienią 1940 r. „Zgłosiło się kilkoro chętnych na jesieni 1940 r.” – wspominał Tadeusz Manteuffel – „powołując się na osobę p. Dembowskiej. Nie wiedziałem, co będę z nimi robić, dostęp do bibliotek naukowych był oficjalnie zamknięty. Zdecydowałem się przerabiać z tą grupą ćwiczenia z historii powszechnej średniowiecznej zgodnie z programem proseminarium, które przed wojną prowadziłem na uniwersytecie. Moja biblioteka mogła stanowić pomoc, ćwiczenia prowadziłem u siebie w mieszkaniu”. W ciągu lat okupacji Manteuffel prowadził ćwiczenia proseminaryjne dla I roku, wykład historii powszechnej średniowiecznej oraz seminarium średniowieczne. Na seminariach, poświęconych w jednym roku historii społeczno-gospodarczej Śląska w XIII w., a w drugim historii wpływów polskich na Pomorzu Zachodnim w XII w., wykonano pod jego kierunkiem szereg prac seminaryjnych, np.: Obraz fizjograficzny doliny górnej Oławy na przełomie XII i XIII w. Z czasem powstała też, uzupełniana z własnych dochodów sekcji, podręczna biblioteka74.

7. Profesor Marceli Handelsman z wnukami podczas okupacji

Prace były prowadzone w 15-osobowych kompletach, każdy zbierał się na co najmniej cztery dwugodzinne posiedzenia tygodniowo. Program I roku studiów przewidywał proseminarium średniowieczne, mające zapoznać słuchaczy z elementami nauk pomocniczych historii na podstawie obranych przez wykładowcę tekstów. Z trzech posiedzeń przeznaczonych na wykłady jedno było poświęcone propedeutyce filozofii (teoria poznania, elementy logiki, metodologia nauk humanistycznych), dwa zagadnieniom historycznym lub prehistorycznym, ujętym w formę wykładu kursowego. Na II roku studiów kandydaci interesujący się średniowieczem uczęszczali na seminaria średniowieczne, nowożytnicy przechodzili przez proseminarium nowożytne, po ukończeniu którego mogli brać udział w seminarium, które zapoznawało ich z typami źródeł nowożytnych oraz metodą ich opracowywania. Lata III i IV, drugi okres studiów, pozostawiono pod znakiem specjalizacji i swobody wyboru zajęć. Słuchacz mógł obrać dowolną gałąź historii z możliwością studiowania przedmiotów wykładanych na innych sekcjach, a nawet na innych wydziałach. Program przewidywał więc wykłady z socjologii, historii kultury, historii sztuki i prehistorii. Powyższy program nauczania, wypracowany według koncepcji Tadeusza Manteuffla w czasie okupacji, stosowano również po wojnie75.

W roku 1940/1941 sekcja liczyła 3 wykładowców: Marceli Handelsman, Łucja Charewiczowa i Tadeusz Manteuffel. W roku 1941/1942 obok wyżej wymienionych wykładali: Jadwiga Karwasińska, Stanisław Kętrzyński, Maria Ossowska, Władysław Tomkiewicz, Stanisław Więckowski. W roku 1942/1943 ubył z tego grona dr Więckowski, aresztowany w czerwcu 1942 r., dołączyli natomiast: Tadeusz Kotarbiński, Michał Walicki, Ludwik Widerszal. W roku 1943/1944 ubyła aresztowana Łucja Charewiczowa oraz Michał Walicki, który przeszedł do sekcji historii sztuki, dołączyli natomiast: Włodzimierz Antoniewicz, Józef Feldman, Stefan Kuczyński, Stanisław Ossowski, Janusz Woliński oraz Jerzy Kreczmar. Wielu wykładowców było zaangażowanych w prace konspiracyjne w innych sekcjach, wydziałach, uczelniach. 4 III 1943 r. aresztowano sekretarkę sekcji, która po pobycie w obozach na Majdanku, w Auschwitz i Ravensbrück doczekała oswobodzenia. Znała wszystkich wykładowców, słuchaczy i lokale. Szczęśliwie udało się zabezpieczyć przechowywaną w mieszkaniu Stypułkowskiej listę słuchaczy w formie listy zastrzyków przeciwtyfusowych. Po aresztowaniu Stypułkowskiej, nie chcąc wprowadzać w jej obowiązki nowej osoby, Manteuffel prowadził administrację sekcji osobiście, posługując się pomocą grupowych, czyli wyznaczonych dla każdego kompletu studentów, którzy zajmowali się sprawami administracyjnymi, ściąganiem opłat. Grupowi odwiedzali Manteuffla w Archiwum Akt Nowych, raz na miesiąc, przynosząc zebrane czesne i sprawozdania z pracy. Aresztowanie Stypułkowskiej nie miało związku z jej działalnością w sekcji. Podobnie było w innych przypadkach represji: zimą 1942/1943 r. aresztowano Halinę Gasparską, która znalazła się przypadkowo w punkcie rozdziału poczty konspiracyjnej. W obawie o komplet, w którym uczestniczyła, wstrzymano na pewien czas wszystkie zajęcia i zrezygnowano z korzystania ze znanych aresztowanej lokali. Gasparska nie zdradziła w śledztwie żadnych szczegółów tajnego nauczania – zginęła, zesłana do Auschwitz. Jesienią 1943 r. została zatrzymana jako kurierka Aniela Załęska, wiosną 1944 r. aresztowano Krzysztofa Dunin-Wąsowicza.

Zajęcia odbywały się w mieszkaniach prywatnych bądź w jawnych szkołach. Starano się, aby w jednym lokalu miał miejsce tylko jeden wykład w tygodniu. Sekcja uzyskała też pomoc Zgromadzenia Sióstr Niepokalanek, które przez kilka lat gościły komplety w domu zakonnym przy ul. Kazimierzowskiej 59, dzięki wstawiennictwu absolwentki Uniwersytetu Marii Rytlówny (siostry Ancilli). O jednym z tych zajęć pisze Krzysztof Dunin-Wąsowicz:

Po podaniu przy furcie hasła czy nazwiska, skierowany zostałem do właściwej sali. Kilkanaście osób. Po przedstawieniu się [sic] zająłem miejsce przy stole. Po kilku minutach wszedł prof. Manteuffel. Przywitał się ze wszystkimi i rozdał fotokopie łacińskiego dokumentu. Był zdania, że słuchaczy należy rzucać od razu na głęboką wodę76.

Z pomocą przyszła również dyrektor Maria Bratkowska, współorganizatorka szkolnictwa podziemnego, dyrektorka I Miejskiej Szkoły Zawodowej Żeńskiej w Warszawie, która oddała do dyspozycji sekcji niezbędną liczbę pomieszczeń w szkołach dysponujących wolnymi godzinami popołudniu. Opłaty wzrastały z roku na rok i w 1943/1944 r. wynosiły 150 zł miesięcznie dla I roku, a 120 zł i 100 zł dla wyższych roczników. Ulgi lub zwolnienia z opłat przyznawano z reguły wszystkim, którzy o to prosili. Sekcja dysponowała środkami na stypendia; w roku 1943/1944 wypłacano 4 stypendia, z których żadne nie było niższe niż 500 zł miesięcznie. „Początkowo nie pobieraliśmy od uczestników kompletów opłat i nie płaciliśmy honorariów” – wspominał Tadeusz Manteuffel. „Zmiana nastąpiła w ciągu 1941 r. Wprowadziliśmy wówczas, jak w innych sekcjach, czesne i zaczęliśmy wynagradzać wykładowców. Na jesieni 1943 r. prof. Rafacz [z Wydziału Prawa] zaczął przekazywać na moje ręce za pośrednictwem doc. Stanisława Borowskiego kwoty przeznaczone na stypendia”77.

Sekcja liczyła w roku 1940/1941 – 6 słuchaczy, w ostatnim zaś roku, 1943/1944, liczba ta wzrosła do 90–120 (2/3 stanowiły kobiety). Podawana przez prof. Antoniewicza liczba 300 osób wydaje się wygórowana. Frekwencja sięgała przeciętnie 75–80% i spadła znacznie dopiero w 1944 r. Tadeusz Manteuffel szacował, iż z grona studentów sekcji, 10 zaczęło studia przed rokiem 1939, przerwało studia – 8, zdało wszystkie egzaminy – 7, nie zdało żadnego egzaminu – 12, 1 przeniósł się na inny kierunek UW, 5 przeniosło się z UZZ, 11 poniosło śmierć w czasie okupacji, z tego w powstaniu – 7 (wśród nich: Hanna Jastrzębska, Janina Rostańska, Andrzej Stankiewicz, Krystyna Wańkowicz). W sekcji studiowali m.in.: Jerzy Michalski, Krystyna Sroczyńska, Krzysztof Wąsowicz, Zbigniew Wójcik, Andrzej Wyczański, Andrzej Zahorski. Liczba okupacyjnych magisteriów sięgnęła kilkunastu, nadano też 3 doktoraty (Aleksander Gieysztor, Halina Kapper, Eugeniusz Szwankowski). Jak wspominała Jadwiga Karwasińka:

Organizacja sekcji była luźna. Ogólną tematykę zajęć, skład i liczebność grup, miejsca i terminy omawiało się tylko z doc. Manteufflem na rzadkich spotkaniach w AAN na ul. Rakowieckiej. Z innymi wykładowcami widywałam się na miesięcznych zebraniach Polskiego Towarzystwa Historycznego, np. w mieszkaniu prof. Kętrzyńskiego na Tamce. Nigdy nie omawialiśmy spraw wydziału, najwyżej wymieniali nazwiska i spostrzeżenia co do niektórych słuchaczy78.

Wielką troską organizatorów sekcji było zachowanie akademickiego poziomu nauczania i wymagań, w szczególności na etapie weryfikacji wiedzy, czyli podsumowującego każdy kurs egzaminu. Krzysztof Dunin-Wąsowicz, przypominając własne doświadczenia egzaminacyjne, pisał:

Postanowiłem najpierw zdawać z historii średniowiecznej. Jesienią 1943 r. miałem więcej czasu po ukończeniu Szkoły Podchorążych Łączności Piechoty AK. W sprawie egzaminu poszedłem do prof. Manteuffla, aby dowiedzieć się o jego wymaganiach. Dostałem porządną porcję lektury. Z historii powszechnej obowiązywała lektura Wielkiej Historii Powszechnej wydanej przez firmę Trzaska, Evert, Michalski. Miałem szczegółowe notatki z wykładów profesora z historii powszechnej średniowiecza z pierwszego roku studiów. Z historii Polski obowiązkowa była lektura Dziejów Polski średniowiecznej, pracy zbiorowej profesorów Grodeckiego, Zachorowskiego i Dąbrowskiego oraz lektura Historii ustroju Polski Kutrzeby. Należało przeczytać przynajmniej jedną monografię w języku obcym i kilka monografii w języku polskim. Przeczytałem książkę Brehiera Les Croisades, Szkice historyczne XI wieku Tadeusza Wojciechowskiego, Bolesław Chrobry – Wielki Stanisława Zakrzewskiego. Poszedłem na egzamin w lutym 1944 r. Dostałem czwórkę. Trudniej niż utrzymanie wysokiego poziomu nauczania przychodziło przestrzeganie reguł konspiracyjnych. Tadeusz Manteuffel wielokrotnie prosił, aby nie przynosić na wykłady prasy konspiracyjnej. Bezskutecznie.

Z czasem wymiana prasy podziemnej bezpośrednio po wykładach stała się niemal zwyczajem. Jadwiga Karwasińska wspominała, iż kiedyś przyszła do niej do Archiwum matka jednej ze słuchaczek z pretensją, że „organizacja werbunku jest lekkomyślna, że wszystkie adresy są w powszechnym obiegu, że są to mieszkania wykładowców, że córce na te komplety uczęszczać nie pozwoli i ostrzeże innych rodziców. Córka uczęszczała jednak nadal na zajęcia, tym niemniej problem był istotny”79.

Tragicznym wydarzeniem, które szczególnie dotknęło sekcję, było skrytobójcze zamordowanie 13 VI 1944 r. Ludwika Widerszala. Jego proseminaria odbywały się w mieszkaniu na ul. Asfaltowej na Mokotowie, gdzie został zastrzelony. Widerszal interesował się historią dyplomacji, szczególnie polityką zagraniczną mocarstw zachodnich na Wschodzie w XIX w. Prowadził także wykład z historii nowożytnej powszechnej XIX w. Jak wspominał jeden z jego studentów, „był na drugim roku studiów tym wykładowcą, któremu najwięcej mieliśmy do zawdzięczenia”. Wobec zagrożenia całego środowiska, działającego na styku sekcji historycznej oraz BIP KG AK, Tadeusz Manteuffel wyznaczył swego następcę na stanowisku kierownika sekcji na wypadek śmierci lub konieczności opuszczenia Warszawy. Został nim Janusz Woliński, zaakceptowany przez Radę Wydziału, znany wśród uczestników tajnego nauczania ze stoickiego spokoju. „Prof. Woliński miał wykład monograficzny na temat historii stosunków polsko-pruskich od XVI do XIX w.” – wspominał Krzysztof Dunin-Wąsowicz. Podczas jednego z wykładów, odbywających się w szkole Tynelskiego, przed sąsiedni dom zajechała policja niemiecka. „Prof. Woliński podszedł do okna, wyjrzał na ulicę, chwilę się zastanawiał, a potem wrócił do stolika: będziemy kontynuowali wykład”80.

