W jakiej mierze stalinowski Związek Radziecki był podobny do hitlerowskich Niemiec? Niekończące się dyskusje na ten temat mają charakter tyleż naukowy, co polityczny i światopoglądowy. Zwolennicy tezy o zasadniczym podobieństwie wskazują na totalitarną naturę obu systemów ustrojowych: i w jednym, i w drugim przypadku rządzący dążyli do pełnego podporządkowania sobie społeczeństwa, narzucenia mu radykalnej ideologii i wprzęgnięcia do realizacji utopijnych wizji – budowy światowego porządku komunistycznego lub rasistowskiego imperium. W obu przypadkach stosowano także podobne metody: masową indoktrynację i terror przeradzający się w ludobójstwo. Krytycy takiej koncepcji, której fundament stanowi pojęcie „totalitaryzmu”, podkreślają, że Związek Radziecki i III Rzeszę wiele różniło: poziom rozwoju cywilizacyjnego, tradycje rodzimej kultury, źródła panującej ideologii. Kwestionują również przydatność „totalitaryzmu” jako głównego narzędzia konceptualizacji dziejów dwóch dyktatur29.
Porównywanie sytuacji niemieckich i sowieckich uniwersytetów może dostarczyć argumentów zarówno rzecznikom koncepcji totalitarnego podobieństwa, jak i jej krytykom – obok podstawowych różnic widzimy tu uderzające podobieństwa. Odmienna była geneza każdego z systemów: Hitler stał na czele ruchu po części społecznie radykalnego, ale do rządów powołały go tradycyjne elity, establishment wywodzący się z czasów cesarstwa; Stalin doszedł do władzy w państwie będącym wytworem rewolucyjnego przewrotu, który obalił dotychczasowe hierarchie społeczne. Hitler, choć po uchwyceniu władzy szybko pokazał swym dotychczasowym protektorom, kto jest panem Niemiec, doszedł do porozumienia z niemieckimi warstwami wyższymi. Naziści zmuszali do emigracji, milczenia w kraju, zamykali do więzień lub zabijali tych członków niemieckich elit intelektualnych, którzy nie odpowiadali ich ideologicznym wyobrażeniom, lecz represjonowani stanowili wyraźną mniejszość. Bolszewicy, zniszczywszy dawne warstwy wyższe, rozbili też środowiska twórcze carskiego imperium. Część przedrewolucyjnej warstwy oświeconej przetrwała w Związku Radzieckim, sowiecka inteligencja była jednak w przeważającej mierze produktem nowej epoki.
„Wybitnego uczonego, czołowego specjalistę w tej czy innej dziedzinie trzeba oszczędzić, nawet jeśli ma reakcyjne poglądy”30. Lenin powtarzał to podobno wielokrotnie Anatolijowi Łunaczarskiemu, który po przewrocie bolszewickim jako ludowy komisarz oświaty miał zarządzać całością życia umysłowego kraju31. To zdanie, brzmiące przecież dość ponuro, sygnalizowało, że w kwestii „czołowych specjalistów” przywódca bolszewików skłonny był działać pragmatycznie (podobnie jak w dziedzinie polityki gospodarczej). Ci z przedstawicieli inteligencji, którzy nie padli ofiarą masowego terroru w okresie wojny domowej i nie wyemigrowali, nie znajdowali się zatem w sytuacji całkiem beznadziejnej. Jeśli ich kwalifikacje okazywały się użyteczne dla nowego reżimu, mogli liczyć – przynajmniej chwilowo – na przyzwoite traktowanie. Im silniejsza pozycja w świecie nauki, tym większe były szanse na życie w dobrych warunkach: światowej sławy fizjolog Iwan Pawłow, noblista z 1904 r., choć poglądy miał z punktu widzenia bolszewików bez wątpienia „reakcyjne”, był hołubiony przez sowieckie władze i dożył w dostatku późnego wieku32. Jednakże ani Lenin, ani inni liderzy bolszewiccy w żadnym razie nie wyrzekali się swych rewolucyjnych celów, to zaś niedobrze wróżyło ludziom uważanym za produkt obalonego systemu. Na korzyść przedrewolucyjnej inteligencji działała natomiast zarówno cywilizacyjna słabość kraju – tradycyjnie zapóźnionego, a wyniszczonego jeszcze przez wojnę – jak i względna słabość bolszewików, którzy potrafili uchwycić władzę, ale sami nie rozporządzali środkami pozwalającymi myśleć o realizacji bardzo ambitnych planów.
