Upadek powstania listopadowego dał rosyjskiemu zaborcy nie tylko okazję do odwetu, ale przede wszystkim dostarczył pretekstu do wzmożenia walki z odrębnością polskiej nauki i kultury. Stworzył znakomitą sposobność pójścia za ciosem i zlikwidowania za jednym zamachem całego szkolnictwa wyższego oraz większości szkół średnich na obszarze Królestwa Polskiego i ziem zabranych.

Warszawska młodzież uniwersytecka, która poza nielicznymi wyjątkami wstąpiła do powstańczego wojska, szukała schronienia na emigracji. W kraju pozostali tylko ci, którzy sądzili, że są mniej podejrzani. Profesorowie i absolwenci Uniwersytetu, szukający zatrudnienia w pozostawionych z łaski zaborcy resztkach szkolnictwa, podlegali atestacji przeprowadzanej przez Samuela Bogumiła Lindego (1771–1847), byłego dyrektora Liceum Warszawskiego, członka Komisji Rządowej Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Atestacja w praktyce sprowadzała się do oceny lojalności kandydata wobec władz rosyjskich.

Przy nazwisku Antoniego Hanna Linde napisał tylko jedno słowo: „Ostrożnie!”44. To wystarczyło, aby wykluczyć go z wszelkiej działalności publicznej. Hann wykorzystywał więc swoje kwalifikacje, pracując w prywatnych zakładach chemicznych. Po latach otrzymał posadę w mennicy – najpierw intendenta, później dyrektora. Działalnością naukową ani dydaktyczną już się nie zajmował. Pisywał jedynie artykuły z zakresu chemii stosowanej, zamieszczane w popularnych czasopismach.

Jan Koncewicz przez ponad dziesięć lat po powstaniu przebywał poza Warszawą, ucząc chemii i fizyki w Gimnazjum w Szczebrzeszynie, a później w Kielcach. Gdy na miejsce zlikwidowanego Liceum otwarto w Warszawie Gimnazjum Realne, Koncewicz w 1841 roku otrzymał tam posadę profesora nauk technicznych. Nie miał jednak warunków do pracy badawczej, ale był znakomitym nauczycielem i popularyzatorem. Napisał kilkanaście ważnych prac o charakterze podręcznikowym i poradnikowym, upowszechniających najnowsze sposoby produkcji piwa oraz spirytusu z ziemniaków i roślin zbożowych.

Seweryn Zdzitowiecki w czasie powstania zajmował się produkcją broni, wykorzystując do tego celu istniejące zakłady metalurgiczne45. Pracę w szkolnictwie otrzymał więc dopiero w 1833 roku w odległym Lublinie. Cztery lata później powrócił do Warszawy i został zatrudniony jako nauczyciel – początkowo w gimnazjum wojewódzkim, później awansował na stanowisko profesora w Gimnazjum Realnym, a następnie dyrektora Instytutu Gospodarstwa Wiejskiego i Leśnictwa na warszawskim Marymoncie. Z tego okresu pochodzi jego oryginalny podręcznik chemii nieorganicznej46. Jednakże piśmienniczy dorobek Zdzitowieckiego dotyczył głównie chemii rolnej. Napisał również wiele artykułów z tej dziedziny, publikowanych w ukazujących się pod jego redakcją „Rocznikach Gospodarstwa Krajowego” i w innych czasopismach. Był gorącym propagatorem poglądów Justusa Liebiga. W „Bibliotece Warszawskiej” została zamieszczona praca47 Zdzitowieckiego na temat teorii Liebiga o odżywianiu roślin; poza tym przetłumaczył na język polski książkę tego autora48.

