6.1. Zanim nastał czas pokoju

„Dnia 15-go listopada nastąpić ma otwarcie dwu nowych najwyższych uczelni na ziemiach polskich: Uniwersytetu i Politechniki warszawskiej”119 – donosił w 1915 roku „Ilustrowany Tygodnik Polski”, a wraz z nim wiele innych gazet ukazujących się we wszystkich trzech zaborach. Otwarcie w Warszawie polskich uczelni było bowiem wydarzeniem odbieranym jako zwiastun bliskiej już odbudowy niepodległego państwa.

Zajęcia na Wydziale Matematyczno-Przyrodniczym odzyskanego Uniwersytetu Warszawskiego rozpoczęły się nazajutrz po uroczystościach inauguracyjnych. Zasługuje to na szczególne odnotowanie, ponieważ Wydział, podobnie zresztą jak cały Uniwersytet, został zorganizowany w rekordowo krótkim czasie. A trzeba było organizować niemal od podstaw. Po Rosjanach, którzy w czerwcu 1915 roku ewakuowali pośpiesznie wszystkie wartościowe przedmioty z wyposażenia naukowych pracowni i gabinetów oraz najcenniejsze zbiory biblioteczne, pozostały straszące pustką sale. Taki stan też trwał krótko, ponieważ niemal natychmiast w zabudowaniach uniwersyteckich został umieszczony rosyjski szpital wojskowy, co spowodowało dalszą dewastację.

Gdy kilka tygodni później, 5 sierpnia, Niemcy wyparli Rosjan i zajęli Warszawę, zastali miasto z własnym samorządem i własnymi uczelniami. Władzę sprawował Komitet Obywatelski, który przekazał gmachy Uniwersytetu i Politechniki do dyspozycji Towarzystwu Kursów Naukowych z zaleceniem uruchomienia działalności tych uczelni. Towarzystwo było do tego zadania dobrze przygotowane, ponieważ nad projektami reaktywowania polskiego szkolnictwa wyższego pracowało już od 1905 roku. Teraz z całą energią włączyło się w prace Wydziału Oświecenia Komitetu Obywatelskiego i rozpoczęło kompletowanie kadry naukowej oraz układanie programu zajęć na Uniwersytecie i Politechnice w nowym roku akademickim. Z tak zaaranżowanymi faktami dokonanymi nowi okupanci nie zamierzali walczyć, narzucili natomiast swoje zwierzchnictwo i kontrolę.

Na razie wszystko było prowizoryczne. Uniwersytet startował z trzema zaledwie wydziałami (Prawa i Nauk Państwowych; Filozoficzny; Matematyczno-Przyrodniczy) i programem zajęć tylko dla pierwszego roku. Również kadra nauczająca została zatrudniona tylko na jeden rok.

23. Kazimierz Jabłczyński

Chemia była wykładana na Wydziale Matematyczno-Przyrodniczym, do którego dołączono Oddział Przygotowawczy Lekarski (samodzielny Wydział Lekarski powstał dopiero w następnym roku akademickim). Słuchaczami chemii byli także uczestnicy Kursów Farmaceutycznych, funkcjonujących w Uniwersytecie poza organizacją wydziałów. Pierwszym nauczycielem chemii na Uniwersytecie Warszawskim był Kazimierz Jabłczyński (1869–1944). Został zaangażowany na stanowisko kierownika Zakładu Chemii. Umowa120, którą z nim zawarto na jeden rok, została sporządzona w języku niemieckim i nosiła datę 9 XI 1915 r. Była ona później dwukrotnie przedłużana na następne okresy.

Jabłczyński miał znakomite kwalifikacje. Studiował chemię na Politechnice w Zurychu, a następnie na uniwersytecie w Heidelbergu oraz we Fryburgu szwajcarskim, gdzie w 1908 roku obronił z odznaczeniem pracę doktorską. We Fryburgu włączył się w tematykę badawczą Ignacego Mościckiego, czego efektem były dwa wspólne patenty (amerykański nr 570778 i kanadyjski nr 129102) wdrożone kilka lat później w fabryce „Azot” pod Jaworznem. W roku akademickim 1912/1913 Jabłczyński był asystentem na uniwersytecie w Bazylei. Do swojej rodzinnej Warszawy powrócił latem 1913 roku i osiadł tu już na stałe. Uczył chemii w prywatnych szkołach średnich, wygłaszał prelekcje w Muzeum Przemysłu i Rolnictwa oraz w Towarzystwie Kursów Naukowych. Jego dziełem w znacznej mierze był projekt programu nauczania chemii na poszczególnych wydziałach Politechniki.

W Uniwersytecie Warszawskim zaczął od wykładów chemii nieorganicznej i organicznej dla studentów pierwszych lat Wydziału Matematyczno-Przyrodniczego oraz dla przyszłych lekarzy i farmaceutów. Wraz z uruchamianiem kolejnych lat studiów zakres tych wykładów odpowiednio się rozszerzał. W trzecim roku istnienia Uniwersytetu połączono Wydział Matematyczno-Przyrodniczy z Wydziałem Filozoficznym, nadając nowej całości nazwę tego ostatniego. Chemia uniwersytecka znalazła się więc – jak przed wieloma laty – wśród nauk filozoficznych, co miało podkreślać jej charakter jako nauki „czystej” i wyraźnie odróżniać od chemii „stosowanej”, wykładanej na Politechnice. Taki stan trwał przez kolejne osiem lat.

W miarę jak przybywało studentów, przybywało również obowiązków. W pracy dydaktycznej Jabłczyńskiego wspierał Ludwik Szperl, pełniący od 1915 roku funkcję profesora chemii na Politechnice Warszawskiej.

Trwała wojna i trwała niemiecka okupacja. Młodzież gromadnie wstępowała do wojska, kiedy pojawiły się szanse na wywalczenie niepodległości. Reszta przy każdej okazji demonstrowała swój patriotyzm i nieposłuszeństwo wobec władz okupacyjnych. Organizowała zabronione manifestacje dla uczczenia świąt narodowych, zwłaszcza rocznicy Konstytucji 3 maja. Skutek był łatwy do przewidzenia: mniej lub bardziej brutalne zatargi z policją, a w odwecie – strajki studenckie.

Antyniemieckie nastroje demonstrowała warszawska młodzież akademicka również wobec przybyłego z Wrocławia profesora chemii organicznej – Juliusza Jakuba Brauna (1875–1939). Braun został oddelegowany do Warszawy już w 1915 roku i objął tu stanowisko prorektora Politechniki. Pracę zaczął od zorganizowania Instytutu Chemii, wspólnego dla Politechniki i Uniwersytetu. Wykładał chemię organiczną. Był już wtedy znanym w świecie uczonym. Chemię studiował w Monachium i Getyndze. W Getyndze doktoryzował się, a następnie uzyskał habilitację. W tamtejszym uniwersytecie prowadził bardzo intensywne badania naukowe, które doprowadziły go do odkrycia nowej reakcji amin trzeciorzędowych z bromocyjanem, nazwanej później w literaturze chemicznej reakcją Brauna121.

Po wyjeździe z Getyngi pracował krótko w Instytucie Terapii Doświadczalnej we Frankfurcie nad Menem, a od 1909 roku należał do kierownictwa Instytutu Chemii Uniwersytetu we Wrocławiu. Wśród jego licznych wrocławskich doktorantów i asystentów było wielu Polaków z zaboru pruskiego.

