Kiedy w 1816 roku Szkoła Prawa i Administracji stała się wydziałem Uniwersytetu Warszawskiego (przydomek Królewski uczelnia otrzymała w następnym roku), Hoffmann w dalszym ciągu kierował swoją katedrą, która z czasem uległa głębokiemu przekształceniu – po wyeliminowaniu rolnictwa i leśnictwa przybrała postać uniwersyteckiej katedry chemii stosowanej do przemysłu (vel chemii technicznej).
Dla studentów administracji chemia stosowana należała do przedmiotów podstawowych, chemia czysta natomiast – do uzupełniających. Całkiem zwolnieni ze wszystkich wykładów chemii byli ci, którzy w trzyletnim kursie studiowali tylko prawo. Pełny zakres chemii stosowanej (w wymiarze 3 godzin tygodniowo na pierwszym roku i 6 na drugim) obowiązywał natomiast uczestników studiów czteroletnich prawa i administracji. Dodatkowo mieli oni jeszcze obowiązek odbycia zajęć z chemii ogólnej na Wydziale Filozoficznym.
Ani w Szkole Prawa i Administracji, ani później w Uniwersytecie Hoffmann nie dysponował żadnym laboratorium. Jego nauczanie mogło być więc tylko opisowe, ilustrowane w miarę możliwości pokazem modeli rozmaitych urządzeń mających znaczenie dla przetwórstwa chemicznego. Modele te, zazwyczaj precyzyjnie wykonane i przez to dość kosztowne, pochodziły z zakupów i darów. Ich ograniczona liczba i funkcja dydaktyczna musiała być uzupełniana odpowiednio dobranymi rysunkami technicznymi.
Realna działalność naukowo-dydaktyczna katedry chemii technicznej na Wydziale Prawa i Administracji zakończyła się wraz ze śmiercią Hoffmanna w 1819 roku. Nie powołano jego następcy, ale też nie zrezygnowano z katedry, która pozostała nieobsadzona aż do zamknięcia Królewskiego Uniwersytetu Warszawskiego.
Wydział Filozoficzny brał volens nolens na swe barki kształcenie w zakresie chemii studentów z innych kierunków. Poza przyszłymi urzędnikami, mierniczymi i architektami, odbywali tu swoje zajęcia również farmaceuci i medycy, zdobywając podstawy chemii ogólnej. U siebie bowiem, na Jezuickiej, na Wydziale Lekarskim, przede wszystkim przyswajali wiedzę przydatną w ich późniejszym zawodzie.
Wykłady chemii na Wydziale Filozoficznym rozpoczęły się w pierwszych dniach lutego 1817 roku. Prowadził je Adam Maksymilan Kitajewski (1789–1837), absolwent Kolegium OO. Pijarów w Warszawie, przez cztery lata uczeń aptekarski, a później stypendysta wysłany na studia chemiczne do Berlina i Paryża. W Berlinie studiował chemię ogólną i analityczną oraz technologię chemiczną u Martina H. Klaprotha i Sigismunda Hermbstaedta; w Paryżu u Louisa N. Vauquelina, Claude’a L. Bertholleta, Louisa J. Gay-Lussaca i Louisa J. Thénarda. Wykształcony w najlepszych wówczas uniwersyteckich ośrodkach europejskich posiadał znakomite kwalifikacje nauczyciela akademickiego.
2. Adam Maksymilian Kitajewski
Kitajewski łączył wykłady na Wydziale Filozoficznym z obowiązkami profesora w Liceum Warszawskim, które pełnił od swego powrotu z zagranicznego stażu naukowego.
Pracę w Liceum Warszawskim, które jeszcze wtedy miało swą siedzibę w pomieszczeniach wynajmowanych w Pałacu Saskim, zaczął w 1814 roku od urządzenia laboratorium chemicznego. Stosownie do potrzeb szkoły było ono niewielkie, przewidziane dla kilkunastu zaledwie uczniów, ale dysponowało wyposażeniem nowoczesnym i wystarczającym do celów dydaktycznych.
Niespełna trzy lata później sytuacja zmieniła się diametralnie. Liceum bowiem zostało przeniesione do Pałacu Kazimierzowskiego, który wraz z przyległym terenem i kompleksem towarzyszących mu zabudowań został w całości przeznaczony przez władze Królestwa Kongresowego dla instytucji oświatowych. W nowym miejscu laboratorium chemiczne otrzymało lokal w pałacowej oficynie. Teraz miało ono służyć nie tylko uczniom Liceum, ale także młodzieży uniwersyteckiej. Trzeba było zatem urządzić je inaczej, biorąc przede wszystkim pod uwagę znacznie szerszy zakres nauczania. Ponownie zajął się tym Kitajewski.
Pomieszczenia przeznaczone dla uniwersyteckiej katedry chemii były od samego początku stanowczo zbyt małe. Składały się na nie trzy pokoje, z których największy służył jako audytorium, dwa mniejsze zaś były zastawione stołami laboratoryjnymi, szafami wypełnionymi rozmaitymi odczynnikami i preparatami oraz aparaturą niezbędną do doświadczeń chemicznych. Z biegiem lat, gdy liczba studiującej młodzieży się zwiększała, ta niewielka ilość miejsca stawała się coraz bardziej uciążliwa, toteż Kitajewski stale czynił zabiegi o pozyskanie dalszych pomieszczeń. W rezultacie uzyskał dwa kolejne, przyległe do laboratorium pokoje, które jednak nie od razu mogły służyć dydaktyce chemii ze względu na opieszałość poprzednich dysponentów w usuwaniu pozostawionych tam przedmiotów oraz konieczność wykonania prac remontowo-budowlanych.