Działające w ramach sekcji Seminarium Archeologiczne, prowadzone przez Włodzimierza Antoniewicza, rozpoczęło swoją działalność 7 XII 1940 r. Raz w miesiącu, w niedzielę, dwunastu archeologów odbywało trzygodzinne spotkanie w mieszkaniu prof. Antoniewicza przy ul. Brzozowej 12. Ostatnie odbyło się w czerwcu 1944 r. Seminaria polegały na referowaniu rozdziałów prac magisterskich i doktorskich, wśród nich: Bohdana Guerquin Topografia i dzieje grodu i zamku w Jazłowcu, szkicu pracy habilitacyjnej dr Krystyny Musianowicz Osadnictwo mazowieckie na Podlasiu w świetle archeologii. Profesor na rzecz seminarium zakupił ok. 300 tomów publikacji w celu uzupełnienia biblioteki Zakładu Archeologii Przedhistorycznej UW; niestety, spłonęły w czasie powstania. Antoniewicz równocześnie prowadził wykłady z ćwiczeniami z prehistorii Polski i Europy w dwu kompletach sekcji historycznej oraz wykładał prehistorię Polski i starożytności słowiańskie w Studium Slawistycznym. Ćwiczenia z prehistorii obejmowały zagadnienia: techniki i rekonstrukcji narzędzi pracy, opisu zabytków ruchomych i nieruchomych, analizy typologicznej zabytków oraz oznaczania chronologii zabytków. Brak praktyk muzealnych i wykopaliskowych sprawił, że prof. Antoniewicz nie dopuścił żadnego studenta do egzaminów magisterskich, co zostało dopełnione po wojnie. Po 2 latach nauczania w prywatnych mieszkaniach, Antoniewicz przeniósł wykłady do szkoły przy ul. Moniuszki oraz do szkoły kilimkarskiej na III piętrze oficyny Pałacu Staszica81.

Ćwiczenia z nauk pomocniczych historii oraz proseminarium i seminarium z historii Polski średniowiecznej prowadziła Jadwiga Karwasińska. Jak wspominała:

Początek zajęciom dała inicjatywa [grupy] moich dawnych słuchaczy z r. 1938/39, którą zebrał ks. Alojzy Hassa. Sam chodził na seminarium do prof. Kętrzyńskiego, cały czas dosyłając kogoś, udzielał nam opieki, nawet materialnej. Do grupki, studiującej nauki pomocnicze historii, składającej się z niego, ks. Józefa Wiekiery, Czesława Czerwińskiego i Jana Strzałki, przybyły z początkiem listopada 1941 r. Halina Gasparska i Wanda Osińska. One, zwłaszcza Gasparska, wciągnięte w wykłady tajnego uniwersytetu, zarejestrowały mnie u Haliny Stypułkowskiej, sekretarki sekcji. W ciągu paru tygodni dowiedziałam się, że jestem na liście płac, włączona w program wykładów.

Lokalem było mieszkanie Zofii Wladich (Stare Miasto 31, Kamienica Książąt Mazowieckich, IV piętro). Jak wspomina Karwasińska: „Pani Wladich, nauczycielka-przyrodniczka, udostępniła swoje mieszkanie, przesuwając nas z jednego pokoju do drugiego, zależnie od czasu, w którym zbierał się jej własny komplet”. Spotkania odbywały się także w mieszkaniu p. Stachowskiej (ul. Filtrowa 68), p. Seńko (ul. Mickiewicza 27), w mieszkaniu prof. Turczynowicza w al. Niepodległości, p. Kocięckiej (prawdopodobnie pseudonim) przy ul. Złotej 4, czy wreszcie w szkole dyr. Tynelskiego. Korzystano także z pomieszczeń i zbiorów AGAD przy ul. Długiej 24, w którym Karwasińska pracowała. Tam np. odbywały się kolokwia. Zajęcia w mieszkaniu p. Wladich odbywały się w godz. 16–19, więc noszenie naręczy książek, także ze zbiorów AGAD, jesienią i zimą, po ciemku, nie zwracało uwagi. Karwasińska korzystała też z książek wypożyczanych z Biblioteki Uniwersyteckiej. W roku 1942, dzięki uprzejmości Zofii Budkowej, udało się wypożyczyć z Krakowa ze zbiorów Polskiej Akademii Umiejętności kilka tek „Album Palaeographicum”. Zajęcia (dwugodzinne, każda grupa raz w tygodniu) były połączeniem wykładów z ćwiczeniami. Przedmiotem wykładów była metodologia historii i propedeutyka nauk pomocniczych. Na seminarium krótki wykład obejmował historię Polski w XIV w., po czym następował „rozbiór” źródeł. Karwasińska wspomina o niepotwierdzonym przez innych uczestników tajnego nauczania fakcie, jakim było finansowe nagradzanie najlepszych prac seminaryjnych (po 500 zł), z dochodów sekcji. Przez zajęcia Karwasińskiej przewinęło się ok. 50 osób. Z zachowanych przez prowadzącą zajęcia danych wynika, iż w seminarium z historii Polski średniowiecznej w roku 1942/1943 brało udział 5 osób (w tym 4 kobiety), w roku 1943/1944 – 6 osób (6 kobiet); w ćwiczeniach z nauk pomocniczych w roku 1941/1942, w semestrze zimowym – 6 osób (2 kobiety), w semestrze letnim – 8 osób (5 kobiet); w proseminarium w roku 1943/1944, w grupie I, w semestrze zimowym – 13 osób (11 kobiet), w semestrze letnim – 10 lub 11 osób (9 kobiet), w grupie II, w semestrze zimowym i letnim – 8 lub 9 osób (3 lub 4 kobiety); w proseminarium w roku 1942/1943, w semestrze zimowym – 12 osób (9 kobiet), w semestrze letnim – 9 osób (7 kobiet). Jak wspominała Karwasińska, warunki prowadzenia zajęć dalekie były od komfortowych:

Jedynie pokój na ul. Złotej 4 był oświetlony i ogrzany. Na Żoliborzu i w al. Niepodległości nie było prawie nigdy światła elektrycznego; czasem była karbidówka, czasem gaz ze ściany. Ćwiczenia z paleografii dopiero z wiosną można było prowadzić normalnie przy świetle dziennym. Na Starym Mieście czasem była elektryczność, przeważnie trzeba było poprzestać na świecach, znoszonych przeze mnie i przez słuchaczy. Pamiętam, że były i świece z kościoła, jako że „Panu Bogu nie ubędzie”. Ćwiczenia odbywały się w pokoju zastawionym jak skład mebli i nieopalanym. Trzeba było na środku wstawić piecyk z rurą, w którym podpalało się na pół godziny przed zajęciami. Drzewo opałowe pochodziło z daru Karola Konopackiego (mego krewnego, który zginął w powstaniu). Złożone było w piwnicy Archiwum Głównego. Tam rąbał je woźny Archiwum, Wojciech Zaremba, a ja przynosiłam w plecaku na Stare Miasto. Raz poszedł za mną policjant granatowy, przypuszczając, że niosę w plecaku słoninę. Czasem bardziej się obawiałam pożaru lub uduszenia dymem wypychanym przez wiatr z piecyka, niż niemożności wyłożenia słuchaczom jakiegoś zagadnienia z powodu braków w pomocach naukowych82.

Tadeusz Manteuffel pisał po wojnie:

Myślałem z niepokojem o magisteriach, które należałoby nadawać tym słuchaczom, którzy przesłuchali cztery lata i złożyli egzaminy. Zdawałem sobie sprawę, że przy najlepszych chęciach grona wykładowców słuchacze ci będą mieli niemałe luki w wykształceniu, a ich rozprawy dyplomowe dalekie będą od doskonałości. Bieg wypadków wojennych uczynił te obawy bezprzedmiotowymi83.

W roku akademickim 1943/1944 z sekcji historycznej wyodrębniła się sekcja historii sztuki, której kierownictwo sprawował Michał Walicki, sekretariat prowadziła zaś Maria Bartczak. Sekcja liczyła ok. 30 słuchaczy84.

W 1943/1944 r. zorganizowana została sekcja filozoficzna, działająca pod kierunkiem Marii Ossowskiej, a kontynuująca indywidualne kontakty profesorów i studentów, sięgające pierwszych miesięcy wojny. Sekcja obejmowała wykłady Tadeusza Kotarbińskiego (prakseologia i filozofia kultury), Władysława Tatarkiewicza (historia filozofii), Eugeniusza Geblewicza (psychologia ogólna), Henryka Hiża (logika) oraz Marii Ossowskiej (nauka o moralności). Na komplety, zwłaszcza na historię filozofii, logikę i psychologię, uczęszczali także słuchacze innych sekcji Wydziału Humanistycznego. Opłata wynosiła 40 zł od kompletu, tj. od 2 godzin wykładowych tygodniowo. Autorka relacji zwracała się do młodzieży z informacją o możliwości stosowania ulg, z czego miała skorzystać tylko jedna osoba, która odtąd płaciła 15 zł za komplet. Według Marii Ossowskiej, trzon sekcji stanowiło ok. 12 studentów, którzy „dotrwali do końca”. Ogółem jednak przez sekcję przewinęło się ok. 30 osób85.

Komplet poświęcony zagadnieniom nauki o moralności Maria Ossowska zorganizowała jeszcze w grudniu 1939 r. Frekwencja wahała się od 5–8 osób. Jak wspominała: „Byli to zdolni wolontariusze różnych specjalności (filozofia, psychologia, biologia, socjologia), można było z nimi utrzymać poziom poważnego seminarium”. Ossowska brała też udział w kompletach sekcji polonistycznej i historycznej, prowadząc wstęp do filozofii aż do wybuchu powstania. Na podstawie szczęśliwie zachowanych notatek z egzaminów z tzw. głównych zasad nauk filozoficznych wiadomo, iż 69 studentów zakończyło je z sukcesem, wśród nich 23 studentów historii, m.in.: Krzysztof Dunin-Wąsowicz, Jerzy Michalski, Zbigniew Wójcik, Andrzej Wyczański, Andrzej Zahorski86.

Podobną drogą konspiracyjnej dydaktyki szedł Tadeusz Kotarbiński, począwszy od „kompletów indywidualnych: dorywczych, tygodniowych, dwutygodniowych”. Na niektóre odczyty przychodziło nawet „po kilkadziesiąt[!] osób”. Jak sam wspominał, pobierał opłaty, a zważywszy na frekwencję, „wykłady były dobrze płatne”. Można zakładać, iż nie wszystkie z tych wykładów mieściły się w ramach nauczania uniwersyteckiego. W jego ramach Kotarbiński związany był, poza sekcją filozoficzną, z sekcjami: pedagogiczną i historyczną. Prowadził w szczególności komplety logiki bezpośrednio lub nadzorując zajęcia prowadzone przez Henryka Hiża. Komplety logiki prowadziła także Dina Sztejnbarg, późniejsza małżonka Kotarbińskiego, aresztowana w 1943 r. Profesor przeprowadził także „szereg egzaminów” z teorii poznania, logiki i metodologii oraz kilka egzaminów magisterskich87. Nie inaczej wyglądało zaangażowanie w konspiracyjną dydaktykę Władysława Tatarkiewicza, który już w listopadzie 1939 r. organizował zebrania dla studentów filozofii, którzy „byli w niej zaawansowani”. Odbywały się one raz na tydzień i trwały ok. 3 godzin, z udziałem 8–12 osób, łącząc zwykle referat z dyskusją nad nim. Spotkań takich, według prof. Tatarkiewicza, odbyło się przez cały okres okupacji przeszło 150, w mieszkaniach wykładowców lub słuchaczy (np.: L. Kasiński(?) – ul. Krucza 42; D. Krzeszewska – ul. Wspólna 75; A. Szetel(?) – ul. B. Prusa 11b). Zespół uczestników ulegał w ciągu lat okupacji niewielkim zmianom: „paru zabrała śmierć, na miejsce ich przyłączyło się paru dawnych wychowanków uniwersytetu, którzy podczas wojny osiedli w Warszawie”. W roku 1943/1944 prof. Tatarkiewicz zorganizował dodatkowo wykłady z estetyki dla grupy 6–8 słuchaczy; odbywały się przy ul. Prezydenckiej, w domach – jego lub Bohdana Pniewskiego88.