Z Warszawą, miastem swego dzieciństwa, nigdy nie zerwał łączności. Kilkanaście własnych artykułów opublikował w „Chemiku Polskim”. W 1909 roku otrzymał nagrodę Fundacji im. Jakuba Natansona za monografię poświęconą azotowym związkom węgla122. W środowisku warszawskim była to prestiżowa nagroda, przyznawana co cztery lata twórcom urodzonym na terenach Królestwa Kongresowego za najlepsze dzieło naukowe ogłoszone w języku polskim.

Nie było zatem żadnego ważnego powodu do okazywania Braunowi wrogości, poza jednym – że przybył tu z ramienia władz okupacyjnych. Toteż studenci natychmiast ogłosili bojkot jego wykładów. Na następny rok akademicki nie uzyskał już przedłużenia umowy o pracę. Wyjechał do Berlina.

Czas jeszcze długo nie sprzyjał nauce. Ważniejsze były walki o Lwów, o wschodnie granice na Kresach Wschodnich i akcja plebiscytowa na Śląsku. Mimo to Kazimierz Jabłczyński, jedyny wówczas na Uniwersytecie profesor chemii, nie przerywał pracy. Jeśli z powodu rozmaitych zakłóceń nie wykładał albo nie prowadził ćwiczeń ze studentami, podejmował własne tematy badawcze. Szczególnie interesowały go zagadnienia związane z mechanizmem i kinetyką tworzenia się osadów. Z tamtego okresu pochodzą publikacje Jabłczyńskiego dotyczące osadów, ogłoszone we współautorstwie z Juliuszem Lisieckim, inżynierem chemikiem, jednym z pierwszych jego doktorantów.

W 1919 roku, mimo że ciągle jeszcze na naszych ziemiach trwały działania wojenne, Polska z entuzjazmem organizowała swój odzyskany, niepodległy byt. Życie wracało do normy. Zmobilizowani studenci otrzymywali okresowe urlopy i znów zapełniali sale uniwersyteckie. Powiększała się kadra naukowa, a profesorowie otrzymali nominacje.

Na Kursach Farmaceutycznych chemię wykładał Tadeusz Koźniewski (1880–1921) – lekarz, kapitan w Legionach Polskich, chemik i farmakognosta. Studiował medycynę w Cesarskim Uniwersytecie Warszawskim, lecz studia ukończył w Krakowie. Był uczniem i asystentem Leona Marchlewskiego (1869–1946), wybitnego organika, który wykazał, że składnik krwi – hematoporfiryna – ma podobne właściwości spektroskopowe, jak filoporfiryna wyodrębniona przez niego z chlorofilu zawartego w zielonych częściach roślin. Koźniewski wykształcenie uzupełniał później w Paryżu – w Instytucie Pasteura i w Wyższej Szkole Farmaceutycznej. Zajmował się barwnikami roślinnymi, a także prowadził pionierskie badania na temat chemicznego składu lipidów.

Na Wydziale Filozoficznym jednoosobowy początkowo Zakład Chemii rozrósł się i rozpadł na dwa zakłady. Chemia nieorganiczna w dalszym ciągu pozostała w rękach Kazimierza Jabłczyńskiego, natomiast nowy Zakład Chemii Organicznej objął Wiktor Lampe (1875–1962).

24. Wiktor Lampe, fotografia z 1928 roku

Profesor Wiktor Lampe, podobnie jak Kazimierz Jabłczyński, wiedzę chemiczną zdobył w uczelniach zagranicznych. Studiował na politechnice w Karlsruhe i na uniwersytecie w Bernie. Na przełomie XIX i XX wieku Berno było ważnym ośrodkiem chemii organicznej. Ten swój wysoki status zawdzięczało w znacznej mierze osiągnięciom badawczym dwóch Polaków: Marcelego Nenckiego (1847–1901) i Stanisława Kostaneckiego (1860–1910). Nenckiemu historia przyznała miano ojca biochemii, Kostanecki zaś zyskał światową sławę jako odkrywca układu flawonowego i pionier chemii flawonoidów – związków biologicznie czynnych, mających wielkie znaczenie dla farmakologii i nauki o lekach.

W pracowni Stanisława Kostaneckiego na uniwersytecie w Bernie Wiktor Lampe wykonał swoją pracę doktorską, a następnie został asystentem i współpracownikiem swego promotora. Ta współpraca, w czasie której Lampe uzyskał habilitację oraz opublikował (we współautorstwie z Kostaneckim) około dwudziestu artykułów w szwajcarskiej prasie naukowej, trwała przez osiem lat, do śmierci Kostaneckiego. Najważniejszym osiągnięciem Lampego w tym okresie było wyodrębnienie substancji barwnej z kłączy kurkumy oraz ustalenie budowy chemicznej tej substancji. Żółty barwnik kurkumy nazwał kurkuminą.

W 1911 roku na zaproszenie nadesłane z Uniwersytetu Jagiellońskiego, Lampe przeniósł się do Krakowa. Przywiózł ze sobą i podarował uniwersytetowi własną kolekcję barwników flawonowych, oczyszczonych z wszelkich domieszek tak starannie, że mogły służyć jako wzorce do oznaczeń chemicznych oraz do pomiarów absorpcji światła białego w zakresie promieni widzialnych i nadfioletu123.

W Krakowie kontynuował rozpoczęte w Szwajcarii badania dotyczące kurkuminy. Jego wysiłki zmierzały do opracowania laboratoryjnej metody syntezy tego barwnika, co potwierdziłoby słuszność ustalonego wcześniej wzoru. Poza tym otrzymanie syntetycznej kurkuminy miało także znaczenie ekonomiczne, ponieważ barwnik pozyskiwany z ostryżu długiego (Curcuma longa), egzotycznej rośliny z południa Azji, mający zastosowanie w farbiarstwie i lecznictwie, nie należał do artykułów tanich.

Podjęte wysiłki zakończyły się sukcesem. W 1917 roku w pracowni Uniwersytetu Jagiellońskiego przeprowadzono po raz pierwszy na świecie syntezę kurkuminy. Odkrywcą metody był Wiktor Lampe.

Kiedy Lampe w 1919 roku otrzymał z Warszawy propozycję objęcia stanowiska profesora zwyczajnego i kierownika Zakładu Chemii Organicznej na Uniwersytecie, był już okryty nimbem sławy. Propozycję przyjął chętnie, chociaż zdawał sobie sprawę, że nie będzie to łatwa placówka. Warszawa miała dla niego urok rodzinnego miasta – tu się urodził i wychował.

W Warszawie zastał warunki do pracy znacznie gorsze niż we wszystkich miejscach, w których zdarzyło mu się działać wcześniej. Przede wszystkim, obok braków wyposażenia, uderzała ciasnota pracowni i audytorium. Dlatego od razu na wstępie, wraz z profesorem Jabłczyńskim, podjął usilne starania o budowę gmachu przeznaczonego na laboratoria chemiczne oraz sale wykładowe i seminaryjne. Obaj włączyli się w prace projektowe, dbając o to, aby nowy gmach był nowoczesny i odpowiednio dostosowany do potrzeb nauki i dydaktyki.

Odradzające się życie naukowe znowu przerwała wojna. Najazd bolszewicki w 1920 roku niósł śmiertelne niebezpieczeństwo. Nagła konieczność obrony stała się sprawą najwyższej wagi. Polskie, wielkie zwycięstwo odniesione nad armią rosyjską w Bitwie Warszawskiej, skutecznie odsunęło zagrożenie ze wschodu. Czas pokazał, że nie na długo.

6.2. W wolnej II Rzeczypospolitej

Po zakończeniu wojny o nowym gmachu chemii można było tylko marzyć, aczkolwiek Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, okazujące w tej sprawie wiele zrozumienia, już jesienią 1919 roku wysłało delegację do instytutów chemicznych uchodzących za najlepsze w Europie, czyli do Wiednia, Zurychu, Berna, Fryburga, Bazylei i Karlsruhe. Celem wyjazdu było zaczerpnięcie wzorów, które można by przeszczepić na warszawski grunt. W skład tej delegacji wchodziły trzy osoby: Kazimierz Jabłczyński, Wiktor Lampe oraz profesor architektury – Tadeusz Zieliński (1883–1925).