Teofil Rybicki natomiast, mimo iż czynnie walczył w szeregach powstańczych, otrzymał od Lindego atestację nad wyraz pozytywną: „zaletą jest tego profesora, że uczniowie bardzo wielką odnieśli korzyść z przedmiotów przez niego wykładanych w ciągu trzech miesięcy”49. Nie uchroniło to jednak Rybickiego przed utratą prawa nauczania w szkołach publicznych. Dopiero w 1834 roku otrzymał posadę w szkole w Łukowie, gdzie przez kilka lat był nauczycielem fizyki i technologii chemicznej. O jego uzdolnieniach pedagogicznych przypomniano sobie, gdy kompletowano w Warszawie kadrę dla Gimnazjum Realnego. Rybicki był współtwórcą programu nauczania, realizowanego w tym Gimnazjum; wykładał także w szkole rabinów oraz na Kursach Dodatkowych, uruchomionych w 1836 roku i przeznaczonych dla uczących się rzemiosła.

Rybicki był znakomicie wykształconym technologiem i autorem licznych publikacji. Szczególnie cenione były jego dwa oryginalne podręczniki, z których jeszcze przez wiele lat korzystała młodzież szkół zawodowych: Zasady technologii chemicznej50 oraz Upominek rolniczo-przemysłowy51.

Pozytywną opinię wystawił Linde również Józefowi Bełzie, mimo że parał się on wytwarzaniem amunicji dla oddziałów powstańczych. Linde napisał, że Bełza „był zmuszony słuchać rządu rewolucyjnego”52. Dlatego Bełza mógł pozostać w Warszawie, a po dwóch latach otrzymał posadę nauczyciela w gimnazjum wojewódzkim. O tej posadzie Linde napisał, że jest dla Bełzy poniżająca i że zasługuje on na poprawę losu.

W tym samym gimnazjum i na takim samym „poniżającym” stanowisku został także zatrudniony Adam Kitajewski, którego jako oficera wojsk powstańczych trudniej było oczyścić z zarzutów. Kitajewski pracował tam przez trzy lata – do końca życia. Wykładał jednocześnie technologię chemiczną na Kursach Dodatkowych oraz znalazł wreszcie więcej czasu na prowadzenie własnych badań naukowych. Dotyczyły one przede wszystkim chemicznego składu krajowych wód mineralnych, głównie solanek, obficie występujących na naszych ziemiach.

8. Fragmenty rękopisu Chemia wykładana przez profesora Bełzę, magistra filozofii w Instytucie Gospodarstwa Wiejskiego i leśnictwa w Marymoncie na kursie pierwszoletnim w r. 1844/45

Tymczasem Bełza, za wstawiennictwem Lindego, został przeniesiony do marymonckiego Instytutu Agronomicznego, którego funkcjonowanie wznowiono w 1836 roku. Niebawem, dzięki napływowi nauczycieli akademickich z obu zlikwidowanych uniwersytetów (Warszawskiego i Wileńskiego), poziom i zakres nauczania w Instytucie Agronomicznym znacznie się podniósł. W ciągu kilku lat uczelnia ta została zreorganizowana i w praktyce podniesiona do rangi szkoły wyższej. Chemię wykładał tam Józef Bełza, a po nim – Seweryn Zdzitowiecki, dwaj spośród kontynuatorów warszawskiej chemii uniwersyteckiej.

W Archiwum Polskiej Akademii Nauk w Warszawie znajduje się rękopis53 zatytułowany: Chemia wykładana przez profesora Bełzę, magistra filozofii w Instytucie Gospodarstwa Wiejskiego i Leśnictwa w Marymoncie na kursie pierwszoletnim w r. 1844/45. Jest to zapis wykładu chemii ogólnej, omawiającego podstawowe pojęcia tej nauki zgodnie z najnowszymi wówczas poglądami na temat przemian zachodzących w materii nieożywionej i ożywionej. Wykład obejmował zatem zarówno chemię mineralną, jak i organiczną. Zachowane notatki dobrze świadczą o szerokiej i bardzo aktualnej wiedzy profesora, o jego znakomitej orientacji w bieżącej problematyce chemicznej i znajomości literatury światowej54.