Sekcja filologii klasycznej wyłoniła się z seminariów prowadzonych przez Kazimierza Kumanieckiego niemal od początku okupacji. Pierwsze spotkanie, na którym profesor objaśniał poematy Oppiana, a w którym brało udział ok. 10 osób, odbyło się 15 XII 1939 r. Obok wspomnianego seminarium greckiego Kumaniecki prowadził seminarium łacińskie, na którym zajmował się interpretacją elegii Propercjusza. Odbywało się dwa razy w tygodniu, częściowo u wykładającego, częściowo w mieszkaniach uczestników; w późniejszym okresie zajęcia często odbywały się w klasztorze nazaretanek przy ul. Czerniakowskiej. W roku 1940/1941 liczba uczestników wzrosła o kilka osób. Obok ćwiczeń seminaryjnych Kumaniecki zaczął wykładać historyczną gramatykę łacińską i grecką w wymiarze 2 godzin tygodniowo oraz prowadzić ćwiczenia stylistyczne z języka łacińskiego. W 1941/1942 r. nie prowadził już seminarium, odbywały się natomiast wykłady z gramatyki historycznej łacińskiej i greckiej, poświęcone objaśnianiu Pieśni Horacego, a także wykłady z literatury greckiej, w trakcie których objaśniano IX i X pieśni Iliady i Filipiki Demostenesa. W roku 1942/1943 zjawiło się kilku młodszych studentów, którzy przed wojną nie uczęszczali na Uniwersytet. Kumaniecki prowadził dla nich interpretację Listów Horacego i ćwiczenia ze stylistyki łacińskiej. Dla wszystkich studentów przeznaczony był wykład „Starożytności państwowe rzymskie” oraz objaśnianie pieśni Katullusa. W roku 1943/1944 dla młodszych studentów były ćwiczenia ze stylistyki łacińskiej, dla starszych zaś – objaśnianie Teokryta i Herodota. Dla wszystkich studentów przeznaczony był wykład „Historia kultury greckiej” i monograficzny wykład o Salustiuszu. Studenci uczęszczali również na wykłady z filozofii i archeologii klasycznej, prowadzone przez Marię Bernhard. Profesor Kumaniecki przeprowadził kilkadziesiąt egzaminów, wydając studentom tymczasowe zaświadczenia. Złożono profesorowi także pracę magisterską i doktorską, które spłonęły podczas powstania. Liczba studentów sekcji osiągnęła przed powstaniem 30 osób89.

W lutym 1943 r. została zorganizowana sekcja filologii romańskiej. Jedyną jej wykładowczynią była Zdana Matuszewicz, która z kompletem liczącym ok. 12 osób realizowała program przewidziany dla I roku studium romanistycznego: 2 godziny wykładów i ćwiczeń z gramatyki historycznej języka francuskiego, 2 godziny wykładu z historii literatury francuskiej, wreszcie 2 godziny ćwiczeń językowych. Egzaminy ze słuchaczami odbywał Stanisław Wędkiewicz90.

W łączności z Wydziałem Humanistycznym pozostawało studium slawistyczne, powołane do życia jesienią 1942 r. Inicjatorami jego powołania była grupka studentów, inspirowanych m.in. przez Jerzego Bąbałę i Włodzimierza Pietrzaka, motywowanych również ideologicznie. Faktycznym organizatorem studium, jako zalążka instytutu naukowego w ramach powojennego UW, był Julian Krzyżanowski. Studium składało się z cykli wykładów obejmujących następujące zagadnienia: lektoraty języka czeskiego i serbsko-chorwackiego, zasady słowianoznawstwa, geografia świata słowiańskiego, literatura serbsko-chorwacka, prelekcje paryskie Mickiewicza, językoznawstwo polskie, słowianoznawstwo polskie, stosunki literackie polsko-czeskie w średniowieczu, historia Rosji, dzieje stosunków polsko-ukraińskich, rosyjska epika ludowa. Nie udało się znaleźć nikogo do prowadzenia wykładów z literatury rosyjskiej, prehistorii słowiańskiej, lektoratu języka rosyjskiego. Wykłady odbywały się na Żoliborzu i w Śródmieściu (na ul. Bednarskiej), w mieszkaniach uczestników. Liczba studentów wahała się między 12 a 20. Pierwszy z inicjatorów studium zmarł w obozie koncentracyjnym na Majdanku, drugi poległ podczas powstania warszawskiego91.

Wydział Matematyczno-Przyrodniczy do 1943 r. wchodził w skład wspomnianej wcześniej tzw. grupy nauk ścisłych, obejmującej poza nim wydziały Lekarski i Farmaceutyczny, Akademię Stomatologiczną oraz niektóre wydziały Politechniki. W 1943 r. poszczególne struktury grupy ulegały autonomizacji. Kierownictwo grupy spoczywało w rękach dra Mariana Koczwary.

Po wcześniej opisanym incydencie, zagrażającym bezpieczeństwu kompletów na wczesnym etapie organizacji konspiracyjnych studiów, od jesieni 1942 r. Wanda Karpowicz rozpoczęła pracę na nowo jako „Teresa Krzemińska”. Od Józefa Grabowskiego, poprzez Koczwarę, otrzymywała spisy kandydatów na poszczególne wydziały. Dzieliła młodzież na grupy według miejsca zamieszkania (po 7–8 osób), wyznaczała grupowego, zamieszkującego z zasady w dzielnicy, w której zbierał się komplet. Przed rozpoczęciem roku akademickiego odwiedzała wszystkich grupowych, przedstawiając się z imienia i nazwiska jako wysłanniczka Uniwersytetu, powierzała im spisy uczestników kompletu, rozkłady zajęć otrzymane bezpośrednio od dr Koczwary, polecała znalezienie lokali na wykłady, przekazywała także informację o miejscu i godzinach przyjęć. Rozwój struktur konspiracyjnego nauczania spowodował, iż niezbędne stało się zaangażowanie łączniczek, które pośredniczyły między grupowymi a „Krzemińską” (m.in. Wacława Palczewska – sekcja chemiczna, Anna Daniecka i Anna Szlenk – Akademia Stomatologiczna). Zorganizowanych zostało w ten sposób ok. 30 kompletów. Przez lokale, w których Karpowicz przyjmowała młodzież, przewijało się nawet do 20 osób w dniu przyjęć; było to mieszkanie użyczane przez rodziców jednej ze słuchaczek, Januszewiczów (ul. Śniadeckich 11), inne – przez rodzinę kierownika szkoły powszechnej Teofila Miklaszewskiego (ul. Żurawia 28), czy też – przy ul. Hożej 20 m. 2, należące do „pań Słupińskich”. Sprawy, które wymagały bieżącego wyjaśniania, wynikały z samej istoty konspiracyjnego nauczania, np. niezjawienie się wykładowcy. „Był zwyczaj” – wspominała Wanda Karpowicz – „że się nie wymieniało nazwisk profesorów, przychodzili incognito, niektórzy podawali nazwiska fikcyjne. Jednak młodzież dowiadywała się o nazwiskach wykładowców i ich adresach”. W sytuacji zagrożenia grupowi musieli znaleźć nowy lokal, ona zaś – zawiadomić Koczwarę, aby mógł jak najszybciej uprzedzić o zmianie wykładowcę. W zwykłym trybie grupowi zbierali się na początku każdego miesiąca, by przekazać zebrane czesne, omówić sprawy ulg lub stypendiów, podręczników i skryptów. Organizację egzaminów Karpowicz wspominała następująco: „Wykładowcy najczęściej sami wyznaczali słuchaczom termin egzaminu czy kolloquium. Kandydaci zapisywali się u mnie i otrzymywali karteczki, na których stopnie oraz podpis dopisywał wykładowca. Karteczki te doręczałam następnie dr Koczwarze, który miał spis egzaminów oraz relacje o nich od profesorów”92.

Według zapisków Mariana Koczwary, struktura zajęć na Wydziale przedstawiała się następująco – 1940/1941 r.: 1 komplet biologii, 1 komplet fizyki; 1941/1942 r.: I rok (1 komplet biologii, 1 komplet fizyki), II rok (1 komplet fizyki); 1942/1943 r.: I rok (1 komplet biologii, 2 komplety fizyki, 1 komplet geografii, 1 komplet matematyki), II rok (1 komplet biologii, 1 komplet fizyki), III rok (1 komplet fizyki); 1943/1944 r.: I rok (1 komplet biologii, 2 komplety fizyki, 1 komplet geografii, 1 komplet matematyki), II rok (1 komplet biologii, 2 komplety fizyki, 1 komplet geografii, 1 komplet matematyki), III rok (1 komplet fizyki), IV rok (1 komplet fizyki)93. Szczegółowe dane liczbowe odnieść można jedynie do roku akademickiego 1943/1944, kiedy to zapisało się na studia łącznie 288 studentów, z których w ciągu roku ubyło 54 (w tym: 1 rozstrzelany, 2 aresztowanych w łapankach, 4 aresztowanych, 1 postrzelony w ulicznych zajściach); pozostało 66 mężczyzn (28%) i 168 kobiet (72%), łącznie 234 osoby (także studenci Wydziału Farmaceutycznego i Akademii Stomatologicznej). Skład poszczególnych grup przedstawiał się następująco: 2 fizyczne (7 mężczyzn, 8 kobiet); 7 chemicznych (29 mężczyzn, 35 kobiet); 2 matematyczne (9 mężczyzn, 5 kobiet); 1 biologiczna (1 mężczyzna, 7 kobiet); 2 geograficzne (2 mężczyźni, 10 kobiet) oraz 4 stomatologiczne (1 mężczyzna, 49 kobiet) i 8 farmaceutycznych (17 mężczyzn, 66 kobiet). Opłaty miesięczne wynosiły 200 zł. Na 234 słuchaczy z ulg korzystało 85 (30%), w tym 65 osób ze zniżki 50%, 19 osób ze zniżki 75%, bezpłatnie studiowała 1 osoba; najwięcej zniżek przypadało na sekcje: matematyczną i geograficzną94.

Kierowana przez Stefana Pieńkowskiego, zarazem rektora konspiracyjnego Uniwersytetu, zaangażowanego w prace Departamentu Oświaty i Kultury Delegatury Rządu, sekcja fizyczna95 rozpoczęła działalność jesienią 1940 r. Wykłady odbywały się w mieszkaniach prywatnych i w tych warunkach były ograniczone do teorii. Nawiązano jednak kontakt z jawnie działającą na terenie Politechniki Warszawskiej Państwową Wyższą Szkołą Techniczną i przy pomocy Włodzimierza Scisłowskiego zorganizowano ćwiczenia, które słuchacze sekcji „odrabiali” w latach akademickich 1942/1943–1943/1944. W roku 1943/1944 Scisłowski zorganizował pod kierunkiem Pieńkowskiego pracownię fizyczną Uniwersytetu, przeznaczoną dla słuchaczy III i IV roku. Wyposażenie do pracowni wzięto z Zakładu Fizycznego I Politechniki oraz z Zakładu Fizyki Doświadczalnej UW. W roku 1943/1944 sekcja obejmowała sześć kompletów i ok. 60 słuchaczy96.

Instytucjami, bez których trudno byłoby sobie wyobrazić konspiracyjne nauczanie fizyki, były: Zakład Fizyki Doświadczalnej (ul. Hoża 69), kierowany przez Stefana Pieńkowskiego, oraz Zakład Fizyki Teoretycznej (w budynku Wydziału Farmaceutycznego przy ul. Oczki 3), kierowany przez Czesława Białobrzeskiego. Jak już wspomniano, w pierwszych miesiącach okupacji oba zakłady dotknięte zostały okupacyjnymi rekwizycjami: wywieziono część aparatury i zbiorów bibliotecznych. Jak wspominał Jerzy Pniewski:

W końcu października 1939 roku fizyk niemiecki – profesor Kurt Diebner, złożył, jakby się mogło wydawać, kurtuazyjną wizytę Pieńkowskiemu, wyrażając życzenie odwiedzenia Zakładu. Pieńkowski, podobnie jak przed wojną, osobiście pokazywał przybyłemu wszystkie pracownie i cały sprzęt naukowy Zakładu. Dwa tygodnie później ten sam Diebner podjechał ciężarówkami wojskowymi i doskonale zorientowany, gdzie się co znajduje, zaczął kolejno wywozić cały cenniejszy sprzęt, w tym oczywiście akcelerator zbudowany przez Sołtana, wiele innych, jedynych w swoim rodzaju przyrządów, nawet przetwornice zasilające sieć elektryczną Zakładu w różnego rodzaju prądy, a również cały księgozbiór wraz z kompletem wszystkich roczników czasopism97.

Aby przetrwać, zakłady przemianowane zostały na tzw. zakłady badawcze, działające pod nadzorem polskich władz samorządowych „dla potrzeb zdrowotnych i gospodarczych miasta”; ZFD stał się Zakładem Pomiarów Fizycznych, zaś ZFT – Zakładem Badawczym Fizyki Technicznej. Oficjalnie placówki te obowiązywał zakaz prowadzenia działalności naukowo-dydaktycznej. Zakładowi Badawczemu Fizyki Technicznej, prowadzącemu prace na rzecz szpitali, Dyrekcji Wodociągów i Kanalizacji czy innych instytucji miejskich, udało się uchronić wyposażenie przed dalszymi rekwizycjami, czego nie uniknął Zakład Pomiarów Fizycznych, który został ogołocony z aparatury naukowej, a pomieszczenia przerobiono na pokoje biurowe. W 1943 r. okupanci stopniowo zajęli cały budynek. Zanim to nastąpiło, prof. Pieńkowski organizował komplety tajnego nauczania; studenci odbywali ćwiczenia w sąsiedztwie pomieszczeń zajmowanych przez Niemców. Równocześnie odbywały się cotygodniowe, organizowane najczęściej w mieszkaniu profesora, konwersatoria, na których referowano prace naukowe. W spotkaniach tych brali udział także nauczyciele gimnazjalni, np. Aniela Wolska, która w latach 1939/1940–1940/1941 uczyła fizyki w tajnych klasach gimnazjalnych przy szkole powszechnej Anny Goldman (ul. Mianowskiego 15), zaś w roku szkolnym 1941/1942 w kompletach licealnych przy gimnazjum im. Stanisława Staszica.