Ideolodzy bolszewiccy, myśląc o głębokiej przebudowie społeczeństwa i dojściu do komunizmu, widzieli bowiem w rewolucyjnych przemianach coś, co w bezprecedensowy sposób wyzwoli twórcze siły ludzkości. Przeświadczenie o cywilizacyjnym znaczeniu rewolucji było istotnym składnikiem poglądów Marksa, a w Rosji, wobec tutejszych problemów rozwojowych, miało szczególny ciężar gatunkowy. Trocki, który swe ideologiczne wizje konstruował ze szczególnym rozmachem, z pewnością nie może być uznany za postać reprezentatywną dla całej bolszewickiej elity, ale jego poglądy zasługują na uwagę. W tomie Literatura i rewolucja z 1924 r., pisząc o niezwykłym rozwoju, jaki stanie się możliwy w komunizmie, roztaczał przed czytelnikami oszałamiające perspektywy: „Człowiek, który nauczy się poruszać rzeki i góry, budować pałace na szczycie Mont Blanc i na dnie Atlantyku, zdolny będzie wyposażyć swe życie nie tylko w bogactwo, intensywność i blask, ale również w dynamizm najwyższej próby [...]. Człowiek postawi sobie za cel opanowanie własnych uczuć [...] i w ten sposób wzniesie się na nową płaszczyznę egzystencji, stworzy wyższy typ społeczno-biologiczny, czyli, jeśli można się tak wyrazić, przekształci się w nadczłowieka”33. Trocki wychodził tu znacznie poza horyzont wyobrażeń większości bolszewickich działaczy, lecz nie wydaje się, aby jego eugeniczne fantazje były sprzeczne z ich odczuciami. Idea postępu naukowo-technicznego, pojmowanego jako narzędzie przekształcania życia ludzkiego, była mocno zakorzeniona w leninowskiej mutacji marksizmu. Przed przywódcami nowego państwa stał jednak podstawowy dylemat: czy dążąc do rozwoju, trzymać się ideologii i posługiwać metodami nowymi, zgodnymi z radykalną doktryną, czy też raczej zachowywać się pragmatycznie, iść na kompromis z rzeczywistością i zachować przynajmniej część tego, co „stare”? Dylemat ten pozostawał aktualny aż do końca istnienia Związku Radzieckiego, wpływał także w decydujący sposób na relacje między władzami a uczelniami.
W okresie wojny domowej wśród uniwersyteckiej profesury przeważały nastroje wrogie bolszewikom. Już wkrótce po przewrocie, którego dokonali Lenin i Trocki, na uczelniach rozległy się oficjalne protesty; później większość profesorów liczyła na zwycięstwo przeciwników rewolucji, a gdy ci ponieśli klęskę, wykładowcy uczelni z terenów, które opuszczały wojska „białych”, często wyjeżdżali z kraju wraz z ewakuującymi się oddziałami (i tak większa część kadry dawnego Cesarskiego Uniwersytetu Warszawskiego, przeniesionego w 1915 r. do Rostowa nad Donem, popłynęła w 1920 r. do Konstantynopola)34. W atmosferze rewolucyjnej ekscytacji władze przystąpiły wkrótce do działań mających pozbawić uniwersytety samodzielności i uczynić je narzędziem nowej polityki edukacyjnej. Dekret z października 1918 r. znosił naukowe stopnie magistra i doktora, usuwał z uniwersytetów profesorów, którzy pracowali na tej samej uczelni co najmniej dziesięć lat lub co najmniej piętnaście lat piastowali stanowisko profesorskie, otwierał wreszcie możliwość ubiegania się o zwolnione stanowiska przed każdym, kto, jak pisano, wyrobił sobie reputację jako uczony lub nauczyciel35. Okazało się jednak szybko, że szkolnictwo wyższe niełatwo przekształcić w nowym duchu – „stara” profesura była stale niezbędna, bo wśród zwolenników bolszewizmu brakowało ludzi o odpowiednich kwalifikacjach.