Niebawem nowatorski projekt gmachu chemii, zapewniający optymalne warunki badań naukowych i nauczania, urządzony tak, by mógł z powodzeniem długo służyć następnym pokoleniom chemików, był gotowy. Nigdy jednak nie doczekał się realizacji. Na przeszkodzie stanęły trudności finansowe.

W starym budynku, wzniesionym jeszcze dla Szkoły Głównej Warszawskiej, odbywały się zajęcia z chemii nieorganicznej, organicznej i fizycznej. Małe laboratoria studenckie były przeciążone ponad wszelką miarę. Podobnie rzecz się miała z audytorium mogącym pomieścić jednorazowo 200 osób, podczas gdy słuchaczy bywało dwukrotnie więcej. W zajęciach obowiązani byli uczestniczyć nie tylko studenci chemii, których liczba na każdym roku przekraczała 60, ale również młodzież z innych kierunków przyrodniczych, a także farmacji i weterynarii.

6.2.1. Zakład Chemii Nieorganicznej

Zakładem Chemii Nieorganicznej kierował Kazimierz Jabłczyński nieprzerwanie przez niemal ćwierćwiecze, od 1915 roku do swego przejścia na emeryturę w roku 1939. Badania naukowe i kształcenie młodzieży absorbowały go bez reszty. Był doskonałym dydaktykiem. Jego wykłady, ilustrowane efektownymi pokazami, cieszyły się zawsze dużą frekwencją. Miał opinię znakomitego naukowca i bardzo wymagającego nauczyciela. Niełatwo było dostać się do jego Zakładu w celu wykonania pracy dyplomowej. Spośród chętnych przyjmował tylko niewielu. Wybierał najlepszych, biorąc pod uwagę ich oceny oraz praktyczną umiejętność wykonania zadanej analizy. Ta ostra selekcja była podyktowana głównie prozaicznym powodem niedostatku miejsca w pracowni.

Tematy prac magisterskich i doktorskich, wykonywanych pod kierunkiem Jabłczyńskiego, z reguły wiązały się z zagadnieniami aktualnie go zajmującymi. Tym sposobem dyplomanci stawali się niejako współpracownikami profesora i współautorami publikacji. Wyniki były ogłaszane w zagranicznej i polskiej prasie naukowej.

Najważniejsze badania Jabłczyńskiego należałoby raczej zaliczyć do chemii fizycznej niż nieorganicznej, jakkolwiek granica między tymi specjalnościami nie była i nie jest ostra. Przez pierwsze lata dominowała w Zakładzie problematyka dotycząca pomiarów szybkości wytrącania się osadów różnych substancji, w zależności od rodzaju użytego rozpuszczalnika oraz warunków, w których przebiegał badany proces. Drugim nurtem była kinetyka reakcji rozpuszczania metali w kwasach. Wiązały się z tym następne prace, dotyczące pomiarów wielkości i agregacji jonów w środowisku wodnym, roztworów koloidalnych itp.

Na fizykochemiczne ukierunkowanie badań podejmowanych przez Kazimierza Jabłczyńskiego największy wpływ, poza studiami politechnicznymi w Zurychu, wywarł jego staż naukowy w pracowni Georga Brediga (1868–1944) w Heidelbergu, a później także pobyt w środowisku polskich fizykochemików na uniwersytecie we Fryburgu. W Heidelbergu, pod naukową opieką Brediga, rozpoczynał Jabłczyński swoją fizykochemiczną edukację. Tam też wykonał pracę doktorską, obronioną następnie we Fryburgu. Zainteresowania problematyką z pogranicza chemii, fizyki i technologii chemicznej towarzyszyły Jabłczyńskiemu już zawsze i znajdowały odbicie w wykonywanych pod jego kierunkiem wielu pracach doktorskich. Jednym z pierwszych doktorów przez niego wypromowanych był Marian Kowalski, długoletni współpracownik Bolesława Miklaszewskiego w Pracowni Chemicznej Muzeum Przemysłu i Rolnictwa. Kowalski był przez kilka lat asystentem Jabłczyńskiego i jednocześnie jako docent prowadził w Zakładzie Chemii Nieorganicznej Uniwersytetu Warszawskiego wykłady zlecone z analizy chemicznej124. Później, od 1924 roku aż do wybuchu II wojny światowej, był profesorem Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie.

Wypromowanym przez Kazimierza Jabłczyńskiego doktorem, który podjął pracę naukową poza Uniwersytetem, był również Edward Józefowicz (1900–1975). Należał do rocznika młodzieży rozpoczynającej swoje studia chemiczne na Uniwersytecie Warszawskim już w wolnej Polsce. Józefowicz studiował w latach 1918–1925. Jeszcze przed uzyskaniem magisterium filozofii w zakresie chemii został asystentem w Katedrze Chemii Nieorganicznej Politechniki Warszawskiej. Na Politechnice przebiegała jego dalsza kariera naukowa. Rozprawę doktorską z kinetyki chemicznej obronił w 1931 roku.

W ciągu całego okresu pracy Kazimierza Jabłczyńskiego w Uniwersytecie Warszawskim wykształciło się w Zakładzie Chemii Nieorganicznej i otrzymało stopnie naukowe kilkudziesięciu jego uczniów i współpracowników125. Niektórzy z nich, tak jak Kowalski czy Józefowicz, kontynuowali badania w różnych instytucjach naukowych; większość znalazła zatrudnienie w przemyśle oraz szkolnictwie.

6.2.2. Zakład Chemii Organicznej

Jeśli nie liczyć początków nauczania chemii organicznej, które w wojennych okolicznościach usiłowali realizować Jabłczyński i Szperl, to można przyjąć, że tę specjalność w Uniwersytecie Warszawskim zainicjował Wiktor Lampe. Jego dziełem było utworzenie Zakładu Chemii Organicznej.

Obciążenie dydaktyczne Lampego, ze względu na liczbę studentów, było duże. Chemia organiczna wraz z analizą była bowiem przedmiotem obowiązkowym zarówno dla przyrodników, jak i słuchaczy innych wydziałów, a zwłaszcza przyszłych lekarzy. Prowadzenie części zajęć, jak poprzednio, należało do Tadeusza Koźniewskiego. Koźniewski zajmował się głównie kształceniem młodzieży ze Studium Farmaceutycznego, utworzonego z przekształcenia Kursów Farmaceutycznych. Jego zainteresowania naukowe dotyczące chlorofilu były zbieżne z tym, co już od czasów młodzieńczych stale pasjonowało Lampego.

W działalności badawczej w Zakładzie Chemii Organicznej Uniwersytetu Warszawskiego Wiktor Lampe, podobnie jak niegdyś w Szwajcarii, a później w Krakowie, zajmował się przede wszystkim naturalnymi materiałami barwnymi pochodzenia roślinnego. Wraz ze swymi współpracownikami izolował te substancje z surowców roślinnych, ustalał ich budowę chemiczną, a następnie opracowywał metody syntezy. Główną substancją wyjściową w tych badaniach pozostawała kurkumina i inne flawonoidy. W wyniku tej konsekwentnej postawy badawczej powstała w Zakładzie szkoła naukowa126 Lampego zajmująca się barwnikami roślinnymi. Ważnym jej kierunkiem było ustalanie zależności między budową chemiczną barwników a ich zdolnością do bezpośredniego farbowania tkanin, głównie bawełny. Adepci szkoły wykonali łącznie ponad dwadzieścia prac doktorskich, których przedmiotem były liczne pochodne oraz homologi kurkuminy otrzymane syntetycznie. Najczęściej były to substancje wytworzone po raz pierwszy metodą laboratoryjnych reakcji chemicznych. Stanowiły wyniki oryginalnych badań, publikowane na bieżąco w prasie naukowej w kraju i za granicą.