Zakład przy ul. Oczki dotrwał do 1 IX 1942 r., kiedy to radziecka bomba zburzyła większą część gmachu. Ocalała głęboka suterena, w której kontynuowano prace aż do powstania, zawdzięczając to energii Ignacego Adamczewskiego. Adamczewski został zaangażowany przez prof. Białobrzeskiego już w 1932 r., brał udział w kampanii wrześniowej, w 1940 r. przez ponad 3 miesiące więziony był w Auschwitz. Jak wspominał: „Po odzyskaniu sił przystąpiłem ponownie do pracy w pracowni profesora Białobrzeskiego, która wykonywała prace dla potrzeb szpitali warszawskich, Dyrekcji Wodociągów i Kanalizacji oraz fabryki kabli w Ożarowie”98. W okresie okupacji przygotował m.in. podręcznik Fizyka dla medyków. W mieszkaniu prof. Białobrzeskiego odbywały się zebrania fizyków i filozofów, na których prowadzono dyskusje tyczące podstaw filozoficznych fizyki, na wykłady i konsultacje uczęszczali studenci. Ignacy Adamczewski wspominał:

Przy końcu 1942 roku profesor Pieńkowski zaproponował mi wykłady na tajnych kompletach Uniwersytetu, właśnie z fizyki dla medyków. To się bardzo dobrze kojarzyło z pisanym przeze mnie podręcznikiem. Tak jak wszystkie wykłady na tajnych kompletach, moje wykłady odbywały się w latach 1942–1944 w mieszkaniach prywatnych. Pisałem wtedy teksty wykładów na maszynie i rozdawałem studentom. W ten sposób powstał pierwszy skrypt Fizyki dla medyków99.

W okresie tym prof. Białobrzeski przygotował do druku dwa tomy trzytomowego dzieła Podstawy poznawcze fizyki. Uległy one spaleniu podczas powstania, jednak po wojnie autor odtworzył je i wydał100.

Sekcja chemiczna, która łączyła uniwersyteckie i politechniczne nauczanie tej dyscypliny, rozpoczęła pracę w 1940 r. z udziałem 6 słuchaczy. Latem 1944 r. było ich niemal 150. Kierownictwo sekcji spoczywało w rękach Józefa Zawadzkiego i Alicji Dorabialskiej. Większość słuchaczy na drugim roku studiów obierała kierunek politechniczny. Wykłady odbywały się w mieszkaniach prywatnych, chemię analityczną oraz preparatykę organiczną odrabiano w Prywatnym Liceum Chemicznym II stopnia p. Szymonikowej (ul. Górskiego 3); w 1940/1941 r. ćwiczenia te odrabiano również w Państwowym Liceum Chemiczno-Ceramicznym II st. (ul. Hoża 78). Ćwiczenia z fizyki odbywały się w laboratorium wspomnianej Państwowej Wyższej Szkoły Technicznej; z pomocy PWST korzystano również przy odrabianiu ćwiczeń z analizy technicznej i technologii przez kilku najstarszych studentów. Ćwiczenia z technologii specjalnej oraz praktyki odbywały się w fabrykach101.

Sekcja biologiczna została uruchomiona w 1940 r. W roku 1944 liczyła 3 komplety, na które uczęszczało ponad 20 studentów. Kierownikiem sekcji był Wacław Roszkowski. Wykłady prowadzono w mieszkaniach wykładowców, ćwiczenia zaś w laboratoriach szpitalnych oraz w Państwowym Muzeum Zoologicznym102.

Sekcja matematyczna rozpoczęła działalność w 1942 r. W roku 1944 liczyła 2 komplety, obejmujące łącznie 14 studentów. Kierował nią Karol Borsuk. Kiedy prof. Borsuk był przez kilka miesięcy więziony na Pawiaku, zastępował go Wacław Sierpiński103.

8. Notatki Janusza Paszyńskiego z tajnego nauczania

Sekcja geograficzna powstała w 1942 r. W roku 1944 liczyła 2 komplety i 12 słuchaczy. Kierownictwo sekcji spoczywało w rękach Stanisława Lencewicza. Jeden z jej studentów wspominał:

Zostałem studentem we wrześniu 1943 r. W naszej grupie było 9 osób: pięć dziewcząt i czterech chłopców. Wśród nich były osoby później powszechnie znane, np. Halina Tagowska-Klatkowa, profesor Uniwersytetu Łódzkiego, czy Wacław Czyszek, założyciel i kierownik stacji geofizycznej na Helu. Spotykaliśmy się w prywatnych mieszkaniach popołudniami i wieczorami. Opłaty były symboliczne. Część osób była z nich zwolniona, a ktoś otrzymał stypendium z funduszy Delegatury Rządu. Prof. Stanisław Lencewicz był wymagający, potrafił być wręcz nieprzyjemny. Ale wykładał i nauczał doskonale. W maju 1944 r., po czyimś aresztowaniu, trzeba było wykłady odwołać. Profesor nie mógł wytrzymać obciążenia psychicznego i poprosił o kilkutygodniową przerwę w nauce. Mieliśmy to nadrobić na jesieni, ale wybuchło powstanie, a Lencewicz został zamordowany po upadku Starego Miasta. Innym profesorem był Jan Samsonowicz. Wykładał geologię dynamiczną i historyczną. Meteorologię wykładał dr Romuald Gumiński. Zawsze szalenie pogodny. Pamiętam ćwiczenia z doc. Stanisławem Pietkiewiczem. Uczył kartografii i zlecał żmudne zadania domowe. Pracowałem w wojskowym instytucie kartograficznym «Kriegskarten- und Vermessungsamt», mieszczącym się w gmachu Wojskowego Instytutu Geograficznego. Pracę podjąłem za zgodą mojego dowódcy z AK. Pracując w instytucie, dostałem przepustkę do BUW. Byłem tam kilkanaście razy. Kilkakrotnie wypożyczałem książki dla prof. Lencewicza na potrzeby tajnego studiowania. Aresztowano mnie 11 listopada 1943 r. przez przypadek. Znaleziono u mnie zeszyt z notatkami z wykładów geografii i mapy wyniesione z instytutu. Zabrano mnie w al. Szucha, a stamtąd na Pawiak. Gestapowcy byli przekonani, że są to notatki z konspiracyjnej podchorążówki i chcieli wymusić, bym wydał nazwiska. Na przesłuchaniach dotkliwie mnie pobili. Do niczego się nie przyznałem. Zostałem zwolniony po kilku miesiącach. Kazano mi chwil owo zerwać kontakty z moim oddziałem AK, a na komplety geografii zacząłem chodzić dopiero po kilku tygodniach104.

W 1942 r. dzięki staraniom Edwarda Lotha i Witolda Cybulskiego zostały wznowione studia na Akademii Stomatologicznej, związane z tzw. grupą nauk ścisłych, a tym samym z Wydziałem Matematyczno-Przyrodniczym. Wykłady prowadzili m.in. Zygmunt Pękała, Bolesław Wojciechowski, Zbigniew Wojciechowski. Studenci, po wysłuchaniu wykładów i odrobieniu ćwiczeń prosektoryjnych, składali egzaminy, m.in. u prof. Lotha. Na 42 studentów, w samym tylko Zakładzie Anatomii Prawidłowej, egzamin zdali wszyscy, 75% z wynikiem dobrym lub bardzo dobrym. Ogólna liczba studentów Akademii sięgała 200 osób105.

Wydział Lekarski organizowany był w oparciu o istniejącą sieć uniwersyteckich klinik i szpitali oraz szkolnictwo zawodowe, dopuszczone przez okupanta do prowadzenia jawnej działalności, czyli tzw. Szkołę Zaorskiego. Przypomnijmy też, że w tzw. okresie półtolerancji władze okupacyjne dopuszczały możliwość ukończenia zapoczątkowanych przed wybuchem wojny studiów. Podziemne studia medyczne zaczęto w sposób zorganizowany uruchamiać od jesieni 1941 r. w obrębie tzw. grupy nauk ścisłych. Według nie zawsze jednolitych relacji, głównymi ich organizatorami mieli być Marian Koczwara i Edward Loth. We wrześniu 1943 r. nastąpiło wyodrębnienie Wydziału, którego kierownikiem został Witold Gądzikiewicz (prowadził ponadto ćwiczenia z higieny w pracowniach przy aptekach i w laboratorium Kliniki Dermatologicznej). Znaczącą rolę odgrywał także Marian Grzybowski, który brał udział w opracowywaniu reformy studiów lekarskich na UW, był także przez pewien okres kierownikiem Wydziału, współdziałając z Koczwarą i Gądzikiewiczem. Powołano sekretariat, w którym pracowały Maria Moszyńska oraz Wanda Chmielewska, zastąpiona w kwietniu 1944 r. przez Wandę Hłasko. O działalności Wydziału mogą świadczyć dane z 1943/1944 r.: na I rok zapisało się 200 słuchaczy, ukończyło go 145; na II rok – 120, ukończyło – 100; na III rok – 75, ukończyło – 30; na IV rok – 50, ukończyło – 20. Powyższe dane nie obejmują uczniów tzw. Szkoły Zaorskiego, dla których dane są przytaczane w dalszej części artykułu. Listy studentów sporządzone przez Mariana Grzybowskiego, datowane na 15 IX 1944 r., z informacją o zdanych egzaminach i uzyskanych ocenach wskazują na stosunkowo wysoki poziom nauczania (ok. 40% ocen dostatecznych, reszta dobre, bardzo dobre i celujące). Wniosek ten potwierdza lektura listy egzaminów z interny, sporządzonej przez Witolda Orłowskiego 12 VII 1945 r.

9. Legitymacja uczniowska Prywatnej Szkoły Zawodowej dla Pomocniczego Personelu Sanitarnego doc. Jana Zaorskiego

Studenci wnosili opłaty, udzielano jednak zniżek 25% i 50% oraz zwalniano od opłat młodzież niezamożną i wykazującą postępy w nauce, począwszy od II roku studiów. Obok Wydziału Lekarskiego UW działał również analogiczny wydział na Uniwersytecie Ziem Zachodnich, korzystający często z usług tych samych wykładowców oraz szpitali i klinik, np. kierownik Zakładu Anatomii Patologicznej Ludwik Paszkiewicz sprawował nadzór nad jej nauczaniem na kompletach UZZ i UW, wykładał także anatomię patologiczną w tzw. Szkole Zaorskiego. Podobnie kierownik Zakładu Anatomii Prawidłowej prof. Loth wykładał na UW i UZZ, poza tym egzaminował słuchaczy obu uniwersytetów. Ogólna liczba słuchaczy, którzy odbyli wykłady, ćwiczenia prosektoryjne i złożyli egzaminy u prof. Lotha, wyniosła przeszło 600 osób. Program studiów medycznych obejmował: na I roku – biologię, chemię nieorganiczną i organiczną, ćwiczenia z chemii nieorganicznej, fizykę, anatomię prawidłową (ćwiczenia w prosektorium); na II roku – chemię fizjologiczną, fizjologię, histologię szczegółową, parazytologię, anatomię prawidłową; na III roku – anatomię patologiczną (szpitale: Wolski, św. Stanisława, Przemienienia Pańskiego), patologię ogólną, anatomię topograficzną, bakteriologię; na IV roku – farmakologię, higienę, diagnostykę (szpitale: św. Rocha, Przemienienia Pańskiego, Wolski, Św. Ducha, św. Łazarza). Nadto studenci uczęszczali do klinik: chorób wewnętrznych, dermatologicznej, chirurgicznej, położniczej, laryngologicznej, okulistycznej i psychiatrycznej106.

Pomysł wsparcia konspiracyjnych studiów medycznych przez wykorzystanie możliwości, które stwarzało funkcjonowanie jawnych szkół zawodowych, wynikał z oczywistego problemu, jakim było prowadzenie studiów medycznych w wymiarze praktycznym w warunkach nauczania rozproszonego w formie kompletów. Franciszek Czubalski miał zaproponować zorganizowanie pełnych konspiracyjnych studiów medycznych spełniających kryteria akademickie. Zapleczem organizacyjnym była założona przez Jana Zaorskiego Szkoła Masażu Leczniczego. Wydział Zdrowia Zarządu m.st. Warszawy wyraził zgodę na założenie Prywatnej Szkoły Zawodowej dla Pomocniczego Personelu Sanitarnego (Private Fachschule fur Sanitäres Hilfspersonal), zwanej potocznie „Szkołą Zaorskiego”. Szkoła rozpoczęła działalność 13 III 1941 r. Aby zapewnić właściwy poziom nauczania, kierownictwo naukowe powierzono Stefanowi Kopciowi. W przeddzień otwarcia został on jednak aresztowany, a następnie rozstrzelany. Ostatecznie dyrektorem naukowym szkoły został wspomniany Franciszek Czubalski, w rękach Zaorskiego pozostało zaś kierownictwo administracyjne. Jako wykładowcy angażowani byli profesorowie Wydziałów Lekarskich UW i UZZ. Szkoła mieściła się początkowo w gmachu Zakładu Medycyny Teoretycznej przy ul. Krakowskie Przedmieście 26/28 i korzystała z pomocy naukowych Zakładów Fizjologii i Chemii Fizjologicznej. Po szeregu interwencji władz okupacyjnych, z powodu zbyt wysokiego poziomu nauki, w lutym 1943 r. Szkoła została usunięta z tego gmachu, a jej inwentarz i pomoce naukowe uległy konfiskacie. Do końca swego istnienia mieściła się w wynajętej części gmachu gimnazjum im. Wojciecha Górskiego. W początkowym okresie działalności władze niemieckie nie ingerowały w jej pracę. Niestety, jak relacjonuje Jan Zaorski, młodzież „upojona możliwością studiowania” zbyt szeroko o tym informowała. Z tego powodu władze wzywały właściciela szkoły do składania wyjaśnień. Dzięki wsparciu polskich urzędników samorządowych, zwykle udawało się wszystko wyjaśnić „nieporozumieniem”. Niestety, jak wspomina Zaorski, w czasie jednej z kontroli doszło do wpadki. Niemieccy kontrolerzy byli obecni podczas egzaminu z anatomii, w czasie którego uczniom i profesorowi wyrywały się łacińskie terminy, na studiach personelu pomocniczego nieoczywiste; uczestniczyli również w egzaminie z chemii, podczas którego uczniowie pytani przez nich, czym chcą być w przyszłości, odpowiadali, że pediatrą, chirurgiem itd. Tylko podczas egzaminu z fizyki uczennice połapały się i odpowiedziały, że chcą być, zgodnie z oficjalnym programem Szkoły, higienistkami i pielęgniarkami. Opuszczając szkołę, kontrolerzy nie mieli wątpliwości, iż jej uczniowie są przekonani, że studiują medycynę. Kontrola skończyła się wydaniem nakazu stosowania programu, który nie będzie wykraczał poza standard szkolnictwa zawodowego.