W porównaniu z innymi wydziałami, na Wydział Filozoficzny zapisywało się stosunkowo niewielu chętnych. Przez pierwsze kilka lat wszystkie trzy jego oddziały (Oddział Filozofii właściwej, Oddział Matematyczny, Oddział Fizyczny i Nauk Przyrodniczych) liczyły łącznie od 17 do 25 studiujących. W tym samym czasie całkowita liczba studentów Uniwersytetu wzrosła ponad dwukrotnie (od 209 w roku akademickim 1817/1818 do 524 w roku 1820/1821). Ta wzrostowa tendencja utrzymywała się aż do chwili zamknięcia uczelni, osiągając w 1830 roku rekordową liczbę 756 studentów, w tym 110 zapisanych na Wydział Filozoficzny.
Biorąc pod uwagę fakt, że wykłady, zaliczenia i egzaminy z chemii obowiązywały słuchaczy studiów lekarskich, administracyjnych, budownictwa i miernictwa z Wydziału Nauk i Sztuk Pięknych, studentów nauk przyrodniczych oraz grupy matematyków i filozofów, którzy pragnęli uzyskać stopień magistra – staje się jasne, że nauczanie w warunkach ciasnoty lokalowej wymagało od profesora wielkiego talentu organizacyjnego. Do tego wszystkiego należy jeszcze dodać, że na wykłady z chemii uczęszczała także młodzież z Liceum Warszawskiego oraz inni słuchacze spoza Uniwersytetu.
Audytorium, które po wszystkich dokonanych poszerzeniach i przeróbkach, z trudem mogło pomieścić sto kilkanaście osób, zawsze było wypełnione po brzegi, gdyż – jak napisał Bieliński – „słuchaczów chemii na setki liczono”13. Znacznie gorzej przedstawiała się sprawa możliwości pracy doświadczalnej w laboratorium. Praktycznie, dla studentów takie możliwości nie istniały, ponieważ na tak małej przestrzeni mogły pracować zaledwie cztery osoby. Byli to zazwyczaj studenci przygotowujący pod kierunkiem Kitajewskiego swoje prace dyplomowe.
Wszystkie niedogodności były traktowane jako tymczasowe, ponieważ już w 1821 roku opracowano projekt budowy oddzielnego gmachu, przeznaczonego specjalnie dla chemii. Konieczność realizacji tego projektu ujawniła się z całą wyrazistością po wypadku, który wydarzył się w laboratorium 22 IX 1825 roku. Doszło wówczas do eksplozji spowodowanej pęknięciem zbiornika z terpentyną. Na szczęście nikt nie ucierpiał, ale wybuch był tak silny, że w budynku powypadały okna.
Jak to zwykle bywa, tak i w tym przypadku stan tymczasowy okazał się najtrwalszy, bowiem aż do końca istnienia Królewskiego Uniwersytetu projekt budowy gmachu chemii pozostawał wyłącznie na papierze.
Pierwszą zgłaszaną przez Kitajewskiego potrzebą, gdy rozpoczynał pracę w Uniwersytecie, było zatrudnienie stróża. Wydawać by się mogło to nieco dziwne, wziąwszy pod uwagę, że sprawa o tak drobnym znaczeniu nie powinna w ogóle absorbować profesora. Tymczasem rzecz przedstawiała się tak, iż przydzielony do katedry chemii stróż, którego zadaniem było palenie w piecach, sprzątanie sal i inne podobne posługi, musiał takie same obowiązki spełniać również w salach wykładowych Wydziału Prawa oraz Wydziału Nauk i Sztuk Pięknych. Dodatkowo był jeszcze obciążony nocnym pilnowaniem całego terenu, trudno się więc dziwić, że stróż niebawem po prostu uciekł. W tej sytuacji Kitajewski pisał do władz Uniwersytetu: „[...] chętnie przyłożę się w części z własnej kieszeni do utrzymania stróża wyłącznego do laboratorium, skoro fundusze Uniwersytetu są szczupłe, byle ten jedynie ode mnie zależał”14. Na tę propozycję otrzymał odpowiedź pozytywną wraz z minimalną kwotą przeznaczoną na jej realizację.
Takim oto prostym sposobem problem został rozwiązany. Do tej metody, czyli do finansowania różnych potrzeb uniwersyteckiej chemii z własnej kieszeni, Kitajewski sięgał później wielokrotnie i, jak łatwo zgadnąć, z równie pomyślnym skutkiem.
Kolejną, lecz znacznie ważniejszą troską profesora chemii było przygotowywanie doświadczeń, które miały być demonstrowane podczas wykładów. Wymagało to wiele pracy i czasu. Dopóki nie zatrudniono asystenta, Kitajewski poświęcał temu zadaniu kilka godzin każdego dnia, niezależnie od swoich zwykłych zajęć dydaktycznych, dlatego usilnie zabiegał o pomoc w pracach laboratoryjnych.