25. Jan Świderski

Ciekawe osiągnięcia w zakresie syntezy pochodnych kurkuminy posiadających właściwości farbowania niezaprawionej bawełny miał Jan Świderski (1904–1988). Udało mu się otrzymać dwie takie substancje. Pierwsza, dwucynamoiloetan, w 1933 roku stała się tematem jego pracy magisterskiej; druga – czterocynamoiloetan – doktorskiej, obronionej w trzy lata później. Opiekunem obu prac był Wiktor Lampe. Po doktoracie Jan Świderski127 w dalszym ciągu zajmował się syntezami barwników wiążących się w sposób trwały z włóknami bawełny. Problematyka ta miała stanowić podstawę jego habilitacji. Chociaż rozprawę habilitacyjną miał już gotową na wiosnę 1939 roku, nie zdążył sfinalizować przewodu zanim wybuchła wojna. Habilitował się dopiero w lipcu 1945 roku.

Błędem byłoby sądzić, iż tylko kurkumina zaprzątała uwagę Wiktora Lampego. On sam i jego uczniowie zajmowali się również innymi typami barwników roślinnych. Na przykład tematem pracy magisterskiej, a później także doktorskiej i habilitacyjnej Ireny Chmielewskiej (1905–1987) były antracyjany – substancje barwne zawarte w burakach ćwikłowych, czerwonej kapuście i fioletowych ziemniakach. Chmielewska uzyskała wszystkie stopnie naukowe w ciągu swojej dziesięcioletniej pracy w zespole Lampego. Z wykształcenia była chemikiem i biologiem, ponieważ na Uniwersytecie Warszawskim studiowała równolegle obydwa te kierunki. Po habilitacji problematyce barwników poświęcała już znacznie mniej czasu; nowym obszarem jej zainteresowań stały się natomiast zagadnienia dotyczące procesów chemicznych przebiegających w organizmach żywych.

Jednym z większych osiągnięć szkoły Lampego była synteza laktonu – żółtego barwnika jangoniny. Jangonina jest biologicznie czynną substancją, występującą w roślinie z rodziny pieprzowatych, pochodzącej z wysp zachodniego Pacyfiku, nazywanej Kava-kava (Macropiper Methysticum). Syntetyczne otrzymanie tego barwnika miało charakter pionierski. Było rezultatem badań Zdzisława Macierewicza (1907–1949) i podstawą jego pracy doktorskiej, obronionej w 1938 roku. Macierewicz, podobnie jak większość pracowników Zakładu Chemii Organicznej, był absolwentem Uniwersytetu Warszawskiego – najpierw uczniem, a potem asystentem Lampego.

Problem struktury barwników i ich sztucznego otrzymywania absorbował wówczas uwagę licznej rzeszy badaczy na świecie. Nie bez wpływu na to wzmożone zainteresowanie pozostawał szybki rozwój przemysłu tekstylnego i związane z tym duże zapotrzebowanie na różnokolorowe, trwałe i tanie preparaty farbujące.

6.2.3. Chemicy organicy na innych wydziałach

Wydział Lekarski, jeden z największych na Uniwersytecie, ale ustępujący pod względem liczby studentów Wydziałowi Matematyczno-Przyrodniczemu, miał swoją oddzielną Katedrę i Zakład Chemii Fizjologicznej. Tworzenie tej katedry rozpoczął w 1916 roku chemik organik, późniejszy znany biochemik – Jakub Karol Parnas (1884–1949). Chemię studiował w Berlinie, Strasburgu i Zurychu, kończąc studia doktoratem w Monachium. W Warszawie pracował zaledwie trzy lata, które w dodatku przypadły na okres wojny i repolonizacji Uniwersytetu. Jego kariera naukowa rozwinęła się później we Lwowie.

Począwszy od 1919 roku kierownikiem Katedry i Zakładu Chemii Farmaceutycznej był Stanisław Ludwik Bądzyński (1862–1929), znakomity organik i doświadczony lekarz fizjolog. Chemię organiczną studiował na Uniwersytecie Lwowskim, doktorat filozofii w zakresie chemii otrzymał na uniwersytecie w Bernie na podstawie rozprawy wykonanej w laboratorium Marcelego Nenckiego; studia lekarskie natomiast ukończył w Heidelbergu. Lata 1897–1899 spędził w Krakowie, gdzie zorganizował miejski Zakład Badania Środków Spożywczych. Potem pracował przez dwadzieścia lat na Uniwersytecie Lwowskim. Pod względem naukowo-dydaktycznym był to najbardziej owocny okres w jego życiu. Bądzyński został profesorem zwyczajnym higieny, kierownikiem Zakładu Chemii Lekarskiej oraz kierownikiem Katedry Chemii Fizjologicznej i jednocześnie wykładowcą chemii dla studentów medycyny. W 1914 roku otrzymał nagrodę Akademii Umiejętności za pracę na temat wymiany energii i materii u zwierząt128. Zajmował się metabolizmem białek oraz chemicznymi właściwościami kwasów oksyproteinowych. Badał przemiany ustrojowe kwasu salicylowego oraz składników żółci. Odkrył obecność kaprosteryny w produktach czynności biologicznej drobnoustrojów.

Kiedy obejmował w Warszawie Zakład Chemii Fizjologicznej, był już człowiekiem niemłodym. Na jego zdrowiu bardzo odbiło się dramatyczne przeżycie związane z utratą syna, który poległ w 1920 roku w wojnie z bolszewikami. Obciążony licznymi obowiązkami organizacyjnymi i dydaktyką pracował ponad siły. Głównym przedmiotem jego ostatnich badań naukowych była chemia cukrów, a zwłaszcza naturalnych glikozydów pochodzenia roślinnego.

Katedrę Chemii Fizjologicznej przejął w 1927 roku po Bądzyńskim jego asystent Stanisław Przyłęcki (1891–1944), lekarz po studiach medycznych w Halle i Genewie, chemik organik po doktoracie na Uniwersytecie Jagiellońskim i habilitacji na Wydziale Matematyczno-Przyrodniczym Uniwersytetu Warszawskiego. Przyłęcki stworzył na Uniwersytecie Warszawskim biochemiczną szkołę naukową. Z jego Zakładu wychodziło wiele oryginalnych publikacji ogłaszanych w krajowych i zagranicznych czasopismach. Wykształcił liczną grupę uczniów, którzy kontynuowali zainicjowane przez niego badania. Sam był odkrywcą prawidłowości nazwanej w literaturze regułą Clementiego-Przyłęckiego, dotyczącej zależności między obecnością niektórych enzymów a końcowymi produktami przemiany połączeń azotowych. Drugim jego osiągnięciem było wprowadzenie klasyfikacji białek złożonych (sympleksów), wyjaśnienie pochodzenia tych związków oraz charakteru ich wiązań chemicznych.

Oprócz Wydziału Lekarskiego chemików organików zatrudniał także Wydział Farmaceutyczny, który poprzedzony w swej genezie Kursami Farmaceutycznymi, a następnie Studium Farmaceutycznym, został otwarty w Uniwersytecie Warszawskim z początkiem roku akademickiego 1925/1926. Ta organizacyjna ewolucja nie miała zasadniczego wpływu na program zajęć z chemii. Ciągłość nauczania pozostała niezakłócona.