Nawet jednak i po tym incydencie formalnie działająca szkoła zawodowa realizowała faktycznie program uniwersytecki; anatomia pozostała nauką o budowie ciała ludzkiego, fizjologia nauką o czynnościach narządów ustroju, histologia nauką o budowie tkanek itd. Aby nie dopuszczać nieprzygotowanych osób, wprowadzono egzaminy wstępne. Podczas pierwszego roku nauki w Szkole realizowany był program 2 pierwszych lat studiów medycznych. W drugim roku uczniowie kierowani byli do szpitali i laboratoriów, gdzie odbywali praktyki, np. z notatki dr Bartoszka, ordynatora I Oddziału Wewnętrznego Szpitala Przemienienia Pańskiego, z 3 I 1944 r. wynika, iż na oddziale tym praktykowało 15 studentów. W ten sposób realizowano program trzeciego i czwartego roku medycyny. Kandydatów kończących Szkołę kierowano oficjalnie, przy udziale Wydziału Zdrowia Zarządu m.st. Warszawy, na tzw. praktyki szpitalne w klinikach bądź na oddziałach szpitalnych. Nad poziomem nauczania w Szkole czuwał jej dyrektor naukowy; wyznaczał praktyki w szpitalach, terminy egzaminów, prowadził protokoły postępów uczniów, które miały służyć za podstawę zaliczania studiów po wojnie. Dyrektor administracyjny organizował zapisy uczniów, udzielał zniżek w opłatach, dostarczał pomocy naukowych: chemikaliów, zwierząt doświadczalnych, preparatów anatomicznych, prowadził gospodarkę finansową Szkoły; ponadto wykładał chirurgię oraz opracowywał podręcznik jej nauczania. Po wojnie Jan Zaorski został kierownikiem Zakładu Chirurgii Operacyjnej UW. Warto wspomnieć, iż nauka w Szkole dawała młodzieży dość skuteczną ochronę przed wywozem na roboty, ponieważ kształciła „personel pomocniczy”, niezbędny na miejscu.

Przyjmowano do Szkoły młodzież powyżej 18 lat, która skończyła tajne licea i uzyskała „duże” matury. Wywoływało to interwencje ze strony polskich urzędników samorządowych, a nieraz nawet samych Niemców, o stawianie kandydatom zbyt wysokich wymagań. Reagując na tego rodzaju zastrzeżenia przyjęto jednorazowo podwójną liczbę uczniów, wśród nich kilkudziesięciu, którzy mieli tylko „małą maturę”; duża część z nich, nie mogąc podołać wymogom, odpadła. Wobec dużego napływu kandydatów, także spoza Warszawy, organizowano dwukrotne zapisy w ciągu roku, przyjmując każdorazowo przeciętnie po 150–250 uczniów. Przez cały okres działania Szkoły przyjęto do niej 1927 osób. Zachowana księga egzaminacyjna dostarcza interesujących informacji na temat poziomu kształcenia (stosunkowo duża liczna ocen niedostatecznych), a także proporcji płci. Na I roku uczyło się 208 osób (w tym 45 kobiet), liczba ocen niedostatecznych z konkretnych przedmiotów wynosiła ok. 130; na roku II: 156 osób (29 kobiet), niedostatecznych 121; na roku III: 153 osoby (37 kobiet); na roku IV: 136 osób (41 kobiet). Zachowana lista studentów, którzy przed 1 VIII 1944 r. „przesłuchali wykłady, zaliczyli pracownie i złożyli egzaminy przejściowe z I na II i z II na III rok”, sporządzona 16 VIII 1944 r., obejmuje 22 osoby. Około 100 uczniów uzyskało w 1945 r. absolutorium, niektórzy z nich dyplom lekarski. Wydziały lekarskie UW i innych szkół wyższych z zasady zaliczały lata studiów odbytych w Szkole Zaorskiego107.

Zamykając rozważania nad okupacyjną działalnością Wydziału Lekarskiego UW, przyjrzyjmy się aktywności wspomnianych klinik uniwersyteckich, które poza działalnością naukową i dydaktyczną, wspierającą konspiracyjne szkolnictwo akademickie, wykonywały swoje podstawowe zadanie. Kierowana przez Zdzisława Goreckiego I Klinika Chorób Wewnętrznych w szpitalu Św. Ducha zaangażowana była w działalność dydaktyczną obu podziemnych uniwersytetów. Jej kierownik prowadził egzaminy z diagnostyki i chorób wewnętrznych, organizował również seminaria naukowe dla lekarzy i studentów, opracowywał podręcznik chorób płuc. W działalność tę zaangażowani byli również inni pracownicy kliniki, w szczególności Edmund Bratkowski, Stanisław Mańczarski i Zdzisław Michalski108.

W II Klinice Chorób Wewnętrznych, kierowanej przez wspomnianego już Witolda Orłowskiego, zorganizowano tajne nauczanie w zakresie chorób wewnętrznych, w ramach którego każdy student musiał przechodzić ćwiczenia i praktyki przez 8 miesięcy, codziennie od godz. 8 do 13. Nauczanie odbywało się grupami w obu Klinikach Chorób Wewnętrznych oraz na oddziałach chorób wewnętrznych szpitala Wolskiego (doc. Roguski, dr Misiewicz), szpitala Św. Ducha (prof. Filiński, dr Grott, Wąsowicz), szpitala św. Łazarza (prof. Semerau-Siemianowski) oraz szpitala Przemienienia Pańskiego (doc. Michalski, dr Bartoszek). Po 2 miesiącach odbywało się kolokwium, po zdaniu którego zaliczano diagnostykę lekarską (program III roku studiów), po pięciu miesiącach internę (IV rok), a po ośmiu miesiącach całość kursu interny. Następnie student mógł przystąpić do egzaminu z chorób wewnętrznych u profesorów Orłowskiego lub Goreckiego. Studia odbywali studenci grupami po 30–35 osób. Nauczanie polegało na codziennej pracy od godz. 8 do 13 przy łóżkach chorych, w pracowniach i poradniach Kliniki, oraz na sporządzaniu historii chorób pod kierunkiem lekarzy, z których każdy miał przydzielonych po kilku studentów. Ponadto studenci uczęszczali na obowiązkowy kurs ogólnej diagnostyki lekarskiej, prowadzony przez dr Bolechowskiego oraz brali udział w konferencjach dyrektora Kliniki z lekarzami, raz w tygodniu, na których omawiano poszczególne przypadki. Dla wyróżniających się studentów zorganizowano dodatkowe kursy: leczenia za pomocą krótkich fal, rentgenologii, kurs przeciwgruźliczy. Do końca lipca 1944 r. przez klinikę przeszło 244 studentów, końcowy egzamin zdało 138, kurs interny bez egzaminu przeszło 23, kurs diagnostyki lekarskiej 10. Warto podkreślić, iż przyznane przez władze okupacyjnej środki na etaty były ograniczone, dlatego też wielu lekarzy pracowało bezinteresownie, znajdując źródła utrzymania w praktyce prywatnej lub w nauczaniu konspiracyjnym. Lekarze zatrudnieni w klinice prowadzili również prace naukowe: prof. Orłowski przygotował do druku 7 tomów Patologii i terapii chorób wewnętrznych, Andrzej Biernacki Walkę z gruźlicą na terenie Stołecznego Komitetu Samopomocy Społecznej w r. 1939, 1940 i 1941, a Wacław Markert O zapadaniu na tężec żołnierzy polskich w czasie działań wojennych we wrześniu 1939 r. w zależności od stosowania zapobiegawczego antytoksyny tężcowej. W okresie okupacji pracowano nad 57 zagadnieniami naukowymi, z czego 41 z nich przygotowano do druku109.

Tajne nauczanie okulistyki odbywało się w Klinice Okulistycznej pod kierunkiem Janusza Sobańskiego w latach akademickich 1942/1943–1943/1944. Słuchacze byli podzieleni na grupy po 12–15 osób i odbywali miesięczną praktykę. Wykłady (1–1,5 godz.) odbywały się codziennie. W pozostałych godzinach studenci byli przydzieleni do lekarzy Kliniki, odbywając zajęcia: badanie chorych, prowadzenie kart choroby, wykonywanie niektórych zabiegów. Kształciło się łącznie ok. 220 studentów, jednak dokładna ich lista zaginęła w powstaniu. Większość z nich rekrutowała się z UW, UZZ i Szkoły Zaorskiego110.

W latach 1939–1940 w Klinice Otolaryngologii, z przyzwolenia władz okupacyjnych, zdawali egzamin przedwojenni absolwenci i studenci V roku medycyny, łącznie ok. 200 osób. W następnym okresie, do stycznia 1942 r., odbywali praktykę w Klinice studenci medycyny przydzieleni przez Wydział Szpitalnictwa Zarządu m.st. Warszawy, jako pielęgniarze lub laboranci. Od stycznia 1942 r. zaczęli zgłaszać się studenci, którzy ukończyli 3 lata studiów lekarskich, głównie na studiach przedwojennych lub w Szkole Zaorskiego. Aż do wybuchu powstania prowadzono z nimi zajęcia polegające na badaniu, rozpoznawaniu i leczeniu chorych, dopuszczając do przypatrywania się operacjom. Odbywały się również wykłady z otolaryngologii, wygłaszane przez prof. Dobrzańskiego lub asystentów: Eugeniusza Błeszyńskiego, Jana Szymańskiego, Aleksandra Zakrzewskiego. Tajne nauczanie było przerywane na kilka dni, ilekroć przychodziła wiadomość, że władze niemieckie mają przeprowadzić inspekcję Szpitala Dzieciątka Jezus, w którym mieściła się Klinika. Okres pracy studenta w Klinice w ciągu 6 tygodni zaliczany był jako wykłady i zajęcia praktyczne, obowiązujące studenta medycyny. Zaliczenie uzyskało w ten sposób ok. 150 studentów, a 75 z nich zdało egzamin. W Klinice odbywały się również seminaria naukowe, na których wygłaszano referaty na podstawie prowadzonych prac naukowych, np. Agrafka jako ciało obce w nosie u dziecka, czy Choroby gardła, nosa, krtani i uszu111.

Nauczanie tajne odbywało się również w Klinice Psychiatrycznej, gdzie okupanci zredukowali etaty asystenckie do 2 na 140 chorych. Odbyło się 8 sześciotygodniowych kursów, w okresie od 15 I 1943 do 15 VII 1944 r., obejmujących całość wiedzy psychiatrycznej niezbędnej dla lekarza niespecjalisty. Kurs ukończyło 90 słuchaczy, którzy następnie zdawali egzamin z psychiatrii i otrzymywali zaświadczenia. W prowadzeniu kursów brali udział pracownicy naukowi i lekarze: Helena Dreszer, Ryszard Dreszer, Mieczysław Kaczyński i Jan Mazurkiewicz. Helena Dreszer, która była długoletnią starszą asystentką Kliniki, mimo że została pozbawiona etatu, pracowała bezpłatnie przez cały okres okupacji. W czasie okupacji przygotowywano również prace naukowe. Prof. Mazurkiewicz napisał 2 monografie: Ewolucja aktywności korowo-psychicznejDyssolucja aktywności korowo-psychicznej; obie udało się ocalić. Praca dr Kaczyńskiego O paradoksalnych zmianach charakterologicznych po przebytej schizofrenii spłonęła, niestety, w jego mieszkaniu podczas powstania112.