Taką pomoc uzyskał dopiero w 1821 roku. Wcześniej opracował instrukcję, której powinien przestrzegać asystent-preparator. Zgodnie z wymogami tej instrukcji praca w laboratorium zaczynała się latem codziennie o godz. 7.00 rano, a kończyła o 19.00, z dwugodzinną przerwą w południe. Zimą trwała krócej: od 8.00 do 17.00, również z dwugodzinną przerwą. Wolne były tylko dni świąteczne. Zarówno obecność osób postronnych, jak i oddalanie się preparatora bez wiedzy profesora było surowo zabronione. Profesor zlecał przygotowanie doświadczeń i dokładnie objaśniał, jak mają zostać wykonane. Preparator miał obowiązek uczestniczenia we wszystkich wykładach i służenia pomocą w każdej chwili podczas pokazu eksperymentów. Poza tym miał sprawować nadzór nad całym wyposażeniem pracowni chemicznej. Wszystkie przedmioty, odczynniki i preparaty musiały być zaopatrzone w odpowiednie etykiety i ustawione w przeznaczonych dla nich, stałych miejscach. Należało bezwzględnie przestrzegać porządku i czystości. Oprócz tego laborant był zobowiązany do ścisłej rejestracji pokwitowań wydatków, ponoszonych na zlecenie profesora. W wolnych chwilach, gdyby takie się zdarzyły, miałby czas na wykonywanie preparatów potrzebnych do uzupełniania braków w inwentarzu laboratorium.
3. Antoni Hann
Pierwszym kandydatem na stanowisko laboranta był magister filozofii, stypendysta, Wawrzyniec Hilczyński. Gdy jednak zapoznał się z opracowaną przez Kitajewskiego instrukcją, to wolał zwrócić stypendium niż podjąć próbę sprostania instrukcyjnym wymaganiom.
Po tym wydarzeniu funkcję preparatora w pracowni chemicznej objęło dwóch stypendystów, dzielących po połowie obowiązki i wynagrodzenie. Stypendystami tymi byli Antoni Hann (wówczas jeszcze student Wydziału Filozoficznego) oraz magister farmacji – Tomasz Trylski.
Dla Antoniego Hanna (1796–1861) praca w laboratorium była realizacją jego zamiłowań. Profesora Kitajewskiego znał już od kilku lat, ponieważ wcześniej był jego uczniem w Liceum Warszawskim. Jako preparator miał nieograniczony dostęp do laboratorium i mógł podejmować własne próby badawcze. Dlatego gdy w 1821 roku na Wydziale Filozoficznym zostało ogłoszone zadanie konkursowe w następującym brzmieniu: „Powtórzyć doświadczenia, które dotąd z kwasem jarzębinowym robiono; pokazać w których roślinach krajowych kwas ten jest najobfitszy; w których częściach rośliny lub jej owocu ma swoje siedlisko i podać najtańszy sposób wydobywania onego fabrycznie”15, Hann zgłosił się natychmiast i zadanie rozwiązał z sukcesem. Wziął pod uwagę trzy krajowe surowce, a mianowicie: sok wyciśnięty z jagód jarzębiny, sok z jagód berberysu oraz sok z liści i jagód czarnego bzu. Na podstawie licznych analiz wykazał, że najdogodniejszym z ekonomicznego punktu widzenia źródłem poszukiwanego kwasu są sfermentowane jagody jarzębiny i berberysu, natomiast najtańszym sposobem produkcji okazała się metoda francuskiego chemika – Louisa Nicolasa Vauquelina.
Za rozprawę o kwasie jarzębinowym Hann otrzymał złoty medal. Rok później wykonał pod kierunkiem Kitajewskiego pracę magisterską na temat kwasów siarkowych i ich związków. W 1825 roku został wysłany za granicę w celu odbycia dalszych studiów, głównie z zakresu technologii chemicznej. Jego miejsce w laboratorium na krótko zajął Teofil Saski.
4. Józef Bełza
Ostatni z asystentów-preparatorów Kitajewskiego, Józef Bełza (1805–1888), ukończył celująco Wydział Prawa i Administracji, uzyskując stopień magistra obojga praw. Jednakże pod wpływem wykładów chemii, których był obowiązany wysłuchać podczas studiów, tak bardzo zainteresował się tą nauką, że jej właśnie postanowił poświęcić swoją dalszą karierę. Dlatego kolejną pracę magisterską poświęcił chemii, a następnie, w 1828 roku, został zatrudniony w uniwersyteckim laboratorium chemicznym. On także jako preparator przystąpił do ogłoszonego przez Wydział Filozoficzny konkursu i, podobnie jak wcześniej Hann, został laureatem złotego medalu. Przygotowana przez niego rozprawa konkursowa nosiła tytuł: O wodach mineralnych uważanych szczególniej pod względem sposobów i historii ich rozbioru16.