Warunki pracy uniwersytetów miała uregulować ustawa z 2 IX 1921 r. Podporządkowywała ona uczelnie bezpośrednio Ludowemu Komisariatowi Oświaty, który m.in. mianował rektora i zatwierdzał nominacje na stanowiska profesorskie. Podległość LKO nie była wszakże jedynym zewnętrznym czynnikiem wpływającym na działalność uniwersytetów. W praktyce większe znaczenie miewała nierzadko presja lokalnej administracji państwowej – urzędnicy chętnie ingerowali w sprawy uczelni. Istniał wreszcie istotny czynnik wewnętrzny w osobach „rewolucyjnych” studentów. Młodym zapaleńcom wydawało się, że mogą kierować uniwersytetem, a głównym przeciwnikiem była dla nich oczywiście „reakcyjna” profesura (choć nie cieszyło ich także zacieśnianie państwowej kontroli nad uczelniami). Przedrewolucyjni profesorowie, poddawani wszystkim tym naciskom, przez pewien czas utrzymywali swe pozycje36. Zdarzały się sytuacje kryzysowe: jesienią 1922 r. bolszewicy deportowali z kraju pod zarzutem wrogiej aktywności stu kilkudziesięciu twórców i naukowców, w tym znaczną grupę nauczycieli akademickich37. Ogólnie jednak biorąc, do 1928 r. w stosunkach między władzami państwowymi a profesurą panował względny spokój38.
Zmiana tej sytuacji wiązała się z przejmowaniem pełni władzy w Związku Radzieckim przez Stalina i wyraźnym przyspieszeniem działań mających na celu przebudowę całego kraju. Uzyskawszy pod koniec lat 20. kontrolę nad partią komunistyczną, Stalin uczynił z partyjnej biurokracji narzędzie panowania nad społeczeństwem, któremu narzucił ideologię marksistowską w niezbyt wyrafinowanej wersji Lenina, jeszcze przez siebie prostacko skodyfikowanej. Partyjna dyktatura, wspierająca się na wszechobecnej indoktrynacji i ludobójczym terrorze, umożliwiała taki model rozwoju, którego nie można było wprowadzić ani w demokracjach, ani w państwach autorytarnych: przymusową kolektywizację rolnictwa i forsowną industrializację. Koncepcja wspieranego przez państwo uprzemysłowienia zaczęła sobie zdobywać w tamtym czasie popularność w wielu krajach, Stalin nadał jej jednak charakter skrajny i realizował z niezwykłą bezwzględnością39.
Ideologiczna mobilizacja, która w intencji władz partyjno-państwowych miała objąć wszystkie dziedziny życia, i program przyspieszonej modernizacji musiały wywrzeć głęboki wpływ na stan nauki i sytuację uniwersytetów. We wcześniejszym okresie zbrodnicza brutalność bolszewików przeplatała się – z takich czy innych powodów – z pewną elastycznością działania, a totalitarna wizja porządku społecznego nabierała dopiero konkretnych kształtów. Dawało to naukowcom i uczelniom skromny, lecz ważny margines swobody. Pod rządami Stalina niezależna aktywność umysłowa stopniowo obumierała, aż po II wojnie światowej wzmożone naciski ze strony partii, poparte jak zwykle represjami, sprawiły, że w wielu dziedzinach właściwie zupełnie zanikła. Z punktu widzenia partyjnego kierownictwa nie ulegało wątpliwości, że niezależność intelektualna badaczy stanowi czynnik społecznie szkodliwy. Nauka, podobnie jak w III Rzeszy, miała przede wszystkim służyć praktyce – politycznej i techniczno-gospodarczej. Humanistyka musiała wspierać ideologię, czyli w istocie partyjną propagandę; nauki przyrodnicze – mieć wyniki użyteczne dla gospodarki i wojska40. I podobnie jak w III Rzeszy, owo ideologiczno-praktycystyczne skrępowanie dawało rezultaty dziwaczne, czasem całkiem kuriozalne, w ostatecznym rozrachunku nierzadko szkodliwe dla gospodarczych i militarnych możliwości Związku Radzieckiego.