* * *

W 1940 r., po utworzeniu dzielnicy żydowskiej, chcąc umożliwić zamkniętej za murem młodzieży udział w studiach medycznych, Juliusz Zweibaum przystąpił do organizacji kursu odpowiadającego programowi pierwszych 2 lat studiów medycznych i farmaceutycznych. Nosił on oficjalną nazwę „Kurs przysposobienia sanitarnego do walki z epidemiami” i formalnie nie był związany ze strukturami konspiracyjnego nauczania uniwersyteckiego. W skład jego Rady weszli: profesorowie Centnerszwer, Hirszfeld i Lachs oraz kierownik kursu, doc. Zweibaum. Kurs obejmował wykłady z fizyki, chemii nieorganicznej i organicznej, biologii i parazytologii oraz ćwiczenia praktyczne i pokazy w pracowniach; dla drugiego roku – anatomię opisową z prosektorium, histologię i embriologię oraz fizjologię człowieka i chemię lekarską. Ludwik Hirszfeld wspominał:

Profesorowie Centnerszwer i Lachs wykładali chemię, doc. Zweibaum histologię, ja bakteriologię. Kursy były płatne i samowystarczalne. Prezes Czerniaków bardzo je popierał, dzięki czemu uzyskaliśmy lokal. Odbywały się pomiędzy piątą a ósmą, gdyż młodzież przed obiadem musiała pracować zarobkowo. Często nie było elektryczności, wykłady odbywały się przy świetle świec lub karbidówek. Od czasu do czasu słyszało się odgłos wystrzałów – to na dole wacha zabijała jakiegoś Żyda. Formalnie treść wykładów stanowiła bakteriologia i nauka o odporności. Właściwy cel należało ukryć, wszystko to się czyniło pod pretekstem walki z epidemią. Należało pomyśleć o studentach starszych, których było ok. trzydziestu. Pracowali na ogół w szpitalach i wciągali się w praktykę w jej najgorszej postaci. [Skierowane zostaje] podanie do władz niemieckich o pozwolenie na kurs dokształcający ze względu na epidemię. Opracowuję program, zwołuję ordynatorów szpitala, przyciągam niektórych kolegów z miasta i organizuję czwarty i piąty roku studiów. Prezes Czerniaków zatwierdza preliminarz budżetowy. Szpital otrzymał nowy gmach na Stawkach. Otrzymałem na pracownię pięć pokoi, przy pracowni urządziliśmy salę wykładową. Tworzymy też pracownię badania głodu pod kierownictwem doktorów Fliederbauma i Apfelbauma. Gdy wchodziło się do pracowni, widziało się głowy pochylone nad mikroskopami, na ścianach tablice, w oknach rośliny. Wszystko błyszczało czystością. Tuż obok sala wykładowa i emblematy szkoły: pulpit i tablica wykładowa. Ludzie wchodzili zdumieni i zdawało im się, że są znowu w Europie.

Kurs trwał do 1942 r., następnie odbyły się egzaminy. Ponieważ w lipcu 1942 r. rozpoczęła się likwidacja getta, egzaminy złożyło jedynie 40 słuchaczy na ok. 500; większość z nich zginęła w powstaniu w 1943 r.

W 1942 r., po opuszczeniu dzielnicy żydowskiej, zmuszony do życia w ukryciu, Juliusz Zweibaum rozpoczął pracę nad podręcznikiem histologii dla studentów medycyny i weterynarii, który ukończył w 1944 r. Natomiast efektem prac wspomnianej przez Ludwika Hirszfelda „pracowni badania głodu” było wstrząsające opracowanie, przekazane przez jednego z jego autorów, Emila Apfelbauma, na przechowanie Witoldowi Orłowskiemu, przezeń uratowane i opublikowane po wojnie113.

Wydział Farmaceutyczny rozpoczął działalność z początkiem roku akademickiego 1941/1942. Powołana została Rada Wydziału, dziekanem został Bronisław Koskowski. Posiedzenia Rady odbywały się raz na miesiąc, omawiano na nich program nauczania, oparty na przedwojennych wzorach, czy sposób zachowania konspiracji. Wykłady odbywały się w mieszkaniach wykładowców, zaś ćwiczenia w pracowniach prywatnych, laboratoriach aptek i wytwórniach farmaceutycznych. Nauka odbywała się w kompletach liczących 12–14 osób. Frekwencja wynosiła zwykle ok. 80%, w wypadku utrudnień, np. łapanki, na wykład przychodziła delegacja 2–3 osób, przekazująca następnie notatki nieobecnym koleżankom i kolegom. Miesięczne opłaty za studia wynosiły na początku okupacji 50 zł, zaś przed powstaniem – 200 zł. Udzielano jednak zwolnień, a nawet wypłacano 2 stypendia po 300 zł. W czasie okupacyjnego nauczania przez Wydział przewinęło się ok. 150–200 osób, z których 39 zdało egzamin magisterski. Według relacji Mariana Koczwary działała równoległa struktura Wydziału Farmaceutycznego, związana z tzw. grupą nauk ścisłych (por. Wydział Matematyczno-Przyrodniczy). Działał również osobny Wydział Farmaceutyczny na Uniwersytecie Ziem Zachodnich114.

Z Wydziałem Farmaceutycznym współpracowali również niektórzy wykładowcy przedwojennego Wydziału Weterynaryjnego, np. Ernest Sym, pracujący jawnie jako kierownik działu chemii w Państwowym Zakładzie Higieny, tajnie zaś zaangażowany od grudnia 1940 r. w ZWZ. W maju 1944 r. z jego oraz Witolda Stefańskiego inicjatywy podjęta została próba zorganizowania tajnych studiów weterynaryjnych. Wybuch powstania uczynił tę próbę bezprzedmiotową115.

* * *

Praca na konspiracyjnym uniwersytecie, jak również studiowanie na nim wiązało się z szeroko rozumianym pojęciem „mecenatu”. Studiowanie zależało od możliwości zamieszkiwania w Warszawie, posiadania pieniędzy na utrzymanie i opłaty, studia bowiem były płatne, co odróżniało je np. od studiów na Uniwersytecie Jagiellońskim, wreszcie – pracy chroniącej przed wywozem na roboty. Wprawdzie wielu niezamożnych studentów korzystało z ulg lub było zwolnionych z opłat, jednak większość musiała je wnosić. Studenci starszych lat uzyskiwali także dochody z udzielania korepetycji i nauczania w tajnym szkolnictwie średnim. Powstawały również struktury studenckiej samopomocy. Młodzież akademicka mogła korzystać też z tanich posiłków w miejskich stołówkach opieki społecznej; pomocy studentom udzielały ponadto szpitale, umożliwiając młodzieży korzystanie z bezpłatnego wyżywienia i zakwaterowania. Studenci medycyny szczególnie wiele zawdzięczali Aleksandrowi Ivance, dyrektorowi Wydziału Finansowego Zarządu Miejskiego m.st. Warszawy. Dzięki niemu znaczne kwoty z kasy miejskiej płynęły do warszawskich szpitali na cele związane z tajnym kształceniem; pod pretekstem subwencjonowania działających jawnie szkół zawodowych wspomagano również młodzież studiującą w nich tajnie. Studenci jawnych szkół zawodowych mieli też prawo do zniżek przy korzystaniu z komunikacji miejskiej116.

Znacznie bardziej skomplikowany był problem mecenatu nad środowiskami naukowymi. Przedwojenny rektor Włodzimierz Antoniewicz zaangażował się jako palacz centralnego ogrzewania w warszawskich szkołach powszechnych na okres od grudnia 1939 r. do kwietnia 1940 r. za 150 zł miesięcznie. Jak już wspomniano we wstępnej części opracowania, sytuacja Antoniewicza i innych naukowców zwróciła uwagę polskich władz samorządowych Warszawy na konieczność zajęcia się losem całego środowiska. Od maja 1940 r. ok. 30 osób zostało zaangażowanych w miejskich strukturach samorządowych, np. Włodzimierz Antoniewicz otrzymał pracę w Wydziale Ewidencji Ludności jako kierownik referatu. Wiele osób znalazło również zatrudnienie w Wydziale Ogrodnictwa, uzyskując zaświadczenie pracy zabezpieczające od przymusowej wysyłki na roboty117.

Przez cały okres okupacji, także po rozpoczęciu działalności przez uniwersytet konspiracyjny, co zasadniczo zmieniło sytuację środowiska naukowego, instytucje miejskie nie wyrzekły się roli mecenasa, dając naukowcom możność zarobkowania w ich dziedzinie. Wspomniany wcześniej Zakład Pomiarów Fizycznych, kierowany przez Stefana Pieńkowskiego, prowadził badania nad fotometrią szklarń czy świetlnością lamp gazowych, zlecane przez instytucje samorządowe: Gazownię Miejską, Elektrownię Miejską, Dyrekcję Wodociągów i Kanalizacji, Muzeum Narodowe w Warszawie (np. w sierpniu 1941 r. wykonał fotografie podczerwieni do celów konserwatorskich i przeprowadził badanie fluorescencji werniksu mastyksowego produkcji Muzeum)118.

W okresie, kiedy raczkowały jeszcze instytucje Polskiego Państwa Podziemnego, w tym także podziemne uniwersytety, godny podkreślenia był również mecenat osób i instytucji prywatnych. Pomocą służył Janusz Radziwiłł, który sfinansował fundusz w wysokości ok. 100 tys. zł. Dzięki zaangażowaniu polskich bankowców, zwłaszcza Feliksa Młynarskiego, prezesa Banku Emisyjnego w Polsce, pieniądze te mogły spoczywać na kontach w bankach działających jawnie. Przez cały okres okupacji banki, z inspiracji podziemia, przychodziły z pomocą, udzielając pożyczek na dogodnych warunkach119.

Uczestnicy tajnego nauczania otrzymywali, poza dochodami z czesnego, także dotacje podziemia, czyli faktycznie wynagrodzenie, które w 1943/1944 r. wynosiło 300 zł za jeden komplet na okres 2 miesięcy. Przykładowy miesięczny preliminarz budżetowy Działu Nauki i Szkolnictwa Wyższego DOiK, zachowany w formie pisanej odręcznie notatki na kartce wyrwanej z notesu, obejmował następujące kategorie wydatków: „personel” nauczający w liczbie ok. 450 osób; wydatki na konserwacje i naprawy we wszystkich szkołach akademickich; wydatki rzeczowe, inwentaryzacyjne, zakupy wykonywane na rzecz tych szkół; administracja szkolna; pomoc młodzieży: wspieranie pracy 150 studentów, 100 magistrantów, ponadto 50 doktorantów, 25 habilitantów; opiekę społeczną, która dotyczyła 630 profesorów, 400 docentów, 500 asystentów. Wsparcie finansowe tyczyło również „podtrzymywania potencjału naukowego” (zbieranie materiału bibliograficznego, liczbowego, graficznego do wykładów lub wydawnictw, opracowywanie zbiorów, projektów nowych urządzeń, organizację pracowni, zakup literatury naukowej) oraz opieki nad resztkami pracowni i zbiorów, w tym ich konserwowanie. Obejmowało też „prace związane z przygotowaniem jutra” (archiwizacja dokumentów uniwersyteckich, list studentów, zaliczonych egzaminów, uzupełnianie kartotek, spisów przyrządów niezbędnych do zakupu)120. Władze podziemne przeznaczały na prace DOiK znaczne kwoty, np. w 1943 r. ponad 900 tys. dolarów (21% budżetu Delegatury), rok później 2 mln dolarów (16,5%). Obok wydatków na Departament Pracy i Opieki Społecznej były to najpoważniejsze pozycje w budżecie, chociaż znaczącą ich część pochłaniały wydatki na organizację tajnego nauczania na szczeblu podstawowym i średnim121.

Również za pomocą udzielaną przez jawnie działające instytucje charytatywne (Rada Główna Opiekuńcza, Stołeczny Komitet Samopomocy Społecznej, Polski Czerwony Krzyż) stał nierzadko mecenat władz podziemnych i uchodźczych. Te ostatnie zorganizowały tzw. pomoc paczkową, której głównym organizatorem od września 1940 r. był Fundusz Kultury Narodowej. Akcja ta objęła w latach 1940–1942 ok. 1600 osób122.

Formą mecenatu umożliwiającą nie tylko przeżycie, ale także kontynuowanie pracy twórczej, było zawieranie przez wydawców umów wydawniczych, gwarantujących publikację w okresie powojennym, skutkujących jednak wypłatami zaliczek lub honorariów już w czasie okupacji. Największe bodaj osiągnięcia w tej dziedzinie w Warszawie miał Zbigniew Mitzner, którego „portfel wydawniczy” obejmował 216 pozycji. Autorami kontraktowanych dzieł byli m.in.: Marceli Handelsman, Julian Krzyżanowski, Alfred Lauterbach, Władysław Tatarkiewicz, Kazimierz Wyka. Podobną opiekę nad autorami sprawowały też znane instytucje wydawnicze, m.in.: M. Arct; Gebethner i Wolff; Trzaska, Evert i Michalski; J. Mortkowicz; E. Kuthan. Próbie podtrzymania zagrożonych warsztatów badawczych posłużyła też inicjatywa Kasy im. J. Mianowskiego, która, z obawy przed konfiskatą posiadanych w magazynach nakładów, umożliwiła uczonym warszawskim nabycie „na weksle”, a w praktyce za darmo, licznych cennych dzieł naukowych. Wiele prac powstało też z inicjatywy i dzięki wsparciu DOiK; dla szkół wszystkich stopni przygotowano ok. 200 podręczników i kilkaset monografii123.