O tym, że Józef Bełza miał doskonałe rozeznanie we wszelkich chemicznych nowościach jeszcze lepiej świadczą jego publikacje zamieszczane regularnie w „Bibliotece Warszawskiej”. Był to miesięcznik o charakterze naukowym, ukazujący się w latach 1841–1915, nawiązujący formą i treścią do zlikwidowanych po powstaniu „Roczników Warszawskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk”. Na cotygodniowych posiedzeniach redakcji tego pisma, które odbywały się z udziałem osób licznie zapraszanych z zewnątrz, gromadziła się warszawska kadra naukowa, dając początek późniejszym klubom dyskusyjnym. „Biblioteka Warszawska” miała stałą rubrykę, zatytułowaną Wiadomości na drodze postępu nauk przyrodniczych. Dział chemiczny tej rubryki prowadził Bełza, starając się udostępniać czytelnikom aktualne informacje, zaczerpnięte z naukowej prasy europejskiej.

3.1. Szkoła Farmaceutyczna

Minęło prawie dziesięć lat od likwidacji Królewskiego Uniwersytetu, gdy władze rosyjskie zezwoliły Radzie Lekarskiej na otwarcie w Warszawie szkoły, w której pomocnicy aptekarscy mogliby zdobywać wiedzę potrzebną do uzyskania stopni prowizora i aptekarza, uprawniających do samodzielnego wykonywania zawodu.

Szkoła została zorganizowana bardzo szybko. Jej statut zatwierdzono w marcu 1840 roku. Ułożony wcześniej program odpowiadał z grubsza nauczaniu na dawnym Wydziale Farmaceutycznym, a obsada profesorska wywodziła się wprost z Królewskiego Uniwersytetu Warszawskiego. Wprawdzie profesorowie Kitajewski i Celiński nie doczekali otwarcia tej szkoły, lecz dzieło krzewienia wiedzy chemicznej ofiarnie kontynuowali ich uczniowie: Ferdynand Werner (1799–1870) i Józef Bełza. Ponieważ szkoła dysponowała bardzo skromnymi funduszami – nauczali bezpłatnie.

Również lokal, w którym odbywały się zajęcia, był ten sam – gmach przy ulicy Jezuickiej. Ćwiczeniom praktycznym i przygotowaniom doświadczeń służył jak dawniej Gabinet Farmaceutyczny, urządzony niegdyś staraniem Józefa Celińskiego. Nauczanie chemii ogólnej było oczywiście domeną Bełzy. Ferdynand Werner natomiast wykładał farmakologię, farmację oraz zoologię.

Werner ukończył Liceum Warszawskie, a następnie Królewski Uniwersytet, uzyskując w 1824 roku stopień magistra farmacji. Gdy wybuchło powstanie, wstąpił do wojska. Był podporucznikiem Gwardii Narodowej Warszawy i aptekarzem w Dywizji Karabinierów Konnych. Za męstwo bojowe został odznaczony Złotym Krzyżem Virtuti Militari. Po powstaniu kierował własną apteką w Warszawie oraz pełnił rozmaite funkcje w organizacjach medycznych i dobroczynnych. Z tego okresu pochodzą jego badania na temat składu chemicznego i leczniczych właściwości wody mineralnej w Busku. Wynikiem tych badań była drukowana rozprawa55, zawierająca szczegółowy opis toku analizy i wnioski, w których autor starał się udowodnić, że źródło w Busku ma zbliżone właściwości do znanych wód leczniczych w Ischl i Gmunden. Fragmenty tej rozprawy zostały również opublikowane w „Pamiętniku Farmaceutycznym Krakowskim”56.

Werner był profesorem warszawskiej Szkoły Farmaceutycznej przez cały okres jej działalności. Badaniami naukowymi już się nie zajmował, niewiele też pisał. Był surowym i wymagającym nauczycielem. Te cechy uwidoczniły się również w jego artykule o nikotynie, który ukazał się w „Pamiętniku Towarzystwa Lekarskiego Warszawskiego”, sprowokowany pracą57 Wincentego Karpińskiego (1829–1906) opublikowaną w tym samym czasopiśmie. Werner zarzucił Karpińskiemu powierzchowność, liczne błędy i nieznajomość literatury58. Zwłaszcza oburzył go niewłaściwy opis izolowania nikotyny, ponieważ – jak napisał – otrzymywanie tego alkaloidu należało do programu zwykłych ćwiczeń uczniowskich w Szkole Farmaceutycznej.

