3 VIII 1914 r. Rzesza Niemiecka wypowiedziała wojnę Francji. Tego samego dnia Max Planck, rektor Friedrich-Wilhelms-Universität, współtwórca teorii kwantów i przyszły laureat Nagrody Nobla, wygłaszał uroczystą prelekcję z okazji 104. rocznicy założenia uczelni, którą kierował. W zatłoczonej auli Uniwersytetu Berlińskiego panowało ogólne podniecenie: zaczynała się wojna i niejeden ze studentów oraz wykładowców miał przed sobą wyjazd na front. Rektor początkowo trzymał się tematyki naukowej, ale w pewnym momencie przeszedł do sprawy najbardziej aktualnej, przemawiając – jak wspominali świadkowie – zwięźle, ale z przejmującym patosem. Mówił, że Niemców oczekuje walka o honor, a może nawet samą egzystencję narodu. Uroczystość kończyła się w podniosłym nastroju: pożegnano wyjeżdżających na wojnę, a następnie odśpiewano Deutschland, Deutschland über alles4.
1. Max Planck
Podobnie działo się na innych niemieckich uczelniach. Rektorzy i senaty uniwersytetów bawarskich wystosowali apel, który głosił, że „zamilkły muzy” i zaczyna się „święta wojna”. W Tybindze pierwszy semestr rozpoczynającego się roku akademickiego zakończono już i sierpnia. Studenci licznie zgłaszali się na ochotnika do wojska, ochotników nie brakowało też wśród profesorów, nie tylko najmłodszych wiekiem. Alfred Weber, ekonomista z Heidelbergu, wyjechał jako oficer na front w wieku 46 lat. W przypadku profesury zgłoszenie się do wojska nie musiało, rzecz jasna, oznaczać służby frontowej. Pięćdziesięcioletni Max, słynny brat Alfreda, od dawna w stanie spoczynku z powodów zdrowotnych, rozpoczął służbę oficerską w administracji wojskowych szpitali. Według relacji żony, pierwsze miesiące wojny uważał za „punkt szczytowy egzystencji”; wojna, podkreślał, mimo swych potworności jest czymś „wielkim i cudownym”. Kto nie znalazł się, w takiej czy innej roli, w wojsku, ten mógł wspierać wojenny wysiłek jako zaangażowany ideowo wykładowca. Wykłady dla wojskowych i dla cywilów, w głębi kraju i na froncie, ale z jednym celem – aby przyczynić się do zwycięstwa5.
Patriotyczny zapał Niemców nie był wyjątkowy, choć trochę wyróżniał się natężeniem i agresywnymi akcentami. W każdym z przystępujących do wojny państw powszechnie spodziewano się konfliktu krótkiego i oczywiście zwycięskiego. Zwycięstwo miało opromienić chwałą rodzimą armię i doprowadzić do realizacji celów, o których mówili politycy i propagandyści. Uniwersytety wchodziły w okres wojny jako część podporządkowanych państwu struktur opiniotwórczych, a środowiska akademickie na ogół dobrze wypełniały przypisane sobie zadanie: wykładowcy i studenci, umysłowa elita swych społeczeństw, świecili przykładem patriotycznego zaangażowania.