Dla funkcjonowania tak skomplikowanej struktury, jaką stało się podziemne nauczanie, istotne było przestrzeganie zasad konspiracji. Instrukcje Departamentu Oświaty i Kultury Delegatury Rządu RP na Kraj zalecały dobór mieszkań u ludzi „pewnych”, okresową zmianę miejsca odbywania się danego kompletu, unikanie mieszkań narażonych na obserwację, mieszkań wykładowców, zabezpieczanie lokali konspiracyjnych, np. poprzez wystawianie czujek, aby w razie niebezpieczeństwa mieć możność ich opuszczenia. Prowadzących zajęcia przestrzegano, aby nie nosili przy sobie spisu uczniów; by ewidencji ocen nie prowadzić w miejscach odbywania się kompletów; zalecano przygotowywanie fikcyjnego tematu rozmowy lub rodzaju kamuflażu („imieniny”) na wypadek wkroczenia Niemców; posiadanie łączników (grupowych) z poszczególnymi grupami, aby ograniczać bezpośrednie kontakty (z zasady w każdej grupie wybierano starostę, grupowego, który, będąc łącznikiem między studentami a wykładowcą i sekretariatem danego wydziału, był odpowiedzialny za sprawy organizacyjne, koordynował plan zajęć, powiadamiał wykładowców i studentów o zmianach, zbierał opłaty); zalecano unikanie wystawiania studentom zaświadczeń o przebiegu studiów w czasie ich trwania, lecz dopiero po ich ukończeniu (formy zaświadczeń zależały od inwencji profesury, np. Bronisław Koskowski, dziekan Wydziału Farmaceutycznego, wydawał świadectwa ukończenia studiów w postaci prywatnych listów podpisywanych „Kazimierz Broniowski”). Studentom konspiracyjnych studiów zalecano: noszenie ze sobą jedynie niezbędnych książek, unikanie chodzenia grupami, przestrzeganie tajemnicy i nierozpowszechnianie wiedzy o tajnym nauczaniu, nieprzynoszenie na zajęcia konspiracyjnych czasopism, troskę o posiadanie „legendy”, uzasadniającej np. udział w ćwiczeniach prowadzonych w szpitalach (np. posiadanie zaświadczenia wystawionego przez Wydział Szpitalnictwa Zarządu m.st. Warszawy, kierującego do wykonywania prac pomocniczych w szpitalach). Istotne były również procedury i kryteria selekcji młodzieży przed przyjęciem na studia: rekomendacje wystawiane były przez znanych kierownictwu studiów pracowników naukowych, działaczy społecznych, członków konspiracji czy nauczycieli konspiracyjnych szkół średnich. Wstępnie zakwalifikowanych kierowano na rozmowę z pracownikami naukowymi, odpowiedzialnymi za przebieg naboru, którzy podejmowali ostateczne decyzje o przyjęciu na studia. Niekiedy odwoływano się do aktów symbolicznych: zaprzysiężenia studentów czy aktów ślubowania pracowników naukowych. Bezpieczeństwu konspiracyjnego uniwersytetu sprzyjała również decentralizacja jego struktur oraz ich daleko idąca autonomia124.

Trudną do przecenienia rolę w zakonspirowaniu nauczania uniwersyteckiego odgrywały jawne szkoły zawodowe, w szczególności w wypadku studiów medycznych, ale nie wyłącznie. Szkoły stały się faktyczną przykrywką dla wyższych studiów, stwarzając im ramy działalności i upodabniając warunki nauczania w konspiracji do realiów pokojowych. Ten system nauczania pozwalał korzystać z pracowni i uczestniczyć w ćwiczeniach praktycznych, co było niemożliwe do zrealizowania w prywatnych mieszkaniach125.

Z przywoływanych wcześniej realiów konspiracyjnego kształcenia na poszczególnych wydziałach czy sekcjach wynika wniosek, iż wiele zaleceń konspiracyjnych władz nie było ściśle przestrzeganych, czy to ze względu na postępującą z czasem rutynę, czy ze względu na tzw. trudności obiektywne. Wiele kłopotów wynikało z kłopotów lokalowych, które pogłębiały się wraz ze wzrostem liczby kompletów. Ocenia się, iż w Warszawie było ok. 300 lokali w mieszkaniach prywatnych (w załączonym do niniejszego opracowania aneksie nr 2, dalece niepełnym, uwzględnionych zostało ok. 100 adresów lokali konspiracyjnych). Niestety, znaczna ich część, jeśli nie większość, była wykorzystywana na rzecz różnych organizacji podziemnych. Część mieszkań należała do wykładowców, osób publicznych. Znaczna część słuchaczy i wykładowców była powiązana z organizacjami konspiracyjnymi, np. w Wydziale Informacji BIP pracowali: Aleksander Gieysztor, Marceli Handelsman, Stanisław Herbst, Witold Kula, Tadeusz Manteuffel, Michał Walicki, Ludwik Widerszal. Ze sporządzonego do celów niniejszego opracowania spisu (Aneks nr 1) wynika, iż co najmniej czwarta część kadry nauczającej związana była z więcej niż jedną uczelnią, nie wspominając już o typowym łączeniu zajęć w sekcjach tego samego wydziału czy na wydziałach tej samej uczelni126.

W zarysowanym wyżej kontekście zasadne jest pytanie: co na temat konspiracyjnego nauczania uniwersyteckiego wiedzieli okupanci? Wydaje się, iż stosunkowo bezpieczne, w porównaniu z innymi sferami działalności konspiracyjnej, funkcjonowanie podziemnego szkolnictwa wyższego wynikało zarówno z niedoceniania przez władze okupacyjne znaczenia i zasięgu tej działalności, jak również z przekonania, iż tajne kształcenie było mniej groźne od innych form oporu. W raporcie z 4 VIII 1942 r., opracowanym w Głównym Wydziale Nauki i Nauczania Rządu GG, informowano o funkcjonowaniu polskiego szkolnictwa akademickiego w tajnych formach. W analogicznym raporcie opracowanym w wyżej wymienionym Wydziale, datowanym na 21 IV 1943 r., wyrażano zaniepokojenie faktyczną rolą spełnianą przez polskie jawne szkoły zawodowe. Władze niemieckie wiedziały o organizacji tajnego nauczania (zwłaszcza w tych szkołach) na podstawie sprawozdań wizytatorów, donosów oraz przypadkowo przechwyconych materiałów konspiracyjnych. Sądzić można, iż działanie struktur konspiracyjnych okupanci kojarzyli przede wszystkim z wykorzystywaniem jawnie działających szkół zawodowych, mniej rozpoznając pozostałą sferę konspiracyjnego nauczania. Nie docenili również faktu, że tajne nauczanie nie było dla znacznej części jego uczestników alternatywą dla zbrojnej konspiracji, lecz raczej jej dopełnieniem. Zgodzić się więc wypada z opinią Tadeusza Manteuffla, iż tajne nauczanie było niebezpieczne w przypadku zaangażowania studentów także w inne formy działalności podziemnej, bądź „obciążenia” podobną „różnorodnością” lokali konspiracyjnych. „Ta robota” – pisał Manteuffel – „może była najmniej niebezpieczna”. Nie znaczy to jednak, że była pozbawiona ryzyka127.

W dyskusji o podziemnym nauczaniu uniwersyteckim zasadne wydaje się pytanie o skuteczność nauczania konspiracyjnego. W ocenie tego zagadnienia szczególnie problematyczne są próby ujęć statystycznych skazane, wobec szczątkowego zachowania danych źródłowych, na walor daleko idącego przybliżenia. W roku akademickim 1938/1939 na obszarze państwa polskiego do 28 szkół wyższych uczęszczało ok. 50 tys. studentów. W roku 1936/1937 dyplomy magisterskie otrzymało 6114 osób, doktorskie – 233. U schyłku II RP pracowało na wyższych uczelniach ponad 800 profesorów i docentów, prawie 2000 asystentów i lektorów. W Warszawie czynnych było w roku 1938/1939 11 szkół akademickich, z ogólną liczbą 20 300 słuchaczy. Profesorowie i studenci uczelni warszawskich stanowili ok. 40% ogólnej ich liczby, zaś w naukach technicznych nawet 50%. Na samym Uniwersytecie Warszawskim w roku 1937/1938 zatrudnieni byli nauczyciele akademiccy w następujących kategoriach zawodowych i liczbach: profesorowie – 127 (w tym zwyczajni – 83), zastępcy profesorów – 6, prowadzący ćwiczenia i wykłady – 205 (w tym lektorzy – 23), pomocnicze siły naukowe – 300 (w tym asystenci – 137), łącznie – 638 osób. W tym samym roku na UW studiowało ogółem 8388 osób, w tym 3474 kobiety (41,4%). Pochodzenie studentów klasyfikowane wg środowiska społecznego ojca przedstawiało się następująco: rolnictwo 16,3%, służba publiczna i wolne zawody 41,3%; 79,1% studentów pochodziło z miast, których ludność w 1931 r. stanowiła 27,2% ogółu ludności Polski. W tajnym nauczaniu, według publikowanych danych oraz uzupełnień dokonanych na podstawie kwerend źródłowych, a zestawionych w Aneksie nr 1, uczestniczyły 394 osoby, czyli ponad połowa stanu liczbowego kadry nauczającej sprzed wojny128.

Jeśli chodzi o liczbę studentów konspiracyjnego Uniwersytetu, szacunki wydają się jeszcze trudniejsze. W całej Warszawie, jako największym ośrodku tajnego nauczania akademickiego, kształciło się ok. 4500–6500 studentów, czyli niewiele ponad 10% ich ogólnej liczby z 1938 r. Tadeusz Manteuffel szacował liczbę studentów konspiracyjnego UW wiosną 1944 r., czyli w szczytowym okresie jego rozwoju, na blisko 2000 osób. Przyjmuje się, że szacowany sumarycznie efekt pracy konspiracyjnego szkolnictwa wyższego stanowi, licząc dyplomy magisterskie i zawodowe, niewiele ponad 10%, a doktoraty – 16%, w stosunku do r. 1937. Odnosząc się do struktury społecznej studiującej młodzieży, można zaryzykować stwierdzenie, iż nie zmieniła się ona znacząco w porównaniu z czasami przedwojennymi129.

Podsumowując doświadczenie konspiracyjnego nauczania, jeden z jego uczestników, Henryk Hiż, wspominał:

Podjęto eksperyment systematycznej pracy oświatowej i badawczej w warunkach niesprzyjających. Olbrzymia większość tych, co zaczęli chodzić na wykłady, kontynuowała naukę do powstania. Udał się ten eksperyment, bo skutecznie ustanowił w państwie podziemnym niezależność nauki. Swoboda wykładowcy była większa niż w warunkach przedwojennych.

Z drugiej strony jednak:

Zasięg społeczny uniwersytetu ograniczał się do wąskiej warstwy społecznej. Była to impreza towarzyska warszawskiej inteligencji. Jakość nauczania i jakość pracy studenta pozostawiały dużo do życzenia. Braliśmy iloczyn jakości kompletów i trudności zewnętrznych za jakość naszej pracy. Nie posypały się bezpośrednio po wojnie rewelacyjne prace, które tylko czekały na ogłoszenie drukiem. Tym, co dojrzewali w warunkach podziemia, potrzeba było jeszcze kilku lat, by dojrzeć do warunków bardziej zwykłych130.

Obawy o obniżenie poziomu nauczania, spowodowane warunkami okupacyjnymi, nie były obce zarówno organizatorom podziemnego Uniwersytetu, jak również studiującym. Wanda Leopold wspominała:

Dzięki profesorom Krzyżanowskiemu i Borowemu byliśmy w stosunkowo dobrej sytuacji, jeśli chodzi o książki potrzebne do studiów. Referent zwykle otrzymywał potrzebną lekturę. Pozostali uczestnicy seminarium już nie zawsze zdołali ją poznać. Bardzo często jeden egzemplarz nie zdążył „obejść” kompletu. Czasem książka była tylko w oryginale, a nie znaliśmy zbyt dobrze języków obcych. Powodowało to, mimo pomocy profesorów i naszych starań, niebezpodstawny kompleks niedokształcenia.

Z jednej strony średnia liczba godzin zajęć na wszystkich kierunkach studiów była proporcjonalnie mniejsza w porównaniu do okresu międzywojennego. Z drugiej jednak zajęcia prowadzono zasadniczo według przedwojennych norm, obejmujących minimum 8 (do 12) godzin obowiązkowych tygodniowo dla studentów i 20–30 godzin dla wykładowców; na niektórych kompletach studenci przygotowywali w ciągu roku do 12 referatów, podczas gdy w latach międzywojennych wykonywano ich ok. 3; egzaminy prowadzili z zasady samodzielni pracownicy naukowi, podobnie wykłady, adiunkci i asystenci prowadzili ćwiczenia, lektoraty, praktyki i kolokwia. Szczególnie troszczono się o zachowanie przedwojennych rygorów przeprowadzania egzaminów, np. w zakresie kolegialności organów egzaminujących (komisji czy rad wydziału). Przeprowadzano egzaminy na niższy stopień naukowy (magistra, inżyniera), ale zdając sobie sprawę z odmienności sytuacji wojennej, nadawanie tytułu zachowując na okres powojenny. Jeśli chodzi o procedury nadawania wyższych stopni (doktorat, habilitacja), dopuszczano ocenę i przyjęcie pracy, rzadko przeprowadzając egzaminy, publiczne obrony czy wykłady, odsuwając to również na czas powojenny131.