Przez pierwsze kilka lat funkcjonowania Uniwersytetu laboratorium chemiczne nie otrzymywało prawie żadnych funduszy, które mogłyby być przeznaczone na nową aparaturę oraz uzupełnianie chemikaliów i odczynników. Władze uczelni wychodziły bowiem z założenia, że w warunkach ogólnej mizerii finansowej powinny na razie wystarczyć inwentarzowe zasoby pracowni, wniesione do Uniwersytetu przez Liceum Warszawskie. Próżno więc Adam Kitajewski pisał memoriały, w których przekonywał o konieczności nabycia zestawu do destylacji, tygielków platynowych, wagi analitycznej z odważnikami itp., wymieniając firmy, w których można by je zamówić i podając wynegocjowane ceny. W odpowiedzi otrzymywał zazwyczaj słowa aprobaty dla chęci dokonania zakupu i jednocześnie informację o braku możliwości pokrycia związanych z tym kosztów.
We wrześniu 1822 roku, czyli trzy lata po śmierci Jana Hoffmanna, w ciągu których wykłady z chemii stosowanej nie były prowadzone, Kitajewski zaproponował, że podejmie wykłady tego przedmiotu dla studentów kierunku administracji. Studenci administracji uczęszczali w tym czasie tylko na chemię ogólną, co z pewnością było niewystarczające dla ich późniejszej praktyki zawodowej. Profesor zgodził się wykładać chemię stosowaną bezpłatnie, pod warunkiem wszakże, iż kwota nie mniejsza niż połowa należnego mu wynagrodzenia będzie rokrocznie przeznaczana na potrzeby laboratorium. Ponieważ była to dla Uniwersytetu propozycja korzystna podwójnie, gdyż umożliwiała wznowienie potrzebnych zajęć i prowadziła do zwiększenia stanu posiadania pracowni chemicznej, została przyjęta „z ukontentowaniem”17.
Od tej chwili uniwersytecka pracownia chemiczna miała się stosunkowo dobrze. Co roku przybywały nowe urządzenia, które Kitajewski zamawiał u warszawskich rzemieślników lub sprowadzał z zagranicy. Powiększała się także biblioteka pracowni, złożona z najnowszych i najważniejszych pozycji światowej literatury chemicznej. Były tam dzieła Berzeliusa, Chevreula, Dumasa, Fourcroya, Faradaya, Gay-Lussaca, Karstena, Mitscherlicha, Payena, Renarda i innych wybitnych chemików tamtych lat. Przeważały wydania francuskie i niemieckie. Literaturę angielską reprezentował trzytomowy podręcznik Rudolpha Brandesa: Manual of Chemistry.
Zadziwiająco mało było w laboratoryjnej bibliotece książek w języku polskim. Poza Chemiią18 Ignacego Fonberga oraz Słownikiem wyrazów chemicznych19 tegoż autora, były jeszcze tylko trzy przekłady podręczników Colina, Desmaresta i Goebela – chemików dziś już zupełnie zapomnianych.
Dobór gromadzonej literatury stanowi jeszcze jeden dowód na to, że pracownia była przeznaczona głównie dla profesora i asystentów. Swoim studentom polecał Kitajewski inne książki, jak na przykład nowe wydanie Początków chemii20 Śniadeckiego oraz Chemii21 Chodkiewicza.
Gdy władze rosyjskie przystępowały do likwidacji Królewskiego Uniwersytetu Warszawskiego, spis przedmiotów stanowiących wyposażenie pracowni chemicznej był pokaźny. Spis ten, zamieszczony w opracowaniu Bielińskiego22, nosił tytuł: Narzędzia i aparaty. Był on podzielony według materiałów, z których wykonano spisywane przedmioty, a więc na metalowe, kamienne, drewniane, szkło oraz inne. W ramach tego podziału nazwy przedmiotów zostały uszeregowane alfabetycznie.
Porównanie spisu pracowni chemicznej likwidowanego Uniwersytetu Warszawskiego z zawartością inwentarza23 pracowni chemicznej likwidowanego w tym samym czasie uniwersytetu w Wilnie wypada pod względem zgromadzonej aparatury na korzyść uczelni warszawskiej. Jest to o tyle zaskakujące, że wileńska pracownia Śniadeckiego, zorganizowana wcześniej i lepiej finansowana niż pracownia warszawska, uchodziła za najlepszą na dawnych ziemiach polskich. Była wyposażona w większą liczbę kosztownych i nowoczesnych przyrządów, mieszczących się wygodnie w specjalnie dla nich wybudowanym gmachu (mogło się nimi posługiwać jednocześnie wiele osób). Miała też znacznie więcej elementów platynowych, srebrnych i mosiężnych, służących do doświadczeń chemicznych i elektrolizy.
Pod tym względem warszawska pracownia była znacznie uboższa. Jakościowo była wyposażona nie gorzej, lecz na ogół tylko w pojedyncze zestawy kosztownej aparatury. Posiadała natomiast kilka nowości, którymi Wilno nie mogło się poszczycić, takich jak pirometr Wegdwooda – świeżo wynaleziony przyrząd służący do mierzenia bardzo wysokich temperatur czy najnowsze areometry, wśród których nie zabrakło probierczej rurki hydrostatycznej pomysłu Chodkiewicza. Znajdował się tam również przenośny zestaw Guytona, przeznaczony „do wykonywania rozmaitych działań chemicznych na małą skalę”24.