2. Trofim Łysenko
Najbardziej chyba znanym przykładem owych zniekształceń pracy naukowej była osobliwa kariera Trofima Łysenki. W latach 30. ten rzutki agronom zaczął popularyzować tezę, że organizmy żywe wykazują niemal nieograniczoną plastyczność pod wpływem zmian środowiskowych, a to, co twierdzi zachodnia genetyka, jest burżuazyjnym wymysłem. Poglądy Łysenki zyskały sobie uznanie sowieckiego kierownictwa i wróg genetyki stał się czołowym autorytetem nauk biologicznych w Związku Radzieckim. Piastował wysokie stanowiska, spłynęły nań różne zaszczyty (był członkiem Akademii Nauk ZSRR, przewodniczył Akademii Nauk Rolniczych). Jego pozycja nie załamała się po śmierci Stalina; dopiero po zgonie Nikity Chruszczowa władze zezwoliły na otwartą krytykę „łysenkizmu”.
Sprawa Łysenki pokazuje kilka interesujących aspektów sowieckiego życia naukowego. Po pierwsze, miała znaczenie ideologiczne: atak na zachodnią, „burżuazyjną” naukę był, z punktu widzenia Stalina i jego otoczenia, czymś użytecznym propagandowo, a idea plastyczności organizmów dobrze pasowała do komunistycznych marzeń o podboju przyrody41. Po drugie, pomysły Łysenki, ignoranta i szarlatana, trafiały do przekonania sowieckim decydentom, ponieważ obiecywał, że praktyczne zastosowanie jego koncepcji przyniesie ogromne korzyści rolnictwu (okazało się to zupełną iluzją). Kolektywizacja wywołała dramatyczny spadek produkcji rolnej – w tej sytuacji kariera pomysłowego agronoma była w znacznej mierze pochodną palącej potrzeby rozwiązania tego problemu. Po trzecie, Łysenko urodził się w rodzinie chłopskiej, co w latach 30. stanowiło cenny atut. Stalin chciał zniszczyć resztki dawnej inteligencji i „burżuazyjne” nawyki mentalne, stąd promowanie „chłopskich uczonych”42.
Ideologizacja pracy naukowej, podporządkowanie badań praktycznym potrzebom państwa, inżynieria społeczna w sferze nauki i edukacji – wszystkie te zjawiska były wyraźnie widoczne w życiu uniwersytetów. W dobie stalinizmu ideologiczne kanony narzucano wszystkim niemal dziedzinom nauki, choć, z dość oczywistych względów, w nierównym stopniu. Matematykę pozostawiono w spokoju, ingerencje pojawiły się natomiast w fizyce. Oficjalnie potępiono teorię względności i mechanikę kwantową – podobnie jak w III Rzeszy, ale z innych powodów, chodziło bowiem o ich niezgodność z filozoficznymi założeniami leninowskiego marksizmu. Jeszcze silniejsze były ideologiczne naciski w naukach biologicznych, a w tych warunkach otwierało się szerokie pole do rozmaitych urzędowo sankcjonowanych nadużyć. Przypadek Łysenki nie był bynajmniej czymś odosobnionym. Wystarczy wspomnieć o nie mniej spektakularnym casusie Olgi Lepieszynskiej, wpływowej partyjnie lekarki, która ogłosiła, że wytwarza żywe komórki z nieożywionej substancji organicznej, i zyskała oficjalny poklask (w 1950 r. została laureatką Nagrody Stalinowskiej). Obszarem najbardziej intensywnej ideologizacji stały się jednak – co nie powinno zbytnio dziwić – nauki humanistyczne i społeczne43.
Jeszcze w samych początkach władzy bolszewickiej Lenin zabiegał o to, aby na uniwersytetach zajmowano się w odpowiednio dużym wymiarze marksizmem. Przez kilka lat zamiar ten napotykał poważne trudności. „Stara” profesura odnosiła się na ogół niechętnie do nowej ideologii, marksistowskich wykładowców było niewielu, a ci, którzy pozostawali do dyspozycji, nie dawali wcale gwarancji lojalności wobec bolszewików. Marksizm, który przed rewolucją mógł być atrakcyjny jako krytyka istniejącego porządku, po rewolucji, stając się ideologią grupy rządzącej, tracił tę atrakcyjność. Kiedy po śmierci Lenina wprowadzono na uniwersytety jako przedmiot „leninizm”, rzecz zaczęła polegać na nużącym powtarzaniu frazesów44.