Dydaktyczne obowiązki Tadeusza Koźniewskiego przejął po jego śmierci Jan Zaleski (1868–1932), który wykłady chemii farmaceutycznej rozpoczął w 1922 roku. W odróżnieniu od swego poprzednika Zaleski, absolwent Cesarskiego Uniwersytetu Warszawskiego i doktor filozofii w zakresie chemii Uniwersytetu Lwowskiego, specjalizował się w biochemii i był asystentem Marcelego Nenckiego w Instytucie Medycyny Doświadczalnej w Petersburgu. On także interesował się chlorofilem, ale najważniejsze jego prace były poświęcone związkom chemicznym zawartym w czerwonym barwniku krwi – hemoglobinie. Po śmierci Nenckiego Zaleski był przez cztery lata profesorem chemii w Akademii Rolniczej w Dublanach, a następnie asystentem w Katedrze Chemii w Instytucie Medycznym dla Kobiet w Petersburgu. Po uzyskaniu na tamtejszym Uniwersytecie stopnia magistra otrzymał awans na stanowisko profesora. W 1918 roku przyjechał do Warszawy i podjął pracę w Uniwersytecie.

Gdy na Wydziale Farmaceutycznym powstał Zakład Chemii Farmaceutycznej, Zaleski objął jego kierownictwo. Wraz ze swymi asystentami urządził pracownię mikroanalizy organicznej, jedną z pierwszych w Polsce. Na Uniwersytecie pracował do końca życia. Najwybitniejszymi jego uczniami i współpracownikami byli: Bolesław Olszewski (1889–1952), późniejszy profesor chemii farmaceutycznej, oraz Kazimierz Lindenfeld (zamordowany przez Niemców we Lwowie w 1941 roku) – autor prac naukowych poświęconych barwnikom krwi.

26. Osman Achmatowicz

Następcą Zaleskiego na Wydziale Farmaceutycznym został Osman Achmatowicz (1899–1988), który otrzymał stanowisko profesora nadzwyczajnego i kierownika Katedry Chemii Farmaceutycznej i Toksykologicznej. Achmatowicz był chemikiem organikiem, absolwentem Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie i doktorem uniwersytetu w Oksfordzie. W Wilnie zajmował się badaniami dotyczącymi otrzymywania, właściwości i budowy chemicznej alkaloidów – substancji o znaczeniu leczniczym, otrzymywanych z niektórych gatunków roślin. Ten kierunek badań kontynuował wraz ze swoimi współpracownikami w Warszawie. Najwięcej uwagi poświęcił ustalaniu struktury strychniny i brucyny. Kierowany przez Osmana Achmatowicza zespół zajmował się również chemią cyjanku karbonylu, trującej i eksplodującej substancji gazowej, zaliczanej do broni chemicznej. Były to priorytetowe badania wykonywane na zlecenie wojska.

Pracę w Warszawie Achmatowicz rozpoczął w 1933 roku. Warunki działalności badawczej i studiów na Wydziale Farmaceutycznym całkowicie odpowiadały jego potrzebom. Wydział dysponował odpowiednimi salami wykładowymi oraz dobrze wyposażonymi laboratoriami w nowoczesnym gmachu przy ulicy Przemysłowej 25, oddanym do użytku w 1928 roku. Gmach ufundowali z własnych składek polscy aptekarze.

W latach 1936–1938 Achmatowicz pełnił funkcję dziekana Wydziału Farmaceutycznego Uniwersytetu Warszawskiego, a rok później – tuż przed wybuchem wojny – otrzymał nominację profesora zwyczajnego.

6.2.4. Zakład Chemii Fizycznej

Zakład ten powstał w 1920 roku z inicjatywy jednego z najwybitniejszych naszych fizykochemików tamtego okresu, Wojciecha Alojzego Świętosławskiego (1881–1968). Chociaż formalnie istniał jako jednostka Wydziału Filozoficznego Uniwersytetu Warszawskiego, faktycznie był tożsamy z Zakładem Chemii Fizycznej uruchomionym na Wydziale Chemii Politechniki Warszawskiej i kierowanym przez Świętosławskiego – nominalnie profesora Politechniki. Ze względów lokalowych oraz zasobności wyposażenia pracowni, było to rozwiązanie dogodne zarówno dla kierownika Zakładu, jak i dla studentów Uniwersytetu.

27. Wojciech Świętosławski

Na wykłady Świętosławskiego uczęszczali studenci obu uczelni, zróżnicowany był natomiast program ćwiczeń, które dla poszczególnych grup oddzielnie prowadzili asystenci. Młodzież uniwersytecka odrabiała ćwiczenia pod kierunkiem Alicji Dorabialskiej129 (1897–1975), późniejszego profesora Politechniki Lwowskiej i Politechniki Łódzkiej. Świętosławski zaś był opiekunem i promotorem prac dyplomowych studentów i doktorskich asystentów Uniwersytetu, przydzielonych do pracy naukowo-dydaktycznej w Pracowni Chemii Fizycznej na Politechnice. Ta skomplikowana nieco „unia” była początkowo korzystna także dla Politechniki, ponieważ powiększała potencjał naukowy jej kadry.

Wojciech Świętosławski był absolwentem politechniki w Kijowie, a potem przez niemal pięć lat asystentem na tej uczelni. Już wtedy fascynowała go termochemia. Tej dziedziny dotyczyły jego pierwsze prace naukowe. Badania termochemiczne kontynuował w latach 1911–1918 na Uniwersytecie Moskiewskim. Tam uzyskał habilitację oraz wykonał pracę magisterską, którą w 1918 roku bronił w Kijowie. Praca i obrona zostały ocenione tak dobrze, iż od razu został mu przyznany stopień doktora.

W Warszawie Świętosławski w dalszym ciągu zajmował się termochemią, w szczególności zagadnieniami pomiaru efektów cieplnych, towarzyszących przemianom substancji radioaktywnych oraz związków organicznych. Wymyślił i sam zbudował mikrokalorymetr oraz opracował metodę statystyczno-dynamiczną oznaczeń mikroefektów termicznych. Ciągle ulepszał swój wynalazek oraz metody pomiarowe, pozwalające na ilościowe śledzenie zmian energetycznych, towarzyszących różnorodnym procesom, np. samoistnego rozpadu promieniotwórczego, adsorpcji, hydratacji cementów itp. W rezultacie tych pomiarów wysunął hipotezę, że niektóre spośród lantanowców i azotowców są słabymi źródłami promieniowania neutronowego.

Pracując jednocześnie na Uniwersytecie Warszawskim i Politechnice Warszawskiej stworzył zespół badawczy130 zajmujący się termochemią związków organicznych. Dużym osiągnięciem tego zespołu było udoskonalenie bomby kalorymetrycznej – przyrządu do oznaczania ciepła spalania substancji organicznych w tlenie pod zwiększonym ciśnieniem. W 1922 roku Świętosławski zaproponował podczas odbywającej się w Lyonie konferencji Międzynarodowej Unii Chemii Czystej i Stosowanej (IUPAC), aby uznać kwas benzoesowy za uniwersalny wzorzec pomiarów termochemicznych, pozwalający na jednolite cechowanie bomby. Propozycja ta została przyjęta, dzięki czemu zespół Świętosławskiego przez kilka następnych lat pozostawał w ścisłym kontakcie z Międzynarodowym Biurem Wzorców Fizykochemicznych w Brukseli131.