5. Aparat do analizy elementarnej Chodkiewicza
W sporządzonym przez Śniadeckiego i Fonberga wileńskim wykazie wiele stron zajmuje spis preparatów chemicznych i minerałów. Nie da się tego spisu porównać z odpowiadającymi mu zasobami warszawskiej pracowni uniwersyteckiej, ponieważ nie ma na ten temat ścisłych informacji. Wiadomo natomiast tylko, że rokrocznie jej wyposażenie powiększało się o dziesiątki i setki preparatów, pochodzących z zakupu oraz wytwarzanych na miejscu przez personel laboratorium. Do dyspozycji był także podręczny zbiór minerałów, liczący 1014 okazów25, którym Kitajewski posługiwał się podczas zajęć ze studentami.
Pierwsze zaproponowane przez Adama Kitajewskiego założenia programowe dydaktyki chemii miały charakter prowizoryczny i krótkoterminowy. Dotyczyły zaledwie jednego semestru, zaczynającego się pod koniec stycznia 1817 roku i trwającego do wakacji. Kitajewski przewidywał wykłady odbywające się dwa razy w tygodniu, trwające nie mniej niż 1,5 godziny ze względu na pokazy doświadczeń. W ciągu tego semestru zamierzał nauczać chemii nieorganicznej. Pełny program uniwersytecki, złożony z dwóch semestrów, przedstawił natomiast po raz pierwszy w roku akademickim 1817/1818. W całym kursie wyróżnił trzy części odmienne pod względem merytorycznym: chemię nieorganiczną, chemię roślinną oraz chemię zwierzęcą. W każdej z tych części z osobna, nauczając o ciałach prostych i złożonych, Kitajewski pragnął łączyć wiedzę teoretyczną z zastosowaniami praktycznymi. Uważał to za najważniejszy element nauczania i realizował konsekwentnie przez cały okres swojej profesorskiej działalności. W przedstawionym programie uzasadniał, że zajęcia z chemii powinny się odbywać 3 razy w tygodniu po 2 godziny, wyłącznie przy świetle dziennym i z jedno- lub dwudniową przerwą, w czasie której studenci będą mieli możliwość bieżącego opanowania materiału, a profesor przygotowania kolejnych doświadczeń.
Z zaplanowanego programu udało się Kitajewskiemu w roku 1817/1818 wyłożyć zaledwie chemię nieorganiczną i chemię roślinną. Resztę, czyli chemię zwierzęcą oraz dodatkowo nieuwzględnioną wcześniej chemię analityczną, pozostawił na rok następny. Równocześnie doszedł do wniosku, że dla słuchaczy – ze względu na różne kierunki ich studiów – najkorzystniejsze byłoby zapoznanie się z całością chemii w ciągu jednego roku, lecz w zróżnicowanym zakresie. Obszernie byłby wykładany tylko jeden z trzech działów tej nauki, a pozostałe dwa – w skrócie.
Pomysł ten Kitajewski zaczął urzeczywistniać już w następnym roku akademickim. Pobieżnie i w streszczeniu przedstawił zagadnienia chemii nieorganicznej i organicznej, szczegółowo natomiast omówił analizę chemiczną. Powstał tym sposobem jednoroczny kurs chemii dla studentów, dla których chemia stanowiła przedmiot uzupełniający. Pozostali mieli możliwość wysłuchania trzyletniego kursu, powtarzając w każdym roku dwa działy w skrócie, a tylko jeden poznając obszernie. Jako że repetitio est mater studiorum, ten sposób nauczania doskonale służył właściwemu opanowaniu i utrwaleniu nabytej wiedzy.
Przyjęta konstrukcja treści wykładów przełożyła się w praktyce na powstanie dwóch równoległych kursów chemii: jednorocznego skróconego oraz trzyletniego pełnego. Obydwa obejmowały całość materiału, czyli chemię nieorganiczną, organiczną i analityczną.
Po kilku latach Kitajewski zmodyfikował nieco swój program nauczania, wprowadzając do obu kursów cykl wykładów wstępnych, omawiających podstawowe pojęcia, prawa i zagadnienia chemii ogólnej. Poświęcił również więcej uwagi chemii organicznej ze względu na szybko postępujący rozwój tej specjalności.
W 1823 roku Kitajewski zaczął prowadzić dodatkowe wykłady chemii technologicznej. Miały one z natury rzeczy inny charakter i obowiązywały tylko na niektórych kierunkach studiów. Na wykłady te licznie uczęszczali również słuchacze Szkoły Przygotowawczej do Instytutu Politechnicznego, otwartej w 1825 roku w murach Uniwersytetu.
Zaproponowany przez Kitajewskiego program wykładów chemii technologicznej26 stanowił znaczne rozszerzenie kursu realizowanego wcześniej przez Jana Hoffmanna. W podobnym zakresie pozostały jedynie wiadomości o zastosowaniach chemii w rolnictwie, ogrodnictwie i hodowli, obejmujące analizę gleb, sporządzanie mieszanek nawozowych, chemiczne zwalczanie szkodników, ocenę płodów rolnych pod względem zawartości pożądanych składników, analizę pasz oraz zalecenia żywieniowe w hodowli rozmaitych zwierząt itd. Kolejne zagadnienia z tego zakresu dotyczyły przetwórstwa płodów gospodarstwa wiejskiego, a więc zasad przygotowywania i przechowywania żywności, fermentacji alkoholowej i wyrobu win, miodów pitnych oraz wódek, browarnictwa, piekarnictwa, serowarstwa, sporządzania tytoniu i tabaki, produkcji krochmalu, destylacji drewna, wytwarzania octu itp.