W 1928 r. Stalin rozpętał jednak kampanię wymierzoną w „burżuazyjnych specjalistów”. Zapoczątkował ją proces kilkudziesięciu inżynierów i techników z kopalń w Szachtach w Zagłębiu Donieckim, fałszywie oskarżonych o antysowiecki spisek – zapadło wtedy 11 wyroków śmierci. Był to sygnał, że następuje zwrot w polityce wobec dawnych elit umysłowych, a także tradycyjnych instytucji – takich jak uniwersytety. Zaczynał się okres masowych czystek personalnych, pokazowych procesów, terroru na niespotykaną dotąd skalę i nasilenia totalitarnych ambicji władz. Dla uczelni oznaczało to przewrót kadrowy oraz jeszcze silniejsze podporządkowanie państwu i oficjalnej ideologii. Trzeba tu podkreślić, że działania, które podjął Stalin z myślą o umocnieniu swej pozycji, miały istotny kontekst społeczny. Represje wobec politycznych i intelektualnych elit – zarówno „burżuazyjnej” inteligencji, jak uformowanej po bolszewickim zwycięstwie warstwy kierowniczej ZSRR – otwierały drogę awansu „ludziom nowym”, wywodzącym się głównie spośród robotników i uboższego chłopstwa.
Wkrótce po zdobyciu władzy, wobec kłopotów z pełną kontrolą nad uniwersytetami, bolszewicy przystąpili do tworzenia własnych struktur edukacyjnych. Chodziło im, po pierwsze, o przygotowanie marksistowskich wykładowców i propagandystów oraz lojalnych kadr administracyjnych, po drugie, o umożliwienie pracownikom fizycznym przyspieszonego zdobycia średniego wykształcenia, tak aby mogli iść na studia. W 1918 r. powołano do życia Socjalistyczną Akademię Nauk Społecznych, w 1920 r. powstał Uniwersytet Komunistyczny im. Swierdłowa, a w 1921 r. – Instytut Czerwonej Profesury. System „komunistycznych uniwersytetów” i placówek o pokrewnym charakterze, rozwijający się w następnych latach, miał kompensować władzom niezadowalający, z ich punktu widzenia, stopień kontroli nad tradycyjnymi uczelniami. Jednocześnie starano się doprowadzić do zmiany społecznego składu zbiorowości studenckiej na tych uczelniach. Nie dało spodziewanych rezultatów rozwiązanie najprostsze i najbardziej radykalne, czyli dopuszczenie, na mocy dekretu z sierpnia 1918 r., do bezpłatnych studiów wyższych wszystkich, którzy ukończyli 16 lat. Profesura przyjęła to posunięcie z wielką niechęcią, młodzi proletariusze i chłopi garnęli się do studiowania mniej chętnie, niż przypuszczali bolszewiccy działacze, ci zaś, którzy zdecydowali się studiować, często zupełnie nieprzygotowani, słabo sobie radzili i nieraz rezygnowali. Uczelniom polecono więc otwierać „wydziały robotnicze” (raboczyje fakultiety, w skrócie rabfaki), mające zadbać o to, aby robotniczo-chłopscy kandydaci otrzymali w możliwie szybkim tempie wykształcenie na poziomie średnim. Rezultaty tych działań można oceniać z dużą dozą sceptycyzmu, ale tak czy owak na uniwersytetach rosła liczba studentów, których pochodzenie uważano za właściwe. To tym ludziom Stalin, niszcząc istniejące dotąd elity, umożliwiał awans; to oni tworzyli kadry stalinowskiej biurokracji, robili kariery i gotowi byli czcić przywódcę ZSRR jako postać najwybitniejszą w dziejach45.