W Wielkiej Brytanii, gdzie silne były tendencje do izolowania się od spraw kontynentu, decyzja o przystąpieniu do wojny również nie wywołała silniejszego sprzeciwu – ani wśród ogółu mieszkańców, ani w kręgach uniwersyteckich. Wybitny angielski filozof i matematyk Bertrand Russell, wykładowca Cambridge, pacyfista, sprzeciwiał się udziałowi Wielkiej Brytanii w wojnie. Pod koniec lipca 1914 r. był na swym uniwersytecie. W Autobiografii pisał później tak: „Czułem, że Anglia powinna pozostać neutralna, i zbierałem podpisy wielu profesorów i fellowów pod oświadczeniem tej treści, które ukazało się w «Manchester Guardian». W dniu wypowiedzenia wojny prawie wszyscy z nich zmienili zdanie”. 3 sierpnia, w przeddzień wypowiedzenia wojny Niemcom przez Wielką Brytanię, wierzący w siłę nastrojów antywojennych Russell pojechał do Londynu. „Wieczór spędziłem na włóczeniu się po ulicach, obserwowaniu pogodnego tłumu i wczuwaniu się w emocje przechodniów. W tym dniu i w następnych odkryłem ku swojemu zdziwieniu, że przeciętnych mężczyzn i kobiety cieszy perspektywa wojny”. Podobnych obserwacji dokonywał także w swym własnym środowisku: „Pierwsze dni wojny zdumiewały mnie w najwyższym stopniu. Moi najlepsi przyjaciele, jak np. Whiteheadowie, byli nastawieni bardzo wojowniczo”6. Russell, który nie zmieniał swego nastawienia do wojny, popadał w środowiskową izolację („[...] zacząłem spostrzegać, że mnie unikają przy stole profesorów w sali jadalnej”)7. W 1916 r. uniwersytet pozbawił go stanowiska wykładowcy; w 1918 r. Russell trafił na pół roku do więzienia za prasowe wypowiedzi, które uznano za obrazę amerykańskiego sojusznika Wielkiej Brytanii8.
Wojna, która okazała się nieporównanie dłuższa i bardziej wyczerpująca, niż wcześniej przypuszczano, uwidoczniła, jak wielka może być praktyczna użyteczność odkryć naukowych i rozwoju techniki. Wielu wybitnych przedstawicieli nauk przyrodniczych odznaczyło się na tym polu, oferując nowe możliwości działania armiom swoich krajów, ale i narażając się na zarzut współodpowiedzialności za frontowe masakry. Chemik Fritz Haber, od 1911 r. dyrektor Kaiser-Wilhelm-Institut für physikalische Chemie und Elektrochemie, honorowy profesor zwyczajny chemii fizycznej na Uniwersytecie Berlińskim, znacznie wspomógł wojenną gospodarkę Niemiec, opracowując jeszcze przed wojną metodę syntezy amoniaku. Po wybuchu wojny podjął badania nad gazami bojowymi i stał się jednym z twórców nowej, budzącej powszechny lęk broni, którą Niemcy zastosowali po raz pierwszy w kwietniu 1915 r. Za syntezę amoniaku Haber otrzymał po zakończeniu działań wojennych Nagrodę Nobla z chemii za 1918 r.; jako twórca gazów bojowych był przez zwycięskich aliantów oskarżany o złamanie konwencji haskiej i uważany za przestępcę wojennego9.
Wojna sprawiła, że zacieśniły się więzi między światem polityki, gospodarką, wojskiem i nauką, a przynajmniej tymi jej dziedzinami, które mogły mieć bezpośrednie znaczenie militarne. Zjawiska te wywarły jednak stosunkowo niewielki wpływ na uniwersytety: prace na rzecz armii prowadzono głównie poza uczelniami, w specjalnych ośrodkach badawczych, przeważnie związanych z przemysłem i administracją państwową. Najlepszym tego przykładem była wojenna aktywność niemieckich Instytutów Cesarza Wilhelma (Kaiser-Wilhelm-Institute). Jeżeli wojna oddziaływała na uniwersytety, to przede wszystkim w sposób dezorganizujący. Było to oczywiste w przypadku terenów, na których toczyły się walki: Rosjanie, wycofując się przed naporem armii niemieckiej, ewakuowali w głąb Imperium pracowników oraz znaczną część studentów i majątku Cesarskiego Uniwersytetu Warszawskiego; ale i tam, gdzie nie dotarły działania wojenne, widać było wpływ wojny. Wykładowcy i studenci założyli mundury, tysiące z nich miało nie powrócić z frontu; uczelnie pracowały w trudnych warunkach, a w odczuciu władz i opinii publicznej kwestia ich potrzeb musiała schodzić na daleki plan10. A kiedy wojna dobiegła wreszcie końca, nie oznaczało to wcale zasadniczej poprawy położenia uniwersytetów.