9. Teofil Lesiński

W 1854 roku działalność naukowo-dydaktyczną w Szkole Farmaceutycznej rozpoczął jeden z jej pierwszych absolwentów – Teofil Lesiński (1821–1860). Chemię najpierw poznawał na wykładach Józefa Bełzy, a później w Paryżu pod kierunkiem Dumasa i innych uczonych francuskich. Do Warszawy powrócił w 1847 roku i zajął się prowadzeniem własnej apteki. Udzielał się także w Urzędzie Lekarskim jako asesor oraz kierował Zakładem Sztucznych Wód Mineralnych założonym w Ogrodzie Krasińskich. Nie zaniechał tych zajęć również wtedy, gdy podjął obowiązki profesorskie. Wykładał farmakognozję.

Warszawska Szkoła Farmaceutyczna istniała przez siedemnaście lat – do chwili połączenia się z utworzoną w 1857 roku Akademią Medyko-Chirurgiczną. Chemiczny dorobek tej szkoły był całkiem spory jak na warunki, w których przyszło jej egzystować. Wykształciła łącznie 253 farmaceutów, którzy objęli kierownictwo aptek w wielu miastach Królestwa. Nie brakowało wśród nich postaci wybitnie zasłużonych dla rozwoju nauki i przemysłu, jak na przykład: skrytykowany wcześniej przez Wernera Wincenty Karpiński – asystent Józefa Bełzy, później wynalazca antyperspirantu pod nazwą galmanin, założyciel fabryki sztucznych wód mineralnych w Warszawie oraz (wspólnie z Władysławem Leppertem) fabryki farb i lakierów w Helenówku pod Pruszkowem, produkującej obok innych asortymentów pierwsze w kraju farby drukarskie, autor licznych publikacji w prasie naukowej i popularnej; Henryk Klawe (1832–1926) – właściciel firmy wytwarzającej leki oraz autor prac z zakresu farmacji i toksykologii; Jan Mrozowski (18341904) – jeden z twórców i pierwszy redaktor „Wiadomości Farmaceutycznych” oraz wielu innych59.

3.2. Akademia Medyko-Chirurgiczna

Akademia Medyko-Chirurgiczna powstała w 1857 roku, wchłaniając Szkołę Farmaceutyczną wraz z całym jej personelem, wyposażeniem, lokalami i studentami. Ponieważ pomieszczenia zajmowane przez Szkołę Farmaceutyczną okazały się stanowczo zbyt małe, Akademia otrzymała siedzibę w Pałacu Staszica – gmachu należącym do, zlikwidowanego przez władze rosyjskie po powstaniu listopadowym, Towarzystwa Przyjaciół Nauk. Urodą tego gmachu zachwycał się profesor medycyny Uniwersytetu Krakowskiego – Józef Dietl (1804–1878), który zwiedził nowo powstałą warszawską uczelnię medyczną i relację o niej przekazał w języku niemieckim Wiedeńskiemu Towarzystwu Lekarskiemu60.

W Pałacu Staszica mieściły się sale wykładowe, laboratoria (z wyjątkiem klinik i gabinetu anatomicznego) oraz lokale mieszkalne zajmowane przez profesorów. Akademią Medyko-Chirurgiczną kierował Fiodor Stepanowicz Cycurin (1814–1895), sprowadzony z Rosji profesor kliniki Uniwersytetu Kijowskiego. On także miał swój udział w przystosowaniu pałacowych pomieszczeń do potrzeb dydaktycznych. O pracowni chemicznej Dietl napisał, że

„urządzona na wzór podobnego zakładu we Wrocławiu znajdującego się, jest istotnie wspaniała i celowi swemu zupełnie odpowiednia. Zajmuje ona całą lewą połowę dołu, a oprócz tego ma być jeszcze zwiększona przez nowe przybudowanie. Dwudziestu sześciu uczniów, z których każdy ma swój własny stół do zatrudnień chemicznych, może jednocześnie wygodnie pracować; oświetlenie i działania ogniowe uskuteczniają się za pomocą płomieni gazowych. Zgoła nie szczędzono tu niczego, aby ją urządzić odpowiednio do obecnego stanu umiejętności i do potrzeby praktycznej zastosować”61.