Kiedy staramy się scharakteryzować sowiecki system kształcenia uniwersyteckiego, nie możemy pominąć czynnika niezmiernie ważnego, choć słabiej uchwytnego niż kwestie instytucjonalne, statystyki społeczne lub dane dotyczące prowadzonych na uczelniach badań. Leszek Kołakowski pisał po latach o „kulturze parweniuszy”, stalinowskich aparatczyków – pospiesznie awansowanych, niedokształconych, o wąskich horyzontach, nienawidzących tego, czego nie mogli zrozumieć46. Kultura ta nadawała ton życiu pod rządami Stalina. Lata 20. były w ZSRR okresem kulturowego fermentu, eksperymentów czasem poronionych, czasem interesujących. W miarę utrwalania się władzy Stalina partia tłumiła tę aktywność, a sowiecka kultura – w oficjalnej retoryce „proletariacka” – nabierała coraz więcej cech konserwatywnych i drobnomieszczańskich. „Kultura parweniuszy” wycisnęła głębokie piętno na życiu sowieckich uczelni, które zachowały nazwę „uniwersytetów”, ale zatraciły to, co w europejskiej tradycji stanowiło o uniwersyteckim charakterze szkoły wyższej.
W 1916 r. w Imperium Rosyjskim było 10 uniwersytetów; w 1925 r. w Związku Radzieckim liczba ich wzrosła do 34. Liczba studentów zwiększyła się w tym czasie z prawie 39 tys. do 52 tys.47 Ten ilościowy wzrost łączył się ściśle z kampanią industrializacyjną i całym programem przekształcenia ZSRR w światową potęgę. Rozwojowe ambicje ekipy stalinowskiej w znacznej mierze określiły też kierunki zmian w sowieckim szkolnictwie wyższym.
Koncepcja uniwersytetu, jaką w początku XIX w. przedstawił Humboldt, była nie tyle pragmatycznym projektem, co odległym – być może w ogóle nieosiągalnym – ideałem. Dążenie do niego decydowało jednak o tożsamości europejskich uniwersytetów. Dla kierownictwa ZSRR ideał bezinteresownego poszukiwania prawdy był bezużyteczny, a pod pewnymi względami nawet wybitnie szkodliwy. Zasada podporządkowania nauki bezpośrednim potrzebom państwa sprawiła, że powstał scentralizowany i hierarchiczny aparat biurokratycznego zarządzania działalnością naukową48. Naukowcy, których pracę uznawano za przydatną dla państwa – w tym zwłaszcza, jak w przypadku fizyków, z militarnego punktu widzenia – zyskiwali wysoką pozycję społeczną (rzecz jasna pod warunkiem pełnej lojalności politycznej). Szkolnictwo wyższe, poddane ścisłej kontroli administracyjnej, rozbudowywano według kryterium praktycznej użyteczności. Na przełomie lat 20. i 30. dały się zresztą słyszeć głosy o bezużyteczności uniwersytetów, oderwanych od „prawdziwego” życia i jego potrzeb; na niektórych uczelniach zaczęto likwidować wydziały uznawane za niepotrzebne, czyli humanistyczne i społeczne49.
Ostatecznie uniwersytety przetrwały, stały się jednak dość skromną częścią potężnej struktury instytucjonalnej. W dziedzinie badań na plan pierwszy wysuwały się placówki Akademii Nauk ZSRR, która zgodnie ze statutem z 1935 r. była najwyższą instytucją naukową kraju; istniała też rozległa sieć instytutów podległych poszczególnym ministerstwom. W dziedzinie nauczania nacisk kładziono na szkolnictwo zawodowe: techniczne, medyczne, ekonomiczne, rolnicze. Pojawiła się też tendencja do przekształcania tych wydziałów uniwersyteckich, które uznawano za związane z techniką i gospodarką, w odrębne uczelnie. Stalinowska polityka wywarła głęboki i trwały wpływ na szkolnictwo wyższe: w 1960 r. było w ZSRR 40 uniwersytetów, a szkół wyższych ogółem – 739; na uniwersytetach studiowało 249 tys. osób, co stanowiło ok. 10% ogółu studentów50.
Po II wojnie światowej sowiecki system organizacji nauki i wyższej edukacji narzucono krajom zajętym przez Armię Czerwoną. Przemiany, jakie nastąpiły w ZSRR po śmierci Stalina, nie wywołały dalej idących przekształceń tego systemu, choć nastąpiło wtedy pewne osłabienie ideologicznego nacisku na naukę.