Znacznie więcej uwagi niż jego poprzednik poświęcał Kitajewski zagadnieniom rodzącego się przemysłu chemicznego. Wykładał metalurgię, hutnictwo, górnictwo, koksownictwo, wyrób soli, ałunu, kleju, mydeł, salmiaku, farb i emalii, ceramiki, produkcję sody, rozmaitych kwasów mineralnych i organicznych, eterów, środków do bielenia tkanin i garbowania skór. Ważne miejsce w jego wykładach zajmowało wytwarzanie cukru z soku klonowego, syropów owocowych, miodu oraz bogatych w cukier roślin korzeniowych. Poza tym uczył przyszłych urzędników probierstwa oraz sposobów wykrywania zafałszowań rozmaitych produktów będących przedmiotem handlu.
6. Fragment rękopisu Chemia. Notatki z wykładów studenta Aleksandra Fijałkowskiego
Realizacja tego obszernego bądź co bądź programu oznaczała w praktyce powołanie na Wydziale Filozoficznym nowej katedry, nazywanej katedrą chemii stosowanej albo chemii przemysłowej.
Gdy w 1825 roku Kitajewski wyjechał na dwa lata do Anglii, zajęcia w nowej katedrze zostały zawieszone. Wykłady chemii ogólnej natomiast objął zastępczo Marek Antoniusz Pawłowicz (1789–1830). Pawłowicz był uczniem Jędrzeja Śniadeckiego i absolwentem uniwersytetu w Wilnie. Później przeniósł się do Warszawy, uzyskał stypendium na studia zagraniczne i wyjechał na trzy lata do Francji i Niemiec, gdzie kształcił się w dziedzinie mineralogii, geologii, górnictwa i hutnictwa oraz zwiedzał tamtejsze zakłady przemysłowe i kopalnie. Powróciwszy w 1820 roku do kraju, został nauczycielem botaniki i mineralogii w Liceum Warszawskim i jednocześnie zajął się urządzaniem Gabinetu Mineralogicznego w Uniwersytecie. Z czasem miał przejąć po sędziwym już Jakubie Fryderyku Hoffmannie katedrę mineralogii i historii naturalnej, jednak zmarł w lipcu 1830 roku na nieuleczalną wówczas gruźlicę płuc, nie doczekawszy się awansu.
Józef Bieliński, oceniając poziom nauczania chemii w Królewskim Uniwersytecie Warszawskim, napisał:
„Katedra chemii zażywała wówczas wielkiej powagi. Kitajewski wykłady swoje doprowadził do wysokiego stopnia doskonałości. Uczniowie spod jego kierunku wychodzący, zajmowali miejsca w szkołach wojewódzkich i tam rozwijali w młodzieży zamiłowanie do chemii, lat kilkanaście temu wstecz, mało uprawianej w kraju”27.
Uniwersytecka pracownia chemiczna, niedogodna dla celów dydaktycznych i obciążona nad miarę, udostępniana tylko nielicznym studentom i asystentom, była także miejscem pracy badawczej profesora Kitajewskiego. Tu wykonywał setki analiz, powtarzał doświadczenia zgodnie z opisami znajdowanymi w najnowszej literaturze światowej, badał krajowe surowce pod kątem ich przydatności w różnych dziedzinach praktycznych zastosowań. Ten ostatni aspekt uważał za najważniejszy.
Jedno z ciekawszych badań, jakie prowadził, dotyczyło owada zwanego czerwcem polskim (Coccus Polonius), który był naszym ważnym niegdyś artykułem eksportowym, wypartym później przez bardziej wydajną, lecz kosztowną koszenilę amerykańską. Kitajewski wykonał analizę tego rodzimego surowca i opracował nową metodę wytwarzania z niego barwnika o trwałym karminowym kolorze, nadającego się do farbowania wełny i płócien. Wyniki swoich badań referował na posiedzeniach Warszawskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk oraz ogłosił drukiem28. Kitajewski zajmował się również barwnikami mineralnymi i opracowywaniem najbardziej efektywnych sposobów farbowania29, wszelkie bowiem nowości dotyczące techniki farbiarskiej były natychmiast wdrażane przez dynamicznie rozwijający się przemysł włókienniczy.
Drugim ważnym przedmiotem oryginalnych badań podejmowanych przez Kitajewskiego były lecznicze wody mineralne, występujące na terenie kraju. W tym czasie lecznictwo uzdrowiskowe przeżywało swój renesans, dlatego zagadnienie składu chemicznego naturalnych wód źródlanych było istotne także ze względów czysto ekonomicznych. Powstawały nowe zakłady wodolecznicze, z których wiele jest dziś zupełnie zapomnianych. Do takich nowych, krótkowiecznych uzdrowisk należał Goździków, którego wody, na prośbę właścicieli, po raz pierwszy zbadał Kitajewski30.