Wraz ze swymi współpracownikami Świętosławski prowadził również badania z zakresu ebuliometrii, zajmując się głównie metodyką wyznaczania temperatury wrzenia czystych substancji, a także mieszanin i roztworów. Jego pomysłem był ebuliometr różnicowy, który znany jest w literaturze pod nazwą ebuliometru Świętosławskiego. Przyrząd ten pozwalał na wykonywanie dokładnych pomiarów temperatury skraplania substancji zanieczyszczonych, temperatury wrzenia oraz oznaczanie składu mieszanin azeotropowych.

28. Mieczysław Centnerszwer w czasach studenckich

Wspólnota uniwersyteckiego i politechnicznego Zakładu Chemii Fizycznej stawała się z czasem coraz trudniejsza, głównie z powodu dużego napływu młodzieży do obu uczelni. Zakończyła się definitywnie w 1928 roku z chwilą zaproszenia na Uniwersytet Warszawski profesora chemii fizycznej uniwersytetu w Rydze – Mieczysława Centnerszwera (1874–1944). Centnerszwer studia chemiczne ukończył w Lipsku, gdzie był uczniem Wilhelma Ostwalda. Później na prawie 30 lat związał się z uczelnią ryską i tam osiągał kolejne stopnie kariery naukowej z tytułem profesora zwyczajnego chemii fizycznej i nieorganicznej oraz doktoratem honoris causa włącznie. Przez cały okres pobytu w Rydze utrzymywał bliskie kontakty z warszawskim środowiskiem chemicznym. Jeszcze jako asystent pisywał artykuły do „Wszechświata”, a gdy w roku 1900 zaczął wychodzić redagowany przez Bronisława Znatowicza i Kazimierza Jabłczyńskiego „Chemik Polski”, Centnerszwer należał do jego stałych autorów.

Zaproszenie do Warszawy przyjął tym chętniej, że był to dla niego powrót do miasta, z którego pochodziła jego rodzina i w którym on sam się urodził oraz spędził lata dzieciństwa i wczesnej młodości.

Na Uniwersytecie Warszawskim musiał właściwie zaczynać wszystko od zera. Otrzymał do dyspozycji lokal zajmowany wcześniej przez laboratorium analityczne Wydziału Lekarskiego. W lokalu tym miał urządzić swój nowy Zakład. Przystosowanie pomieszczenia oraz odpowiednie do potrzeb naukowo-dydaktycznych wyposażenie pracowni wymagało czasu i energii. Centnerszwer czuwał nad wszystkim osobiście, toteż prace postępowały sprawnie. Już jesienią 1929 roku w Zakładzie Chemii Fizycznej rozpoczęły się normalne zajęcia. Nie był to już Zakład należący do Wydziału Filozoficznego, gdyż począwszy od roku akademickiego 1926/1927 Wydział Filozoficzny podzielił się na dwie jednostki merytorycznie odmienne: Wydział Matematyczno-Przyrodniczy oraz Wydział Humanistyczny.

29. Mieczysław Centnerszwer w okresie pracy na Uniwersytecie Łotewskim w Rydze

W kierowanym przez Mieczysława Centnerszwera Zakładzie Chemii Fizycznej dominującym nurtem badawczym były zagadnienia dotyczące procesów dyfuzyjnego, chemicznego i elektrochemicznego rozpuszczania metali w kwasach. Centnerszwer zajmował się również stanami równowagi układów fazowych. Był autorem i współautorem około dwustu publikacji naukowych, z których większość ukazała się w czasopismach niemieckich. Jednym z najbliższych jego warszawskich współpracowników był Jonasz Szper. Razem wynaleźli i opatentowali nową metodę otrzymywania potasowców i wapniowców za pomocą elektrolizy132. Drugim ich wynalazkiem było ulepszone ogniwo galwaniczne133.

6.2.5. Nareszcie nowy gmach

Po raz pierwszy sprawa budowy gmachu chemii zaczęła przybierać realne kształty w 1934 roku. Była w tym niemała zasługa ówczesnego rektora Stefana Pieńkowskiego (1883–1953), który w przemówieniu inauguracyjnym roku akademickiego 1935/1936 przedstawił to następująco:

„Wiadomym jest od dawna, iż warunki pracy w naszych zakładach chemicznych należą właściwie do teratologii – nauki o potwornościach. Stwierdzono to wielokrotnie, stwierdził to również osobiście p. Minister Wacław Jędrzejewicz, tym razem jednak poznanie sprawy doprowadziło do postanowienia usunięcia zła [...]. I oto poczyna się realizować zamierzenie uznane przed 20 laty, jako pierwsza potrzeba Uniwersytetu”134.

Inauguracja roku akademickiego 1935/1936, podczas której rektor Pieńkowski wygłosił te słowa, była jednocześnie pierwszą inauguracją od chwili, gdy Uniwersytet Warszawski zaczął nosić imię Józefa Piłsudskiego, toteż miała charakter wyjątkowo uroczysty. Brał w niej udział prezydent RP Ignacy Mościcki i wielu innych gości.

Uniwersytet Warszawski za rektoratu Stefana Pieńkowskiego był dużą na miarę europejską uczelnią135. Całkowita liczba osób studiujących na tej uczelni wynosiła 9879. Dla 85,25% z nich język polski był językiem ojczystym. Rozkład procentowy pod względem wyznaniowym studentów przedstawiał się następująco: 70,7% – wyznanie rzymskokatolickie; 21,25% – mojżeszowe; 4% – ewangelickie; 3,25% – prawosławne; 0,5% – grekokatolickie; 0,25% – inne.

Najliczniejszy był Wydział Prawa, na którym studiowało 3120 osób. Drugi pod tym względem był Wydział Humanistyczny z 2928 studentami. Trzecie miejsce zajmował Wydział Matematyczno-Przyrodniczy kształcący 1556 osób. Zaraz za nim plasował się Wydział Lekarski z 1145 studentami, a dalej kolejno: Wydział Weterynaryjny – 460; Wydział Farmaceutyczny – 301; Studium Teologii Prawosławnej – 113; Wydział Teologii Ewangelickiej – 103; i najmniejszy Wydział Teologii Katolickiej – 63 studentów.

Kadrę nauczającą w całym Uniwersytecie Warszawskim tworzyło wówczas 11 profesorów honorowych, 80 profesorów zwyczajnych, 38 profesorów nadzwyczajnych, 9 zastępców profesora i 148 docentów – łącznie 286 osób. Do tego należy dodać zespół pracowników pomocniczych (adiunktów i asystentów) liczący 290 osób.

Na Wydziale Matematyczno-Przyrodniczym pracowało wówczas 3 profesorów honorowych, 23 profesorów zwyczajnych, 1 profesor nadzwyczajny, 34 docentów oraz 16 adiunktów i 45 asystentów.

W roku akademickim 1934/1935 dyplomy doktorskie otrzymało 29 osób, w tym 8 osób obroniło swoje dysertacje na Wydziale Matematyczno-Przyrodniczym. W tym samym roku wręczono na tym Wydziale 121 dyplomów magisterskich. Łączna liczba dyplomów magisterskich wydanych wówczas na Uniwersytecie Warszawskim wynosiła 1157.

Działalność naukową Uniwersytetu rektor Pieńkowski ocenił pozytywnie. Pracownicy tej uczelni publikowali rocznie około 1000 prac, które

„ogłaszane w czasopismach naukowych wszystkich krajów dają świadectwo udziału Polski w rozwoju prawd naukowych. [...] W tej liczbie znajdujemy tak prace dające ważkie nowe wyniki, jak większe książki, obejmujące całokształt pewnego działu wiedzy, a również i mniejsze komunikaty, zawierające jednak wartościowe wyniki prac naukowych”136.