Do wyjątków należał więc obroniony w 1942 r. doktorat Aleksandra Gieysztora na podstawie rozprawy: Ze studiów nad genezą wypraw krzyżowych. Encyklika Sergiusza IV (1009–1012):

Zostałem powiadomiony, że Stanisław Wędkiewicz, dziekan przedwojennego Wydziału Humanistycznego, gotów jest mój doktorski egzamin przeprowadzić, załatwiając wszystkie z tym związane formalności na uniwersytecie – wspominał Aleksander Gieysztor. – Najpierw trzeba było zdać egzamin z przedmiotu pobocznego. Wybrałem historię ustroju Polski. Poszedłem do mieszkania prof. Rafacza. Uzyskałem wskazówki co do lektur i zakresu egzaminu. Rozmowa egzaminacyjna odbyła się w rygorach utrzymanych przez prof. Rafacza, w obecności prof. Wędkiewicza. Stanisław Kętrzyński, promotor pracy, w swoim mieszkaniu na Tamce zebrał komisję egzaminacyjną, której przewodniczył prof. Wędkiewicz, uczestniczyli zaś w niej prof. Rafacz oraz recenzent pracy prof. Handelsman. Prof. Kętrzyński na zakończenie aktu egzaminacyjnego polecił komuś z domowników przynieść butelkę francuskiego wina, którą przechowywał sprzed wojny. Jakiś łagodny sauternes uczcił doktorat. Prof. Wędkiewicz wystawił mi zaświadczenie o złożeniu egzaminu z datacją – wrzesień 1939 r.132

Dane z powojennego UW (1948 r.) potwierdzają tezę, iż pierwsze lata po zakończeniu wojny były w pewnym sensie dopełnieniem kształcenia konspiracyjnego. I tak w latach 1944–1946 wydano 6256 dyplomów ukończenia studiów. Bilans półtorarocznej działalności Wydziału Lekarskiego wyglądał następująco: 15 habilitacji, 7 w toku, 12 doktoratów, 6 w toku, ok. 600 egzaminów, 1500 studentów w trakcie kształcenia. Podobnie pierwsze powojenne posiedzenia Rady Wydziału Matematyczno-Przyrodniczego poświęcone były sprawom zaliczania egzaminów i nadawania stopni magisterskich studentom czasu wojny. Takimi studentami byli m.in. Jacek Prentki i Jan Rzewuski, późniejsi profesorowie fizyki teoretycznej133.

Dziedzictwem konspiracyjnego kształcenia były również efekty badawcze. Witold Orłowski opracowywał dalszy ciąg podręcznika chorób wewnętrznych. Janusz Woliński we wstępie do Epilogu elekcji 16/4 r. pisał, że praca ta, gotowa do druku, spłonęła we wrześniu 1939 r., jednak uratowane materiały umożliwiły podczas okupacji rekonstrukcję książki. Spalenie mieszkania po powstaniu nie oszczędziło i drugiej redakcji. Dwukrotnie zniszczona praca nie została całkowicie odtworzona, opublikowana jednak została po wojnie w serii „Rozprawy PAU, Wydział Historyczno-Filozoficzny”. Wacław Miszewski przygotował podręcznik Proces cywilny, którego maszynopis spłonął podczas powstania. Praca ukazała się jednak po wojnie. Po ukończeniu książki O szczęściu (w czasie okupacji przybył m.in. rozdział o nieszczęściu), Władysław Tatarkiewicz zajął się trzecim tomem Historii filozofii. Rękopis leżał na biurku, gdy wybuchło powstanie. „12 sierpnia – wspominał Tatarkiewicz – przyszły wojska niemieckie, otoczyły nasz dom, opróżniły i spaliły. Tom spłonął wraz z domem. Rozdziały te potem z pamięci pisałem na nowo w Krakowie”134.

Jeśli mierzyć aktywność badawczą polskich środowisk naukowych w okresie okupacji przygotowanymi publikacjami, to widać wyraźnie, że była ona znacząca, chociaż nie ma sensu zestawianie jej ilościowych efektów z twórczością czasów pokoju. Autorzy ze wszystkich ośrodków uniwersyteckich opracowali ok. 470 podręczników i monografii, z tego 188 z zakresu humanistyki, 146 nauk przyrodniczych, 52 technicznych, 27 rolniczych, 23 medycznych, 17 prawnych, 15 innych; 282 (68%) przygotowano w Warszawie, ocalało z nich tylko 5%. Skalę strat poniesionych w powstaniu potwierdzają powojenne badania Państwowego Instytut Historii Sztuki i Inwentaryzacji Zabytków (obecnie Instytut Sztuki PAN), który przygotował ankietę o tematach badawczych, podejmowanych przez historyków sztuki w czasie okupacji. Badacze warszawscy przekazali informacje o 199 ukończonych pracach, z których 112 zaginęło w czasie powstania135.

Prace związane z przygotowaniem jutra, zwane też „pracami przyszłościowymi”, były również częścią dziedzictwa konspiracyjnego Uniwersytetu. W 1941 r. została powołana, związana z Departamentem Oświaty i Kultury Delegatury Rządu, Główna Komisja Planowania, w skład której weszli m.in. profesorowie UW Stanisław Ossowski i Bogdan Suchodolski. Zadaniem komisji było opracowanie projektów aktów prawnych z zakresu szkolnictwa wyższego na okres powojenny. W konspiracyjnych strukturach UW powołano własną Komisję reformy studiów akademickich. W komisji zasiedli profesorowie: Wędkiewicz (przewodniczący), Antoniewicz, Bassalik, Bystroń, Kotarbiński, Krzyżanowski, Pieńkowski, Rafacz i Suchodolski. Efektem prac Komisji były liczne projekty reformy studiów oraz zmian organizacyjnych i inwestycji, obejmujące wszystkie wydziały uniwersyteckie. Wśród zachowanych opracowań można znaleźć nietracący na aktualności projekt stworzenia instytutów naukowo-badawczych w przemyśle czy też szczególnie interesujący dla studentów konspiracyjnych studiów projekt zarządzenia „Do rad wydziałowych szkół wyższych w sprawie zaliczenia studiów i egzaminów odbytych na tajnych kompletach w czasie wojny”136.

* * *

Czas okupacji był bez wątpienia w dziejach Uniwersytetu Warszawskiego okresem szczególnym wobec skali wyzwań, przed jakimi stanęło środowisko akademickie. Wydaje się również, iż był to jeden ze znakomitszych okresów w dziejach uniwersyteckich. Podjęcie wysiłku organizacji podziemnego Uniwersytetu, bez poczucia pewności dnia dzisiejszego i gwarancji jutra, zaliczyć należy do kategorii aktów heroicznych. Przypomnijmy, że sformułowana wiele lat po wojnie przez Leszka Kołakowskiego koncepcja uniwersytetu wskazywała, iż instytucja ta winna zapewniać wykształcenie zawodowe na szczeblu wyższym, służyć przekazywaniu dziedzictwa kultury, wzbogacać wiedzę o świecie, która to wiedza jest zdefiniowana nie tylko przez samą jej treść, ale przez procedury uzasadniające jej prawdziwość, upowszechniać wartości, które znajdują zastosowanie nie tylko w nauce, ale we wszystkich sferach życia społecznego (bezstronność w wydawaniu sądów, tolerancję, krytycyzm, przestrzeganie reguł logicznych)137. Czymś jeszcze, co można zaliczyć do powinności instytucji akademickich, a co wydaje się być najcenniejszą częścią dziedzictwa uniwersytetu czasu wojny, było wytworzenie szczególnych relacji środowiskowych, relacji między studentem a jego mistrzem.

Jak wspominał Tadeusz Kotarbiński, podziemny Uniwersytet powstał z potrzeby wewnętrznego uporządkowania, aby pracować na przekór wszystkiemu, co odbierało chęć do pracy i uważne skupienie, aby umieć izolować się wewnętrznie na określoną godzinę nie tylko od własnego, lecz także od cudzego cierpienia i niepokoju, aby całą uwagę skupić na robocie, którą podjęliśmy, a którą chcemy wykonywać dobrze dla własnego samopoczucia i dla osiągnięcia tego, czemu ma ona służyć w dziedzinie cudzych potrzeb. Tajne nauczanie, według słów Tadeusza Manteuffla, posiadało urok, który pociągał zarówno wykładowców, jak młodzież. Pierwszym dawało ono zapomnienie o rzeczywistości, drugich zachęcało atmosferą wolności, jaką dawało zetknięcie się z pracą naukową. Dawało też możliwość odprężenia psychicznego tym, którzy brali udział w czynnej walce z okupantem138.

Uczestnicy konspiracyjnych zajęć podkreślali „pełne bezpośredniości kontakty osobiste studentów z profesorami i pracownikami naukowymi”. Świadomość, jak się narażają, „czyniła nas stokroć bardziej odpowiedzialnymi za wyniki naszej nauki”. Głównym walorem kompletów był fakt, iż „w wyjałowionym z podniet intelektualnych życiu dawały możność zdobycia pokaźnej sumy wiadomości, budziły zainteresowania naukowe, uczyły myśleć i dyskutować”. Cenna była możność utrzymywania kontaktów z „ludźmi tajnego nauczania”, którzy „w najgorszych chwilach, jakie przeżywaliśmy wszyscy, uczyli nas nie tylko filozofii, logiki czy psychologii, ale również, jak żyć, jak radzić sobie z tym, co nas spotkało, jak przetrwać zło, nie tracąc wiary w dobro”. Nigdy nie było tak bliskiego kontaktu między profesorem a studentem, jak wówczas, gdy „mógł nas i profesora spotkać ten sam los z rąk okupanta”139.

Jedną z cech życia środowiska naukowego i młodzieży studiującej było łączenie różnych sfer aktywności, nauki z przygotowaniem do walki zbrojnej czy pracą zarobkową, wzajemne przenikanie się różnych konspiracyjnych struktur poprzez udział w nich tych samych osób i grup. Marceli Handelsman, znający się z Jerzym Makowieckim z przedwojennego Klubu Demokratycznego, zarekomendował do BIP KG ZWZ-AK Tadeusza Manteuffla, a ów sukcesywnie wprowadzał w tę strukturę innych historyków, m.in. Aleksandra Gieysztora, Stefana Kieniewicza, Witolda Kulę, Ludwika Widerszala. Kiedy więc Aleksander Gieysztor odwiedzał Handelsmana w Milanówku, czynił to zarówno w roli doktoranta, jak i przedstawiciela BIP. Tajne nauczanie oznaczało przenikanie środowisk o różnych tradycjach ideowych, Uniwersytetu Warszawskiego z bardziej „narodowym” Uniwersytetem Ziem Zachodnich, czy Wolną Wszechnicą Polską. Uczelnie skupiały ludzi z różnych środowisk, a ludzie ci nie ograniczali swej aktywności do jednego miejsca140.

Ludzie podziemnego Uniwersytetu w przytłaczającej większości nie ulegli zachętom do współpracy ze strony władz okupacyjnych, a oferty takie otrzymywali rektorzy: Antoniewicz, Modrakowski, Pieńkowski; działająca po wojnie komisja dyscyplinarna w czerwcu 1948 r. uniewinniła Włodzimierza Antoniewicza z zarzutu o niedozwoloną współpracę z krakowskim Ostinstitut. Na marginesie, lektura opracowanej przez Kierownictwo Walki Cywilnej (odpowiedzialne za zwalczanie postaw kolaboracyjnych w społeczeństwie) Instrukcji ramowej dla pracowników naukowych i kulturalnych, pozostawia wiele interpretacyjnych wątpliwości141. Pracownicy naukowi i kulturalni mieli w warunkach okupacyjnych „kontynuować w miarę możliwości prace naukowe i kulturalne”, podstawowym zaś ich obowiązkiem było utrzymanie „warsztatów pracy”. Współpraca z Niemcami dozwolona była tylko w wypadkach, gdy mogło to prowadzić „do zachowania i uratowania polskich placówek lub zbiorów naukowych, artystycznych i kulturalnych – za uprzednią zgodą miarodajnych czynników polskich”. Sekretarz generalny Polskiej Akademii Umiejętności, prof. Tadeusz Kowalski pisał po wojnie:

W czasach tak nienormalnych jak minione lata okupacji niemieckiej, kiedy całe życie narodowe przeniosło się do podziemia konspiracji i nie wszystkie pobudki czynów mogły być ujawnione, gwarancję nieskazitelności stanowiła aprobata tych osobistości, które w opinii ogółu uchodziły za bezsporne autorytety w sprawach narodowych.

Takimi autorytetami byli uniwersyteccy wykładowcy, organizatorzy konspiracyjnych studiów142.

Podsumowując swoje wojenne doświadczenia, typowe zresztą dla przeżyć całej akademickiej generacji, Tadeusz Kotarbiński wskazywał, że do uniwersyteckiego programu nauczania „nikt się nie wtrącał, profesor brał na siebie odpowiedzialność za przedmiot; obce było uczestnikom nielegalnej uczelni jakiekolwiek ideologiczne cenzurowanie lub kierownictwo. O paradoksie!” – wspominał – „Nigdy nie brałem udziału w nauczaniu tak absolutnie liberalnym, jak... w dobie najcięższej niewoli”143. Również wielu studentów, którzy doświadczyli uczestnictwa w konspiracyjnym kształceniu, a którzy po wojnie w różnych miejscach i na różnych uczelniach szukali warunków ukończenia studiów, podkreślało, że „tylko tajny Uniwersytet Warszawski uznają za swój uniwersytet macierzysty”144.