Spiralne schody łączyły pracownię z umieszczoną piętro wyżej salą audytoryjną, przeznaczoną do wykładów z chemii. W sali tej znajdował się ogromny, podłużny stół, na którym znalazły miejsce rozmaite przyrządy oraz piec służący do doświadczeń chemicznych, zaopatrzony w aparat do odprowadzania szkodliwych gazów uwalniających się podczas wykonywania wielu eksperymentów. Pracownia farmaceutyczna mieściła się na parterze. Była znacznie mniejsza, lecz dobrze wyposażona i z powodzeniem służyła ćwiczeniom praktycznym przyszłych aptekarzy.

Gdy Dietl zwiedzał tę nową warszawską uczelnię, miała ona kadrę nauczającą złożoną z siedmiu osób oraz liczyła 336 studentów, w tym 268 słuchaczy medycyny i 68 uczęszczających na farmację. Żaden z wykładowców nie był zatrudniony na stanowisku profesora zwyczajnego. Wszyscy byli zastępcami profesora (czyli profesorami nadzwyczajnymi) i mieli poczucie tymczasowości swojej pracy. Sytuacja pod tym względem niebawem się poprawiła, bowiem kilka miesięcy później „Tygodnik Ilustrowany” donosił, iż „naukowe grono akademickie stanowią: prezydent jako zwierzchnik, dwunastu profesorów, dziewięciu adiunktów, dwaj prosektorowie i dwaj preparatorowie”62.

Nauczanie chemii w Akademii Medyko-Chirurgicznej powierzono zastępcy profesora – Teofilowi Lesińskiemu. Lesiński wykładał chemię nieorganiczną, organiczną i analityczną dla słuchaczy obu kierunków – medycznego i farmaceutycznego. Miał do pomocy preparatora – Kacpra Szperlinga (1827–1883), który zajmował się pracownią i przygotowywał pokazy doświadczeń. Lesiński jako jeden z pierwszych w naszym kraju upowszechniał nowe metody analizy objętościowej, czyli miareczkowanie będące szybkim, wygodnym i dokładnym sposobem oznaczania niektórych substancji zawartych w roztworach, np. żelaza w roztworach jego soli63.

Litografowany zapis wykładów Lesińskiego64, pełniący swego czasu funkcję podręcznika akademickiego, znajduje się w Bibliotece Narodowej w Warszawie. W notatkach tych jak w zwierciadle odbijają się wszystkie, bardzo wówczas aktualne dylematy teorii chemii. W tym sensie jest to dokument obrazujący ówczesny stan tej nauki w Europie, świadczący jednocześnie o znakomitym wykształceniu Lesińskiego. W jego wykładach znalazł się zmodyfikowany dualizm Berzeliusa, uwzględniający powinowactwo jako immanentną cechę materii oraz usiłujący pozostawać w harmonii z elementami unitaryzmu szkoły francuskiej. Niejednoznaczne były w tych wykładach pojęcia ciężaru atomowego i równoważnika chemicznego oraz wszelkie stąd wynikające implikacje, na czele ze sposobami zapisywania związków chemicznych. Wszystkie te sprawy próbowała uregulować światowa społeczność uczonych podczas pierwszego międzynarodowego kongresu chemików, który odbył się w 1860 roku w Karlsruhe. W kongresie tym uczestniczył także Lesiński wraz z trzema późniejszymi profesorami chemii w Szkole Głównej Warszawskiej, a mianowicie Jakubem Natansonem (1832–1884) z Dorpatu oraz Erazmem Langerem (1839–1877) i Romanem Wawnikiewiczem (1838–1914), wtedy jeszcze studentami Uniwersytetu w Heidelbergu.

Teofil Lesiński był autorem wielu artykułów o tematyce chemicznej, zamieszczanych głównie w „Tygodniku Lekarskim”. Artykuły te najczęściej dotyczyły preparatyki mającej zastosowanie w farmacji. Wykłady chemii przejął po nim Michał Trzebiecki (1830–1905) – jego uczeń, asystent i preparator.