W sukcesy roku akademickiego 1935/1936 wpisywała się także budowa Gmachu Chemii. Rozpoczęta jesienią inwestycja przebiegała pod czujnym okiem komisji, w skład której wchodzili z ramienia Uniwersytetu profesorowie Lampe i Jabłczyński. Nowy projekt wykonał dziekan Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej – profesor Aleksander Bojemski. Poprzednie plany urządzenia gmachu okazały się już przestarzałe, należało więc ponownie podpatrzeć nowości u sąsiadów. Tym razem delegacja złożona z trzech profesorów (Jabłczyński, Lampe i Bojemski) udała się do Berlina, Monachium, Drezna i Wrocławia. Po powrocie Jabłczyński i Lampe opracowali szczegółowe plany swoich zakładów, czyli rozmieszczenia poszczególnych pracowni i ich wyposażenia. Później, gdy gmach był już gotowy, Jabłczyński napisał z dumą w swoim życiorysie: „Zakład Chemii Nieorganicznej miałby istotne prawo do roszczenia sobie pierwszeństwa wśród podobnych zakładów Europy [...] obliczony był nie na jakie 10 lat, ale co najmniej na 50”137.

Nowy Gmach Chemii został oddany do użytku w 1939 roku. Uroczyste przecięcie wstęgi z udziałem Prezydenta Ignacego Mościckiego, Wicepremiera Eugeniusza Kwiatkowskiego, Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego Wojciecha Świętosławskiego (wszyscy trzej byli chemikami) i innych znamienitych gości nastąpiło dnia 23 czerwca.

Jabłczyński był już w tym gmachu zadomowiony, ponieważ zarządził przeprowadzkę Zakładu Chemii Nieorganicznej kilka tygodni wcześniej, wiosną 1939 roku, kiedy trwały jeszcze prace wykończeniowe. Pragnął zdążyć ze wszystkim przed swoim przejściem na emeryturę, co miało nastąpić we wrześniu 1939 roku. Na jego następcę był przewidziany Wiktor Kemula (1902–1985), profesor chemii fizycznej Uniwersytetu Lwowskiego.

6.3. W podziemiu – chemia zakonspirowana

W 1940 roku podziemny Uniwersytet Warszawski rozpoczął zajęcia na wszystkich swoich wydziałach. Najszybciej zorganizował się Wydział Teologii Katolickiej, który już w lutym wznowił przerwane wojną prace. Najpóźniej, bo dopiero w grudniu, był gotowy Wydział Prawa.

Na Wydziale Matematyczno-Przyrodniczym, początkowo kierowanym przez Mariana Koczwarę – botanika i farmakognostę, utworzono Sekcję Chemiczną138, obejmującą zarówno studentów Uniwersytetu, jak i Politechniki. Wymagało to odpowiedniego dostosowania programu wykładów i ćwiczeń poprzez uwzględnienie w znacznie szerszym stopniu przedmiotów technologicznych.

Polskie Państwo Podziemne objęło kuratelą Uniwersytet Warszawski pod koniec 1941 roku. Szkolnictwo wyższe podlegało Departamentowi Oświaty i Kultury (kryptonimy: „Pochodnia”, „Tęcza”, „620/OK.”) w Biurze Delegata Rządu na Kraj139. Kierownikiem Działu Nauki i Szkół Wyższych był profesor Stefan Pieńkowski. Podziemny Uniwersytet Warszawski miał siedem wydziałów (Humanistyczny, Prawa, Matematyczno-Przyrodniczy, Teologii Katolickiej, Teologii Ewangelickiej, Lekarski, Weterynaryjny). Dziekanem Wydziału Matematyczno-Przyrodniczego został Wiktor Lampe.

Sekcją Chemiczną kierował Józef Zawadzki (1886–1951), chemik, ostatni przed wojną rektor Politechniki Warszawskiej, absolwent Uniwersytetu Jagiellońskiego i politechniki w Karlsruhe, ojciec legendarnego „Zośki” – Tadeusza Zawadzkiego, dowódcy Grup Szturmowych Szarych Szeregów. Sekcja rozpoczęła pracę w 1940 roku i prowadziła ją nieprzerwanie do wybuchu Powstania Warszawskiego. Liczba studentów uczestniczących w zajęciach systematycznie się powiększała. Po czterech latach było ich już około 150. Ponieważ uczono się w grupach nie większych niż 10-osobowe, ułożenie rozkładu zajęć dla wykładających i słuchaczy nie było łatwe, zwłaszcza że rozkłady musiały także przewidywać miejsca, w których zajęcia miały się odbyć.

Na wykłady młodzież zbierała się najczęściej w mieszkaniach prywatnych. Przeważnie były to mieszkania profesorów lub kogoś z uczestników studiów. Gorzej natomiast przedstawiała się sprawa ćwiczeń laboratoryjnych. Wykonywano je w różnych jawnie działających, prywatnych lub publicznych pracowniach chemicznych. Były to z reguły pracownie szkolne. Studenci podziemnego Uniwersytetu wespół ze swoimi kolegami z Politechniki przez wszystkie lata okupacji odrabiali ćwiczenia z analizy jakościowej i ilościowej oraz z preparatyki organicznej w Prywatnym Liceum Chemicznym Pelagii Szymonikowej.

Podobnym, zakonspirowanym celom służyła mieszcząca się na ulicy Hożej Państwowa Szkoła Chemiczno-Ceramiczna, w której oficjalnie jako nauczycielka pracowała Dorabialska. Ćwiczenia z chemii na poziomie uniwersyteckim odbywały się również w Państwowej Wyższej Szkole Technicznej, uruchomionej przez Niemców w murach zamkniętej Politechniki Warszawskiej, a także w Prywatnej Szkole Zawodowej dla Pomocniczego Personelu Sanitarnego Jana Zaorskiego.

Nauczaniem chemii nieorganicznej zajmowali się profesorowie: Alicja Dorabialska, Alfons Krause (1895–1972) i Stanisław Glixelli (1882–1952). Prowadzili wykłady i ćwiczenia nie tylko dla młodzieży z Sekcji Chemicznej, ale również dla studentów Wydziału Lekarskiego i Farmaceutycznego.

Alfons Krause, absolwent studiów chemicznych uniwersytetu w Berlinie i politechniki w Charlottenburgu, współpracownik i następca Tadeusza Miłobędzkiego w Katedrze Chemii Nieorganicznej na Uniwersytecie Poznańskim, okres wojny spędził w Warszawie, działając w ramach struktur konspiracyjnych jako profesor Uniwersytetu Ziem Zachodnich. Podobnie rzecz się miała ze Stanisławem Glixellim, profesorem chemii ogólnej Uniwersytetu Poznańskiego. Glixelli studia ukończył na Uniwersytecie Jagiellońskim. Potem, zanim w 1920 roku przeniósł się do Poznania, był przez wiele lat związany z Muzeum Przemysłu i Rolnictwa w Warszawie oraz z Towarzystwem Kursów Naukowych. W podziemnym Uniwersytecie Warszawskim oprócz chemii nieorganicznej wykładał także chemię fizyczną. Chemię fizyczną wykładała również Dorabialska oraz dawny uczeń Kazimierza Jabłczyńskiego – Edward Józefowicz.

Chemii farmaceutycznej uczyli profesorowie: Osman Achmatowicz i Stanisław Weil (1875–1944). Achmatowicz przyjechał z Wileńszczyzny do Warszawy jesienią 1943 roku. Kilka miesięcy później objął wakującą po śmierci Ludwika Szperla posadę nauczyciela w Państwowej Wyższej Szkole Technicznej i tam, obok jawnego, prowadził również tajne nauczanie. Weil natomiast przez całe swoje życie naukowe był związany z Warszawą. Po studiach na politechnice w Karlsruhe, doktoracie na Uniwersytecie we Fryburgu i stażu asystenckim na uniwersytecie w Bernie kierował pracownią chemiczną Warszawskiego Towarzystwa Farmaceutycznego. Od 1921 roku pracował nieprzerwanie w Uniwersytecie Warszawskim. Uchodził za świetnego pedagoga i krasomówcę. Zginął rozstrzelany przez Niemców w czasie Powstania Warszawskiego.