Nie mniejsze zainteresowanie, zwłaszcza ze względów ekonomicznych, budziły słone źródła mineralne, co wiązało się z poszukiwaniem nowych złóż soli w sytuacji, gdy kopalnie Wieliczki i Bochni znalazły się poza granicami Królestwa Polskiego. Do chemicznej pracowni uniwersyteckiej trafiały więc próbki wody źródlanej z różnych stron kraju. Tak było między innymi z beczką pełną solanki nadesłaną z małej, nikomu wówczas jeszcze nieznanej wioski Ciechocinek, położonej tuż nad granicą pruską w parafii Raciążek. Analizą tej solanki zajął się Kitajewski. Była to pierwsza w historii analiza chemiczna tej wody31.
Później Kitajewski podjął się badania innych solanek występujących w różnych miejscach kraju, zwłaszcza na południu w okolicach Wieliczki, Bochni i Słońska. Najczęściej były to badania pionierskie. Nie publikował ich na bieżąco, lecz pragnął zamieścić w przygotowywanej na ten temat obszernej monografii, której jednak nie udało mu się dokończyć. Niewielkie fragmenty tej pracy wydrukował po latach w „Bibliotece Warszawskiej” Józef Bełza32.
Analizą leczniczych wód mineralnych zajmował się także Józef Celiński – profesor chemii na Wydziale Lekarskim, który większość prac badawczych wykonywał w Gabinecie Farmaceutycznym lub we własnej aptece. Jego rozprawa o źródle leczniczym w Nałęczowie33, zawierająca opis badań chemicznych, przyczyniła się do rozsławienia tego nowego i mało znanego jeszcze wtedy uzdrowiska, co miało również ten skutek, że główne naturalne źródło w Nałęczowie otrzymało do dziś używaną nazwę Zdroju Celińskiego.
Celiński, jako zamiłowany farmaceuta, zajmował się przede wszystkim chemiczną analizą i przeróbką materiałów roślinnych mogących służyć do wytwarzania leków. Był autorem kilku oryginalnych prac z tego zakresu. Do najciekawszych zalicza się jego badania na temat krajowej mięty pieprzowej34.
7. Widoki Nałęczowa: zakład kąpielowy i pałac
W tym samym duchu, czyli propagując surowce czerpane z rodzimej flory, rozpoczął własne badania naukowe uczeń Kitajewskiego w Liceum Warszawskim, a następnie słuchacz wykładów Celińskiego na Wydziale Lekarskim – Józef Waręski. Uniwersytet ukończył w roku 1829 ze stopniem magistra farmacji, co zapewniło mu byt po upadku powstania, gdy warunki prowadzenia badań naukowych praktycznie przestały istnieć. Efektem jego wczesnych prac badawczych była rozprawa o chemicznym składzie rośliny leczniczej, zwanej barszcz polski35.
Wyniki własnych prac badawczych profesorowie Uniwersytetu referowali zwykle na posiedzeniach Towarzystwa Warszawskiego Przyjaciół Nauk, w którym stanowili grupę najliczniejszą i najbardziej aktywną. Po dyskusjach i recenzjach publikowano te wyniki w formie artykułów naukowych, zamieszczanych przeważnie w „Rocznikach”36 Towarzystwa.
Z wielkim zaangażowaniem zajmowano się także szerszą popularyzacją nowych wiadomości z różnych dziedzin nauki i techniki. Poza „Rocznikami” ukazywało się w Warszawie kilka czasopism o charakterze popularnonaukowym, tworzonych i redagowanych głównie przez profesorską kadrę Uniwersytetu. Liczne i wielorakie powiązania tej uczelni z nauką europejską sprzyjały szybkiej recepcji wszelkich naukowych aktualności.
Problematyka chemiczna znajdowała poczesne miejsce zwłaszcza na łamach „Izys Polskiej”37 i „Piasta”38. Obydwa te czasopisma w sposób przystępny i zajmujący popularyzowały naukę, która miała służyć poprawie jakości życia w jego praktycznych aspektach. Były bardzo poczytne. Szczególnie „Piast” osiągał rekordowe jak na owe czasy nakłady.
W tym samym czasie, co „Piast”, zaczął się ukazywać „Sławianin”39, którego redaktorem i w znacznej mierze autorem był Adam Kitajewski. Wspomagali go w tym dziele jego dawni uczniowie oraz profesorowie-przyrodnicy z Uniwersytetu. Pisywali teksty stanowiące często przekłady, streszczenia lub własne interpretacje publikacji zaczerpniętych z najnowszej literatury światowej. Do stałych współpracowników i autorów należeli między innymi: Antoni Hann, Józef Bełza, Teofil Rybicki (1805–1859), Fortunat Janiszewski (1805–1848) oraz Adam Podymowicz (1800–1830).
„Sławianin” był pismem znacznie bardziej specjalistycznym, a przez to mniej popularnym od „Izys” i „Piasta”. Wzorowany na angielskim „Mechanics magazine” (co zresztą sugeruje jego podtytuł) był pierwszym w języku polskim i jednym z najstarszych w Europie czasopismem poświęconym chemii i technologii chemicznej. Ukazywał się bardzo regularnie. W każdą sobotę, począwszy od 31 I 1829 roku, trafiał do rąk czytelników świeży numer. Trwało to jednak krótko – ostatni egzemplarz datuje się na 2 I 1830 roku. Zdołano wydać zaledwie 52 numery i z dalszych zrezygnowano, ponieważ zabrakło funduszy. „Sławianin” nie wytrzymywał bowiem konkurencji, zwłaszcza z „Piastem”, co powodowało, że przez cały czas swego istnienia nie tylko nie przynosił zysków, ale nawet zwrotu poniesionych nakładów.