Nieco liczniejszą obsadę profesorską miała chemia ogólna, ponieważ był to przedmiot obowiązkowy dla wszystkich uniwersyteckich kierunków przyrodniczych. Uczyli jej Alfons Krause oraz Walenty Dominik (1891–1944) i Witold Tomassi (1912–1997). Walenty Dominik był absolwentem Politechniki Lwowskiej, uczniem i asystentem Ignacego Mościckiego. W latach międzywojennych został profesorem Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie. Witold Tomassi natomiast ukończył Wydział Chemii Politechniki Warszawskiej i był bliskim współpracownikiem Wojciecha Świętosławskiego, u którego doktoryzował się w 1939 roku. Jego specjalnością była wówczas termochemia.

Najwięcej zajęć, zarówno wykładów, jak i ćwiczeń, było przeznaczonych na chemię organiczną. Wymagały tego zwłaszcza programy studiów na Wydziale Lekarskim i Wydziale Farmaceutycznym. Zajęcia te z konieczności angażowały dużą grupę kadry nauczającej. Do zespołu dydaktycznego chemii organicznej należeli: Wiktor Lampe, Osman Achmatowicz, Zofia Jerzmanowska (1906–1999), Roman Małachowski (1887–1944), Jerzy Leśkiewicz (1889–1944), Zdzisław Macierewicz, Irena Chmielewska, Maria Trenkner (1900–1973), Jan Świderski oraz Wanda Polaczkowa (1901–1985).

Zofia Jerzmanowska, absolwentka warszawskich uczelni – Politechniki i Uniwersytetu (ukończyła studia chemiczne na Politechnice i studia farmaceutyczne na Uniwersytecie), tuż przed wybuchem II wojny światowej była docentem w kierowanej przez Ludwika Szperla Katedrze Chemii Organicznej na Politechnice Warszawskiej. W konspiracji uczyła na kompletach Wydziału Farmaceutycznego.

W Katedrze Ludwika Szperla pracowała również Wanda Polaczkowa, absolwentka, a następnie asystentka Uniwersytetu Poznańskiego. Do Warszawy przeniosła się na początku lat 30. XX wieku. Tajne komplety chemii organicznej prowadziła równolegle dla studentów medycyny Uniwersytetu Ziem Zachodnich oraz studentów farmacji Uniwersytetu Warszawskiego.

Roman Małachowski powrócił w 1941 roku ze Lwowa, gdzie przez dziewięć lat kierował Katedrą Chemii Organicznej w tamtejszym uniwersytecie. Wcześniej był związany z Politechniką Warszawską. Był utalentowanym organikiem. Studia chemiczne ukończył na politechnice w Zurychu. W tajnym nauczaniu na Uniwersytecie Warszawskim brał udział przez cztery lata. Zginął w czasie Powstania.

W czasie Powstania Warszawskiego zginął również Jerzy Leśkiewicz, dawniej adiunkt w uniwersyteckiej Katedrze Chemii Organicznej Wiktora Lampego. Notatki z jego tajnych wykładów opublikowane po wojnie służyły jeszcze długo jako podręcznik akademicki.

Leśkiewicz, a wraz z nim Macierewicz, Chmielewska, Trenkner i Świderski wywodzili się ze szkoły Lampego. Wszyscy w różnych latach byli jego uczniami i współpracownikami. Tę współpracę kontynuowali także w latach wojny, w tajnym nauczaniu oraz w rozmaitych działaniach obronnych140.

Dla przyszłych medyków i weterynarzy studiujących nielegalnie w prywatnej szkole Zaorskiego wykłady z chemii organicznej i biochemii prowadził lekarz fizjolog, doktor biologii, przedwojenny kierownik Katedry i Zakładu Chemii Fizjologicznej na Wydziale Lekarskim Uniwersytetu Warszawskiego, profesor Stanisław Przyłęcki. Wykształcony na najlepszych uczelniach w kraju i za granicą miał duże osiągnięcia badawcze dotyczące białek. Był również dobrym dydaktykiem. W tajnym nauczaniu brał udział przez cały okres niemieckiej okupacji. Dla swoich studentów napisał dwa podręczniki – jeden do chemii organicznej; drugi do chemii fizjologicznej. Były drukowane na powielaczach i rozchwytywane. Przyłęcki zginął wraz ze swoim synem w czasie Powstania.

Wojny nie przeżył również Mieczysław Centnerszwer. Wtedy po raz pierwszy nagle stało się ważne, że był Żydem. Jego żona, Niemka, uzyskała w 1940 roku rozwód i wraz z córką pozostała w grupie ludności uprzywilejowanej. On sam natomiast zamieszkał w getcie. Zarabiał na swoje utrzymanie, prowadząc lekcje dla rzemieślników farbiarzy i dla pracowników służby sanitarnej. Z myślą o nich pisał podręcznik chemii. Gdy w 1942 roku Niemcy rozpoczęli likwidację getta, ktoś dostarczył mu fałszywe dokumenty na nazwisko Wierzbicki. Dzięki temu uniknął śmierci. Fałszywe dokumenty dodawały mu pewności siebie. Zaczął pojawiać się w mieszkaniu żony. Nie brał pod uwagę, że naraża ją i siebie na śmiertelne niebezpieczeństwo. Mieszkanie mogło być i zapewne było obserwowane przez Niemców. Podczas jednej z takich wizyt, 27 III 1944 roku, wtargnęli gestapowcy. Zanim zdołał wylegitymować się swymi fałszywymi dokumentami, został zastrzelony.

Ci sami przyjaciele, którzy pomogli Centnerszwerowi uzyskać „aryjskie” dokumenty, zajęli się teraz jego pogrzebem. Wykupili od Niemców ciało, zorganizowali nabożeństwo w kościele katolickim i pochowali jako Wierzbickiego na warszawskich Powązkach141.

30. Notatka Kazimierza Jabłczyńskiego o ukrytych dokumentach

Końca wojny nie doczekał także Kazimierz Jabłczyński. W czasie okupacji przebywał w Warszawie. Po Powstaniu wraz z resztą wysiedlonej ludności przeszedł obóz w Pruszkowie, po czym postanowił przedostać się wraz z córką do Krakowa. Wyjechali 12 X 1944, ale dla Jabłczyńskiego podróż skończyła się już w pobliskim Milanówku. Niemiecki żołnierz zepchnął go ze stopni pociągu. Profesor upadł i zmarł na peronie.

Ostatni list, jaki w życiu napisał, był skierowany do profesora Włodzimierza Antoniewicza (1893–1973), archeologa, rektora Uniwersytetu Warszawskiego w latach 1936–1939. Zawierał informacje o miejscu przechowania dokumentacji związanej z Gmachem Chemii. Jabłczyński pisał:

„W dawnym moim mieszkaniu – Żoliborz, ul. Czarnieckiego 13, w piwnicy zostawiłem wiele cennych rzeczy, a przede wszystkim walizki z dokumentami, jak np. z rysunkami Gmachu Chemii itp. Gdyby była możliwa jakaś wspólna akcja ratunkowa, prosiłbym bardzo o wydobycie tych cennych waliz”142.

Do listu dołączył również notatki z wiadomościami o losach Gmachu Chemii po 1 IX 1939 roku oraz plan sytuacyjny miejsca, w którym należało szukać ukrytych papierów.