Spośród młodzieży najzdolniejszej z zakresu chemii rekrutowali się kandydaci na przyszłych profesorów mającej powstać niebawem Politechniki, której funkcję starała się pełnić tymczasem Szkoła Przygotowawcza40. Wszyscy oni byli uczniami Kitajewskiego. Po ukończeniu studiów otrzymywali stypendia na dalsze kształcenie w najbardziej uprzemysłowionych i posiadających najlepsze uczelnie techniczne krajach Europy.
Pierwszym stypendystą wysłanym za granicę w celu kształcenia się w zakresie technologii chemicznej był Antoni Hann. Jeszcze w czasie warszawskich studiów często spędzał wakacje na pieszych wędrówkach po Czechach i Austrii, zwiedzając tamtejsze zakłady przemysłowe, a także pracując fizycznie w fabrykach, gdzie jako robotnik miał możliwość praktycznego poznawania tajników produkcji. Jako stypendysta został wysłany na Politechnikę Wiedeńską, a następnie do Paryża. Wtedy również nie zaniechał swoich wakacyjnych wędrówek. Tym razem trasy jego wycieczek wiodły poprzez Niemcy, Francję, Belgię, Holandię oraz Anglię.
Późniejszą światową sławę Hann zawdzięczał nie tyle własnym osiągnięciom chemicznym, ile uzdolnieniom plastycznym. On pierwszy wykorzystał właściwości kwasu fluorowego do wykonywania rysunków na szkle i kamieniach41. Wizerunek Matki Boskiej wykonany przez niego na szkle wzbudził podziw w Paryżu.
„Podziwiano wówczas artystyczne wykonanie rysunku i subtelność odcieni igiełkami różnej grubości wykonanych. Rysunek takowy okazany głośnemu chemikowi francuskiemu p. Dumas, zyskał od tegoż bardzo pochlebne uznanie; wzmiankę zaś o tym, również jak i sposób, podług którego Hann pracę swą uskutecznił, umieścił ten uczony w wielkim swym dziele [mowa o dziele Dumasa z 1830 roku42 – przyp. aut.] chemii stosowanej”43.
Po czteroletnim pobycie za granicą Hann powrócił do Warszawy i w roku 1829 podjął pracę w Szkole Przygotowawczej do Instytutu Politechnicznego. Wykładał technologię chemiczną, farbiarstwo i garbarstwo. W czasie powstania listopadowego produkował saletrę, niezbędną do wytwarzania prochu strzelniczego. Po klęsce przekroczył wraz z powstańczym wojskiem granicę pruską. Zatrzymał się na kilka lat w niedalekim Elblągu.
W tym samym, co Hann roku, stypendium na studia zagraniczne otrzymał Jan Tomasz Koncewicz (1795–1859), również uczeń Kitajewskiego i przez kilka miesięcy jego asystent-preparator. Studiował w Niemczech, Francji i Anglii chemię stosowaną dla rolnictwa, szczególnie technologię piwowarstwa i gorzelnictwa. Po studiach wykładał te zagadnienia jako profesor w Szkole Przygotowawczej. Jednak trwało to dość krótko, bo zaledwie dwa lata – do wybuchu powstania.
Czteroletnie stypendium na studia zagraniczne otrzymał w 1825 roku Seweryn Zdzitowiecki (1802–1879). Wyjechał na politechnikę do Wiednia, a następnie do Akademii Górniczej w Schemnitz. Później przez dwa lata studiował w Szkole Górniczej w Paryżu, uczęszczając jednocześnie na wykłady Thenarda, Gay-Lussaca, Dumasa i innych profesorów Sorbony. Na koniec wyruszył do Getyngi, by studiować chemię analityczną. Wszędzie, gdzie przebywał, zwiedzał zakłady metalurgiczne, huty, kopalnie i wytwórnie chemiczne. Do Warszawy powrócił jesienią 1829 roku, przez kilka miesięcy wykładał technologię chemiczną w Szkole Przygotowawczej, po czym objął w Uniwersytecie katedrę mineralogii wakującą po śmierci Marka Pawłowicza i Jakuba Hoffmanna.
Ostatnim, ujmując chronologicznie, stypendystą Szkoły Przygotowawczej do Instytutu Politechnicznego był Teofil Rybicki. Gdy w październiku 1826 roku wyjeżdżał na studia politechniczne do Wiednia i Paryża, miał, podobnie jak jego poprzednicy, dyplom magistra filozofii uzyskany na Wydziale Filozoficznym oraz prawie roczną praktykę preparatora w uniwersyteckim laboratorium chemicznym. Jego podróż naukowa przebiegała utartym już szlakiem – najpierw Politechnika Wiedeńska, później Szkoła Sztuk i Rzemiosł w Paryżu i wybrane zajęcia na Sorbonie, a czas wolny od nauki poświęcał na zwiedzanie zakładów przemysłowych w Austrii, Niemczech, Francji i Anglii. Do kraju powrócił pod koniec września 1830 roku i objął stanowisko profesora w Szkole Przygotowawczej. Dwa miesiące później wraz ze swoimi studentami przystąpił do powstania.